Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2011, 00:13   #116
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Negocjacje jako tako szły. Gnomka poszła po Romualda, reszta drużyny pod dowództwem panny Fletcher czekała na jej powrót. W skład ten drużyny wchodził pojękujący oficyjer z wyrzutami sumienia, rozeźlony niziołek ze znudzonym wierzchowcem. No i Kenning.
Reszta drużyny „znudzona negocjacjami” część drużyny oddaliła się. W rzeczywistości Katrina, Gaccio i Nyhm dyskutowali na alternatywnym planem.
Niemniej, póki co negocjacje weszły w sytuację patową. Kenning przejął inicjatywę każąc się swoim odsunąć na boki. To polecenie wyrwało Hibbo ze stanu depresji. Wojak zaczął poszukiwać nowych wrogów i ci się pojawili... ale z innej strony.
Niemniej o tym za chwilę.

Plany Vincenta na heroiczną akcję, rozsypały się w proch już przy pierwszej przeszkodzie.
Kto by pomyślał, że najemnicy zabezpieczą się przed atakiem i niewidzialnymi przeciwnikami. Oczywiście to że po kuli ognistej, niewidzialność była jednym z najbardziej znanych czarów, więc cóż... Naiwnością było sądzić, że się nie zabezpieczyli, choć odrobinę.
Do grupy porywaczy dołączyła gnomka. Spojrzała na całą czwórkę i rzekła.- Brać delikwenta, mają nasze jajo.
Bahamutianin i wojownik wzięli związanego i zakneblowanego przerażonego barda ze sobą i ruszyli w kierunku jednego z wejść. A Vincentowi przyszło robić za obserwatora sytuacji i meldować.

Drużyna ratunkowa numer dwa, pod wodzą pijanego Nyhma uradzała własną sytuację. Półelfi czarnoksiężnik planował frontalny atak, Gaspaccio był za czymś bardziej subtelnym(choć pomysłu nie miał.) ,a Katrina... zwinęła mapę pijakowi, aby ocenić czy dadzą radę dostać się po cichu do miejsca gdzie jest przetrzymywany Romualdo i przy pomocy Pikusia ustalić z Vincentem ewentualny plan odwrócenia uwagi porywaczy.
Problem w tym, że wedle słów smokowatego...porywacze zaczęli się przemieszczać. Przyszła do nich gnomka i opuścili obozowisko, zapewne by dokonać wymiany.
Co spowodowało, że dzielna drużyna numer dwa zawróciła by poczekać aż przyprowadzą Romcia, dać im jajo i zrobić zamieszanie, aby Cypio niechcący je znalazł, znów. Oby.
Nyhmowi podobało się robienie zamieszania... i zgliszcz i wybuchów.
A Gaspaccio coś wspominał, by trzymać się za ubzdryngolonym czarnoksiężnikiem, ze względów bezpieczeństwa.
Po chwili gnomka i jej ekipa zjawiła się na miejscu wymiany. Przewodziła jej negocjatorka którą już znali, ale oprócz niej była szykownie ubrana kobieta, prawdopodobnie czarodziejka. A związanego półelfa, prowadzili pospołu bahamutianin i człowiek wyglądający na wojownika. Orszak kończył krasnolud z dwoma toporami. Gnomka wskazała na związanego Romualdo.- To jest wasz poeta. Jedno z was może sobie go wymacać przed wymianą, by upewnić się, że to nie kant.
Zanim jednak ktokolwiek zdołał zareagować na sytuację i obmacać Romualda. Powietrze zamigotało i ...w miejscu pustego pola pojawiły się krasnoludy w rynsztunku bojowym.


Około dziesięciu krasnoludzkich wojowników.
Pod przewodnictwem kapłana.


Siwobrody starzec rzekł do stojącego obok, jedynego człowieka w tej grupie. Ubranego na biało mężczyznę z kapturem na głowie.


-Brawo Angelo, dobra robota.- rzekł do człowieka krasnoludzki kapłan i głośno rzekł.- Stójcie nieszczęśni, nie wiecie co robicie. Ta kobieta was zwodzi do złego.
-Och....zamknij się Kriguś.-
parsknęła z irytacją gnomka.- Zostaw te napuszone przemowy dla tej bandy brodatych ciołków. Klucz należy do mnie. Ja go znalazłam. Ja odkryłam do czego służy. Ja go wzięłam podczas rozdzielania łupów naszej ostatniej wyprawy. Zanim ci całkiem odbiło stary pacanie.
-Jestem Krigam.
- ryknął krasnolud i dodał patetycznym tonem głosu.- Nieszczęsna Soriamo, czemu chcesz uwolnić zło z sarkofagu Tiamat?
-Jakie zło, jaką Tiamat, ty brodaty ośle?!-
piekliła się gnomka.- Odkąd odziedziczyłeś po bracie te stanowisko głównego kapłana, gadasz jak potłuczony. Każdy wie że Tiamat ma pięć głów, a na pieczęci jest siedem. Nie nauczyli cię liczyć? Po kie licho założyłeś ten zakon strażników grobu. Przedtem pies z kulawą nogą nie ruszał pieczęci.
-Przedtem nie dało się jej ruszyć, a teraz?! Nie dam ci dokonać świętokradztwa w moim mieście!-
ryknął Krigam, a gnomka odparła.- Jakie świętokradztwo, ty porąbany karierowiczu. Użyłeś mojego odkrycia, dorobiłeś mit i podniosłeś swój statut. Ale ja dowiem się co kryje się za pieczęcią siedmiogłowego smoka! Po to są tajemnice by je odkrywać!
Gnomka i krasnoludzki kapłan rozpoczęli pyskówkę zupełnie zapominając o wymianie. I o Romualdo.
-To kogo w końcu rozwalamy?- pijany Nyhm szepnął Katrinie do ucha.- I czy te krasnoludy się nagle rozmnożyły. Czy może to ja mam zwidy?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline