Ktokolwiek do nich strzelał, nie miał przyjaznych zamiarów. Do tego strzelał celnie, bo nie byli go w stanie dostrzec ani wyczuć. Najlepszą metodą przekonania go, że osiągnął swój cel było udawanie martwych, czyli pozostawanie w stanie, jakiego się spodziewał. >>Martwi!<<
Przekaz popłynął do Induro, gdy byli jeszcze w powietrzu. Verpine leciał bezwładnie uważając jedynie, by nie połamać się podczas lądowania. Upadł w gorący piasek i przekoziołkował w pozornie niekontrolowany sposób. Chmura piasku i dym z rozbitego speedera zasłoniły ich na chwilę, a gdy w końcu zasłona opadła, na piasku pustyni leżały nieruchomo dwa ciała Jedi. >>Ktoś sprawdzi.<<
Pomysł był prosty. Jeśli komuś bardzo zależało na ich wyeliminowaniu, to podjedzie i sprawdzi, czy na pewno są już niegroźni. A jak przyjedzie, to zapewni im tak potrzebny teraz środek transportu. Jeśli nie, to niedługo powinien zapaść zmrok i wtedy pod jego osłoną spokojnie będą mogli podążyć dalej i sprawdzić, co też znajduje się w pobliskich skałkach, do których najwyraźniej zmierzali Jeźdźcy. >>Czekamy ... czujność<<
Verpine uspokoił się i skoncentrował na Mocy, która dawała mu siłę, aby wytrzymać w piekielnym żarze słońc Tatooine, jej sygnałach i podszeptach. Czuł ... czuł coraz dalej ...
Ostatnio edytowane przez Smoqu : 03-03-2011 o 04:03.
|