Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2011, 20:19   #59
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Edward Kingston i Adam Dębski


Dwóch żołnierzy ruszyło przed siebie. Ich celem był gabinet pewnego SSmanna. Do końca nie wiedzieli gdzie iść, ale wszystkie odnogi od korytarzy jakie napotkali kończyły się zamkniętymi drzwiami lub dużą ilością Niemców.

Wreszcie udało się dotrzeć do końca. Metalowe drzwi z niewielką szybką prowadziły do hali produkcyjnej. Adam wyjrzał przez szkło i jego oczom ukazała się iście szatańska maszyneria. Taśmy ze sprzętem przechodziły przez liczne stanowiska, które nadzorowali naukowcy w białych fartuchach. Mieli na sobie maski przeciwgazowe, a na ramionach swastyki. Tego co zjeżdżało z taśmy aliancki żołnierz nie mógł już dostrzec, ale wiedział jak dobrze musi być to strzeżone. Jeżeli faktycznie są tutaj te pancerze bojowe i naziści już ich używają przedarcie się do dowódcy tego piekła może być trudne.

Uchyliwszy lekko drzwi Edward wślizgnął się do środka. Rzuciwszy za skrzynkę osłaniał kolegę. Nikt nie patrzył w ich stronę. Wszyscy skupieni byli na czymś co działo się po drugiej stronie wielkiej ściany z półek i skrzyń. Bezpiecznie posuwali się do przodu nie zwracając na siebie niczyjej uwagi. Na przeciwko miejsca w którym obaj pojawili się w hali były drzwi z jakimś napisem. Zapewne było to pomieszczenie z gabinetem dyrektora.

Tam też obaj udali się najpierw. Adam po drodze zajrzał na taśmę. Jeździły po niej jakieś części, które nie przypominały nic co żołnierz widział wcześniej. Przełknąwszy ślinę przyspieszył kroku. Schyleni by nie dać się zauważyć, a co za tym idzie zastrzelić nie widzieli na czym skupieni są naukowcy. Słychać było tylko odgłosy zachwytu, po chwili jakieś brawa.

Kiedy wróg coś świętował Edward uderzył z całej siły barkiem w drzwi, a te z cichym chrupnięciem ustąpiły.

Gabinet był nieduży, stało tu biurko zasypane papierami, kubkiem z kawą i maszyną do pisania. Przy ścianach stały szafki z książkami. Na honorowym miejscu stało "Main Kampf". Wielki zegar stał przy ścianie i pokazywał godzinę szóstą.

Fotel, który stał za biurkiem obrócony był tyłem. Adam kiwnął głową do towarzysza i ten szybkim ruchem przekręcił go do nich. Nikogo na nim nie było. Najwyraźniej dyrektor, zarządca, oficer czy jakkolwiek trzeba było nazwać rezydenta tego pomieszczenia świętował razem z innymi.

Ciekawy tego co się dzieje Adam uchylił drzwi. Teraz, kiedy stał widział co się dzieje. Naukowcy stali wokół jakiejś postaci. Nie wyglądał na człowieka. Okuty w stal chodził dziarskim krokiem w kółku, machał rękoma i prezentował się w całej okazałości. Niestety żołnierz widział całe zejście tylko przez chwilę, gdyż ktoś zasłonił mu widok swą osobą.

Szybko opisał wszystko co widział towarzyszowi niedoli. Ten nie chcąc wierzyć także spojrzał i zobaczył to samo co Adam.

Po chwili naukowcy zaczęli wracać do pracy. Taśma produkcyjna ruszyła podwójną prędkością. Do gabinetu zbliżał się jakiś oficer.

- Schowaj się, szybko! - Edward rzucił do Adama, a ten skoczył za biurko.

Drzwi otworzył się i kiedy właściciel gabinetu wszedł do środka poczuł chłód lufy na karku.

- Mam cię, ptaszku! - warknął Edward.

Adam wychylił się zza biurka i powiedział

- Po angielsku mówisz ? - Oficer przecząco kiwnął głową. - To może po polsku ?

- Trochę, czego wy tu chcieć ? - Twarz Niemca wykrzywiła się w grymasie.

- Co tu się dzieje ?! Gadaj albo skończysz z kulą we łbie!

- Nie tak szybko. - Ofiara zasadzki podeszła do fotela i usiadła. - Mów wolniej. Wojna i tak jest już wygrana, plany niebawem ruszą do Berlina razem z prototypami. Wódz podbije nie tylko Europę, ale i te wasze żałosne Stany.

W jednej sekundzie oficer otworzył szufladę, w drugiej miał już w dłoni Luger. Nim jednak mierzący do niego Edward nacisnął spust ten strzelił i jego mózg opryskał obficie ścianę obok. Truchło padło na ziemię wylewając z siebie spore ilości krwi. Dało się słyszeć "Was ist das ?!" i szybkie kroki ludzi kierujących się do gabinetu.

Adam Lambert i Lee McMillan


Dwaj żołnierze i agent wywiadu uzgodniwszy plan szybko ruszyli przed siebie. Krótkimi skokami pokonywali kolejne metry, gotowi na otwarcie ognia. Potyczka wisiała w powietrzu. Każde wychylenie się było jak pogodzenie się ze śmiercią. Nie trudno było zgadnąć, że za dobrze im idzie.

Wreszcie, kiedy do klatki schodowej zostało już tylko kilka metrów, alianci usłyszeli za sobą jakieś krzyki. "Halt! Halt!" towarzyszyło świstowi kul. Lambert jako najbardziej zahartowany w kuźni rzeczywistości pierwszy odpowiedział ogniem. Agent puścił się biegiem i silnym uderzeniem buta otworzył drzwi. Zniknął za nimi, a zaraz za nim Lee. Adam został sam, lecz McMillan szybko zaczął osłaniać go z bezpiecznej kryjówki. Na sekundę po tym, jak polarnik wpadł i zamknął za sobą drzwi kule wzbiły w powietrze burzę drzazg.

Klatka schodowa prowadziła bezpośrednio na piętro, do jednych jedynych drzwi. Wytłoczony na nich nazistowski ptak trzymający swastykę budził obrzydzenie. Ubezpieczając się alianci dotarli do nich cało. Na dole pojawiło się dwóch SSmannów, których agent spacyfikował pistoletem. Stał nad schodami i z góry miotał śmiertelne pociski.

Adam w tym czasie walczył z drzwiami. Nie chciały łatwo ustąpić, lecz wreszcie stało się - pomieszczenie kontrolne było otwarte. Wpadli do środka.

Barykadowaniem zajął się człowiek z wywiadu, któremu pomagał Lee. Stary tym czasem zajął się zapoznawaniem z pomieszczeniem. Były tu drzwi po drugiej stronie, które prowadziły na podwieszaną platformę, lecz te były zaryglowane i wyraźnie wzmocnione. Wielka szyba pancerna wychodziła na magazyn. Pod nią znajdował się długi panel pełen przycisków. Za nimi, po przeciwnej stronie znajdowały się różne urządzenia kontrolne i stół. Kilka krzeseł przy nim przeznaczone były dla ludzi zajmujących się radiostacjami.

Na ścianie wisiał pokaźny plakat propagandowy, lecz nie on przykuł uwagę polarnika. Była to książka o grubości około trzystu stron z napisałem "Instrukcja". Szybko przerzucając strony Lambert dowiedział się, iż jest to opis wszystkich funkcji panelu. Było tego sporo.

- Dobra, nie powinni tu wleźć. - Agent otarł czoło z potu z dumą spoglądając na pokaźną, stalową szafę zastawiającą drzwi.

Kilka kul odbiło się od pancernej szyby, lecz nie zrobiło nawet ryski.

- Widziałeś instrukcję ? Świetnie! - Agent podszedł do Lamberta i wziął książkę. - Mogę nadać komunikat do waszych kolegów, jeżeli jeszcze żyją. Szkopy na pewno wiedzą, że ktoś jest w bazie. Mieliśmy fart, bo ktoś chyba wyszedł do kibla. Normalnie ktoś tu jest prawie cały czas. Jak już zorganizujemy obronę musimy znaleźć plany bazy. Powinny być w jednej z tych stalowych szaf. Potem trzeba opracować jakiś plan na to, by się stąd wydostać. Co wy na to ?
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline