Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2011, 22:42   #54
Araks3
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
Paweł przez większość drogi jechał w milczeniu, przyklejony do chłodnej ściany wozu pancernego. Nie mówił zbyt wiele, bo z pewnością mało kto byłby w stanie go usłyszeć. Przeprawa przez kościół ślepych kapłanów po raz kolejny utwierdziła go w przekonaniu, że powinni złożyć ofiarę jakiemuś bogu za czuwanie nad nimi wszystkimi. Najlepiej z ładnej dziewicy. Skala trudności znalezienia takiej odpowiadała szansom przeżycia całej grupy. W sumie to i tak dobrze, że nagle z uszu nie zaczęła lecieć im krew. Spokojne rozmyślanie i próbę złapania oddechu przerwał jednakże huk pocisków odbijających się od prowizorycznych płyt pancerza. Widać niektórym ciągle się jeszcze nudziło, albo mieli zbyt dużo niepotrzebnych naboi. Z własnego doświadczenia wiedział, że mieszkańców Elysium było wyjątkowo trudno wybić z naturalnego rytmu praca/walka/kupowanie/zdychanie. Nie pomylił się i tym razem. Co z tego, że po ulicach biegają mutki skoro handel musi toczyć się dalej? Wystarczy tylko bardziej uważać, wszak to co złe nigdy nas nie dosięgnie, prawda? Smutne rozmyślania umilała mu tylko puszka piwa „Atom”, która okazała się istnym napojem przenajwiększych i rozbrajającym specyfikiem wywołującym fale rozkoszy w podświadomości każdego prawdziwego mężczyzny. Piwo. Przynajmniej jedną kwestię w tym pojebanym dniu można było uznać za plus.

Niezbyt lubił uczuciowe przywitania, toteż szybko zniknął z drogi Fingsta i Vixen dając im czas do należytego „przytulańca” i innych takich rozczulających zachowań. Wolał jednak przejść od razu do konkretów, toteż dość szybko wyciągnął infokość z kieszeni wręczając ją tym samym Vaudeau. Cholera nawet nie dostał buziaka za odwagę! Kiedyś ze Skawińskim obrabiali jakiś opuszczony szpital, czy tam gabinet lekarski, bo Skawiński wpadł na zajebisty pomysł, że niepotrzebny mu całe zaplecze logistyczne i sam sobie będzie robił dragi z polopiryny i apapu. Tak nazywały się leki w tych kolorowych opakowaniach. Byli młodzi i głupi. Zaledwie dwanaście lat na karku wystarczyło, aby nygas dostał swoją pierwszą działkę do rozprowadzenia. Znaleźli też żółtawą plakietkę przedstawiajającą małego chłopca oraz jakąś ubraną na biało dziewczynę ze strzykawką w ręku. Nachylona nad nim dawała mu całusa w policzek, a napis pod głosił „Dzielny bohater zawsze dostanie buziaka!”. Pierdolone kłamstwo. On był dzielny i o mało nie spadł z galeryjki, a żadnego buziaka nie dostał.
W końcu przyszedł czas na odczytywanie cennej zawartości znaleziska. Jankowski ponownie zamilkł wsłuchując się w słowa ślepego kapłana. Gdy nagranie się zakończyło, żaden dźwięk nie opuścił jego rozgadanej gęby, którą mógł konkurować czasem ze Skawińskim. Zwyczajnie po raz pierwszy od długiego czasu nie wiedział co powiedzieć. Nawet głupot nie chciało mu się już wyszczekiwać. Przynajmniej dowiedzieli się co mogło dolegać Borysowi i dlaczego oznaczono go jako dewianta. Rozwiązała się też kwestia dlaczego Mobius chciał zarżnąć akurat jego. Inteligentni wytwarzają więcej energii. Kolejny punkt podbudowujący jego nadwątlone ego.
Nie miał zamiaru przeszkadzać w operacji Borysa, bo wszak wiadomo, że głupawe komentarze i ciągłe patrzenie na ręce potrafiło wyprowadzić z równowagi nawet największego specjalistę.
- Uważaj żeby ci nie wszczepiła macicy do mózgu. – Rzucił jeszcze na odchodne do Borysa, znikając z pola widzenia „oddziału”. Ot wyskoczył na klatkę schodową wohnblocku wypalić kilka papierosów i pogapić się tępo przez szybę na teren Czarnych Ulic w nadziei, że nadejdzie jakaś armia zbawienia bądź też Cruenti podchwycą dawny slogan „Make love, not war.” i zajmą się sobą nawzajem. Zawsze można było też dostrzec fajfusów z Federacji, którzy dorwali ładną Słowiankę w celu oczyszczenia społeczeństwa i własnych cojones. Dzisiejszy świat przedstawiał w sobie tyle fascynujących możliwości… Jankowski skinął tylko głową Fingstowi i reszcie jego mechanicznej obstawy, po czym wrócił do poprzedniego zajęcia wyciągając drżącymi palcami następnego papierosa. Mały dymek dobry na wszystko, cholera gdyby to było takie proste.
- Fingst weź mi z trzy magazynki do 9mm i tego zmodernizowanego kałasza. Czekaj, jak tam na niego mówili... AEK - 971, czy coś takiego. Jeden chuj czy 5, czy 7 mm. - Zawołał jeszcze mając nadzieję, że Fingst zdoła go jeszcze usłyszeć z niższych poziomów bloku. Stary poczciwy kałasz przez lata pozostawał niemal taki sam zmieniając jedynie swoje pozorne oblicze. To druga łącznie z wódką rzecz od ruskich, która nadawała do czegokolwiek.

Kiedy wrócił właśnie wywiązywała kolejna dyskusja na temat dalszych działań. Jankowski osobiście był za nawianiem poza Elysium i zbunkrowaniem się w jakimś bezpiecznym miejscu z dala od tych wszystkich cruenti i popieprzonych fajfusów z Federacji, bo kiedy pomyślał o tym, że przyjdzie im po raz kolejny złazić pod ziemię w samo serce plagi i szukać swojego szczęścia w postaci kapsuły to naprawdę odechciewało mu się nawet oddychać. Niech przystawią sobie lufę do skroni i pociągną za spust. Przecież to znacznie szybsza i oszczędniejsza śmierć, niż zapierniczanie pod ziemię w tym samym celu. Bo jakie mieli szanse? Niby kurwa jakie? Wystarczyło zapytać tylko ich blaszaną przyjaciółkę o dźwięcznie brzmiącym nazwisku, jakie są ich procentowe szanse na przeżycie.
Gdy usłyszał jednak imię Lidi poczuł się tak, jak gdyby właśnie ktoś pierdolnął mu kilku kilowym młotkiem z solidnego zamachu. To Lidia bawiła się z lalkarką? Skawiński mówił, że znalazła jakąś robotę, ale żeby bujała się z Vixen? Po co? Na co? Dlaczego kurwa? W sumie... nawet nie wiedział, czy chciałby pytać. Lidię uznawał za zamknięty rozdział swojego życia, a konkretnie zakończył się on przed domem jego ojca - panie świec nad duszą tego skurwysyna.
- Co z tobą niby robi Lidia? Ją też wciągnęłaś w to całe schodzenie po kapsułę, hę? - Zapytał Vixen drapiąc się po głowie. W sumie nie wiedział czy lepiej zostać i porozmawiać, czy też spierdzielać właśnie w tym momencie. Minęło sporo czasu odkąd zamienił z nią choćby kilka słów.
 
Araks3 jest offline