Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2011, 18:57   #30
Takeda
 
Takeda's Avatar
 
Reputacja: 1 Takeda ma wyłączoną reputację

Aart Valestil, Stor von Durmn, Morgil Luveer

e trójkę przyglądaliście się pięknej kobiecie. Mimo, że ani miejsce, ani jej strój nie napawały romantycznie to piękna twarz dziewczyny poruszyła w waszych duszach dawno nie dotykaną strunę. Strunę ciepłych i miłych uczuć o której istnieniu dawno zapomnieliście. Jej ciepłe słowa przyjęliście za dobrą monetę, wszak gdyby miała stanowić zagrożenie już dawno rzuciłaby się na was lub przemieniła w jakieś monstrum, jakich pełno zapewne w tym świecie.
Słowa elfa brzmiały racjonalnie i nie było co spierać się na ten temat. Mimo, że dziura w ziemi pozostawiona przez strzygi intrygowała, to postanowiliście nie badać jej więcej. Uroczej damie, jaką niewątpliwie była Lida, nie odmawia się, prawda?
Po tym jak zgodziliście się opuścić to przeklęte miejsce, Lidia uśmiechnęła się szeroko i wyraźnie odetchnęła z ulgą.
- Jak najdalej stąd - odparła dziewczyna na pytanie elfa - Niedaleko stąd jest wioska, gdzie zapewne będziemy mogli odpocząć i spokojnie porozmawiać.
Ruszyliście zatem za dziewczyną, pozostawiając za sobą wysepkę pośród paskudnych bagien, pierwsze dobrze wam znane miejsce w tym świecie i ruszyliście w nieznane. Mgła, która ws tu przywiodła nadal unosiła się jak okiem sięgnąć w każdą stronę.
Lidia szła przodem, gdyż najwyraźniej znała drogę. Trochę was to zastanowił dlaczego ktoś kto zna tak doskonale teren wpadł w takiego kłopoty. Sprawa okazała się tym bardziej podejrzana, gdy spostrzegliście że mgła przed dziewczyną rozstępuje się. Nie było to może jakieś spektakularne cofanie się i zanikanie mgły, ale było to wyraźnie widać. Metr przed dziewczyną mgła rzedła i rozpływała się. Każdy jej kolejny krok sprawiał, że mgła coraz bardziej się cofała, umożliwiając jej przejście. To, że nie był to żaden naturalny fenomen mogliście się przekonać, gdy tylko odwróciliście głowy. Za wami mgła nadal była gęsta jak zsiadłe mleko. Nie było nic widać, dalej niż na wyciągnięcie ręki.
Tym bardziej zastanawiające było kim jest Lidia?
Zdaliście sobie jednak sprawę, że zadawanie jakichkolwiek pytań w tej chwili nie jest ani rozważne, ani mądre. Taka napastliwość mogła się nie spodobać dziewczynie i oznaczałaby dla was porzucenie na bagnach. Lepiej było poczekać, aż wyprowadzi was ona z tego przeklętego lasu.
Szliście gęsiego, krok za krokiem. Mgła ocierała się o was i gdzieś w uszach słyszeliście jej szyderczy śmiech. Jakby śmiała się wam prosto w oczy, mówiąc:
- Idźcie, idźcie za nią. Ja i tak was dopadnę.
Las stopniowo zaczął się przerzedzać, a ziemia pod stopami robić zdecydowanie twardsza. Mieliście nadzieję, że po wyjściu z lasu mgła również zniknie, ale najwyraźniej wcale się na to nie zanosiło.
Czyżby minstrele śpiewający o świecie wiecznej mgły mieli racje?
Czy to możliwe, że trafiliście do świata gdzie słońce nigdy nie wschodzi, do świata wiecznej nocy?
- Lidia! - usłyszeliście nagle krzyk mężczyzny z lewej strony.
- Kas isli ed erum olimsa? - spytał mężczyzna wychodząc za wielkiego pnia drzewa. Język którym się posługiwał był wam kompletnie nieznany. Dostrzegliście, że za drzewem stoi także przywiązany do niego koń. Mężczyzna najwyraźniej należał do tej samej rasy co Lidia. Miał śniadą cerę oraz bardzo ostre rysy twarzy. Nawet mimo luźnej koszuli jaką miał na sobie było widać jego potężną muskulaturę. Przy pasie miał zapięty krótki miecz oraz dwa sztylety. Jego postawa i twarz wyraźnie wskazywały na to, że nie macie do czynienia z bardem, co mógłby sugerować jego barwny i kwiecisty strój.
- Past una ogolum. Usti wasi dedeco untari. - odpowiedziała Lidia.
- Id Raszaja inu adaram uno paria.
- Mayba uno grupo.
- Da.
- Przepraszam panowie - rzekła w końcu do was Lidia - To mój przyjaciel Szandor. Martwił się o mnie i wyjechał mi na przeciw. Bardzo chciał wam podziękować za to, że mi pomogliście.
Mężczyzna imieniem Szandor ukłonił się nisko, na potwierdzenie jej słów.
- Chciałam też zapytać, czy była z wami młoda kobieta? Szandor mówi, że ktoś taki dotarł do naszej wsi.



Laurena

aczęłaś się bać..
Zastanawiałaś się, czy dobrze zrobiłaś wychodząc im naprzeciw. Może lepiej było ukryć się i poczekać. Teraz było już za późno. Siedziałaś pośród nich i nie było mowy o tym, by nagle podziękować za gościnę i wyjść. Na pewno tak szybko, by cię nie wypuścili. To wiedziałaś na pewno. O dziwo, najbardziej obawiałaś się starej kobiety, która przedstawiła się jako Raszaja. Było w niej coś co napawało cię dziwnym, atawistycznym lękiem, którego nie potrafiłaś opanować.
- Poszukiwaczka wiedzy - mruknął krasnolud drapiąc się po brodzie.
- Ta zamglona rzeczywistość to dobre miejsce na poszukiwania wiedzy. - zacytowała Raszaj - Tak ci się tylko wydaje moja droga. Za młoda jesteś i za krótko przebywasz w tym świecie, by mieć pojęcie o tym czym jest Ravenloft, a już najmniej czym jest to dominium. Na zamek nie radzę ci teraz iść. Calibanowie mają tam teraz swoje święto i żaden obcy, a już szczególnie żaden przybysz nie będzie tam mile widziany. I tak masz szczęście, że tylko upomnieli cię słownie...
- Najwyraźniej mieli dobry humor - zaśmiał się Bukan siedzący przy kominku - Tej nocy jeden z nich będzie bardzo szczęśliwy.
- Być może taki był właśnie powód, a może zupełnie inny - odparła lakonicznie kobieta - To co mówisz o współpracy nie jest takie głupie. Skoro postanowiłaś być z nami szczera i ja będę szczera z tobą. Mój przyjaciel przewidział wasze pojawienie się. Twierdzi też on, że wasze przybycie jest dla nas szansą. Jesteśmy wędrowcami i los niestety doprowadził nas do tego miejsca. Jak się okazuje bardoz trudno opuścić to miejsce. Wy możecie nam pomóc. Mówię wy, gdyż nie przybyłaś tutaj sama prawda?
Pytanie kobiety zawisło w powietrzu, a ty zaczęłaś się zastanawiać jakiej powinnaś udzielić odpowiedzi. Czułaś wielką niechęć do Raszaji i jej towarzyszy i czułaś, że ich zamiary wobec ciebie na pewno nie są tak czyste jak to zostało przedstawione. Z jednym musiałaś się zgodzić, nie wiedziałaś nic o tym świecie, nie licząc głupich legend i baśni w których jest więcej przypuszczeń i wyobrażeń niż prawdy, ani o tym dominium.
Zastanawiałaś się co oznacza to słowa, bo choć znałaś jego znaczenie to czułaś, że tutaj ma ono kompletnie inne znaczenie.
 
__________________
"Lepiej w ciszy lojalności dochować...
Nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks" Sokół
Takeda jest offline