Jakże Jack miał odmówić tak uprzejmemu zaproszeniu, skoro japońce wysłały po nich auto, szofera no i nie zapominajmy o trzech pistoletach maszynowych? Niestety oznaczało to ponowne odłożenie spotkania ze stróżami prawa z LC. Mówi się trudno, policja stanowiła dość wścibskie towarzystwo - zawsze zadawali takie krępujące pytania.
Walker zerknął jeszcze pytająca na Iskrę, wszak to damie powinien przypadać wybór przyjęcia które zaszczyci swą obecnością. Ta w odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami, najwyraźniej żadna z propozycji nie wydawała się jej dostatecznie atrakcyjna. Jednak co poradzić po wejściu w posiadanie torby z prochami nie można sobie pozwolić na zaniedbanie życia towarzyskiego...
Po chwili wahania Jack z Irmą wskoczyli do środka furgonetki, drzwi się zatrzasnęły, a auto z piskiem opon ruszyło przed siebie. Trójka japońców łypała na nich nie ufnie, ciągle trzymając uzi w pogotowiu. W odpowiedzi Walker rozpostarł się wygodnie na fotelu i posłał ich przewoźnikom promienny uśmiech. -A już bałem się że los uniemożliwi mi dzisiaj spotkanie z waszym szefem.- pokręcił z irytacją głową -Ciężki dzień- wyjaśnił. -W każdym razie cieszę się, że po nas podjechaliście.- Tłumaczył dalej beztrosko -Jednak byłbym wdzięczny gdyby te lufy skierowane były gdzieś z dala od mojej twarzy, rozumiecie jakieś wertep, zakręt i wypadek gotowy...-
Chwilę później furgonetka skręciła ostro w lewo, pochylając wszystkich w środku. -Właśnie o tym mówię!- mruknął Jack zerkając znacząco w wycelowana w niego broń. |