Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2011, 21:37   #84
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Niewolnicy dotarli szczęśliwie na statek, głodni, wychudzeni, niektórzy z wyraźnymi śladami bicia czy maltretowania. Strupy, ledwo co zaschnięte rany. Ludzie, którzy ich tak urządzili, nie zasługiwali już na miano ludzi. Raczej bydląt czy zwierząt… takie ponure myśli zaprzały przez chwilę głowę Hazata.

Na pokładzie Rybki zrobiło się tłoczono. Nicodemus z Nadią próbowali wszystkich jakoś wygodnie pomieścić, kapłan zabierał się także za opatrywanie co gorszych ran. Evros ruszył do swojej kabiny, ale po drodze zatrzymała go Aspazja. Prawie wepchnęła go do kajuty kapłana. Rozmowa była krótka … i dziwna. Kiedy wychodził z kajuty, był poruszony… może nawet wściekły. „Jak ona w ogóle mogła mu to zaproponować!” Z drugiej strony był wściekły na siebie… zaangażował się… przestał myśleć priorytetowo. Z drugiej strony… szlag by trafił". Nie mógł teraz o tym myśleć… skupił się na przygotowaniach do szturmu.

Przeładował oba pistolety specjalna amunicją. Wydał majątek na nią kilka miesięcy temu u jednego z handlarzy rodziny Jahnisak. Do pierwszego załadował amunicje przeciwpancerną, czubek każdego pocisku, naznaczony był czerwoną farbą, te cudeńka miały taką penetracje pancerza, że i pancerna gródź nie stanowiła dla nich problemu. Drugi załadował pociskami zapalającymi, nigdy nie używał ich przeciw ludziom… jednak nie z ludźmi przyjdzie im się mierzyć.

Wybrał jeszcze ciężki granatnik sporego kalibru dla Akolity Bractwa Wojennego. Kapłan Wojny wiedział jak ma zrobić z niego pożytek.


*****

Podczas odprawy spoglądał ukradkiem na twarz baronówny. Bardzo przejęła się tymi uwolnionymi nieszczęśnikami, a w jej oczach płonął ogień zemsty. W stroju taktycznym i z bronią w ręce, wyglądała jak Valkiria, która za chwilę runie na wrogów niosąc zniszczenie. „A ja dopilnuję, żeby nic Ci się nie stało.” – dokończył w myślach jej przemówienie. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, jakie piekło urządziła by mu gdyby powiedział to na głos. Uśmiechnął się do swoich myśli i ruszył za resztą z powrotem na wyspę.

Zjazd po linie nie był dla niego nowością, w zasadzie sam zamocował linę i sprawdził asekurację, zanim ktokolwiek się opuścił w dół. Pierwszy zjechał Kano, on był z nich wszystkich najlepiej wyposażony do tego typu zadań. Po kilku minutach cała grupa uderzeniowa była już w na dole szybu.
Obserwowali przez chwilę ludzi, przebywających na platformie podwieszonej między kilometrami rur i kabli. Całe to miejsce było sercem jakiegoś większego systemu, pokojem kontrolnym, którego przeznaczenia jeszcze nie znali do końca.

Postawny mężczyzna pomiatał wychudzonym niewolnikiem, niezbyt imponującej postury. Tyle mogli zauważyć z daleka.
Evros obserwował obstawę Beliaha. Jeden z ochroniarzy, potężnie umięśniony, wręcz niemożliwie przebudowany fizycznie, z wieloma kablami wystającymi z pleców i ramion, sprawił, że komandos na chwilę znieruchomiał. W istocie Beliah musiał być plugawcem, skoro jako ochroniarza zatrudnił Syna Ponurego Żniwiarza. Szczerze powiedziawszy, myślał, że te biogenetycznie modyfikowane twory już dawno zostały wybite do nogi. Widać, coś jeszcze ostało się z zapasów rodu Decados. Właśnie oni przodowali w ich wytwarzaniu… zapowiadała się ciężka walka.

Przekradali się między kolejnymi platformami i rurami, aż wreszcie doszli w zasięg broni palnej. Evros nie zdążył nawet zareagować kiedy Aspazja wystrzeliła do Beliaha i ukryła się za jedną z rur z przodu. Gdzieś z boku akolita krzyknął: -To nie wasza walka! Uciekajcie!

Evros nie wytrzymał: - Nie pieprz tylko osłaniaj mnie!
Wyskoczył do przodu, lufy jego pistoletów plunęły zabójczym ogniem hybrydowych nabojów. Choć wycelowanie były w tylko w herszta piratów, kilka pocisków pomknęło również po bokach. Jego ochrona schowała się za najbliższymi osłonami, ale sam Beliah oberwał i przewrócił się. Gdzieś w konsolecie obok niego zaiskrzyło od trafienia pociskiem, a w głębi budowli dało się słyszeć huk miażdżonego metalu.

Evros wyciągnął monomiecz i kryjąc się między kolejnymi rurami kierował się ku wrogowi. Miał nadzieję, że Akolita popisze się celnością ognia.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline