Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2011, 13:34   #49
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Wiedźminka czuła jaj po plecach pełznie jej zimny cień strachu.
- Kurwa! Niemożliwe by zaatakowali taką dużą wioskę jak Wedutor! Niemożliwe prawda? - Arina popatrzyła uważnie na Miladę. Coś jej jednak mówiło, ze byli na tyle szaleni, by zaatakować wszystko i na tyle nieoczekiwani, ze mogło im się zaskoczyć nawet wyszkolone oddziały.
Milada także pokręciła głową, przyglądając się temu ze smutkiem.
- Jeśli ich wściekłość się nie wyładowała...
Mark prychnął, nie wierząc temu co widzi.
- Ten tu musiał znaleźć się tu przypadkiem. Nie wierzę, by banda wielkoludów zdołała zrobić tu większą krzywdę, przecież oni tu mają wartownię, a nawet takie bydlaki musiały być zmęczone po forsownym biegu.
Sięgnął jednak po miecz, ale i on był mocno zmęczony po marszu. Dobrze, że przynajmniej wszystkie ich rany były tylko stłuczeniami.
- Idziemy?
- Tak
- wiedźminka skinęła głową. Nie miała ochoty się przekonywać, czy ich ostatnie działania sprowadziły śmierć na całą wieś. Wiedziała jednak, że i tak uda się tam by się o tym przekonać. Nie można było uciekać od swoich czynów i konsekwencji jakie przynosiły. To nie miało sensu, bo przeznaczenie i tak zawsze człowieka dopadło.

Szybko okazało się, że olbrzymy faktycznie dotarły do Weudtor. Tuż przed pierwszymi zabudowaniami płonął niewielki stos złożony z kilku olbrzymich ciał, cuchnąc straszliwie. Widać jeszcze było drzewce wbitych strzał i bełtów. Zanim jednak mogli ruszyć dalej, wokół pojawiło się trzech konnych.
- Stać!
Ostrożność była całkowicie zrozumiała. Na szczęście jednym z nich był Rodmiłł, który szybko rozpoznał Arinę i Marka.
- To wy? Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się. Mieliśmy tu przed godziną paskudny atak jakichś dzikusów z gór. Dorwali Aarona i jego rodzinę... to ten pierwszy dom. Skurwysyny chciały tylko zabijać.
Arina nie zdawała sobie sprawy jaka jest napięta, aż do czasu kiedy zobaczyli martwe ciała dzikich ludzi. Odetchnęła, gdy sie okazało że jednak sobie poradzili:
- Na drodze znaleźliśmy jeszcze jednego trupa. - Nagle poczuła się straszliwie zmęczona. - Zabiliście wszystkich?
Rodmiłł wcale nie wyglądał lepiej. Skinął głową swoim ludziom i ci pognali konie w stronę rozstajów.
- Tak. Było ich tylko pięciu, ale i tak dorwali dwóch moich ludzi i poranili trzech innych. Nie wiem, gdzie oni się chowali, ale to nie było normalne. Udajcie się do karczmy, rano złożycie raport.
Dłużej zawiesił oko na Miladzie, ale nie zadał żadnych pytań i dobrze że nie pytał. Orla nie była w stanie myśleć, a ciągle miała wątpliwości co do wyjawiania całej prawdy. Zabijanie potworów było dużo łatwiejsze, kiedy się posuwało po za zabijanie zwykłych zwierzęcych potworów. Świat nie był jednak taki prosty. Vesemir nie mówił jej o tym. Może świat się zmienił, a może nigdy nie był taki, tylko niektórzy starali się tego nie widzieć?
- Już się nie mogę doczekać normalnego łóżka - powiedziała ruszając w kierunku gospody.
Gospodzie na szczęście nie stało się nic. Co prawda nikt w Weudtor nie spał, ale dostali strawę, a pokoje wciąż pozostawały wolne. W międzyczasie wyjechał mag, którego tu poznali i we wsi nie było innych gości. Także konie wciąż stały w stajni. Milada zaś wyglądała na spłoszoną.
- Ja... wszystkie pieniądze zostały w mojej wsi...
Arina westchnęła:
- Zapłacę za twój pokój - powiedziała, a potem zerknęła na Marka - Przynajmniej problem Karla mamy z głowy. Zero wścipskich magów na horyzoncie dobrze wpłynie na mój spokojny sen, choć słowo raport nie będzie należeć do moich ulubionych.
Mark wzruszył ramionami, zmęczony i obolały. Minę miał nietęgą, zastanawiał się nad czymś.
- Myślę, że powinniśmy im powiedzieć o wsi Milady i zamku. Tu gdzieś jest jakiś władyka i jeśli zbiorą siły, to wypalą tamtych ogniem.
Milada uśmiechnęła się lekko z wdzięcznością.
- Dziękuję... ja, ja mogę to odpracować. Nie chcę nic za darmo, ale nie mam nic na wymianę...
Wiedźminka pomyślała sobie, że wolałaby się obejść bez wdzięczności Milady. Jak do tej pory mieli przez nią same kłopoty. Miała nadzieję, że niedługo odejdą z Wedutor i będzie ją miała z głowy. Kolejna rzecz do której nigdy by się głośno nie przyznała, ale widziała spojrzenia jakimi Mark ją obrzucał i była zazdrosna. Czuła się źle z tym uczuciem. Wiedźmini nie powinni się przywiązywać do nikogo. Byli skazani na samotność. Na chwile zamknęła oczy:
- Nie ma co dzisiaj więcej dyskutować. Idę spać. - Wstała i ruszyła w kierunku swojego pokoju. Mark pojawił się tam niewiele później, a zmęczenie pochłonęło ich niemal od razu.

Noc minęła spokojnie, ale poranek obudził ich bólem zmęczonych i obitych mięśni. Alez rozmasowywał swoje żebra.
- Cholerne dzikusy. To co mówimy komendantowi?
Pod oknem przejechał konny patrol. Rodmiłł nie zamierzał ryzykować. Arina przejechała dłonią swoje włosy:
- Na pewno można powiedzieć o Miladzie i dzikusach wszystko co wiemy. Ja mam tylko wątpliwości co do dziewczynki i kryjówki maga. Skoro nie ma Karla ten drugi problem znacznie się zmniejszył. Wątpię by to miejsce zainteresowało żołnierzy.
- Jeśli powiemy o dzikusach wszystko, powinniśmy nawiązać do maga, przecież znaleźliśmy się tam przez jego portal. Może... faktycznie powinniśmy zaufać Rodmiłowi, jeśli kogoś pośle do elfów, to może im przekazać informacje o medalionie. Oni go zabiorą i przechowają.
- Zabijanie potworów jest dużo prostsze... chyba... albo po prostu się oszukuję. Życie wcale nie jest proste.
- Westchnęła - Chyba rzeczywiście musimy mu zaufać. Dobrze. Powiemy wszystko. To przynajmniej będzie łatwe.
Skinął jej głową na zgodę.

I faktycznie było to łatwe. Zaprowadzono ich do Rodmiłła zaraz po samotnym, zjedzonym w pustej karczmie śniadaniu. Przyjął ich w forcie, w prostym pomieszczeniu, które było na pewno jego biurem - ale składało się z biurka i krzeseł, a także jednej niewielkiej szafy w kącie. Nie przerywał ich opowieści zbyt często, czasem tylko zadając dodatkowe pytania. Gdy skończyli, patrzył się przez chwilę w jakiś punkt na suficie.
- Może to i dobrze... zajmą się nią tam lepiej niż tu. Mówicie, że ten wilkołak... to była jego sprawka? A te olbrzymy? Niewątpliwie będzie trzeba rozwiązać tę sprawę...
Westchnął ciężko. Wyglądał, jakby nie spał przez całą noc.
Arina za to czuła jakby ktoś zdjął wielki ciężar z jej barków. Cudownie było zaufać drugiemu człowiekowi i się nie zawieść:
- Skoro tak łatwo ich pokonać ogniem może warto by Milada przygotowała więcej tej mieszanki łatwopalnej, która zabiła jednego z nich w jej wiosce. To powinno ich skutecznie powstrzymać. A co do elfów... one potrafią dotrzymywać tajemnicy, a ta kryjówka maga to niebezpieczne miejsce. Lepiej by nikt niepowołany się nie dobrał do znajdującej się tam wiedzy. Jest zbyt potężna i zbyt niebezpieczna. Wilkołak, dzikusy z gór to na pewno tylko część zła jakie wyrządził.
Rodmiłł potarł zmęczoną twarz.
- Wyślę tam człowieka... gdy już będę mógł sobie na to pozwolić. Zostawię to elfom, jeśli się zgodzą. To do ich rasy należy tamtejsza wiedza, nie mogę jej ot tak spalić. Już zbyt wiele rzeczy było palonych w ostatnich latach. Z Miladą już rozmawiałem. Zgodziła się nam pomóc w zamian za utrzymanie. Potem sama zadecyduje co chce czynić, w Weudtor, gdzie mamy kapłanki, byłoby jej ciężko. A co do was... wierzę wam, ale za trud i informacje mogę wam ofiarować dziesięć denarów. Wypłaci je skarbnik.
Arina skinęła głową. Dziesięć denarów było sporym wynagrodzeniem. Na pewno wystarczy im na utrzymanie w najbliższym czasie. Najbardziej jednak chyba ucieszyła ją myśl, że Milada pewnie będzie musiała pozostać przez jakiś czas w wiosce i nie wyruszy razem z nimi w dalsza drogę. To było okropne...

Nie mieli potrzeby zostawać dłużej w tej wsi. Odebrali swoją zapłatę i przymocowali do siodeł zdobycz, wartą o wiele, wiele więcej niż dziesięć denarów. Zanim wyruszyli w drogę, odnalazła ich jeszcze Milada.
- Chciałam jeszcze raz podziękować. Rodmiłł zapewnił mi tu darmowy pobyt.
Oddała pieniądze, które wcześniej Arina zapłaciła za jej pokój.
- I... mogę jedynie rzucić kości przed waszą podróżą. Tylko jeśli chcecie, jednym się podobają informacje o ich losie, inni wolą nie wiedzieć.
Mark spojrzał ciekawie na Arinę. Wiedźminka zastanowiła się:
- Tak, chyba należę do tych, którzy wolą nie wiedzieć co ich czeka. Taka wiedza może przysporzyć za wiele kłopotów, a ty możesz dać sobie powróżyć - popatrzyła na mężczyznę - jeśli chcesz...
Alez pokręcił głową.
- Nie, nie interesuje mnie to, zwłaszcza, że może być związane z tobą.
Milada uśmiechnęła się do nich.
- Powodzenia więc. Jeśli spotkamy się kiedyś jeszcze, zawsze możecie liczyć na moją pomoc.
 
Sekal jest offline