Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2011, 20:42   #117
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Jerycho i Ray
Jerycho i Ray opuścili budynek, ale wtopić się w tłum byłoby im ciężko. Pokrwawieni i do tego zataczający się lekko Ray budziliby zainteresowanie. Zaraz jakiś usłużny gnój doniósłby glinom o dwóch podejrzanych typach.
- Tędy – poprowadził Jerycho, znał teren liczył, że w zaułkach nie zwrócą niczyjej uwagi, niestety zaułkami daleko nie zajdą.

Iskra i Jack
Iskra i Jack jechali w nieznane. Lufy automatów przyciągane jakimś magnesem wciąż obracały się w ich kierunku. Nawet elokwencja Jacka nie robiła na nich wrażenia. Nieśmiała myśl przemknęła im przez myśl, że być może nie znają angielskiego. Poza gościem w jasnej marynarce.
O dziwo policja nie zainteresowała się furgonetką, chyba miała inne sprawy na głowie…

Fabio
Włoch nie kazał sobie dwa razy powtarzać, ulotnił się momentalnie, zaś Fabio zataczając się z utraty krwi ruszył ku radiowozom.
- Nie strzelać – począł psute dłonie. Z radiowozów wysypali się policjanci.
- Na ziemię! – Ta komanda przypadła Fabiowi do gustu, opadł na rozgrzany słońcem asfalt i przymknął oczy…

Cyrus
Policjant mało nie władował w Cyrusa kulki. Był młody, może to była jego pierwsza akcja. Na szczęście jego partner był bardziej doświadczony.
- Ranny cywil, przyślijcie karetkę. – rzucił do radia – a ty połóż ją łapy na ścianę. Stevens, nie stój jak kutas, rusz się.

Jerycho i Ray
- Proszę proszę, kto tu zawitał.
Jerycho zaklął, holował Raya i zagapił się, wleźli na podwórko gdzie jakiś trzech gangerów najwyraźniej wymontowywało radio i inne bajery z czerwonego Cometa. Jerycho nie znał ich, najwyraźniej zadomowili się w sąsiedztwie po jego wyjeździe. Wyglądali na takich co to już nie jednemu wpierdol spuścili. Byczkowaci, prawie, że dorównujący posturą Jerycho. Jednemu pod koszulą wyraźnie odznaczała się kolba pistoletu zatkniętego za pasek.

Fabio
Ocknął się patrząc w biały sufit.
- Wróciliśmy do siebie? – zagadnął siedzący obok medyk. Fabio rozejrzał się wokoło. Karetka, wieźli go do szpitala.
- Bez obaw wszystko będzie w porządku. Połatamy się, a potem pogadasz z glinami kolego.
Fabio ruszył ręka i poczuł opór w nadgarstku, przypięli do noszy kajdankami za prawą rękę.

Cyrus
Cyrus patrzył przez szybę radiowozu jak ambulans zabiera jego siostrę. Potem i on ruszył. Zabierali go na komisariat by złożył wyjaśnienia. I raczej nie zadowolą się byle czym, kumpel tego gnoja szwagra naprawdę był gliniarzem. Jego karetka zabrała pięć minut wcześniej.
Nie był skuty. Na razie, ale jak odratują gliniarza sytuacja zmieni się diametralnie.

Irma i Jack
- No i jesteśmy na miejscu - oznajmił Japończyk i otworzył drzwi. Gestem zachęcił ich by wysiedli.
Byli w sporym, pustym magazynie. A parę kroków dalej stał ich kontrahent. Hajime Arato.
- Długo kazaliście na siebie czekać – oznajmił widząc torbę– widzę, że przynajmniej macie towar.
- Połowę – sprostował Jack. – Reszta…
Umilkł uciszony gestem Hajime. Kolejny gest i jeden z jego ludzi podszedł i sięgnął po torbę. Jack i Irma spojrzeli po sobie, byli we dwójkę, co prawda broni i nie zabrali, ale za plecami czuli trojkę żółtków z uzi, po bokach stało dwóch goryli Arato, plus on sam i koleś siegający po torbę.
Irma oddała pakunek, Japoniec cofnął się i położył torbę na ziemi i wyciągnął jedną z torebek. Z saszetki wyjął jakieś fiolki i chemikalia, rozciął woreczek i nasypał do fiolki koks.
- Czysta – oznajmił po kilku chwilach i… sięgnął po kolejna torebkę. Procedura powtórzyła się, po chwili powiedział coś po japońsku. Arato zamarł, odpowiedział coś i odwrócił się do Irmy i Jacka.
- Co to za gierki? Myślicie, że łyknę byle gówno? Gdzie jest reszta towaru? Prawdziwego.
 
Mike jest offline