Sylphia spojrzała zimnym wzrokiem na bandę jełopów wpadających właśnie do karczmy. Truli coś o aresztowaniu wszystkich, mogących być ewentualnie ludźmi jakiegoś Zatha, Zanha, czy cholera wie jakiego Z, mającego jutro randkę z Kelemvorem. Zgrzytnęła zębami, nie kiwnęła jednak jeszcze palcem. Okazja do odpoczęcia w prymitywnej namiastce jakiś luksusów po cholernym szlajaniu się na szlaku zaczęła się nagle od Magini oddalać, co nic a nic się jej nie spodobało...
Siedziała jednak w miarę spokojnie, czekając na dalszy rozwój sytuacji, wymieniając przy okazji porozumiewawcze spojrzenia z towarzyszami przebywającymi z nią przy stole. Straż miejska, Torm, i inne takie, nie były w stanie odciągnąć jej od tego stołu, a swoje wielkie aresztowania mogli sobie wepchnąć w stalowe zadki. W końcu nawet tymczasowe aresztowanie nie wchodziło w rachubę. Nieświadomie zacisnęła dłoń na kielichu wina, aż zbielały jej kostki, a przez twarz przeleciał dziwny cień.