Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2011, 23:28   #24
Shooty
 
Shooty's Avatar
 
Reputacja: 1 Shooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodze
Dwie godziny. Dwie godziny tylko dla siebie. Dwie godziny kompletnego lenistwa... To za dużo czasu dla Siergieja, nie potrafiłby go dobrze wykorzystać. Na szczęście zauważył przechodzącego nieopodal Kamrata, więc szybko podszedł do niego i krótko klepnął w ramię.
- Przejdziemy się?
- Czemu nie, chodźmy - westchnął ciężko. - Niezbyt dobrze się czuję po tej akcji na Nagatińsiej.
Mimo to ruszyli szybkim krokiem przez klaustrofobiczną stację Metra, zatrzymując się na chwilę przy najbliższym straganie. Leki.
- Zasrane badziewia - mruknął pod nosem Represser. - Połowa z nich nie działa, chociaż gnoje upierają się, że wszystko dobre. Próbowałem już mnóstwa lekarstw i jak dotąd tylko jedno jako tako zdaje egzamin.
- Wódka?
- Nie piję alkoholu. Dekoncentruje mnie...
- To czym się odtruwasz? -zapytał zaciekawiony Kamrat, po czym dobył szybko paczkę fajek, z której wyskoczył papieros, sprytnie obracany w zwinnych palcach nałogowego palacza. Po paru sekundach zaczął się unosić gęsty dym.
Represser spojrzał swoim, jak zawsze beznamiętnym spojrzeniem na zaciekawioną twarz towarzysza, po czym wyjął z kieszeni lekarstwo i szybko schował z powrotem.
- Nie chcesz wiedzieć... - westchnął smutno.
- Całkiem możliwe... Ja tam się nie leczę, wychodzi mi na to samo, co jakbym brał ten szajs, który tutaj sprzedają. A tak sobie zapalę, wypiję czasem, a przede wszystkim zachowuję trzeźwość umysłu, gdy jest potrzebna. Spójrzmy prawdzie w oczy, jestem skrytobójcą; assasynem. Nie musze mieć niesamowitej celności, a poruszanie się niczym kot mam we krwi. - Chmura siwego dymu ulatniła się z jego ust, pozostawiając za nimi smugę, podczas gdy towarzysze podróży ramię w ramię wędrowali przez stragany.
Siergiej ponownie westchnął cicho, usłyszawszy wypowiedź Kamrata.
- Gdybym był na coś chory pod względem fizycznym to sprawa wyglądałaby całkiem inaczej. Nie brałbym, bo po co? Tymczasem ja muszę to robić... Po prostu muszę... Inaczej... Muszę.
-Psychotropy? A z resztą nie moja sprawa... Abyś się sprawdził na polu bitwy, możesz brać co Ci się żywnie podoba, albo co tam potrzebujesz. To nie moja sprawa, więc nie wnikam, ale dobrze byłoby wiedzieć, gdybyś mógł nagle dostać jakiegoś szału. Wiesz, warto wiedzieć takie rzeczy o kimś, kto ci chroni dupę. Hmm, chodź, zjemy coś... - Wyrzucony papieros poleciał w okolice jednego z kanałów.
Kierowali się właśnie w kierunku najbliższego straganu z jedzeniem, kiedy w głowie Siergieja przeskoczył jakiś trybik. Momentalnie zatrzymał sie w miejscu, łapiąc towarzysza za ramię i obracając go w swoją stronę.
- O tym, co ci powiem, nie mów nikomu, kto nie musi wiedzieć - wprost warknął na Striena Represser, po czym bezceremonialnie wyszarpnął papierosa z paczki kolegi. - Znasz historię Timirjazewskiej? - zapytał, zapalając fajkę. Spoglądając w dół zauważył nóż skierowany w stronę jego brzucha i nonszalancko oparty o jego pasek. "Wreszcie ktoś z jajami" - pomyślał.
- Po pierwsze, nigdy nie rób tak gwałtownych ruchów, jeśli nie wymaga tego sytuacja. Po drugie... Lepiej nie pal moich papierosów. Po trzecie, już zapomniałem o tej rzeczy, cokolwiek to jest. - Uśmiechnął się wesoło Kamrat i zapalił kolejnego papierosa. - A historię znam, ale bardzo słabo, wspominali o tym raz czy dwa handlarze, nie znam szczegółów.
- Wcale nie tak dawno temu, stacja ta żyła sobie zwykłym podziemnym życiem. Wystawiano warty, zakładano bazary, handlowano... Normalka. Niestety, sielanka nie trwała zbyt długo. Z niewiadomo jakiej przyczyny, z bocznych korytarzy zaczęły wysypywać się szczury. Nie kilka, nie kilkanaście. Tysiące krwiożerczych i wygłodniałych szczurów pożerających bezbronne rodziny. Gdyby nie powstrzymano tłumu szkodników, to najprawdopodobniej w tej chwili Metro by nie istniało. Jednak nawet pomimo stosunkowo szybkiej interwencji miotacza ognia nie udało ocalić się zbyt wielu osób i tylko garstka mieszkańców przeżyła. Wiesz kto?
- Mam dziwne wrażenie, że rozmawiam z tą osobą...
Siergiej wyrzucił niedopałek na ziemię i spojrzał na towarzysza.
- Zgadnij, ile miałem wtedy lat.
Strien, krocząc noga w nogę równo z Represserem, zlustrował go szybkim wzrokiem, jednak niewiele mu to pomogło, więc zasępił się, zerkając co i rusz na otoczenie i próbując się skupić... W końcu po dłuższej chwili milczenia wydusił z siebie:
- Sądzę, iż nie więcej niż trzynaście... I nie mniej niż siedem.
- Szybko oszacowałeś, przyznaję - mruknął z uśmiechem Siergiej. Mentalnym, bo jego twarz nigdy się nie uśmiechała. - Uznałeś, że mam teraz lat...?
-Nie więcej jak trzydzieści i nie mniej jak dwadzieścia pięć. Fakt, mogę się sporo mylić, jednak nie przywykłem do tego. Tak samo do dokładnych rachunków. Jestem handlarzem i to piekielnie dobrym. Takie sposoby myślenia... Jaka jest prawda?
- Dwadzieścia osiem. Chyba. Przeżyłem atak szczurów, mając zaledwie... nie wiadomo ile lat. Dałoby się szybko policzyć, ale w tej chwili nie mam ochoty... Faktem jest jednak, że od tamtego czasu zgłupiałem psychicznie. Stałem się potworem. Jestem potworem. W chwilach, kiedy wokół mnie dzieje się za dużo, a sprawy idą nie po mojej myśli, po prostu tracę głowę i zmieniam się w zwierzę.
- Jeśli tylko wtedy nie zabijasz swoich - "Któż może to wiedzieć" - pomyślał Represser. - Jesteś godnym zaufania wsparciem. Takich ludzi nam potrzeba w owych czasach mimo, że to zatruwa cię od środka... Ja sam jestem zbyt opanowany i pewny siebie, nie tracę nigdy głowy, ale czasami za bardzo szarżuję i potrafię grubo przesadzić. Ale po to się uzupełniamy i trzymamy razem...
Szli tak ramię w ramię, stopa w stopę. Przysiedli w końcu gdzieś w knajpie, rozglądając się jakby od niechcenia na boki. Kamrat miarowo masował ramię z ukrytym tam ostrzem i od czasu do czasu naciągał plecy, gdzie tkwił drugi sztylet - ten na potwory. Zamówił dla siebie piwo i strawę, a dla Represerra również jedzenie i jakiś napój.
- Ech... Dobra, ja mam na dzisiaj dość, też jestem trochę zmęczony... Tamten kawałek ziemi wygląda dobrze, idę skorzystać z uroków lenistwa - mruknął Siergiej, kierując się w stronę wskazanego miejsca.
-Dobra, trzymaj się, przed nami długa, pierdolona droga... - Strien poprawił nóż w ramieniu i udał się w swoim kierunku, aby starym zwyczajem wyrwać jakąś panienkę i nie musieć spać w niewygodnym hotelu...
 
Shooty jest offline