Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2011, 09:32   #99
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Trzmiel jęknął boleśnie gdy jego siedzenie zderzyło się z wilgotną od zalegającej nisko mgły, kamienistą glebą. Prowadzący go od paru dobrych chwil Brideran nie fatygował się nawet by kazać mu usiąść. Po prostu posadził go na ziemi, podcinając obie nogi. Zaraz zaś potem obie te nogi związał mocno jakąś liną i mocno popchnął nakryty workiem korpus maga, tak, że ten nie mając większego wyboru, spoczął na łopatkach, jak mu się wydawało, wzdłuż jakiegoś spróchniałego pniaka. Zrzucili na niego resztę swoich manatków jakby był tobołkiem i zabrali się za rozbijanie prowizorycznego obozowiska. A on? Cóż. Mógł tylko wdychać zapach wstydu. Dziwnie zresztą woniejący kaczym dołem.

Leżał nieruchomo przez dłuższy już czas. Na domiar złego chłód jakim ciągnęła wilgotna gleba robił się coraz bardziej nie do zniesienia.
Nie było co zgrywać twardziela. Zresztą z głową nakrytą workiem i tak przecież nikt nie mógł tego zobaczyć. Łzy złości cisnęły się więc już od dłuższego czasu na oczy młodego maga. Może nie były jakoś gęste i rzęsiste, ale wystarczające by mógł w Domu uchodzić za najpierwszego z pierwszych mazgaja. Pokpić wyprawę już w pierwszym dniu jej trwania. Ba! Dać się podejść i złapać tym wrednym gamoniom! Nie ma co... Ładny z niego bohater. Kaczy bohater chyba...
I jeszcze ten okropny smród jakim przeszło wnętrze worka. Poprzedni jego lokator, o wiele od niego sprytniejszy jak widać, łazi sobie teraz pewnie po polu.
Degary krótko mówiąc czuł się żałośnie.
A skojarzenia jakie nasuwał ten Smolarz, o którym mówili bynajmniej nie polepszały tego samopoczucia. Czy słowa Zimiry mogły się tak szybko ziścić?

Krótkie wymiany zdań pomiędzy Trzema wkrótce zamilkły, a w ciemnościach poza trzaskiem dopalających się gałęzi zaczęło być słychać miarowe chrapanie Stama. Deran i Brideran, z tego co mógł dojrzeć przez drobno przędzone płótno siedzieli przy dogasającym ognisku. Żadnemu pewnie nie chciało się wstać dorzucić drwa. Albo w ogóle nie pomyśleli zawczasu by nazbierać zapas. Co za ciamajdy... Zaraz. Może nie jest jeszcze za późno. Te dwa bęcwały, gdy nie było Stama, miały problem z nie zgubienie się nawzajem na podwórku. Musiałby poluzować sobie pęta, a gdy usną, zdjąć więzy z nóg i uciec. O bogowie. Przecież to tylko Deran i Brideran. Usną... na pewno usną...

Trochę ironii było w tym, że swoją nadzieję dostrzegł w swojej oczywistej słabości. Otóż już od początku Stam nawet miał problem jak unieruchomić rękę Degarego. Nie było drugiej ręki z którą mógłby ją związać! Po kilku przekleństwach zdecydował się w końcu wepchnąć wraz z całą górna połową ciała maga do worka i zawiązaniu go mocno na wysokości pasa. Tym sposobem ręka mimo iż nie miała władzy nad niczym poza jego nosem, nadal był swobodna.
Wiercąc się na tyle mało na ile to było możliwe, spróbował wydostać dłoń na zewnątrz okalających pas więzów. Miejsca było mało, ale przerwa bardzo powoli, trochę się powiększała. Jeszcze trochę, jeszcze odrobinę i...
- Auu... - jęknął głucho gdy niewielki kamień uderzył go w głowę.
- E, magus. Nie kręć się tak – Deran mimo groźby nie wstał jednak nawet.

Ręka Trzmiela była zaś już na zewnątrz ukryta pod rzuconą na niego kapotą któregoś z Trzech. Wymacał węzły liny i zapięty pasek. Teraz bardzo cicho... i odczekać aż zaczną drzemać...

***

Aglahad przyglądał się uważnie trzem osiłkom leżącym wokół ogniska. Miał ochotę zrobić to co zrobił ostatnim razem gdy ich spotkał, a mianowicie rozbić jakiś ciężki przedmiot na głowie Stama - mechanicznie przesunął rękę na procę przypiętą przy pasie. Śpiący Stam był łatwym celem, a Aglahad miał celne oko. Nie było to jednak zbyt dobre rozwiązanie ich sytuacji, nie wiedział jednak jakie rozwiązanie wybierze Rav i Amarys, dlatego zacisnął pięść i wskazał na trzech zbirów. Czekając na odpowiedź obmyślał plan nieco bardziej skomplikowany...
Według Rava najlepszym wyjście byłoby załatwić z dystansu dwóch z trójki porywaczy. Trzeci sam by uciekł. Aglahad pewnie też zastanawiał się nad czymś takim, o czym świadczył ruch sięgającej do procy dłoni. Ale Ci Trzej, choć wredni i złośliwi, chyba nie zasługiwali taki koniec.
- Stam zaraz zaśnie. Może obejdziesz polankę - szepnął do Aglahada. - Ja nastraszę tych dwóch, a ty uwolnisz Degary'ego? Masz ostry nóż?
Była szansa, że widząc skierowaną w swoją stronę strzałę Deran i Brideran po prostu zaniemówią. Jeśli nie... Będą w mniejszości. Przynajmniej jeśli chodzi o liczbę.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline