Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2011, 21:43   #14
Kritzo
 
Kritzo's Avatar
 
Reputacja: 1 Kritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłość
- Uwaga, otwieram. To ja, Jon - bagażnik samochodu otworzył się i arab mógł wreszcie wyjść.
- Chodź szybko, musimy pozbyć się prześladowców. Jak szybko zjawi się policja po odgłosach wystrzału?

Jedediasz zapewne zaraz by wyskoczył z samochód, żyw, popełnił jego zabawne przejęzyczenie i ruszyliby dalej. Gdyby nie to, że Jedediasz leżał właśnie z okrągłym otworem po kuli dokładnie na skroni, z którego sączyła się powoli krew.

- Shit! Shit! Shit! –
walnął pięścią o karoserię. Poszedł po pistolet i podciągnął zabójcę. Najpierw wygrzebał to co mieli przy sobie. Potem pociągnął dwa razy za spust. Trudno, prędzej czy później by do tego doszło. Jedyną rzeczą jaką potrafili robić to zabijać, by rozwiązać swoje sprawy. Sami sobie winni.

Jadąc już samochodem, z ciałem towarzysza w bagażniku uświadomił sobie, że sam stał się mordercą. To jeden z tych momentów, kiedy powinno go przerzucić w czasie.
- Ale nie! Po co? Co ja mam teraz zrobić? - jedyne co mógł robić to kilka ulic dalej dokładnie wytrzeć samochód, by nie było widać cieknącej krwi i pilnować się przepisów, bo po co mu kontrola policji?

Cofnięcia w czasie pewnie nie miało miejsca, bo on żył, a okrutny los spotkał biednego Jedediasza. Nie miał ochoty sprawdzać swojej teorii.
Jaka była szansa, że na całą przestrzeń małej uliczki kula trafi w tak mały obiekt jak ludzka głowa? Znikomy, ale zbłąkane kule najwyraźniej wiedzą, gdzie trafić. Jeśli coś może pójść nie tak, na pewno tak się stanie.

Zaczynał bredzić w myślach, popadać w pesymizm. Dla odrzucenia od siebie wyrzutów sumienia i poczucia winy musiał skupić się na konkretach.

Dwaj mordercy mieli przy sobie glocki i przyzwoitą ilość amunicji, bo po zapasowym magazynku. Były psychopata miał też rewolwer przy kostce, wylądował więc w podobnym miejscu u Jona, gdy ten na parkingu przyglądał się fantom. Wnioskując po dokumentach Holendrzy, możliwe że wynajęci zabójcy. Nie znał się na tym, mógł tylko zgadywać, ale nawet jeśli to fałszywki, pewnie nie mylił się zbytnio. Działali dość profesjonalnie, by nie mieć przy sobie namiarów na zleceniodawcę, czy jakiekolwiek miejsce, z którym można by ich było powiązać. Niestety.
Postanowił znaleźć miejsce zamieszkania Jedediasza. Najwyraźniej był zameldowany tymczasowo. Może coś da się jeszcze zrobić. Chociaż tyle, że nadal miał jego dowód rejestracyjny i prawo jazdy. Szkoda go, był bardzo sympatyczny.

* * *

Po chwili poszukiwań znalazł skrytkę na dworcu. Wybrał największą jaką się dało. Zapakowany w torbę podróżną generator był jedynie ciężarem. Nie chciał sprawić swojemu nauczycielowi zawodu tracąc go. Przezornie, podpatrzył to w jednym z filmów położył na drzwiczkach od wewnątrz zapałkę, by otwierając drzwi ta spadła. Jednak, jeśli ktoś by się pokwapił mógłby i to zauważyć. Dlatego w zamku błyskawicznym umieścił wyrwany włos, ledwie wyczuwalny, gdy dotknie się go dłonią.

W samochodzie w worku na śmieci leżał Jedediasz. Opryskany kilkoma preparatami, które mag zdobył na stacji benzynowej razem z pozostałymi niezbędnymi środkami. Utrwalił go, a czasomierz na rękawicy wskazywał zadowalający czas, wystarczający by można było go pochować, nim zacznie się na prawdę rozkładać. [1] Stacja benzynowa pomogła też w rzetelnym usunięciu bytności Jonatana wewnątrz samochodu, nie że bez pomocy Nauki, a dokładniej jednej z wielu funkcji jakie pełniły elektroniczne gogle maga. W idealny sposób wskazywały resztki esencji Jonatana, każdy najdrobniejszy szczegół, który należało jedynie zmyć.[2] Od tej pory jadąc samochodem zawsze używał rękawiczek.

Przeprogramowując swój alarm w komputerze jadł być może swój ostatni posiłek – kto wie, może fortuna dała mu po prostu szansę skosztować tej lury, dumnie zwanej kawą i kanapki z szynką prosto z automatu. Rozszerzył już szperanie na częstotliwość CB-radia, jedynym problemem było uwiecznienie kilku policjantów na służbie. Problemem zawsze byli tajniacy, ale po to CB radio. Jego nadajnik połączony z ryzykiem posiadania broni zwiększał czułość alarmu pięciokrotnie. Skoro mało kto używał takiego sprzętu, a na pewno nikt normalny, swoistość przynajmniej względem służb miejskich znacząco wzrosła. Zbiry nadal były zagrożeniem, ale policja już się do niego nie zbliży nieproszona. [3]

Czas było sprawdzić czy w samochodzie dwójki morderców nie było nic ciekawego. Mógł tam pójść od razu, nie chciał jednak dać się zaskoczyć patrolowi. Miał też nadzieję sprawdzić co się z nim działo. Wstyd się przyznać doktorowi, że nie zrobił tego od razu po całym zajściu. Niestety, straciłby wtedy rachubę czasu i byłby zgubiony. Teraz mógł to zrobić na spokojnie i taki miał zamiar. Swoją drogą warto zobaczyć skąd się tam wzięli, i co w ogóle się stało wtedy w tym zaułku. Na dysku było dość miejsca by uwiecznić nie tylko to nagranie z przeszłości. Czas było znaleźć samochód Holendrów i poszukać nowych śladów.
 
Kritzo jest offline