Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2011, 23:43   #25
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Stała jak wryta błądząc zdziwiony spojrzeniem między dwiema niebiańskimi istotami, przysłuchując się ich krótkiej, konkretnej rozmowie. Próbowała zrozumieć, uszeregować wszystkie dziwne informacje, które do niej docierały.
Nieco zdziwiona tym, że Samaela zwraca się do niej, ba! że mówi łagodnym, przepraszającym niemal tonem uświadomiła sobie nagle swoją nagość i nieco speszona skrzyżowała ręce na piersi. Gdy skończyli nastała pełna wyczekiwania cisza.

- Czy Ty pytasz mnie o pozwolenie – odezwała się w końcu zwracając oczy ku Kamaelowi. W jej głosie brzmiało niedowierzanie. – Czy znowu nie rozumiem...

- Oczywiście Mijo. - w jego oczach zalśniły iskierki rozbawienia. - Chyba że mnie nie chcesz. - dodał nieco zadziornym głosem.

- Nie ogarniam - burknęła pod nosem bardziej do siebie niż do nich. Westchnęła, wypuściła głośno powietrze. - Ok. Od początku - tym razem skierowała swoje słowa do Samaeli - Po co jestem Ci potrzebna. I kim Jest Michał?

- Michał jest Obrońcą, moim przeciwieństwem i aniołem, który zajmuje najwyższe miejsce w radzie anielskiej. - odpowiedziała zerkając za siebie by po chwili powrócić do mierzenia kobiety uważnym spojrzeniem. - Jesteś mi potrzeba, jednak wciąż nie wiem do czego. Podobnie przedstawia się sytuacja całej waszej grupy. Wstępnie udało mi się ustalić to o czym już mówiłam. Waszym celem jest miejsce w którym dawniej ukryte było Lustro.

- Yhmm. Co zrobił Michał? Dlaczego stoicie po przeciwnych stronach? - zapytała anioły tonem, mówiącym, że naprawdę zależy jej na odpowiedzi. Cóż, w końcu jeśli była w coś wplątana miała prawo wiedzieć.

- Dlaczego uważasz, że coś zrobił? - zapytał zaskoczony Kamael. Otworzył usta by dodać coś jeszcze jednak przeszkodziła mu Shyede.
- Michael nic nie zrobił. Wedle wszelkich przekazów wina podziału na strony całej anielskiej społeczności spada na moją siostrę i mnie.

- Źle się rozumiemy... Pytam, dlaczego Ty - spojrzała przelotnie na Kamaela - Wy - dodała niepewnym tonem - i Michał stoicie po przeciwnych stronach?

- Michał stoi po stronie prawa, przynajmniej wedle jego mniemania - w oczach anielicy zalśnił gniew. - Jako pierwszy sprzeciwił się ponownemu otwarciu bram. Nie potrafi wybaczyć. Nie ma uczuć. Jest zaślepionym, egocentrycznym, podłym …
- Jest jej mężem. - dodał rozbawiony Kamael czym zasłużył sobie na wściekłe spojrzenie skrzydlatej kobiety.
- Ten fakt jest nieistotny - warknęła po czym wzięła głęboki wdech dla uspokojenia. - Liczy się to, że sprzeciwił się okazaniu litości i braterskiej miłości. Przez niego żyjemy teraz po obu stronach granicy zamiast tworzyć jedną armię u boku naszego Ojca. Konflikt ten pogłębia się przez stulecia.


Uśmiechnęła się pod nosem na wzmiankę o mężu, choć nie na tyle dyskretnie, by mogło ujść to ich uwadze. - Właśnie - uśmiech zniknął z twarzy kobiety - gdzie w tym wszystkim jest Stwórca?

Anioły spojrzały na siebie po czym jednocześnie opuściły głowy.
- Nie wiemy - odezwał się Kamael poważnym głosem. - Opuścił nas kilka stuleci temu, wcześniej zsyłając w to miejsce. Samaela uważa, że winę za to ponosi rada anielska. Oczywiście oni mają na ten temat inne zdanie.
- Wy, Kamaelu. Jeszcze nie pozbyłeś się swoich białych piórek by przemawiać jak jeden z nas - oznajmiła czarnoskrzydła kobieta unosząc przy tym dumnie głowę. - Ojciec odszedł nie mogąc znieść licznych kłótni w swoim królestwie. Nie chciał nas unicestwić więc zesłał tutaj byśmy nauczyli się przebaczać. Jak widać świetnie nam idzie.

- Cudownie - sarknęła mierząc skrzydlate istoty spojrzeniem zielonych oczu. - Wspaniały ojciec tchórzy i olewa swoje dzieci , a najdoskonalsze z istot okazują się - zastanowiła się chwilę - nie być tak doskonałe. "Delikatnie rzecz ujmując" - dodała w myślach. - Żyć nie umierać co nie? - rzuciła sztucznie entuzjastycznym tonem. Po czym odwróciła się na pięcie ruszając w stronę łózka, na którym leżała jej bluzka

Silny podmuch wiatru pchnął ją do od tyłu rzucając na szerokie łoże z impetem który pozbawił jej płuca powietrza.
- Jak śmiesz... - Słowa były ledwo zrozumiałe jednak z całą pewnością należały do Samaeli.

- Jak śmie mówić to co myślę? - zapytała chrapliwie łapiąc powietrze. Chciała jeszcze coś dodać, odwróciła się z trudem, ale widząc to, co się dzieje zmieniła zdanie. - Shyede - zaczęła przestraszona. Na twarzy ognistowłosej malowała się wściekłość. - Samaelo - głos Miji był cichy i łagodny - jestem Ci potrzebna - powiedziała uznając to za najlepszy argument.




- Samaelo ona ma rację. Pamiętaj o Lucyferze. - głos Kamaela był cichy i bardzo łagodny. Ani na moment nie spuścił oczu z twarzy kobiety, którą starał się utrzymać z dala od Miji. Miecz wycelowany w Strażniczkę lśnił lekkim blaskiem gotowy by zanurzyć się w jej ciele. Chwila niepewności przeciągała się w nieskończoność. Wreszcie ostrze niechętnie opadło po czym w słabym rozbłysku światła, znikło.
- Lepiej już ruszajmy. - oznajmiła Shyede po czym odwróciwszy się ruszyła w stronę przepaści.

Przymknęła oczy, opadła na miękkie poduszki i odetchnęła za ulgą, gdy srebrne ostrze zniknęło sprzed jej piersi. Serce waliło jak oszalałe. Chwilę trwało zanim zwlokła się z łózka, zakładając przy tym top. Podeszła do jednego z wielkich okien, za którym rozpościerał się cudowny widok. Najwspanialszy jaki w życiu widziała.


- Piękny ten wasz raj - szepnęła nie wiedząc czy Anioł to usłyszy.

- Dla kogoś takiego jak ty, owszem może się wydawać piękny - przystanął tuż za nią jednak jej nie dotykając. - Nigdy więcej nie wypowiadaj swych myśli na głos Mijo. Następnym razem może mi się nie udać, a nie ona jedna bezgranicznie Go kocha.

Pokiwała nieznacznie głową tym samym przyznając mu rację. - Przepraszam - powiedziała po chwili, nie odwracając twarzy od szyby. Stała tak jeszcze przez moment obserwując, nasłuchując, wdychając przez otwarte okno świeże, pachnące powietrze. - Muszę iść - powiedziała nagle ruszając w stronę drzwi.

- Musimy - poprawił ją delikatnie po czym ruszył za nią.

Nie odpowiedziała. Zgarnąwszy z przejścia swoją kurtkę wyszła na taras nad przepaścią. Jeszcze raz omiatając wzrokiem drzewa, kwiaty, góry i niebo. Chciała zapamiętać ten widok. Miała smutne przeczucie, że nie będzie jej dane zobaczyć czegoś równie pięknego drugi raz.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline