Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2011, 17:14   #23
Erissa
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Noc minęła szybko, Elyn przebudziła się i leżała patrząc w sufit, było jeszcze bardzo wcześnie, ale coś nie pozwalało jej zasnąć ponownie, wstała więc, przemyła twarz wodą, ubrała się i wyszła. Zamierzała przegryźć jakieś śniadanie, głód doskwierał jej niesamowicie, nie jadła nic od wczorajszego popołudnia, lecz nagle stanęła w połowie kroku i popatrzyła na korytarz prowadzący do lochów… „To niemądre Elyn..” przebiegła jej przez głowę myśl, ale odgoniła ją szybko odwracając się na pięcie i idąc szybkim krokiem w tamtą stronę. Pierwszym co zobaczyła była krew… dużo krwi… No cóż, ciecz jak każda inna, równie dobrze mogła tu być wylana woda, cyrulicy już tak mają, widok posoki na nich nie działa. Postąpiła jeszcze krok na przód przyglądając się martwemu strażnikowi i kucnęła przy nim, na jego twarzy wykwitł wyraz zaskoczenia, cela też była otwarta. Przesunęła wzrokiem szybko po jego ciele… Skaven… skrytobójca… Uśmiechnęła się nieznacznie i pobiegła do swojego pokoju, przetrząsnęła rzeczy, jednak okazało się, że listy napisane wczoraj przez jej ojca także zniknęły. Nie słyszała niczego, ale ktoś musiał być w jej pokoju. Tak czy inaczej matka była wolna, a wiadomość najprawdopodobniej dotarła do adresata, to najważniejsze. Wyszła z pokoju, zamierzała ruszyć do wioski, ten dzień zaczynał się zdecydowanie dobrze…

- Ja kurwa rozumiem że to zadupie świata, ale tak podchodzić do obowiązków dowódcy garnizonu… Kurwa mać.. Jeśli ta kobieta okaże się heretyczką dopilnuję… TAK KAPITANIE dopilnuję ŻE Zakon jak i Pańscy przełożeni dowiedzą się o Pana udziale w „ucieczce” tej SUKI! – usłyszała krzyk

…Tak, zdecydowanie tylko zaczynał się dobrze.

Biegiem ruszyła w stronę gabinetu Waldemara:
- Wybaczcie moje spóźnienie – powiedziała cicho i dołączyła do towarzyszy
Widząc zachowanie Siegfrieda tylko zacisnęła mocniej zęby starając się powstrzymać złość i słowa płynące jej do ust, może i jej matka była oskarżona o paktowanie z chaosem, lecz była niewinna i nikt nie miał prawa mówić o niej takich rzeczy, jeszcze to wszystko odszczekają.
- Ja i Elyn pójdziemy dowiedzieć się od Waldemara pewnych rzeczy, które mnie ciekawią.. a potem porozmawiamy sobie z sołtysem i odwiedzimy dom oskarżonych. Reszta jak ma jakieś propozycje lub woli robić co innego to mówcie. Lepiej teraz niż byśmy mieli robić sobie koło dupy?
- Oczywiście, zaraz po śniadaniu wpadnę po ciebie i razem wybierzemy wybadać co i jak – kiwnęła pokornie głową, wolała udawać nieszkodliwą niż doprowadzić do odkrycia jej działań – A teraz pozwolicie – uśmiechnęła się do towarzyszy - Siegfried – kiwnęła z uznaniem głową – Do zobaczenia później – wyszła powoli
Gdy tylko znalazła się za drzwiami przyspieszyła kroku, niemal pobiegła do swojej kwatery, wygrzebała skrzętnie ukryte między ubraniami zawiniątko od Alderbrechta i ruszyła do wioski, wiedziała, że teraz liczyła się każda sekunda, zamierzali torturować jej ojca, może za godzinę, może za dwie, ale była to tylko kwestia czasu, musiała działać najszybciej jak się da…

***
Wbiegła do chaty sołtysa zdyszana, dopiero na miejscu, gdy go zobaczyła odrzuciła kaptur, był zdziwiony, bardzo, jednak po jej minie i pośpiechu musiał domyślić się, że sytuacja przybrała inny obrót niż się spodziewali
- Mam to, o co prosiłaś – wręczył jej coś okrągłego, zawiniętego w chusteczkę – To jego sygnet z herbem rodowym, idealny by go udupić – uśmiechał się mimo wszystko
- Nie wiem jak dziękować – Elyn schowała go pospiesznie do kieszeni
- Największą nagrodą będzie jeśli Weberowie wrócą uniewinnieni, a ten bydlak posmakuje ich losu – powiedział z goryczą
- Wrócą – przytaknęła wyciągając porcję posiekanych grzybów spod płaszcza – Niech chłopak Stormów doda mu trochę tego do obiadu, dzisiaj dostarczę Czarnym sygnet ze znakiem, bądźcie gotowi – mówiła, a w jej oczach tliły się iskry niczym u wodza wydającego ostatnie rozkazy przed ostatecznym atakiem – Teraz potrzeba już tylko odrobiny szczęścia, niech Sigmar ma nas w opiece – założyła ponownie kaptur i skierowała się do drzwi – I jeszcze jedno – zatrzymała się nagle – Możliwe, że później przyjdę do pana z jednym człowiekiem Płaszczy, bardzo gorliwie podchodzi do tej sprawy, nie wie o naszych działaniach, proszę się przygotować i uważać na niego – dodała

***
Chałupa kowala była średniej wielkości, przylegający do niej warsztat też urządzony był raczej skromnie, ale pozory myliły, bo mężczyzna pracujący tam był świetnym specjalistą i co najważniejsze… zaufanym przyjacielem.
- Further? – jej głos zlał się ze stukotem wykuwanej podkowy
- Sigmarze! Elyn! – rzucił narzędzia i podbiegł do niej biorąc w ramiona – Tak się bałem, okropne plotki chodziły, ale domyśliłem się, że uciekłaś przed Otto – był bardzo dobrze zbudowany, lecz jego twarz z niemal chłopięcymi oczami i wiecznie nastroszonymi czarnymi włosami nadawała mu poczciwego wyglądu, nie był stary, ale ciężka praca odcisnęła na nim swoje piętno
- Udusisz mnie – zaśmiała się po czym popatrzyła mu w oczy – Potrzebuję pomocy…
- Zawsze. Wszędzie – popatrzył poważnie – Mam odłożone pieniądze, mogę cię ukryć, a jeśli nie to udaj się do mojej rodziny w Nuln – zaczął wymieniać patrząc na nią – Zrobię wszystko co w mojej mocy.
- Nie o to chodzi – uśmiechnęła się do niego ciepło i wyciągnęła sygnet, rubin rzucił czerwony poblask na ściany – Wiesz jak wygląda znak chaosu? – zapytała nieśmiało
- Elyn… Ty chyba nie… - popatrzył na nią z przerażeniem
- Nie – pokręciła głową
Objaśnienie całego planu zajęło chwilę, kowal tylko stał opierając się o ścianę i kiwał głową
- Wiesz, że jeśli się wyda to… - urwał
- Wiemy o tym tylko my i sołtys, nie wyda się – podeszła do niego bliżej i wzięła jego spracowaną dłoń w swoje – Nikomu nie ufam tutaj tak jak tobie, tylko ty możesz sprawić, że moi rodzicie będą żyć
- Elyn… - patrzył na nią przez chwilę, jego głos był niepewny – Robię to tylko dla ciebie – wziął sygnet – Do roboty.

Dziewczyna czekała przechadzając się nerwowo, spoglądała co chwilę na pracującego przyjaciela odliczając niemal sekundy. Bała się, bała, że się domyślą, że się nie powiedzie, choć jest już tak blisko, że pokonała największe trudności, a na mecie…
- Gotowe – rozmyślania przerwał głos kowala, podał jej pierścień
Tuż obok wielkiego kamienia widniał misternie nakreślony znak chaosu, był wykonany z taką precyzją, że przychodziło na myśl, iż powstał za sprawą jakiejś mrocznej magii
- Zrobiłem to najlepiej jak potrafiłem – dodał nieśmiało – Mam nadzieję, że ci się podoba
- Oczywiście – zamknęła sygnet w dłoni – Wiedziałam, że będzie idealnie – nachyliła się do niego i pocałowała w policzek – Dziękuję i do zobaczenia Further – pomachała mu zakładając kaptur – Wpadnę niebawem, by świętować wspólny sukces – wybiegła

***
Wiedziała, że była znacznie spóźniona, musiała coś wymyślić, jakąś wymówkę, już dawno minęła pora śniadania, a jej jak nie było w garnizonie tak nie ma… Biegła najszybciej jak tylko mogła pokonując znane sobie uliczki i ścieżki, przemknęła przez drzwi, chciała zacząć szukać Siegfrieda, tłumaczyć mu się, gdy usłyszała okropny jęk, a później krzyk skazańca, którego prawdopodobnie ktoś torturował. Nie był to głos jej ojca, była pewna, jednak podział trzeźwiąco, zatrzymała się, wzięła kilka głębokich oddechów i popatrzyła na sygnet, który ciągle trzymała w dłoni
- Teraz albo nigdy – szepnęła do siebie i skierowała się do drzwi gabinetu kapitana Waldemara :
Weszła powoli, cicho, popatrzyła na siedzącego mężczyznę spokojnie
- Kapitanie, możemy pomówić? - zapytała niemal niedosłyszalnie
Spojrzał na nią:
-Tak, proszę, wejdź- odpowiedział łagodnie- W czym mogę pomóc?
- W toku śledztwa wyszło na jaw coś, co... może się okazać bardzo ciekawe i istotne w związku z oskarżeniem Weberów - powiedziała już nieco pewniej, lecz głos jej drżał - Śmiem twierdzić, że zostali wplątani w intrygę przez kogoś innego, kto starał się samego siebie oczyścić z zarzutów, są niewinni.
-Wy jesteście Inkwizytorami... my mamy zapewnić wszystko co potrzebne do przeprowadzenia śledztwa. Jeżeli trzeba kogoś zatrzymać innego i potrzeba oddziału zbrojnych to służę pomocą - odrzekł zaskoczony lekko
- Myślę, że tutaj nie potrzeba słów kapitanie, fakty mówią same za siebie - wyciągnęła sygnet i podała mu - Herr Otto, bez wątpienia jest kultystą chaosu
Kapitan aż podskoczył:
-Jak to Herr Otto? On? Przecież on jest szlachcicem, wiernym Sigmarytą- zatrząsł głową - to nie może być prawda... jednak... ludzi różne rzeczy korumpują. Cholera, dlaczego zawsze mnie to się przytrafia. Jak mniemam należy go zatrzymać bez zwłoki?
- Widzi pan kapitanie, niby wierny, a jednak musiał załatwić sobie alibi, wiedział, że jego praktyki wychodzą na jaw, więc doniósł na Weberów, ludzie mówili, że nigdy za nimi nie przepadał, jakieś waśnie związane ze spawami osobistymi, głupie wioskowe ploty - wzruszyła ramionami - Proszę robić co uważa pan za słuszne.
-Ja nie mogę tak bez rozkazu samowolnie... musi mi pani wydać osobisty rozkaz Pani Inkwizytor najlepiej na piśmie, żeby niedomówień nie było.
- Więc dobrze - wiedziała, że teraz życie i śmierć tego bydlaka należały do niej, wystarczyło skreślić kilka słów - Pozwoli pan? - zapytała biorąc papier i zapisała starannie rozkaz pojmania - Proszę i uważajcie, może być niebezpieczny, chaos robi z człowiekiem przerażające rzeczy
- Wierzymy Pani na słowo. Przyprowadzimy go niezwłocznie w ciągu pół godziny oddział zbrojnych zostanie wysłany do Herr Otta- odrzekł kapitan
- Dziękuję - kiwnęła głową - W obecnie zaistniałej sytuacji proszę także wstrzymać się z przesłuchiwaniem Webera, myślę, że moi towarzysze będą bardziej zainteresowani rozmową z Herr Otto, jestem pewna, że dowiemy się od niego wielu ciekawych rzeczy - uśmiechnęła się mimowolnie - No cóż, więc do zobaczenia później - stwierdziła po czym wyszła
Stanęła na chwilę i wzięła głęboki oddech, właśnie wpakowała człowieka w bagno, z którego prawdopodobnie nie wyjdzie, spojrzała na swoje dłonie, poczuła dziwny ucisk w żołądku… Miała na sumieniu jego życie. Czy będzie pierwszą osobą, którą zabije? Nie potrafiła dłużej o tym myśleć, ruszyła tylko do Siegfrieda, gdy go znalazła zagadała spokojnie:
- Wybacz, trochę się zasiedziałam… - powiedziała cicho – lecz dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, myślę, że cię zainteresują – uśmiechnęła się zaczepnie - Wiemy już kto jest prawdziwym kultystą, powinni przyprowadzić go niedługo, może zechcesz go przywitać w imieniu inkwizycji? - zapytała, a w jej oczach znowu pojawiły się iskry
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline