Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-02-2011, 10:46   #21
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Siegfried obudził się z rana i poranne wiadomości miały mu chyba zepsuć resztę dnia. Ubrał się jak zawsze w zwykłą szarą koszulę, która już była dość mocno znoszona, lecz wyznawca Sigmara bardzo ją lubił. Resztę ubrania nałożył szybko i w biegu poprawiał się. Narzucił na siebie płaszcz z insygniami Inkwizycji, a w ręku trzymał krótki skórzany pejcz. Oczy jego, tak samo jak mina, nie kryły wściekłości ani irytacji przebiegiem spraw.

„Kurwa mać.. Na Sigmara, mogłem się tego spodziewać. Tylko co za kretyn wystawił jednego wartownika.. Ja pierdolę co za syf… Jeszcze ta zbieranina, w której każdy myśli że jest lepszy… Ha.!! Chaos pewnie ma ubaw widząc naszą nie poradność. Rzygać mi się chcę”

Idąc z różnymi przemyśleniami Siegfried wszedł na miejsce zbrodni, rozejrzał się po zebranych a szczególnie swoją uwagę skupił na kapitanie Waldemarze. Musiał szybko rozważyć co zrobić, wiedział że czas nagli. Siegfried zbliżył twarz właśnie do jego twarzy i rzekł:

- Rozumiem, że to waszmość zdecydował by przydzielić tylko jednego strażnika
– głos jego był pełen wściekłości

Nim Waldemar zdążył odpowiedzieć fanatyczny wyznawca Sigmara podniósł rękę z pejczem do góry w geście każący zamknąć mordę i kontynuował tyradę:

- Ja kurwa rozumiem że to zadupie świata, ale tak podchodzić do obowiązków dowódcy garnizonu… Kurwa mać.. Jeśli ta kobieta okaże się heretyczką dopilnuję.. – zrobił pauzę – TAK KAPITANIE dopilnuję - podniósł głos – ŻE Zakon jak i Pańscy przełożeni dowiedzą się o Pana udziale w „ucieczce” tej SUKI!!!! – głos po chwili znów wrócił do chłodnego i zimnego

- A teraz wypierdalaj stąd. Chcę zostać z moimi towarzyszami sam na sam – wskazał mu ręką drzwi – Rozmowę dokończymy wkrótce

Gdyby kapitan próbował się wywyższać, pokazać że to on jest ważny Siegried, który nienawidził jak niekompetencji, uderza go pejczem, zwiniętym oczywiście, w twarz. W końcu ochłonął, wyjął zwinięty liść tytoniu i zapalił. Spojrzał na całą drużynę. Isengerim miał nimi dowodzić, lecz widać gołym okiem że każdy robił co chciał. Sigmarita począł chodzić w tą i z powrotem myśląc w końcu podjął decyzję:

- Dobrze.. Wiem, że nie każdy o ile ktokolwiek zamierza respektować mnie i pewnie Isengrina jako dowódcy. Nie zamierzam was zmuszać, rozkazywać lecz jeśli nie zaczniemy wspólnie działać i nie wyjaśnimy co się stało, dlaczego ich oskarżono o herezję to.. czeka nas stos. Tak, stos… przed Zakonem nie ma ucieczki, przed Zakonem nie ma schronienia. Ci którzy służą Sigmarowi zawsze docierają do celu.. Więc zacznijmy coś robić!! – ostatnie słowa wymówił podnosząc głos

Kontynuował dalej..

- Moja propozycja jest taka: Gabriel i Isengrim przesłuchają więźnia, dowiedzą się co tu zaszło. Kto oskarżył go o herezję, jakie mają przeciw niemu dowodu oraz gdzie może jego żoneczka ukryć się. Ja i Elyn pójdziemy dowiedzieć się od Waldemara pewnych rzeczy, które mnie ciekawią.. a potem porozmawiamy sobie z sołtysem i odwiedzimy dom oskarżonych. Reszta jak ma jakieś propozycje lub woli robić co innego to mówcie. Lepiej teraz niż byśmy mieli robić sobie koło dupy ? – zadając pytanie oczekiwał szczerych odpowiedzi…
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 28-02-2011, 12:20   #22
 
Isengrim Faoiltiarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Isengrim Faoiltiarna nie jest za bardzo znany
Przez chwilę nie wiedział co się dzieje, kiedy o świcie obudził go alarm. Półprzytomny zaczął się ubierać, po czym ochlapał sobie twarz wodą ze stojącej w pokoju misy, aby się trochę rozbudzić. Szybkim krokiem, z twarzą wykrzywioną grymasem wściekłości, ruszył do lochów. Zamarł na widok tego, co tam zastał. Trup strażnika nie poruszył go zbytnio, ale pusta cela... Jego twarz stężała, nie wyrażając żadnych emocji. Pozorny spokój psuł jedynie wściekły błysk w jego oczach. Wywód Siegfrieda był tu niepotrzebny - wszyscy wiedzieli, że Zakon nie toleruje porażek. A ciężko wyobrazić sobie większą klęskę niż ucieczka więźnia.
-Powinniśmy wymusić na drugim więźniu przyznanie się do winy - odezwał się, kiedy Siegfried zakończył swoją wypowiedź. - Kiedy po wsi rozniesie się wieść, że planowana jest jego egzekucja, uciekinierka na pewno spróbuje mu pomóc. Oczywiście będziemy też zadawać pytania - nie wiem jak was, ale mnie ciekawi, jakim cudem zamknięta w celi, nieuzbrojona kobieta była w stanie zamordować strażnika, otworzyć zamek i wydostać się z lochu. I dlaczego nikt jej nie zauważył, kiedy wychodziła z garnizonu, bo nie wierzę, żeby strażnik przy jej celi był jedynym na służbie tej nocy. - spojrzał na Siegfrieda - Przy okazji, kiedy będziecie w wiosce, spróbujcie się skontaktować z Borisem. Może dowiedział się czegoś ciekawego.
 
__________________
"BEG FOR MERCY! Not that it will help you..."
Hoist the banner high! For Commoragh!!!

Ostatnio edytowane przez Isengrim Faoiltiarna : 28-02-2011 o 12:23.
Isengrim Faoiltiarna jest offline  
Stary 03-03-2011, 17:14   #23
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Noc minęła szybko, Elyn przebudziła się i leżała patrząc w sufit, było jeszcze bardzo wcześnie, ale coś nie pozwalało jej zasnąć ponownie, wstała więc, przemyła twarz wodą, ubrała się i wyszła. Zamierzała przegryźć jakieś śniadanie, głód doskwierał jej niesamowicie, nie jadła nic od wczorajszego popołudnia, lecz nagle stanęła w połowie kroku i popatrzyła na korytarz prowadzący do lochów… „To niemądre Elyn..” przebiegła jej przez głowę myśl, ale odgoniła ją szybko odwracając się na pięcie i idąc szybkim krokiem w tamtą stronę. Pierwszym co zobaczyła była krew… dużo krwi… No cóż, ciecz jak każda inna, równie dobrze mogła tu być wylana woda, cyrulicy już tak mają, widok posoki na nich nie działa. Postąpiła jeszcze krok na przód przyglądając się martwemu strażnikowi i kucnęła przy nim, na jego twarzy wykwitł wyraz zaskoczenia, cela też była otwarta. Przesunęła wzrokiem szybko po jego ciele… Skaven… skrytobójca… Uśmiechnęła się nieznacznie i pobiegła do swojego pokoju, przetrząsnęła rzeczy, jednak okazało się, że listy napisane wczoraj przez jej ojca także zniknęły. Nie słyszała niczego, ale ktoś musiał być w jej pokoju. Tak czy inaczej matka była wolna, a wiadomość najprawdopodobniej dotarła do adresata, to najważniejsze. Wyszła z pokoju, zamierzała ruszyć do wioski, ten dzień zaczynał się zdecydowanie dobrze…

- Ja kurwa rozumiem że to zadupie świata, ale tak podchodzić do obowiązków dowódcy garnizonu… Kurwa mać.. Jeśli ta kobieta okaże się heretyczką dopilnuję… TAK KAPITANIE dopilnuję ŻE Zakon jak i Pańscy przełożeni dowiedzą się o Pana udziale w „ucieczce” tej SUKI! – usłyszała krzyk

…Tak, zdecydowanie tylko zaczynał się dobrze.

Biegiem ruszyła w stronę gabinetu Waldemara:
- Wybaczcie moje spóźnienie – powiedziała cicho i dołączyła do towarzyszy
Widząc zachowanie Siegfrieda tylko zacisnęła mocniej zęby starając się powstrzymać złość i słowa płynące jej do ust, może i jej matka była oskarżona o paktowanie z chaosem, lecz była niewinna i nikt nie miał prawa mówić o niej takich rzeczy, jeszcze to wszystko odszczekają.
- Ja i Elyn pójdziemy dowiedzieć się od Waldemara pewnych rzeczy, które mnie ciekawią.. a potem porozmawiamy sobie z sołtysem i odwiedzimy dom oskarżonych. Reszta jak ma jakieś propozycje lub woli robić co innego to mówcie. Lepiej teraz niż byśmy mieli robić sobie koło dupy?
- Oczywiście, zaraz po śniadaniu wpadnę po ciebie i razem wybierzemy wybadać co i jak – kiwnęła pokornie głową, wolała udawać nieszkodliwą niż doprowadzić do odkrycia jej działań – A teraz pozwolicie – uśmiechnęła się do towarzyszy - Siegfried – kiwnęła z uznaniem głową – Do zobaczenia później – wyszła powoli
Gdy tylko znalazła się za drzwiami przyspieszyła kroku, niemal pobiegła do swojej kwatery, wygrzebała skrzętnie ukryte między ubraniami zawiniątko od Alderbrechta i ruszyła do wioski, wiedziała, że teraz liczyła się każda sekunda, zamierzali torturować jej ojca, może za godzinę, może za dwie, ale była to tylko kwestia czasu, musiała działać najszybciej jak się da…

***
Wbiegła do chaty sołtysa zdyszana, dopiero na miejscu, gdy go zobaczyła odrzuciła kaptur, był zdziwiony, bardzo, jednak po jej minie i pośpiechu musiał domyślić się, że sytuacja przybrała inny obrót niż się spodziewali
- Mam to, o co prosiłaś – wręczył jej coś okrągłego, zawiniętego w chusteczkę – To jego sygnet z herbem rodowym, idealny by go udupić – uśmiechał się mimo wszystko
- Nie wiem jak dziękować – Elyn schowała go pospiesznie do kieszeni
- Największą nagrodą będzie jeśli Weberowie wrócą uniewinnieni, a ten bydlak posmakuje ich losu – powiedział z goryczą
- Wrócą – przytaknęła wyciągając porcję posiekanych grzybów spod płaszcza – Niech chłopak Stormów doda mu trochę tego do obiadu, dzisiaj dostarczę Czarnym sygnet ze znakiem, bądźcie gotowi – mówiła, a w jej oczach tliły się iskry niczym u wodza wydającego ostatnie rozkazy przed ostatecznym atakiem – Teraz potrzeba już tylko odrobiny szczęścia, niech Sigmar ma nas w opiece – założyła ponownie kaptur i skierowała się do drzwi – I jeszcze jedno – zatrzymała się nagle – Możliwe, że później przyjdę do pana z jednym człowiekiem Płaszczy, bardzo gorliwie podchodzi do tej sprawy, nie wie o naszych działaniach, proszę się przygotować i uważać na niego – dodała

***
Chałupa kowala była średniej wielkości, przylegający do niej warsztat też urządzony był raczej skromnie, ale pozory myliły, bo mężczyzna pracujący tam był świetnym specjalistą i co najważniejsze… zaufanym przyjacielem.
- Further? – jej głos zlał się ze stukotem wykuwanej podkowy
- Sigmarze! Elyn! – rzucił narzędzia i podbiegł do niej biorąc w ramiona – Tak się bałem, okropne plotki chodziły, ale domyśliłem się, że uciekłaś przed Otto – był bardzo dobrze zbudowany, lecz jego twarz z niemal chłopięcymi oczami i wiecznie nastroszonymi czarnymi włosami nadawała mu poczciwego wyglądu, nie był stary, ale ciężka praca odcisnęła na nim swoje piętno
- Udusisz mnie – zaśmiała się po czym popatrzyła mu w oczy – Potrzebuję pomocy…
- Zawsze. Wszędzie – popatrzył poważnie – Mam odłożone pieniądze, mogę cię ukryć, a jeśli nie to udaj się do mojej rodziny w Nuln – zaczął wymieniać patrząc na nią – Zrobię wszystko co w mojej mocy.
- Nie o to chodzi – uśmiechnęła się do niego ciepło i wyciągnęła sygnet, rubin rzucił czerwony poblask na ściany – Wiesz jak wygląda znak chaosu? – zapytała nieśmiało
- Elyn… Ty chyba nie… - popatrzył na nią z przerażeniem
- Nie – pokręciła głową
Objaśnienie całego planu zajęło chwilę, kowal tylko stał opierając się o ścianę i kiwał głową
- Wiesz, że jeśli się wyda to… - urwał
- Wiemy o tym tylko my i sołtys, nie wyda się – podeszła do niego bliżej i wzięła jego spracowaną dłoń w swoje – Nikomu nie ufam tutaj tak jak tobie, tylko ty możesz sprawić, że moi rodzicie będą żyć
- Elyn… - patrzył na nią przez chwilę, jego głos był niepewny – Robię to tylko dla ciebie – wziął sygnet – Do roboty.

Dziewczyna czekała przechadzając się nerwowo, spoglądała co chwilę na pracującego przyjaciela odliczając niemal sekundy. Bała się, bała, że się domyślą, że się nie powiedzie, choć jest już tak blisko, że pokonała największe trudności, a na mecie…
- Gotowe – rozmyślania przerwał głos kowala, podał jej pierścień
Tuż obok wielkiego kamienia widniał misternie nakreślony znak chaosu, był wykonany z taką precyzją, że przychodziło na myśl, iż powstał za sprawą jakiejś mrocznej magii
- Zrobiłem to najlepiej jak potrafiłem – dodał nieśmiało – Mam nadzieję, że ci się podoba
- Oczywiście – zamknęła sygnet w dłoni – Wiedziałam, że będzie idealnie – nachyliła się do niego i pocałowała w policzek – Dziękuję i do zobaczenia Further – pomachała mu zakładając kaptur – Wpadnę niebawem, by świętować wspólny sukces – wybiegła

***
Wiedziała, że była znacznie spóźniona, musiała coś wymyślić, jakąś wymówkę, już dawno minęła pora śniadania, a jej jak nie było w garnizonie tak nie ma… Biegła najszybciej jak tylko mogła pokonując znane sobie uliczki i ścieżki, przemknęła przez drzwi, chciała zacząć szukać Siegfrieda, tłumaczyć mu się, gdy usłyszała okropny jęk, a później krzyk skazańca, którego prawdopodobnie ktoś torturował. Nie był to głos jej ojca, była pewna, jednak podział trzeźwiąco, zatrzymała się, wzięła kilka głębokich oddechów i popatrzyła na sygnet, który ciągle trzymała w dłoni
- Teraz albo nigdy – szepnęła do siebie i skierowała się do drzwi gabinetu kapitana Waldemara :
Weszła powoli, cicho, popatrzyła na siedzącego mężczyznę spokojnie
- Kapitanie, możemy pomówić? - zapytała niemal niedosłyszalnie
Spojrzał na nią:
-Tak, proszę, wejdź- odpowiedział łagodnie- W czym mogę pomóc?
- W toku śledztwa wyszło na jaw coś, co... może się okazać bardzo ciekawe i istotne w związku z oskarżeniem Weberów - powiedziała już nieco pewniej, lecz głos jej drżał - Śmiem twierdzić, że zostali wplątani w intrygę przez kogoś innego, kto starał się samego siebie oczyścić z zarzutów, są niewinni.
-Wy jesteście Inkwizytorami... my mamy zapewnić wszystko co potrzebne do przeprowadzenia śledztwa. Jeżeli trzeba kogoś zatrzymać innego i potrzeba oddziału zbrojnych to służę pomocą - odrzekł zaskoczony lekko
- Myślę, że tutaj nie potrzeba słów kapitanie, fakty mówią same za siebie - wyciągnęła sygnet i podała mu - Herr Otto, bez wątpienia jest kultystą chaosu
Kapitan aż podskoczył:
-Jak to Herr Otto? On? Przecież on jest szlachcicem, wiernym Sigmarytą- zatrząsł głową - to nie może być prawda... jednak... ludzi różne rzeczy korumpują. Cholera, dlaczego zawsze mnie to się przytrafia. Jak mniemam należy go zatrzymać bez zwłoki?
- Widzi pan kapitanie, niby wierny, a jednak musiał załatwić sobie alibi, wiedział, że jego praktyki wychodzą na jaw, więc doniósł na Weberów, ludzie mówili, że nigdy za nimi nie przepadał, jakieś waśnie związane ze spawami osobistymi, głupie wioskowe ploty - wzruszyła ramionami - Proszę robić co uważa pan za słuszne.
-Ja nie mogę tak bez rozkazu samowolnie... musi mi pani wydać osobisty rozkaz Pani Inkwizytor najlepiej na piśmie, żeby niedomówień nie było.
- Więc dobrze - wiedziała, że teraz życie i śmierć tego bydlaka należały do niej, wystarczyło skreślić kilka słów - Pozwoli pan? - zapytała biorąc papier i zapisała starannie rozkaz pojmania - Proszę i uważajcie, może być niebezpieczny, chaos robi z człowiekiem przerażające rzeczy
- Wierzymy Pani na słowo. Przyprowadzimy go niezwłocznie w ciągu pół godziny oddział zbrojnych zostanie wysłany do Herr Otta- odrzekł kapitan
- Dziękuję - kiwnęła głową - W obecnie zaistniałej sytuacji proszę także wstrzymać się z przesłuchiwaniem Webera, myślę, że moi towarzysze będą bardziej zainteresowani rozmową z Herr Otto, jestem pewna, że dowiemy się od niego wielu ciekawych rzeczy - uśmiechnęła się mimowolnie - No cóż, więc do zobaczenia później - stwierdziła po czym wyszła
Stanęła na chwilę i wzięła głęboki oddech, właśnie wpakowała człowieka w bagno, z którego prawdopodobnie nie wyjdzie, spojrzała na swoje dłonie, poczuła dziwny ucisk w żołądku… Miała na sumieniu jego życie. Czy będzie pierwszą osobą, którą zabije? Nie potrafiła dłużej o tym myśleć, ruszyła tylko do Siegfrieda, gdy go znalazła zagadała spokojnie:
- Wybacz, trochę się zasiedziałam… - powiedziała cicho – lecz dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, myślę, że cię zainteresują – uśmiechnęła się zaczepnie - Wiemy już kto jest prawdziwym kultystą, powinni przyprowadzić go niedługo, może zechcesz go przywitać w imieniu inkwizycji? - zapytała, a w jej oczach znowu pojawiły się iskry
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline  
Stary 03-03-2011, 19:25   #24
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Siegfried spokojnie poczekał aż każdy coś powie, jednak nagłe pojawienie się i równie szybkie odejście Elyn zdziwiło go. Nie dał jednak po sobie nic poznać. Siegfried nie należał do ludzi, którzy się spieszą. Ba, nawet cechował się spokojem i opanowaniem, zupełnie nie pasującym do jego „powołania”. Tak „powołaniem” nazywał służbę Sigmarowi.

Po spotkaniu udał się do kantyny by coś zjeść przed wyruszeniem a także spokojnie czekał na „towarzyszkę”. Gdy ta wpadła i zaczęła spokojnie i nagle pojawiły się „iskry” w jej oczach ten spokojnie rzekł:

- Dziwne.. Nie było Cię tak krótko a już masz dowody, a nawet kultystę.. – słowa te jednak brzmiały jakby wypowiadał je do siebie niż do dziewczyny

- Zobaczymy, jednak wszystko w swoim czasie. Pierw Insegrim przesłucha więźnia, i albo nam pomoże znaleźć żonę albo .. – nie dokończył tylko uśmiechnął się wrednie

- Chcę wiedzieć kto dał Ci informacje, skąd one pochodzą ? – rzekł już poważniej Siegfried, nie zamierzając dodawać innych swoich myśli

Po tych słowach wstał i wskazał gestem dłoni by prowadziła. Gdy już miała ruszyć, złapał ją mocno za ramię i patrząc w jej oczy powiedział:

- Pierw odpowiedz na moje pytania „towarzyszko” oraz „wiemy” czyli kto wie poza Tobą jeszcze ?

Gdy mu odpowiedziała, nie zależenie czy odpowiedzi go zadawały czy nie, kazał się prowadzić. Jednak Insegrim miał nadal przesłuchiwać świadka, a przede wszystkim dowiedzieć się gdzie jest jego żona i kto ją uwolnił. Na to pytanie musiałem znać odpowiedź. Miał nadzieję że jego „towarzysz” poradzi sobie z tym zadaniem, a środki jakie wykorzysta .. no cóż… to już jego wola.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 06-03-2011, 20:06   #25
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Po wyjściu z kwatery kapitana garnizonu, Gabriel Hörbinger poszedł szukać jego samego z poleceniem przygotowania pokoju i kąpieli. W jakiś czas później siedział w balii wypełnionej gorącą wodą i zmywał z siebie nadrożny pył. Po paru dniach jazdy odkrytym wozem mycie się było niezwykle relaksujące i gdy wreszcie skończył, czuł się wypoczęty, świeży i lżejszy niż wcześniej, być może straciwszy warstwę nagromadzonego brudu. Ogolił się i ubrał, zakładając także czarny płaszcz i kapelusz. Nie mógł przy tym nie powstrzymać refleksji, że to nakrycie głowy wygląda na nim kiepsko, ale zatrzymał je, uznając, iż doda mu autorytetu.

Po kąpieli Hörbinger zaniósł swój skromny dobytek do pokoju i rozpakował, a następnie zażądał kolacji. Nawet nie myślał o tym, jakie zwyczaje panują tu wśród żołnierzy – pozycja inkwizytora zapewniała mu przywileje i nie wątpił, że usłużny kapitan zrobi wszystko, co mu zostanie powiedziane. Po posiłku Gabriel odpoczął chwilę i dopiero wieczorem zszedł do podziemi, aby zobaczyć skazanych – tak, jak mu rozkazano.

Na schodach prowadzących w dół minął bladą Elyn. Elyn Weber… Zastanowił się nad tym chwilę. Prawdopodobieństwo było dość niewielkie, ale być może… Rozmyślania przerwał mu jakiś człowiek siedzący w jednej z cel, który podszedł do drzwi i zaczął głośno narzekać. Wcześniej Gabriel rozkazał, aby wszyscy strażnicy zostali wycofani na czas, gdy będzie z oskarżonymi, zatem więzień mógł teraz mówić tylko do niego.

No panie, to już jest skandal! Ja! Ja, porządny bandyta! Z politycznymi! To się nie godzi! Co o mnie pomyślą sobie? Że ja też, psia mać, polityczny!
Ty bandyta porządny? Cóżeś zrobił, że cię tu zamknęli? I co to są za "polityczni"? – odpowiedział Hörbinger powątpiewającym tonem, podchodząc bliżej.
Polityczni, czyli różnego rodzaju wywrotowcy, co ich nikt nie lubi. A ja kradłem i powinienem ze złodziejami siedzieć, a nie z tymi politycznymi.
Być może masz rację. Być może rzeczywiście nie powinieneś tu siedzieć. Na razie jednak opowiesz mi dokładniej o politycznych, którzy się tu znajdują.
A co tu mówić? – zaczął tłumaczyć więzień. – Wywrotowcy jeden w drugiego, przeciw panom wystąpić chcieli słowem, nie czynem, w ramach protestu namawiali chłopów, coby ich ziarno w spichlerzu pozostało, a i miedziaka złamanego na nich nie dać, to i panowie się wkurwili i co do jednego do pierdla wsadzili.
I dobrze. – Hörbinger jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale tylko wzruszył ramionami i odszedł. Nie miał czasu, a przede wszystkim ochoty, by użerać się z wioskowymi głupkami, chociaż znajomość miejscowej sytuacji politycznej mogłaby się jeszcze potem przydać. Postanowił zapamiętać, w której celi siedział więzień, i skierował się w stronę oskarżonej pary.

Chcę z wami porozmawiać – odezwał się przez kraty. – Najpierw: jak się nazywacie.
Weberowie – usłyszał w odpowiedzi. Oczywiście znał ich nazwisko wcześniej.
Rozumiecie, że jesteście oskarżeni o herezję czy czarną magię, czy kie licho, i – kto wie? – być może już jutro będą z was zdzierać skórę żywcem? Lepiej zacznijcie się tłumaczyć i usprawiedliwiać. Teraz. – Chciał jeszcze sprawdzić swoje przypuszczenia co do Elyn, więc dodał: – I, hmm... Macie może córkę? Jak się nazywa i co mi możecie o niej powiedzieć?
Jestem zwykłym medykiem, mam żonę, dom, nie jesteśmy plugawymi heretykami – odparł mężczyzna. – Tak, mamy córkę, jednak ze względu na to, że nas prześladujecie to nie wyjawię jej imienia. Nie boję się i ich nie wydam. Przykro mi inkwizytorze, ode mnie się nie dowiesz niczego.
Musicie zrozumieć, że ja jestem tu, aby wam pomóc. – Ton głosu inkwizytora złagodniał. – Inaczej po prostu przyszedłbym jutro z innymi i przyglądał się, jak was torturują. Nie chcę jednak do tego dopuścić i postaram się was uniewinnić, ale w zamian żądam waszej współpracy.
Moja córka ma na imię Elyn, jest tutaj, odszukaj ją i z nią pomów. Ona wie wszystko, a jeżeli czegoś nie będziecie wiedzieć to wtedy przyjdź – powiedział pustym głosem więzień.

Początkowy opór zaskoczył Hörbingera, ale ostatecznie poszło dość gładko. Nie potrzebował wcale od oskarżonych niczego więcej poza potwierdzeniem jego przypuszczeń i zobowiązaniem do współpracy. Nie kłamał, mówiąc, że chce im pomóc. Można powiedzieć o Gabrielu Hörbingerze wiele rzeczy i na pewno nikt, kto go zna, nie powie, że jest altruistą. Ale nie lubił sobie brudzić rąk. Przyglądania się torturom miał dosyć już za pierwszym razem, jeszcze w czasie szkolenia. W końcu bycie inkwizytorem nie było jego życiowym marzeniem. Cóż za podli bogowie pozbawiają ludzi wszystkiego i stawiają w takiej sytuacji?!

Niedługo po zakończeniu rozmowy z domniemanymi kultystami Gabriel udał się do swojego pokoju. Zasnął zaskakująco szybko, a noc minęła mu dobrze i zapewne wstałby rano wypoczęty, gdyby nie alarm. Zwlókł się z łóżka i w pośpiechu ubrał, z niepokojem zastanawiając się, co się mogło stać. Z jakiegoś powodu nie miał wątpliwości, że cała wrzawa ma związek z ich sprawą. Gdy zorientował się, co dokładnie się wydarzyło, i skierował do lochu, zastał tam już pozostałych inkwizytorów. Ucieczka kobiety była czymś, czego się nie spodziewał – zaskoczyła go i nie był już pewien, czy nie pomylił się w swoim założeniu, że Weberowie są niewinni.

Ze spokojem wysłuchał wrzasków Siegfrieda, choć nie mógł się powstrzymać przed rzuceniem porozumiewawczego spojrzenia Elyn – jedynej osobie tutaj, którą trochę znał. Zagrożenie ze strony zakonu w myślach zbagatelizował – wydawało się zbyt odległe. Otrzymawszy polecenie czy może prośbę, wyprostował się i powiedział głośno:
Oczywiście, kapitanie! – Ironii w jego głosie nie dało się dosłyszeć, choć dało się jej domyślić. Mimo to nie miał żadnego interesu w sprzeczaniu się i bez słowa więcej ruszył w stronę celi Webera. Isengrim przez chwilę szedł w milczeniu obok niego.

Dobra – powiedział w końcu. – Nie mogliśmy gorzej zacząć znajomości, ale jeśli mamy uniknąć stosu, musimy współpracować. Dlatego proponuję zacząć od początku, zapomnieć o urazach i skupić się na zadaniu.
Oczywiście – odparł Hörbinger profesjonalnie. – Zadanie. Zatem co zamierzasz im zrobić? Tortury?
Póki co mamy tylko jednego więźnia. A jeśli chodzi o tortury, to wszystko zależy od niego i tempa, w jakim będzie udzielać odpowiedzi...

Gabrielowi nie uśmiechało się być świadkiem kolejnej sesji okaleczania.
W takim razie zostawmy tortury, przynajmniej na razie – stwierdził zdecydowanie.
W jakiś sposób musimy go zmusić do odpowiedzi na nasze pytania... Przede wszystkim, jak jego żonie udało się uciec i skąd w ogóle wzięło się oskarżenie wysunięte przeciwko nim. Na początek najlepsze będzie chyba strappado, nie uważasz?
Hörbinger zbladł.
Nie, nic z tych rzeczy! Być może wystarczy zadawać podchwytliwe pytania. Jak... Czy jego żona mogła mieć jakiś związek z Chaosem? Rozumiesz, pokazać mu, że być może ona była winna, nawet, jeśli on nie. To mogłoby okazać się prawdą albo po prostu wyprowadzić go z równowagi. W każdym razie... Nie wiem, po prostu bez tortur.

Isengrim spojrzał na Gabriela zdziwiony.
Na młot Sigmara, to brzmi prawie tak, jakbyś bał się go torturować. Po pierwsze, sam opis tortury powinien skłonić go do podzielenia się informacjami. Po drugie, czemu zakładasz, że jest niewinny? A co do takich gier psychologicznych, to pomysł jest niezły, ale czasochłonny. Gdyby oskarżona nie uciekła, mielibyśmy więcej czasu, moglibyśmy łamać go powoli na różne sposoby – głodzić go, pozbawić snu...

Gabriel zdołał się w jednej chwili opanować i kontynuował spokojnie chłodnym głosem.
W porządku, spójrz na to tak. Jego żona uciekła i nie wiadomo, gdzie będzie choćby za godzinę. W takiej sytuacji musimy się śpieszyć. A co zyskamy, torturując go? Zmarnujemy ten czas na słuchanie jego jęków, a jeśli czegoś się dowiemy, to będą to fałszywe informacje podane jedynie po to, aby nas zmylić albo żebyśmy tylko przerwali kaźń. Tortury będą nas kosztowały więcej czasu niż gry psychologiczne.
Zaczerpnął tchu.
I nie zakładam, że jest niewinny. Może być winny, ale być może twierdzenie, że nie jest – nagła zmiana strategii – jakoś na niego wpłynie? Rozumuję w ten sposób.

W takim razie powinniśmy już teraz ustalić, jaki dokładnie obieramy kurs... Proponuję nastraszyć go chociaż trochę, przywiązać do stołu, zademonstrować narzędzia. Ty będziesz się bawił w dobrego glinę. Będziesz przekonany o jego niewinności, pytasz o jego żonę wyłącznie z troski o jej bezpieczeństwo – być może ktoś ją porwał? Ktoś, kto bał się jej zeznań?
Doskonale. Pasuje mi to. – Hörbinger wzruszył ramionami. – Idziemy?
Isengrim kiwnął głową.
Jasne – powiedział. Kiedy dotarli do celi, skinął na strażników i kazał im przyprowadzić więźnia.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 07-03-2011, 13:47   #26
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Wiezień został wprowadzony do zimnego pomieszczenia. Widzieliście jak chłop na schwał kurczy się w oczach, w których paliła się iskierka nadziei i gasła. Wtedy zobaczył jedną osobę i zaczął mielić ustami w powietrzu, próbując złapać oddech, chociaż trochę. Byliście tam wszyscy.
- Ale... to nie może być prawda- wyszeptał i patrzył się na was. Jedynie Gabriel domyślał się, że patrzy na Elyn, jego córkę...

Więzień został przywiązany do stołu, prowizorycznego miejsca kaźni. Isengrim rozpoczął wraz z Gabrielem obchodzić stół dookoła...
- Wiesz?-rzekł powoli jakby z namysłem wypowiedzenia mądrej, głębokiej i przejmującej mowy- Ja bym zaczął od prostego rozgrzanego prętu. Taka mała zabawa na początek, później bym wyrwał ząb, pojedynczo, szczypcami...
-Oczywiście - rzekł powoli Gabriel- Można też połamać rękę, ale zawsze można zrobić miłe przesłuchanie, wystarczy nam podać na przykład sposób w jaki uciekła pańska żona albo jakiemu Bogu służycie

Obserwowaliście mężczyznę. Wasze głosy szły echem po piwnicy, Siegfried przystępował z nogi na nogę jakby chcąc dolecieć do pręta, włożonego właśnie przez Isengrima do paleniska

- Służymy tylko ludziom i chcemy ich ochraniać. Ciężko jest chronić przed wewnętrznym zepsuciem i herezją, jak wtedy szukać odkupienia? Zbrodnia napędza zbrodnię i tworzy się spirala okrucieństwa. Długi szpikulec wbity w brzuch nie zabija ale pomaga przełamać wolę heretyka i oddać się prawdzie...- rzekł Isengrim tonem znawcy
- No i to boli, bardzo boli, a gdyby tylko wszyscy współpracowali nie byłoby stosów, nie byłoby bólu, mrocznych legend...- Ktoś nagle gwałtownie złapał powietrze, ledwo dosłyszalnie jakby się dusił
-Ja nie wiem gdzie jest moja żona, nie jesteśmy kultystami, jesteśmy medykami... Leczymy ludzi, nie składamy ich w ofierze mrocznym bóstwom- odrzekł mężczyzna z wyczuwalnym przerażeniem w głosie.

Siegfried podszedł do paleniska i wyciągnął rozgrzany pręt:
-Kończ to Isengrim, heretyk odmawia współpracy po dobroci, jeżeli tak to może ból pozwoli mu przejrzeć na oczy- gdy wypowiedział te słowa, nagle echem odbiły się odgłosy tupotów i czyjś... śpiew...
"Była mała karczmareczka
Piwa także była beczka
Brzegiem rzeki sobie szła
Sześć prosiaczków tam mijała
Prowadzili je do rzeźni
Dziś będziecie już bezpieczni

Raz do rzeźni, rzeczki brzegiem sześć prosiątek szło szeregiem.
Z drugiej strony szło dziewczęcie i o dziwo też na rżnięcie

Gdy przybyła do zamtuza
Dostała ładnego kwiata, róża
Oblała się wtedy rumieńcem
Monety były jej brzdęknięciem
Bo dziwką ona jeno była
Co dzień z innym chędożyła

Raz do rzeźni, rzeczki brzegiem sześć prosiątek szło szeregiem.
Z drugiej strony szło dziewczęcie i o dziwo też na rżnięcie

Gdy go nago zobaczyła
Wtedy dobrze mu zrobiła
Gdy pobiegła ona rzeczką
Poczęstowała go piwa beczką
Morał jest krótki i niektórym znany
Dajcie dziewkę, różę, piwa beczkę to se poruchamy
"

Gdyby nie groza sytuacji zapewne ta sprośna piosenka mogłaby być uznana za zabawną ale... nikt się nie śmiał. Wtedy zobaczyliście totalnie bredzącego i zaślinionego człowieka zadbanego jednak.
-To ten kultysta. Bredził. Nie stawiał oporu ale nazwał nas "chędożonymi orkami, które pracują dla świńskich płaszczy" - powiedział młody oficer.-Przywiązać go?- dorzucił pośpiesznie.

Gabriel znał tego człowieka. To on był głównym człowiekiem od mokrej roboty jeszcze dawno temu. To on został kupiony jako pierwszy i jako pierwszy przyłożył miecz do gardła nakazując opuszczenie miasta i pozostawienie fortuny.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 07-03-2011, 16:49   #27
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Sytuacja była napięta. Gabriel nie chciał dopuścić do torturowania więźnia, zarówno dlatego, iż nie chciał czegoś takiego widzieć, jak i dlatego, że psuło mu to pewne plany. Śpiew, choć w pewnym sensie stanowił wybawienie, wytrącił go z równowagi.
- Co do…?! – krzyknął. Ogarnęło go dziwne wrażenie surrealizmu, lecz zaraz zniknęło, gdy spojrzał na przyprowadzonego mężczyznę. Zdawało mu się, że skądś go zna; przyglądał mu się przez chwilę uważnie. Nagle zachłysnął się – to ten sukinsyn! Zanim ktokolwiek zdołał zareagować, Hörbinger doskoczył do Siegrfieda, wyrwał mu rozgrzany pręt z dłoni i sieknął nim „kultystę”. Zaraz jednak przyszło opamiętanie i Gabriel uznał, że należy najemnika przesłuchać.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 10-03-2011, 19:07   #28
 
Isengrim Faoiltiarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Isengrim Faoiltiarna nie jest za bardzo znany
- Czy ktoś kurwa zechciałby mi wyjaśnić, co to za debil? - krzyknął Isengrim. Był wściekły, ponieważ cały klimat sytuacji, który musiał się już udzielić więźniowi, prysł jak mydlana bańka. - Wypierdalać z nim, zamknąć go w celi! Kurwa mać! - szybkim krokiem podszedł do paleniska i wyciągnął kolejny rozgrzany do czerwoności pręt. Jeszcze raz spojrzał na strażników i przyprowadzonego więźnia. Przez parę sekund zastanawiał się, dlaczego strażnik nazwał go kultystą, ale na razie miał inne rzeczy na głowie. Odwrócił się do więźnia.
- Mam dość pierdolonych gierek, twoich skamleń i wykrętów. Widzisz to? - machnął przed twarzą oskarżonego rozpalonym żelazem. - Albo w tej chwili powiesz mi, jakim cudem twoja żona wydostała się z celi, albo przestanę być miły. Zacznę od przypalania stóp. Później przyjdzie czas na jądra, podbrzusze, pachy, a na koniec wypalę ci jedno oko. Tylko jedno, żebyś dalej widział, co będę z tobą robił. Wiedz bowiem, że to, co przeżyjesz za chwilę, to tylko początek. Mów! Kto pomógł twojej żonie w ucieczce? Gdzie może się ona teraz znajdować?
 
__________________
"BEG FOR MERCY! Not that it will help you..."
Hoist the banner high! For Commoragh!!!
Isengrim Faoiltiarna jest offline  
Stary 11-03-2011, 19:00   #29
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Stała i patrzyła w puste, nie wyrażające nic oczy ojca. Stała i patrzyła, bo tylko tyle mogła zrobić. Widziała, że ojciec nie powie nic, tak jej się przynajmniej zdawało. Z całych sił powstrzymywała się by nie wyjść z tego pomieszczenia, udać, że to wszystko zły sen. Z każdym słowem Isengrima jej niepokój wzrastał, nasłuchiwała ciągle tylko kroków przed drzwiami, miała nadzieję, że lada chwila przyprowadzą Otto. Gdy do jej uszu dotarł bełkotliwy śpiew uśmiechnęła się do siebie z triumfem. Drzwi się otworzyły, zobaczyła wtedy tylko, że mina Gabriela zbledła, twarz stężała, czyżby on też poznał przyprowadzonego mężczyznę? Gdy podszedł do niego i uderzył go prętem miała już pewność, on także miał z nim na pieńku. Zbliżyła się tylko do „kultysty” i ujmując go dłonią pod brodę uniosła jego twarz:
- Witam Herr Otto – popatrzyła na niego hardo – Witaj pomiocie chaosu, witaj w miejscu, gdzie koszmar to dziecinna igraszka – zdjęła rękawice i zdzieliła go nimi w twarz
Mężczyzna zachowywał się dziwnie, jakby był mocno pijany, nawet nie zareagował na cios, Elyn usłyszała wtedy słowa Isengrima grożącego jej ojcu, wywróciła oczami i odwróciła się do niego:
- Is, kochanie, przestań ględzić, bo flaki mi się przewalają – powiedziała ze słodkim uśmieszkiem – I odpowiedz mi na jedno pytanie skarbie, dlaczego wszyscy dookoła mają słuchać tylko ciebie, o wszechmogący i potężny? – nie spuszczała go z oczu
Pod pozorem spokoju ukrywała złość, furię, ale wiedziała, że to już nie potrwa długo, pewna koncepcja, która w tamtej chwili narodziła się w jej głowie sprawiła, że na jej twarzy pojawił się dziwny grymas; ni to uśmiech wyższości, ni wyraz pogardy.
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline  
Stary 12-03-2011, 01:05   #30
 
Miccu's Avatar
 
Reputacja: 1 Miccu nie jest za bardzo znany
Plotki, ploteczki i żadnych szczegółów. Można powiedzieć, że zmarnowałem trochę czasu, ale cóż to chyba moje ulubione zajęcie. Elyn nie spotkałem... mogłem jej zostawić liścik, może ze współpracy by coś wyszło. Tak czy inaczej wypadałoby się zbierać, nie widzę sensu w dalszym siedzeniu tutaj.Tak, czas wracać. Ale najpierw zamówię sobie kąpiel i przemyślę to i owo.

Zszedłem odświeżony na dół razem ze swoimi rzeczami, gotowy do opuszczenia wioski i udania się do garnizonu. Nie śpieszyło mi się więc posiedziałem jeszcze chwilę. A może coś jeszcze wpadnie do ucha?
- Hej! Gospdarzu! Rachuneczek poproszę i może jeszcze kufel piwa do śniadania
Zająłem stolik, zjadłem, wypiłem, posłuchałem i wreszcie ruszyłem. Powoli, spacerkiem. Co jak co, ale trochę samotności dobrze mi zrobiło.

W garnizonie panowało poruszenie, strażnicy byli jakoś dziwnie podekscytowani, rozmawiali nerwowo. Złapałem dowódce i spytałem o to co się dzieje i gdzie jest reszta. Myślałem, że zaznam jeszcze trochę spokoju, a tu dupa blada. Nie dość, że oskarżona uciekła to przyprowadzili kogoś ważnego, też w to ponoć zamieszanego. Ehh... No nic, poszedłem do sali w której miał być przesłuchiwany więzień. Wszyscy byli w jednym miejscu. Isengrim z Sigfriedem przy więźniu przywiązanym do stołu, Elyn i Gabriel z prętem w ręku przy tym drugim. Głupia sytuacja, wyszło na to że prawdopodobnie zrobiłem najmniej, a na dodatek nie wiem nawet o co w tym wszystkim chodzi. Gdy wszedłem wszyscy się nagle na mnie popatrzyli... Jak ja nie znoszę takich sytauacji...
- Cześć? - powiedziałem krótko do towarzyszy z braku czegoś lepszego i czekałem na ich reakcję. Będzie opieprz, jak nic...
 

Ostatnio edytowane przez Miccu : 12-03-2011 o 01:11.
Miccu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172