- Ależ po co? Chodźmy do mnie, na pięterko. Stęskniłam się za wami chłopcy.- rzekła z entuzjazmem
Tau, biorąc obu pod rękę. Każdego z jednej strony.
Elf wypiął dumnie pierś idąc wśród całej zgrai mężczyzn z najokazalszym obiektem ich marzeń. Dobrego samopoczucia nie psuł mu zaś fakt, że nie szedł z
Tau sam, lecz z kapłanem. Nie pogorszyło go też pytanie jakie w pokoju zadała czarodziejka.
-
A wy? Jak wam idzie tajna misja? I gdzie jest Sabrie oraz Roger ? Odnaleźliście Teu?
Kapłan nie śpieszył się do odpowiedzi, a elf uznał , że milczenie mogłoby być gorsze niż garść informacji, których potwierdzenie nie wymagało zresztą wiele czasu czy wysiłku... wystarczyło poobserwować sobie karawanę w pełnej krasie.
-
Cała trójka błąka się po innym wymiarze, ale niebawem powinni dołączyć. - odrzekł nieco lakonicznie choć prawdziwie
Lilawander, wolał nie rozpowiadać o walce z kapłanką, mając wciąż przed oczyma możliwość, że
Tau została przez kogoś nasłana do szpiegowania karawany. to, że nie potrafił jej jeszcze powiązać z żadną z ścigających ich grup, nie znaczyło, że z którąś powiązana nie była.
-
A misja jakoś idzie... mówisz , że musiałaś się pod kogoś podszywać? Czyżby ktoś nas tu szukał?- zapytał elf delikatnie schodząc z tematu karawany.
-
No i na długo się tu zatrzymałaś? Wiesz , u nas dla tak pięknej damy i z takimi umiejętnościami wciąż czeka miejsce - elf zagadnął uśmiechając się i mając świadomość jak wiele kłopotów daje się uniknąć z miłosną aurą Tau jaką roztaczała.
Nie było potrzeby informować Tau o pewnych specyfikacjach dalszej podróży jak występy na arenie lub przy arenie, innymi słowy nie było potrzeby dekonspiracji zanim
Tau w ogóle nie wyraziła woli chęci dalszej podróży z ekipą, jednak - co musiał elf mimowolnie zauważyć, gdyby czarodziejka chciała ich zdekonspirować , mogłaby to uczynić w każdej chwili.
-
Może winka? - zaproponował na koniec
Lilawander wyjmując z magicznego kołczanu jedną z butelczyn kupionych specjalnie dla
Dru na czas wielkiej i straszliwej posuchy, gdy już nawet ona nie będzie mogła znaleźć ni kropli trunku w zapasach ukrytych na wozie. Bał się jej całkiem pijanej, ale trzeźwej i bez widoku na jakąkolwiek butelczynę bał się chyba jeszcze bardziej - cóż, ponoć to nieznane wywołuje największy strach, a musiał przyznać, że całkiem trzeźwej
Dru, odciętej od alkoholu, jeszcze nie widział...