Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2011, 01:23   #5
Sileana
 
Sileana's Avatar
 
Reputacja: 1 Sileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodze
Obudziły ją odgłosy zażartej kłótni. Tkwiła tak przez jakiś czas na pograniczu jawy i snu, pomstując na głupich sąsiadów, kiedy dotarło do niej, że to, co słyszy, to wcale nie kłótnia. Rozchmurzyła się trochę, i już zaczynała gratulować zadowolonej parze, ale wtedy jej wzrok padł na wyświetlacz zegarka przy łóżku. „Żebyż was coś mocnego trafiło...”, pomyślała zrezygnowana i niemal stoczyła się z łóżka, a potem powlokła pod prysznic. Cab, jej przyjaciel i właściciel mieszkania, oczywiście rześki, zdążył się wepchnąć przed nią i teraz gwizdał w kąpieli jak pieprzony szczygiełek. Była piąta rano, do diabła! Kto normalny o tej godzinie ma choćby siłę pomyśleć o otwarciu oczu dobrowolnie? Wiedząc, że czekanie w malutkiej łazience wcale nie przyspieszyłoby ruchów Caba, przeszła z powrotem do swojej sypialni, włączając po kolei wszystkie swoje zabawki. Ich widok poprawił jej nieco humor, uśmiechnęła się do nich czule.
- Dzień dobry, Maiaro. – Osobisty komputer powitał ją ciepłym, miękkim altem.
- Dzień, bo jeszcze ci uwierzę. Cześć, słodziutka, co tam dla mnie masz, hm? – Mruknęła wciąż schrypniętym od snu głosem, uchylając jedną powiekę.
- Trzy reklamy sklepów, cztery reklamy ogólne, dwie wiadomości prywatne, jedna służbowa, kod pomarańczowy.
- Won, won, prywatki otwórz na dwójce i trójce, kochanie, służbówkę przerzuć na jedynkę, nie otwieraj.
Przeszła do kuchni, która mimo swoich rozmiarów, równających się mniej więcej pudełku na buty, była cudownie przytulna i miała ogromne okno, w którym Maiara osobiście wymieniła szyby na witraże.
- Nawet nie waż się włączyć światła. Zabiję. Herbata. Duży dzbanek. - Podeszła do szafek i mechanicznie zaczęła przygotowywać śniadanie dla siebie i współlokatora.
Swoją porcję zaniosła do pokoju i, siadając wygodnie przy konsoli, poprosiła komputer o odczytanie pierwszej wiadomości. Nieco piskliwy głos werżnął się w jej ciągle wrażliwe uszy. Właścicielka głosu prosiła o pilną obsługę, ponieważ któryś z jej przekaźników przestał działać. „Skoro możesz zamęczać porządnych ludzi o jakichś chorych porach, to możesz poczekać na zamówienie kolejnego tłustego obiadu”, pomyślała Maiara mściwie i przekierowała wiadomość dalej. Nie miała pojęcia, skąd Ci ludzie mieli jej prywatne łącze, kto im je sprzedał.
- Słoneczko, otwórz mi teraz trójkę. – Wybełkotała z pełnymi ustami.
Na ekranie pojawiła się przystojna twarz pewnego mechanika, z którym wyszła ostatnio na randkę. Obiektywnie rzecz biorąc, zakończyła się ona katastrofalnie, ale Maiara nie zamierzała wziąć na siebie ani odrobiny odpowiedzialności. To on spieprzył włamanie do zasobów sieci „Rogate marzenia” i przerzucenie kodowanych reklam na ogromne bilboardy. To mogła być świetna zabawa, a prawie zakończyła się ich aresztowaniem. Maiara omal nie straciła kolejnej pracy. Zdziwiła ją jednak wiadomość od faceta, myślała, że już się do niej nie odezwie. A jednak. W kilku dosadnych zdaniach zdołał zdeprecjonować jej kobiecość, zdolności i obrazić kilka pokoleń jej antenatek.
- Masz szczęście, pajacu, że nie chce mi się ani strzępić języka, ani się do Ciebie przejść. – Warknęła, mrużąc oczy z wściekłości. - Do kosza, maleńka.
Wtedy zauważyła Caba, stojącego w samym ręczniku i usiłującego przybrać neutralną minę. W tym momencie wahała się ona między szerokim, złośliwym uśmiechem a zmartwieniem. W końcu poklepał ją po ramieniu kumpelskim gestem i poszedł do swojego pokoju.
- Folder: muzyka. Gatunek: rock. Otwórz starocie i odtwórz płytę „One X”. Głośność najwyższa. Rozkaz.
Przeszła do łazienki w rytm muzyki, podśpiewując pod nosem. Słyszała Caba wrzeszczącego na jej komputer i na nią, żeby wyciszyć łomot, ale zabezpieczyła działanie swojego skarbu, tak by nikt nie mógł odwołać jej poleceń. Pod prysznicem spędziła bardzo mało czasu, bo szybko okazało się, że jej kochany przyjaciel zużył prawie cały przydział ciepłej wody. Dla niej zostało niewiele i spłukiwała ciało już lodowatą cieczą, prawie zamrażającą jej skórę. Z łazienki wyszła w miękkim szlafroku, zostawionym niegdyś przez jedną z przygód Caba.
- Wycisz o połowę. – Wydała polecenia i potrząsnęła energicznie głową, otrzepując się z wody jak pies.
- Wiesz, ilu sąsiadów dzwoniło ze skargami? Jest dopiero szósta rano!
- Jak oni przestaną służyć mi za budziki swoimi porannymi bzykankami, ja zacznę respektować ich prawa do spokojnego poranka. –
Powiedziała spokojnie z wręcz niebezpiecznie uprzejmym uśmiechem.
- Obudziło cię...? – Oczy Caba zrobiły się okrągłe jak dwa słońca. – Przecież ciebie nie jest w stanie obudzić nawet uderzenie bomby.
- Więc masz pojęcie o jakich decybelach mowa. – Wyminęła go, przeczesując palcami krótkie pasma. Nastroszyły się jak sierść wkurzonego kociaka.
- Ponieważ jest tak chora godzina, zapewne zdobędę laur wzorowego pracownika, jeżeli odbiorę i załatwię to polecenie. Mam nadzieję na jakąś podwyżkę, która zmieni moją głodową pensję w coś, co pozwoli mi przeżyć do choćby połowy miesiąca. - Mówiła, przebierając się, zupełnie swobodna w obecności przyjaciela. Była pewna, że i tak nawet na nią nie patrzył. Traktował ją jak dużo młodszą siostrę. Wprawnym ruchem podkreśliła oczy czarnymi kreskami.
- Nadzieją matką głupich. – Zadrwił z niej Cab.
- Więc powinna być dumna z takiego doskonałego syna jak Ty. – Odbiła piłeczkę, patrząc w monitory i skupiając się już na czekającym ją zadaniu. Zwróciła się do komputera: - Złociaku, otwórz jedynkę.
 

Ostatnio edytowane przez Sileana : 05-03-2011 o 01:38. Powód: drobne poprawki
Sileana jest offline