Wątek: Powrót
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2011, 11:00   #1
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Powrót



“Pragniemy, żeby miłość trwała, a wiemy, że nie trwa,
choćby cudem miała trwać przez całe nasze życie i tak urwie się w jakiejś chwili.
Żadna istota, nawet najbardziej kochana, nigdy do nas nie należy.
Na okrutnej ziemi, gdzie kochankowie umierają czasem rozdzieleni, a rodzą się zawsze z dala od siebie,
absolutna komunia na cały czas życia jest niemożliwym żądaniem.”

Albert Camus

… a jednak czasami ktoś poruszy niebo i ziemię i jest gotów zstąpić nawet do samych piekieł by dusza na wieki uwięziona w krysztale znalazła wyzwolenie, a ten którego czas przerwano przedwcześnie, przecięto podłym ciosem podstępnych wrogów powrócił do życia...

Monotonnie płynące słowa powoli przebijały się do niego poprzez ciemności spowijające umysł. Słyszał męski głos, wyraźnie ćwiczony w wygłaszaniu oracji lub śpiewie, silny i przepełniony natchnieniem jakby jego właściciel upajał się swoją przemową.
Tatuaż poruszył się i zasyczał. Magia otaczała go z wszystkich stron.
Spróbował się ruszyć, ale ciało odmówiło posłuszeństwa. Z wysiłkiem zdołał w końcu unieść powieki. Wysoko nad sobą zobaczył tonące w półmroku sklepienie. Zwieszały się z niego szare pajęczyny poruszane lekkim wiatrem, wpływającym przez pozbawione szyb, umieszczone wysoko pod stropem okna. Wpadało przez nie także delikatne światło brzasku.


Powoli rodził się nowy dzień...

- Obudziłeś się w końcu! - Właściciel głosu zbliżył się do niego i nachylił nad nim. Twarz która ujrzał nie powinna była należeć do mężczyzny. Była zbyt śliczna, zbyt... kobieca? Jasnozłote włosy w wijących się puklach opadały mu na czoło i ramiona, niebieskie, ogromne w drobnej twarzy oczy patrzyły z nieskrywaną ciekawością, a kiedy koralowe pełne usta wygięły się w uśmiechu w policzkach ukazały się dwa urocze dołeczki:
- Moja Pani będzie bardzo zadowolona!

Leżący mężczyzna jęknął, z trudem przekręcając głowę i patrząc na twarz, która napawała go czystym obrzydzeniem. Zacisnął wargi, niestety nie mógł odepchnąć go od siebie. Znowu, znowu to samo, podobne a jakże inne. Czuł, że jest w swoim ciele, ale jednocześnie czuł... że minęło znacznie więcej czasu niż wtedy. Coś się zmieniło. Nie było tu krasnoludzkiego kapłana, ani Gail... ani zresztą nikogo kogo znał. Rozpadająca się budowla była jawnym symbolem tego, że nie wszystko poszło jak trzeba. A więc Antara wygrał? Z trudem przypominał sobie ostatnie wydarzenia... ostatnie, które pamiętał.
- Zamknij się.
Przymknął oczy, wzdychając głośno.
- Albo nie. Powiedz gdzie jestem i który mamy... rok.
- W Tehtyrze panie
- odpowiedział jego rozmówca wyraźnie niezbyt stropiony pierwszym burkliwym słowem, jakim zaszczycił go leżący mężczyzna - a dokładnie w Górach Gwiezdnej Iglicy niedaleko Zazesspur. Mamy już od sześciu miesięcy cudowny rok 1374.
- Jakim, kurwa, Tethyrze?

Wolałby nie musieć otwierać oczu. To co mówił brzmiało dla niego zbyt obco. Były tylko dwie możliwości.
- Pieprzeni magowie... rok 1374... jakiej rachuby? Ostatnie co pamiętam to Bissel roku 594... a to, do cholery, spora różnica.
- Według kalendarza Harptosa Panie, ale...
- złotowłosy popatrzył na niego nagle niepewnie - z tego co wiem zostałeś przeniesiony do innego świata, a raczej kryształ w którym uwięziono Twoją duszę. Moja Pani mówiła, ze spędziła wiele lat na poszukiwaniach zanim udało jej się go zlokalizować w Faerunie. Niestety nie była w stanie przenieść go z powrotem, bo podobno przymało go tu zaklęcie. To samo zaklęcie nie pozwala jej do nas dołączyć - zakończył a w jego oczach pojawił się cień smutku. Szybka jednak znowu zniknął. Ten człowiek najwyraźniej nie potrafił za długo męczyć się smutnymi myślami:
- Postanowiła żeby tutaj Cię wskrzesić, bo Ty z pewnością sobie poradzisz z magami, którzy was więżą. Dokładnie tak właśnie powiedziała - przy ostatnich słowach pokiwał głową, a złote pukle zafalowały wokół jego głowy.

Hans czuł, że wracają mu siły. W jego głowie pojawił się niewyraźny obraz, który szybko zniknął. Mężczyzna cały czas sprawdzał wszystkie swoje mięśnie, próbując wykonywać niemal niezauważalne ruchy. Ten człowiek sprawiał, że zbierało mu się na mdłości, ale na razie był potrzebny. Jeszcze przez chwilę.
- Te skurwysyny są tutaj? Dobrze, będę miał bliżej. Kim jest ta twoja pani? I czy zostałeś opłacony, czy może jestem ci coś winien? I jeśli ty jesteś kapłanem, to kim jest ten drugi, co czai się poza zasięgiem mojego wzroku?
- Jestem po to by służyć mojej Pani i służba dla niej jest najwyższą rozkoszą. Choć oczywiście nigdy nie narzekam i na brak pieniędzy odkąd jej służę. Moja pani jest bardzo hojna. O tak nad wyraz hojna! To oczywiście Muriel Zakhar
- powiedział takim tonem jak gdyby to imię musiało być Hansowi doskonale znane. - I nie jestem kapłanem panie - ukłonił się głęboko - jestem bardem i poetą, twórcą cudownych wierszy i poszukiwaczem najpiękniejszej melodii świata. Zwą mnie Aloen Manwinalis. To imię kiedyś będzie słynne! Oczywiście kiedy już ułożę najpiękniejsza i najniezwyklejszą epopeję świata...
- Jeszcze chwila i mój sługa pozbawi cię oddechu... Masz odpowiadać na moje pytania i nic poza tym...

Aloen urwał pod ostrym spojrzeniem mężczyzny i zagapił się na tatuaż na jego policzku. Maleńka żmija wyraźnie poruszyła się i zasyczała. Przełknął ślinę:
- Ten drugi jest kapłanem. Maski - powiedział cicho nachylając się w kierunku Hansa jakby chciał dokładniej przyjrzeć się jego twarzy - Został opłacony z góry.
- Tak lepiej. Nie wiem kim jest maska, ani kim jest twoja pani, ale możesz jej ode mnie podziękować. Potrzebuję jeszcze tylko kilku informacji i będziecie mogli się... oddalić. Gdzie znaleziono ten kryształ i ile czasu w nim spędziłem? I... gdzie jest jakaś najbliższa osada.
- Na te pytania szczegółowo odpowie moja pani. Zazwyczaj kontaktuje się ze mną dwie godziny po wschodzie słońca.
- A jak dawno był ten wschód słońca?

W słowach Midritha można było wyczuć stalową, zirytowaną nutę. Człowieka, który ma niewiele cierpliwości w tej chwili.
- W momencie kiedy się przebudziłeś.
- I...?

Uniósł się lekko, a potem usiadł. Czarne oczy błysnęły ze złością.

- Pani przygotowała to dla Ciebie - niebieskooki mężczyzna cofnął się do tyłu, odwrócił i pochylił. Podniósł z ziemi zawiniątko zawierające najwyraźniej kompletny strój, cały w kolorze czarnym, włącznie wysokimi, skórzanymi butami i czarnym płaszczem. Podał Hansowi. Na wierzchu leżał medalion z symbolem pękniętej podkowy. Na obrzeżu pod palcami wyczuł maleńkie runy. Wziął to, zupełnie nie zmieniając wyrazu twarzy. A więc jednak nie mogło minąć... aż tak wiele czasu. On sam czuł się dokładnie tak, jak wtedy, kiedy ostatnio oddychał.
- Odpraw kapłana. Czy twoja pani ma zamiar się kontaktować dziś? Jeśli nie, wskaż mi najbliższą osadę i udaj się tam.
- O tak! Z całą pewnością dziś się odezwie. Czekała na rytuał. Kapłan tutaj mieszka, ale w świątyni jest wiele spokojnych miejsc gdzie możemy z nią porozmawiać.

Hans bardzo głośno zaklął w myślach. Zdecydowanie musiał popracować nad kilkoma sprawami... i pierwszą z nich był powrót do skutecznych metod pozbywania się irytujących i niepotrzebnych ludzi. Ten tu nie zamierzał słuchać, ale współpraca z nim może się szybko zakończyć. Ubrał się pospiesznie, zapinając medalion na szyi i posłał spojrzenie temu w burych szatach i skinął mu w podziękowaniu. Należało zachowywać choć pozory uprzejmości na nie swoim terenie i będąc praktycznie całkowicie pozbawionym broni. Wstał, rozciągając mięśnie.
- To dobrze. Jego udział się już zakończył, zwłaszcza, jeśli wziął już opłatę.
Kapłan najwyraźniej słyszał całą rozmowę, bo odkłonił się Hansowi i odszedł w kierunku jednego z przejść. Po chwili zniknął w ciemności spowijającej dolne partie świątyni.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 06-03-2011 o 11:17.
Eleanor jest offline