Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2011, 20:06   #25
Yzurmir
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Po wyjściu z kwatery kapitana garnizonu, Gabriel Hörbinger poszedł szukać jego samego z poleceniem przygotowania pokoju i kąpieli. W jakiś czas później siedział w balii wypełnionej gorącą wodą i zmywał z siebie nadrożny pył. Po paru dniach jazdy odkrytym wozem mycie się było niezwykle relaksujące i gdy wreszcie skończył, czuł się wypoczęty, świeży i lżejszy niż wcześniej, być może straciwszy warstwę nagromadzonego brudu. Ogolił się i ubrał, zakładając także czarny płaszcz i kapelusz. Nie mógł przy tym nie powstrzymać refleksji, że to nakrycie głowy wygląda na nim kiepsko, ale zatrzymał je, uznając, iż doda mu autorytetu.

Po kąpieli Hörbinger zaniósł swój skromny dobytek do pokoju i rozpakował, a następnie zażądał kolacji. Nawet nie myślał o tym, jakie zwyczaje panują tu wśród żołnierzy – pozycja inkwizytora zapewniała mu przywileje i nie wątpił, że usłużny kapitan zrobi wszystko, co mu zostanie powiedziane. Po posiłku Gabriel odpoczął chwilę i dopiero wieczorem zszedł do podziemi, aby zobaczyć skazanych – tak, jak mu rozkazano.

Na schodach prowadzących w dół minął bladą Elyn. Elyn Weber… Zastanowił się nad tym chwilę. Prawdopodobieństwo było dość niewielkie, ale być może… Rozmyślania przerwał mu jakiś człowiek siedzący w jednej z cel, który podszedł do drzwi i zaczął głośno narzekać. Wcześniej Gabriel rozkazał, aby wszyscy strażnicy zostali wycofani na czas, gdy będzie z oskarżonymi, zatem więzień mógł teraz mówić tylko do niego.

No panie, to już jest skandal! Ja! Ja, porządny bandyta! Z politycznymi! To się nie godzi! Co o mnie pomyślą sobie? Że ja też, psia mać, polityczny!
Ty bandyta porządny? Cóżeś zrobił, że cię tu zamknęli? I co to są za "polityczni"? – odpowiedział Hörbinger powątpiewającym tonem, podchodząc bliżej.
Polityczni, czyli różnego rodzaju wywrotowcy, co ich nikt nie lubi. A ja kradłem i powinienem ze złodziejami siedzieć, a nie z tymi politycznymi.
Być może masz rację. Być może rzeczywiście nie powinieneś tu siedzieć. Na razie jednak opowiesz mi dokładniej o politycznych, którzy się tu znajdują.
A co tu mówić? – zaczął tłumaczyć więzień. – Wywrotowcy jeden w drugiego, przeciw panom wystąpić chcieli słowem, nie czynem, w ramach protestu namawiali chłopów, coby ich ziarno w spichlerzu pozostało, a i miedziaka złamanego na nich nie dać, to i panowie się wkurwili i co do jednego do pierdla wsadzili.
I dobrze. – Hörbinger jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale tylko wzruszył ramionami i odszedł. Nie miał czasu, a przede wszystkim ochoty, by użerać się z wioskowymi głupkami, chociaż znajomość miejscowej sytuacji politycznej mogłaby się jeszcze potem przydać. Postanowił zapamiętać, w której celi siedział więzień, i skierował się w stronę oskarżonej pary.

Chcę z wami porozmawiać – odezwał się przez kraty. – Najpierw: jak się nazywacie.
Weberowie – usłyszał w odpowiedzi. Oczywiście znał ich nazwisko wcześniej.
Rozumiecie, że jesteście oskarżeni o herezję czy czarną magię, czy kie licho, i – kto wie? – być może już jutro będą z was zdzierać skórę żywcem? Lepiej zacznijcie się tłumaczyć i usprawiedliwiać. Teraz. – Chciał jeszcze sprawdzić swoje przypuszczenia co do Elyn, więc dodał: – I, hmm... Macie może córkę? Jak się nazywa i co mi możecie o niej powiedzieć?
Jestem zwykłym medykiem, mam żonę, dom, nie jesteśmy plugawymi heretykami – odparł mężczyzna. – Tak, mamy córkę, jednak ze względu na to, że nas prześladujecie to nie wyjawię jej imienia. Nie boję się i ich nie wydam. Przykro mi inkwizytorze, ode mnie się nie dowiesz niczego.
Musicie zrozumieć, że ja jestem tu, aby wam pomóc. – Ton głosu inkwizytora złagodniał. – Inaczej po prostu przyszedłbym jutro z innymi i przyglądał się, jak was torturują. Nie chcę jednak do tego dopuścić i postaram się was uniewinnić, ale w zamian żądam waszej współpracy.
Moja córka ma na imię Elyn, jest tutaj, odszukaj ją i z nią pomów. Ona wie wszystko, a jeżeli czegoś nie będziecie wiedzieć to wtedy przyjdź – powiedział pustym głosem więzień.

Początkowy opór zaskoczył Hörbingera, ale ostatecznie poszło dość gładko. Nie potrzebował wcale od oskarżonych niczego więcej poza potwierdzeniem jego przypuszczeń i zobowiązaniem do współpracy. Nie kłamał, mówiąc, że chce im pomóc. Można powiedzieć o Gabrielu Hörbingerze wiele rzeczy i na pewno nikt, kto go zna, nie powie, że jest altruistą. Ale nie lubił sobie brudzić rąk. Przyglądania się torturom miał dosyć już za pierwszym razem, jeszcze w czasie szkolenia. W końcu bycie inkwizytorem nie było jego życiowym marzeniem. Cóż za podli bogowie pozbawiają ludzi wszystkiego i stawiają w takiej sytuacji?!

Niedługo po zakończeniu rozmowy z domniemanymi kultystami Gabriel udał się do swojego pokoju. Zasnął zaskakująco szybko, a noc minęła mu dobrze i zapewne wstałby rano wypoczęty, gdyby nie alarm. Zwlókł się z łóżka i w pośpiechu ubrał, z niepokojem zastanawiając się, co się mogło stać. Z jakiegoś powodu nie miał wątpliwości, że cała wrzawa ma związek z ich sprawą. Gdy zorientował się, co dokładnie się wydarzyło, i skierował do lochu, zastał tam już pozostałych inkwizytorów. Ucieczka kobiety była czymś, czego się nie spodziewał – zaskoczyła go i nie był już pewien, czy nie pomylił się w swoim założeniu, że Weberowie są niewinni.

Ze spokojem wysłuchał wrzasków Siegfrieda, choć nie mógł się powstrzymać przed rzuceniem porozumiewawczego spojrzenia Elyn – jedynej osobie tutaj, którą trochę znał. Zagrożenie ze strony zakonu w myślach zbagatelizował – wydawało się zbyt odległe. Otrzymawszy polecenie czy może prośbę, wyprostował się i powiedział głośno:
Oczywiście, kapitanie! – Ironii w jego głosie nie dało się dosłyszeć, choć dało się jej domyślić. Mimo to nie miał żadnego interesu w sprzeczaniu się i bez słowa więcej ruszył w stronę celi Webera. Isengrim przez chwilę szedł w milczeniu obok niego.

Dobra – powiedział w końcu. – Nie mogliśmy gorzej zacząć znajomości, ale jeśli mamy uniknąć stosu, musimy współpracować. Dlatego proponuję zacząć od początku, zapomnieć o urazach i skupić się na zadaniu.
Oczywiście – odparł Hörbinger profesjonalnie. – Zadanie. Zatem co zamierzasz im zrobić? Tortury?
Póki co mamy tylko jednego więźnia. A jeśli chodzi o tortury, to wszystko zależy od niego i tempa, w jakim będzie udzielać odpowiedzi...

Gabrielowi nie uśmiechało się być świadkiem kolejnej sesji okaleczania.
W takim razie zostawmy tortury, przynajmniej na razie – stwierdził zdecydowanie.
W jakiś sposób musimy go zmusić do odpowiedzi na nasze pytania... Przede wszystkim, jak jego żonie udało się uciec i skąd w ogóle wzięło się oskarżenie wysunięte przeciwko nim. Na początek najlepsze będzie chyba strappado, nie uważasz?
Hörbinger zbladł.
Nie, nic z tych rzeczy! Być może wystarczy zadawać podchwytliwe pytania. Jak... Czy jego żona mogła mieć jakiś związek z Chaosem? Rozumiesz, pokazać mu, że być może ona była winna, nawet, jeśli on nie. To mogłoby okazać się prawdą albo po prostu wyprowadzić go z równowagi. W każdym razie... Nie wiem, po prostu bez tortur.

Isengrim spojrzał na Gabriela zdziwiony.
Na młot Sigmara, to brzmi prawie tak, jakbyś bał się go torturować. Po pierwsze, sam opis tortury powinien skłonić go do podzielenia się informacjami. Po drugie, czemu zakładasz, że jest niewinny? A co do takich gier psychologicznych, to pomysł jest niezły, ale czasochłonny. Gdyby oskarżona nie uciekła, mielibyśmy więcej czasu, moglibyśmy łamać go powoli na różne sposoby – głodzić go, pozbawić snu...

Gabriel zdołał się w jednej chwili opanować i kontynuował spokojnie chłodnym głosem.
W porządku, spójrz na to tak. Jego żona uciekła i nie wiadomo, gdzie będzie choćby za godzinę. W takiej sytuacji musimy się śpieszyć. A co zyskamy, torturując go? Zmarnujemy ten czas na słuchanie jego jęków, a jeśli czegoś się dowiemy, to będą to fałszywe informacje podane jedynie po to, aby nas zmylić albo żebyśmy tylko przerwali kaźń. Tortury będą nas kosztowały więcej czasu niż gry psychologiczne.
Zaczerpnął tchu.
I nie zakładam, że jest niewinny. Może być winny, ale być może twierdzenie, że nie jest – nagła zmiana strategii – jakoś na niego wpłynie? Rozumuję w ten sposób.

W takim razie powinniśmy już teraz ustalić, jaki dokładnie obieramy kurs... Proponuję nastraszyć go chociaż trochę, przywiązać do stołu, zademonstrować narzędzia. Ty będziesz się bawił w dobrego glinę. Będziesz przekonany o jego niewinności, pytasz o jego żonę wyłącznie z troski o jej bezpieczeństwo – być może ktoś ją porwał? Ktoś, kto bał się jej zeznań?
Doskonale. Pasuje mi to. – Hörbinger wzruszył ramionami. – Idziemy?
Isengrim kiwnął głową.
Jasne – powiedział. Kiedy dotarli do celi, skinął na strażników i kazał im przyprowadzić więźnia.
 
Yzurmir jest offline