Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2011, 15:22   #123
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Działania niziołka wywołały lawinę zdarzeń i czarów. Tym większą, że obie strony były przygotowane na przypadek zdrady i walki. Tak więc rozpoczął się bój, w którym czary dzielnej drużyny oswobodzicieli Romualda.
Pojawienie się widmowych przeciwników, najwięcej pomogło. Bardziej niż kule ogniste, wrzaski bardki czy smrodki Hibbo.
Odciągnęli uwagę od dzielnej drużyny Gaccia, która ewakuowała się w popłochu, niosąc Krisnys (na plecach Kenninga), Nyhma (na plecach Gaspaccia), oraz Romualda na stękającym pod jego ciężarem Puffciu.
Uciekali cali i zdrowi... i z jajem! To jest ten tego, z kluczem światła. Oczywiście nadal nie wiedzieli, do jakiego zamka służy ów klucz (poza tym że jest zapieczętowany znakiem siedmiogłowego smoka), oraz gdzie ów zamek jest.
Za to mając kolejnych adwersarzy na karku. Żyć nie umierać, prawda?

Krótka przerwa na uwolnienie Romualda i wysłuchanie jego litanii, na temat ciężkich warunków w jakich go przetrzymywano.- Worek na głowie,knebel na ustach i ciągle skrępowany. I dawali mi do jedzenia grochówkę! Grochówkę! Wyobrażacie to sobie. A przecież po grochówce mam gazy.
Mały posiłek w drodze i ruszyli ku następnemu postojowi na noc. Tym razem nie była to karczma. Może to i dobrze, zważywszy jak liczne towarzystwo drużyna Gaspaccia zdążyła wkurzyć.
Siedziba rodu Derricków.
Jak się okazało wielka niewiadoma, choć Vladislava Derricka, znał i Gaspaccio i Nyhm i nawet Romualdo. I uważali za dobrego i towarzyskiego osobnika o wyjątkowym powodzeniu u pań.
- Vladi to swój chłop, choć bladziutki i mizerny.-opisywał go półelf, wspominając przyjaciela.- Mieszka na stałe w Evertown, gdzie prowadzi dość wystawne, zwłaszcza nocne życie. Jest jak Gaccio, szlachcicem żyjącym z pieniędzy przysyłanych do miasta przez rodziców. Bardzo towarzyski i radosny człowiek. Zawsze i wielokrotnie zapraszał nas odwiedzenia swych krewnych.Ale jakoś nie było okazji... Ponoć jego siostra jest wyjątkowo piękna. Tak przynajmniej opowiadał Vladi.

Więc słuchając opowieści i zbierając się do kupy, dzielna drużyna zmierzała ku kolejnemu miejscu postoju, siedzibie rodu Derricków. Tej nowej siedzibie. Bo starą Derrickowie opuścili dwa wieki temu.
Oba zamki znajdowały się w gęstym lesie pokrywającym wzgórza je otaczające. Drzewa tu były mocno rozrośnięte, wywołując półmrok i tłumiąc wszelkie porywy wiatru. Było więc dość ciemno i dość cicho. Pomiędzy drzewami czasem coś przemykało, coś wielkiego i dwunożnego... a może to tylko złudzenie?
W takich lasach wyobraźnia może ponosić i to łatwo. Napotykane wioski były małe i drewniane, wybudowane na środku nielicznych plam światła jakie tworzyły polanki. Ludzie i nieludzie ją zamieszkujący, byli brudni, ponurzy i zarośnięci. Czczono tu głównie Silvanusa i Malara oraz Talosa. Co nie było pozytywnym sygnałem.
Żyli bardziej z lasu niż z pól, przygotowując do sprzedaży dziczyznę i drewno i węgiel drzewny.
Gdy słyszeli nazwisko Derrick, można było zobaczyć przestrach w ich oczach. A może to znowu gra świateł i cieni? Niemniej wskazywali drogę zbłąkanym podróżnym i...drużyna w końcu dotarła do Derrickowej warowni.

Po tej całej dziczy, można było się spodziewać, że sam zamek okaże się jakąś małą warownią z drewna. Tymczasem, gdy pod wieczór dotarli pod zamek.


Okazał się on być potężną warownią, o grubych murach zbudowaną przez mistrzów kamieniarstwa. Zaprawdę ród Derricków był bardzo bogaty, jak na mało wpływową rodzinę.
Kolejną niespodzianką była gwardia zamkowa. Wyłaniające się znad blank, jak i z otaczającej puszczy...gobliny.



Uzbrojone w krótkie łuki i noszące półpłytowe zbroje stworki, niewątpliwie dysponowały magicznym wyposażeniem. No i pogromca goblinów mógłby uznać te akurat gobliny za nieco, dziwne?
Niemniej wśród dzielnych bohaterów, żadnego znawcy goblinów nie było.
Jeden z owych "gwardzistów" podszedł i w łamanym wspólnym rzekł.- Wy po co do Derrick?
-Przekaż dobra... istoto.-
Gaspaccio rzekł wyniosłym tonem głosu, acz przy okazji wzbijając się na wyżyny dyplomacji.- Że przyjaciele Vladislawa Derricka przybyli z wizytą.
-Przekażem przekażem.-
odparł szybko goblin, po czym zaskrzeczał coś głośno w swym rodzimym języku. Odpowiedział mu gardłowy skrzekot goblinów na zamku, co przetłumaczył podróżnym.- Pani was przyjmie.
Wrota zostały opuszczone i dzielna drużyna wkroczyła na rozległy dziedziniec. Konie i inne wierzchowce zostały odstawione do stajni. A drużynę zaprowadzono na pokoje.
Zamek był pełen splendoru i bogactwa. Piękny aczkolwiek duża ilość kamiennych gargulców, nadawała mu nieco ponurej natury.
Gobliny zaprowadziły Gaccia, Nyhma i resztę drużyny do sali jadalnej w której siedziały dwie osoby. Przygarbiony, bardzo stary siwobrody i siwowłosy krasnolud w powłóczystych szatach, oraz piękna kobieta o kruczoczarnych włosach, bladolicej cerze i błękitnych oczach.


Miała na sobie krwistoczerwoną suknię i czarną biżuterię. I delektowała się winem.
Na widok nowo przybyłych, rzekła z promiennym uśmiechem, na bladej twarzyczce.-Ach... jakże miło mi poznać przyjaciół mego brata. Jestem Luiza Derrick. Władczyni tego zamku i okolicznych ziem. A to – tu dłonią okrytą czarną aksamitną rękawiczką na krasnoluda w powłóczystych niebieskich szatach.- Kruagen, krasnoludzki mędrzec i mój osobisty doradca.
Kasnolud o ostrych rysach twarzy, białej brodzie zaplecionej w warkoczyki i wyjątkowo szpiczastych uszach skinął głową i mruknął ledwo otwierając usta.- Miło mi.
Luiza uśmiechnęła się blado i wstała rozkładając przy tym czarny wachlarzyk z wyjątkową gracją.-Tullik, posiłek dla gości każ przygotować służbie.
-Tak pani.-
przywódca goblinów skinął głową i warknął do reszty coś. I zgraja goblinów opuściła gości.
-Mogą wyglądać na dzikusów, ale odpowiednio traktowane gobliny potrafią być świetnymi sługami. Wybaczcie, że musicie czekać na posiłek, ale tak rzadko mamy gości.- rzekła kobieta i wskazując dłonią na stół i krzesła.- Ale... nie stójcie tak. Siądźcie i opowiadajcie co was sprowadza do siedziby Derricków.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 04-04-2012 o 15:53. Powód: zmiana zamku ;(
abishai jest offline