Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2011, 21:39   #526
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
do Derricka Talbitt

lipiec, wybrzeże Loc Eskalott, Rivia

W trakcie powrotu z Festiwalu Jeziora Derrick mógł naprawdę docenić jakość rivijskich dróg. Chociaż przejechał po nich już długie mile, to teraz pod naporem tak dużych grup podróżnych trakt pokazywał jak fatalnie został zrobiony. Mniejsza już nawet o brak bruku- droga zwyczajnie się rozłaziła i trudno było miejscami orzec gdzie się kończyła, a zaczynały pobocza i bezdroża. Fuszerka na całej linii. Ciekawe kto to będzie potem łatał?

Chytry fortel krasnoluda okazał się skuteczny i nazajutrz nie był już przez nikogo niepokojony z powodu swej przynależności rasowej. Co prawda jeden szczególnie obolały człowiek mógł skrywać pewną urazę, ale zachowywał ją dla siebie, w szczególności dlatego, że bał się iż po otwarciu ust mógłby stracić śniadanie wraz z wczorajszą kolacją i obiadem.

(...)

A skoro o kolacjach mowa. Pod wieczór grupa wracających znad jeziora mocno zdążyła się przerzedzić. Zostali już praktycznie tylko ci, którzy mieszkali w Myve, albo okolicach. Gdy Talbitt razem z towarzyszami zbliżali się do odnogi prowadzącej do znajomej medykowi wioski, od jej strony szło kilku zapoznanych po drodze mieszczan.
-E, możecie se darować- rzucił kwaśno jeden z nich. -W wiosce pod dachem nawet smród się już nie zmieści. Znowu trzeba będzie spać pod gwiazdami. Dobre, że chociaż pogoda dopisuje.
No i ewentualny problem Derricka rozwiązał się sam. Pod oko wójtowej nie wejdzie, to i nie będzie się musiał żadnej wpadki obawiać.

(...)

I nie obawiał, dotarł bowiem dnia następnego do Myvy późnym popołudniem zupełnie spokojnie i nieniepokojony. Jak na razie droga powrotna ku Aldersbergowi przebiegała bezproblemowo- żadnych bandytów, wściekłych byków czy szalonych, zdziczałych łuczniczek. Nie mógł na to narzekać, a i jego kompanii nosem nie kręcili. No, może Liliel trochę nim kręciła, ale to prawdopodobnie było spowodowane naturalną, krasnoludzką wonią.
-Hehe, czy to nie są babskie galoty, tam nad bramą?- rzucił ni z tego ni z owego Gurd, wskazując palcem swój obiekt zainteresowania. I miał rację. Oto nad południową miejską bramą, zawieszone na jakimś gwoździu powiewały sobie damskie majtki. Czyżby seksualna rewolucja, którą Derrick pamiętał ze swojej podróży, dobiegła końca? I w dodatku kapłani ponieśli klęskę?

Mogło być w tym trochę prawdy, czemu dowód dał mężczyzna w średnim wieku, ubrany w szaty typowe dla wyznawców Kreve.
-Jeśliś człek moralny i bogobojny- zawołał, gdy Derrick go mijał. -To ominiesz to gniazdo rozpusty.
 
Zapatashura jest offline