Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2011, 17:43   #39
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
Podróżni docierali już do celu, przed nimi znajdowała się zagroda i gospodarstwo Umbartha.
Zwierzęta gospodarcze, w tym przypadku owce, zachowywały się bardzo niespokojnie, becząc w stodole. Również psy pilnujące obejścia ujadały zawzięcie, co mogło wprowadzić w serca podróżnych poczucie napięcia i podenerwowania.
Endymion i Andaras wymieniali uwagi na temat kawałka ostrza znalezionego w rzeczach Makhlera. W wyniku czego ukruszony fragment ostrza z runami elfami po raz kolejny zmienił właściciela.

-Oczywiście możesz je zatrzymać- rzekł Endymion wręczając je Elfowi.

- Dziękuje- odpowiedział elf - panowie wejdźmy do środka tam omówimy co dalej.

- Dalej, to powinienem Ci nakopać do rzyci za targanie mnie po tym przeklętym śniegu...- obruszył się Kh`aadz, któremu ze względu na wzrost, trudy pokonywania zasp mogły dać się w znaki najbardziej.

- Nie marudź coś widziałem po drugiej stronie rzeki... Jakiś ruch więc możliwe że nie leźliśmy tu na darmo. Topór w garść i wchodzimy ostrożności nigdy za wiele. Pan Umabrth za tobą żeby ci łba rodzina nie odstrzeliła. Ja za wami Endymion ubezpiecza. Ostrożności nigdy za wiele.

Słowa Andarasa sprawiły iż Endymion również zaczął się rozglądać. Niestety znacznie słabszy ludzki wzrok nie dostrzegł niczego niepokojącego. Wyraźnie pobudzone i tak jakby rozdrażnione zwierzęta gospodarcze nie zachowywały się naturalnie. Endymion pomyślał iż mogły coś poczuć, wszak psy mają znakomity węch, ich niepokój mógł się udzielić owcą. A poza tym jedno i drugie powinno być wyczulone na wilki.

- Psy są rozdrażnione możliwe że coś wyczuwają, pospieszmy się, poza tym tu jest cholernie zimno.

- Na nas warczą... W końcu obcy w zagrodzie, to co mają robić – skwitował Kh`aadz.


Podróżni przekroczyli progi domostwa zachowując kolejność marszu zaproponowaną przez elfa. Po wejściu do chałupy Endymion zwalił z pleców plecak ze swoimi gratami, który targał ze sobą, przy plecaku postawił, opierając o ścianę, miecz w pochwie. Podszedł do okna i stojąc plecami do ściany uchylił różek zasłony wyglądając na zewnątrz. Lecz na zewnątrz nic niepokojącego nie było widać, śnieg przestał padać. Dwa duże owczarki pasterskie Szelma i Rudy uspokoiły się. Rodzina gospodarza wydawała się być wystraszona, lecz wyraźnie cieszyła się na widok Umbartha i gości . Żona, podstarzała baba z dużym cycem o imieniu Marta, 4 letnia córeczka Maja, 3 letni Arton i dwudziestoletni syn Bart.

- Pozdrowieni mieszkańcy tego domu – przywitał rodzinę Kh`aadz w imieniu całej trójki.

- Dobrzy panowie. - powiedział gospodarz przynosząc dzban miodu. - Napijmy się, kości ogrzejmy. Stara coś przygotuje do zagryzki jakeście głodni i może ruszymy okolicę obadać jak słońce wstanie, he? Pokażę dokładnie gdzie widziałem gobliny.

- Skoro i tak już tu jesteśmy i gospodarz ma nasze gęby na utrzymaniu, to ustalmy coś sensownego... Ja biorę pierwszą wartę, później obudzę któregoś z was – zaproponował krasnolud.

- Ja drugą – odrzekł Andaras - i będę czuwał do świtu. Wtedy zmieni mnie Endymion, gdy jego wzrok stanie się przydatny.

- Może być – lakonicznie odparł strażnik nie mając już za dużego wyboru.

NAD RZEKĄ

W drodze nad rzekę jak i nad rzeką nic szczególnego nie znaleziono i nie zauważono, a kilka dziwnych śladów przy łodzi na chwilę obecną nie wydawało się aż tak istotne przynajmniej zdaniem Endymiona. Znacznie bardziej interesowała go druga strona rzeki. Po przeprawieniu łodzią gospodarza, kolejne rozczarowanie, po tej stronie rzeki również nic szczególnego nie dostrzegł. Skarpa na której gospodarz widział orki to smagane wiatrem miejsce przykryte śniegiem. Jeżeli były tam jakiekolwiek ślady to były przykryte zmrożonym śniegiem. Strome wejście na skarpę od rzeki było również bez śladów i tropów. Ze skarpy w stronę lasów trollowych, zaczynały się głazy, skałki, twarde podłoże i mniej śniegu. Za skarpą w tamtą stronę było widać ślady czyjejś obecności, po rysach na skałach, i wgnieconych kamykach, ale nie było sposobności jednoznacznego określenia czyje to są ślady. Mogły być to wilki, ale nie musiały.
Wobec nadciągającego zmierzchu łowcy orczych jeźdźców postanowili się zaczaić przy skarpie.
 
ThRIAU jest offline