Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2011, 17:58   #1
Ziutek
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
[Storytelling, Autorski] Dla większego dobra...

7 Czerwca 2007 roku, Lotnisko wojskowe, Waszyngton, USA
Godzina 23:41

W sali konferencyjnej, która służy do omawiania strategii powietrznych zebrała się grupka dziesięciu osób. Jeden z nich wyglądał na wysokiej rangi wojskowego, zapewne asystent generała, który miał za sobą działania w terenie, wyglancowany jak na bankiet, drugi wprost przeciwnie, a pozostali byli tymi, którzy mieli tak poprzewracane we łbie aby zaciągnąć się do oddziału najemnego.
Asystent odezwał się niemiłosiernie nudnym głosem:
- Witam, jestem pułkownik Mark Michel, asystent generała. Dostałem zadanie opowiedzieć wam bardziej szczegółowo o waszej misji i odpowiedzieć na ewentualne pytania - przerwał na chwilę i zaczął przekładać kartki leżące na stole przed nim i ciągnął dalej - Rosjanie od kilku miesięcy prowadzą zbrojną politykę przeciwko USA. Zaatakowali Afrykę Środkową, na której znajdują się Amerykańskie kopalnie. Doszło do tego, że kilka dni temu Rosja zadeklarowała powstanie Afrykańskiego Państwa Sojuszu Federacji Rosyjskiej, w skrócie APSFR. Przejęli tereny każdego kraju w tym obszarze i złączyli w jeden. Waszym zadaniem będzie osłabienie władzy Rosjan tak aby można było całkowicie usunąć ich z Afryki. Dążyć do tego będziecie w różny sposób, poprzez napady, zabójstwa, zastraszanie, kradzież, sabotaż i inne nieczyste zagrania. Będzie to o tyle utrudnione, że cały czas będziecie na terenie wroga i jeśli popełnicie jakikolwiek błąd to trudno będzie go naprawić. Co gorsze może stać się tak, że zostaniecie pojmani – przerwał i zamyślił się – Więc dlatego nie udzielimy wam ważniejszych informacji – zaśmiał się dosyć nieprzyjemnie – W każdym razie: Wszelki potrzebny sprzęt i ekwipunek jest załadowany w samolocie, którym odlecicie. Przydzielony zostaje wam kapitan Olaf Devnich – wysoki Szwajcar kiwnął nieznacznie głową – Będzie on odpowiadał za poprawne wykonanie akcji, wysyłanie raportów i odbieranie zadań od dowództwa. Teraz omówimy wasz plan podróży. Lądujecie na lotnisku w Rustenburgu w RPA. Potem pojazdami ruszycie na granicę RPA i APFR. Kierować się będziecie w okolice Mookane, tereny dawnej Botswany. Tam będzie wasza baza. Następnego dnia kapitan dostanie informacje o waszym pierwszym zadaniu. To na tyle. Jakieś pytania?

Podróż samolotem była cicha i nudna. Przez szyby w transportowcu mogliście oglądać małe, świecące kropki, które symbolizowały cywilizację, coś co w waszej niedalekiej przyszłości nie będzie istnieć.

***

7 Czerwca 2007 roku, Lotnisko w Rutsenburgu, RPA, Afryka
Godzina 18:58

Pierwsze wrażenie jakie nastąpiło w większości z was tuż po wyjściu z samolotu to: Łał, ale fajnie! Słońce już zachodziło, temperatura była znośna, wiał ciepły wiaterek. Ładunki z samolotu zaczęto wyładowywać. Zaprowadzono was do głównej bramy gdzie czekał już transport a były to pojazdy wyładowane z samolotu: dwa Jeepy Wagnery ze zmodyfikowanym tyłem, na szkielecie z metalowych rur zamontowane były wieżyczki ckm-u, dwa pickupy Ford, na których załadowano już skrzynie z zapasami. Chwila ostatniego przeglądu i konwój ruszył. Nie spotkaliście na szczęście żadnych przeszkód. Kiedy skręciliście w boczną drogę zakomunikowano wam, że niedługo będziecie u celu. Wreszcie minęliście swojego rodzaju posterunek z podniesionym do góry drewnianym szlabanem, kilka minut jazdy i byliście w bazie.
Baza w waszym toku myślenia to super zabezpieczony budynek, z systemem kamer, murem betonowym, bieżącą wodą, wypchanymi magazynami, wygodnymi pryczami i ogólnie fajnie. Ale nie tu – Po pierwsze brak bieżącej wody nie licząc brudnego jeziorka nieopodal, po drugie brak kamer, po trzecie brak betonowego muru, po czwarte brak wygodnych prycz. Jedyne co to macie trochę zapasów od wojska. Ale resztę to musicie załatwić sobie sami. A waszą „Bazą” jest nieużywany ośrodek turystyczny. Główny budynek, rząd czterech bungalowów i duży plac, ogrodzone byle jaką siatką drucianą. Wszystko to w środku dżungli. Gwarantowaną macie ciszę i względne bezpieczeństwo. Palenie ogniska nie zaszkodzi ponieważ dym i tak jest wszechobecny. Tak więc rozpoczęły się wasze wakacje.

Wojsko zostawiło wam zapasy i dwa Wagnery na środku placu i pojechali do siebie. Kapitan Olaf zebrał was aby ustalić wszystko co trzeba. Olaf był wysokim, umięśnionym, blondynem, włosy idealnie zgolone na „Zapałkę”, miał krótką brodę. Twarz miała już znaki wczesnego starzenia się lecz ten dziadzio posiadał więcej ikry niż wy wszyscy razem. Miał około 40 lat. Sprawiał wrażenie odpowiedzialnego i ufnego człowieka. Po pierwszych chwilach rozmowy wydawał się być zdyscyplinowany i ostry dla swoich podwładnych.
 

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 08-03-2011 o 19:30.
Ziutek jest offline