Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2011, 19:08   #11
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Po powrocie do automobilu napotkała Mavericka w sterówce, wyraźnie poirytowanego i z siniakiem na policzku. Mruczał coś wściekle pod nosem na temat głupich babsztyli majstrował pod konsoletą z przyciskami...na wyczucie, więc Vicky nie wiedziała co robi.
Zaciekawiona dziewczyna podeszła jak najbliżej i pochylając się spytała:
Co ciekawego robisz? i nie czekając na odpowiedź na pierwsze zadała kolejne pytanie: - Thomas umył ci plecy jak należy?
-Umył i przy okazji, zaoferował się wysprzątać łazienkę. Przypomnij mu o tym, bo chyba zasnął w wannie.-burknął wyraźnie poirytowany Douglas, po czym sprawdził czy przyciski na konsoli zamigały.-No to już mogę stąd jechać.
- Zmęczony, pewnie znów całą noc klacz się źrebiła. To nie jest twój służący, aby po tobie sprzątał. Jak się wyśpi to sam sprzątniesz! - odparła mu Vicky broniąc Thomasa przed wykorzystywaniem przez leniwego mężczyznę. Popatrzyła na niego i dodała: - Raczej nie możesz jechać.
-To patrz.- odparł wyraźnie poirytowany Douglas. Jakoś mu ta relaksująca kąpiel nie wyszła.-Zamykam zewnętrzne drzwi i...- Maverick wcisnął kilka przycisków na konsoli i maszyna zadrżała uruchamiając silnik.
Vicky z dziwnym uśmiechem na twarzy usiadła na miejscu dla pasażera. Czekała kiedy Douglas dojedzie do zamkniętej bramy posiadłości i uświadomi sobie, że nie da rady jej sforsować bez jej pomocy.
Dojechawszy automobilem do bramy, wściekły jak osa, mężczyzna przesunął wajchę i z przodu automobilu wysunęła się... małokalibrowana armatka. Kierując jedną z wajch wycelował i błysnęło, huknęło i...zdmuchnęło bramę. Maverick się uśmiechnął dodając.- Dojedziemy do miasteczka i tam ty i ten twój osiłek wysiądziecie.
Panna von Strom poderwała się do przodu przyklejając nos do szyby aby zobaczyć armatkę która z taką łatwością poradziła sobie z zagradzającą im drogę bramą, wypinając przy tym w stronę mężczyzny swoje kuszące kształty.
- Douglasie... - mruknęła przy tym.
-Co..-mruknął nieco rozkojarzony zasłaniając mu widok pupą dziewczyny.
- Przez twój pośpiech zapomniałam zabrać z sejfu tatki tych pieniędzy o których cały czas jęczysz, na benzynę i coś tam... - rzekła dziewczyna nadal wpatrując się w widok za oknem.
-Ale... dużo tego?-spytał Douglas przeliczając w myślach zysk i... masując dłonią ową pupę, która mu widok ów zasłaniała.
Czując dłoń mężczyzny na swojej pupie Victoria gwałtownie się odwróciła, niestety w ciasnym pomieszczeniu, jej łokieć po raz kolejny napotkał na swojej drodze ciało mężczyzny. Ona zaś odparła mu rozmasowując przy tym nieszczęsny łokieć. - Tatko powiedział, że mi wystarczy nawet jakby go nie było z rok, a na upartego i dwa... to dużo?
-Uważaj z tymi rękami i nie pakuj się na szybę.- rzekł obolały Douglas i chowając armatkę mówił.-Całości nie weźmiemy. Nie będę cię wszak okradał, ale... coś ustalmy panno von Storm. To jest mój automobil. I jest moim zamkiem. I to ja ustalam tu zasady, zrozumiano, panienko?
Tak... tak... - przytaknęła dziewczyna stojąc nad nim i wyglądając przez okno - To zawracamy po nie?
-Zawracamy.-odparł Douglas cofając szybko wóz i mrucząc cicho.-W co ja się pakuję przez tą kobietę.
Niestety tak kobieta akurat się puściła aby usiąść na siedzeniu i gwałtowny ruch do tyłu spowodował, że usiadła... tylko nie tam gdzie chciała. Z impetem wylądowała na kolanach Douglasa.
Maverick objął ją w pasie jedną ręką i trzymając mocno przy sobie prowadził pojazd.-Nie wstawaj, czuję się bezpieczniejszy mając cię w objęciach... zabawne, żadnej tak nie mówiłem.
Dziewczyna powierciła się na jego kolanach aby się wygodniej usadzić i z zainteresowaniem obserwowała jak manewruje poszczególnymi przyrządami - Mogę dotknąć? -spytała.
-Nie możesz... chcę dojechać w jednym kawałku.- wargi Mavericka dotknęły ucha dziewczyny, by po nim przejechać pieszczotliwie językiem. Najwyraźniej ta sytuacja poprawiła nieco humor Douglasa.
Vicky odwróciła twarz w jego stronę i unosząc palec dotknęła jego skroni mówiąc - Wiesz, że jak się złościsz to pulsuje ci tutaj żyłka? - i przesunęła po niej opuszkiem palca lekko ją uciskając.
-Miałaś okazję wiele razy ją... obserwować co?- mruknął Maverick i zmienił temat.- To gdzie chcesz spać?
Twój pojazd... moje złoto... benzyna też będzie moja i jadło i... wszystko co za to złoto nabędziemy, więc do Londynu sypialnia moja. Ty możesz sobie wannę do spania wziąć, musi być wygodna jak Thomas w niej tak długo drzemie. - odrzekła mu dziewczyna niewinnie przy tym trzepocząc rzęsami tuż przy jego nosie.
-Zapomnij...Moja sypialnia to moje królestwo.-mruknął Maverick i dodał.-Nie służy tylko do spania. Czasem przyjmuję tam gości.
- To tobie będzie służyła do przyjmowania gości a mi do spania. Jak ja będę spała to ty nie będziesz gości w niej przyjmował, a jak ty będziesz się tam gościł to ja spać nie będę. Podzielimy się. Uważaj dojechaliśmy! Chodź po to złoto...pomożesz mi spakować tyle ile będzie potrzeba - rzekła dziewczyna wiercąc się na jego kolanach aby z nich wstać.
Ileż można było wytrzymać, takiej “tortury”. Nagle usta Douglasa znalazły się przy jej ustach. I po chwili Vicky, czuła jak znów ją całuje, mocno, drapieżnie i namiętnie. Przyciskając wargi do jej warg, spragniony ich pieszczoty.
Dziewczyna zarzuciła mu ramiona na szyję i zaczęła odwzajemniać pocałunki. Na każde jego muśnięcie warg odpowiadała swoim muśnięciem, na każde otarcie jego ust o jej ocierała się swoimi o jego. Jej pocałunki na początku nieśmiałe stawały się coraz bardziej namiętne i odwzajemniały pocałunki, którymi raczył ją mężczyzna.

Jednak... tradycyjnie już chyba tą uroczą chwilę wybrał sobie na wparowanie do sterówki “wyspany” Thomas.
-Panienko...nie udało...się.- poobijany stajenny wyjąkał, gapiąc się na tą sytuację wyraźnie zaskoczony.
Douglas oderwał usta od warg Victorii mrucząc pod nosem.-Dom wariatów.
- Co się nie udało Thomasie? - spytała z roztargnieniem Vicky.
-On mnie zaatakował panienko.-Thomas wskazał na Mavericka, na którego kolanach Victoria nadal siedziała.
- Jak zaatakował? Przecież siedzi tu cały czas? - dopytywała się dziewczyna starając się odgadnąć o co chodzi Thomasowi.
-Nie dał sobie umyć pleców.- zaczął wyjaśniać Thomas, a Douglas klepnął Vicky w pupę.-To może chodźmy po te złoto?
- Jak jeszcze raz mnie tak klepniesz... to to złoto już ci się do niczego nie przyda - ostrzegła go dziewczyna wstając mu z kolan i ruszyła do wyjścia mijając w drzwiach Thomasa, poklepała go po ramieniu mówiąc - Nie martw się... on pewnie wstydliwy i temu ci nie dał tych pleców umyć. Wiem, że się starałeś ze wszystkich sił. Nie czekając na mężczyzn wyszła z pojazdu i ruszyła do sejfu w którym tatko trzymał pieniądze. Raz tylko się oglądając czy Douglas idzie za nią czy też nie. Wszak to jemu one były potrzebne a nie jej.
Mężczyzna dobiegł po chwili do Vicky i szepnął jej na ucho.-Ty się tak klepaniem nie przejmuj. Za którymś razem może ci się spodobać. Od kogoś.
- Ty mi się bez ręki też możesz podobać - odrzekła mu dziewczyna otwierając sejf i oczom mężczyzny ukazała się jego zawartość.


-Nieźle nieźle, mała fortuna... niech będzie jedna trzecia. Wystarczy i dla mnie i na Londyn.- mruknął Maverick pochylając się i przyglądając owym skarbom.
- Dobra, ale łóżko moje! - rzekła dziewczyna zatrzaskując mu drzwiczki przed nosem zanim cokolwiek zdążył wziąć.
-Niech ci będzie. Postąpię jak dżentelmen.- westchnął Maverick spoglądając na Victorię. Pogłaskał ją po policzku mówiąc.-Wygrałaś tą rundkę, ślicznotko.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego promienni i podeszłą do szafy, pogrzebała w niej chwilkę i podała mu sakwę ze słowami - Wystarczy aby w nią upchnąć tyle ile nam potrzeba?
-Powinno.-odparł Douglas, po czym rzekł.-Możesz mi mówić Doug, wspólniczko.
- Dobrze Douglasie, a ty mi Vicky... to jeszcze przy pieczętowanie umowy... - wyciągnęła do niego dłoń, tak jak kilka razy podejrzała, że wyciąga tatko przypieczętowując umowę z jakimś innym naukowcem.
Douglas uścisnął dłoń dziewczyny, lekko nią potrząsając.

Ostatnie porządki, ostatnie rozporządzenia co do napraw, oraz uzupełnienie wody w pojeździe. I cała trójka wreszcie mogła wyruszyć w podróż. Cała trójka czyli Maverick, Victoria oraz Bella.
Jak stwierdził Douglas podróż do Londynu, potrwa od trzech do czterech dni. Póki co Maverick zajmował się prowadzeniem, a Bella sprzątaniem łazienki. W której to panował niezły bajzel, świadczący o dość ostrej „wymianie zdań” na temat kąpieli między Thomasem a Douglasem. Wymianie zdań za pomocą pięści. Co prawda Vicky chciała przymusić Douglasa do posprzątania po sobie, ale Bella uprosiła by tego nie robić.-Mężczyźni nie potrafią po sobie posprzątać, panienko. Zwłaszcza samotni mężczyźni. Już wolę zrobić to za niego, niż widzieć jego porządki.
Tak więc podczas podróży, każdy miał zajęcie. Każdy, poza Victorią...
Pojazd powolutku turkotał drogą, puszczając za sobą kłębuszek pary i dymu, przemierzając drogę. Czasem mijał inne pojazdy, częściej powozy lub ludzi poruszających się konno.
Na prowincji bowiem pojazdy mechaniczne nie były jeszcze tak bardzo popularne.
Nic nie zapowiadało więc kłopotów z początku. Potem jednak, powozy jadące z przeciwnej strony przestały się pojawiać i...
Po godzinie jazdy, automobil Douglasa utknął za wiejską furmanką. Drogę bowiem zatarasowali jacyś ludzie.
A dowodził nimi James Herbert, mechanik na służbie sir Charles Crowfielda.


Ten lekko siwiejący już mężczyzna podbiegł do automobilu i krzyknął głośno machając metalowym ustrojstwem na dłoni.- Nie ma przejazdu, droga zablokowana cały obszar zablokowany. Ze zwierzyńca sir Crowfielda uciekł szablastozębny niedźwiedź, atrakcja przyszłego polowania. Otoczyliśmy kordonem potencjalny obszar na którym się znajduje i sir Crowfield ruszył ze swymi ludźmi by ubić tego zwierzaka, zanim poczyni szkody. Musicie poczekać, zanim wyruszycie dalej!
No tak. Sir Charles Crowfield był znany ze swego zamiłowania do polowań. A ponieważ nużyły go łowy na zwykłe zwierzaki, kazał hodować w swym zwierzyńcu ulepszone wersje dzikich bestii. Czasem której udało się wyrwać poza ogrodzony obszar w posiadłości Crowfieldów. Tak jak teraz. A to pech. I co gorsza... strata nawet dziesięciu godzin.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline