Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2011, 23:40   #54
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4hv6sQXI1WY[/MEDIA]

Lecznicza magia ognistego żywiołu zapulsowała w jego żyłach gdy młodziutka Feniks kończyła szeptać znane sobie zaklęcia. To jej twarz zobaczył pierwszą gdy się ocknął. A ocknąć musiał się dość szybko, bo jego ubranie nie zdążyło nawet wyschnąć w suchym wnętrzu chaty. Przez długi moment walczył z odruchowym sprzeciwem, który kusił go by odtrącić kończącą zaklęcia Hoshi i pomagającego podnieść się Numoko. Nic się nie zmieniło. Nadal był przegranym samurajem, który nie sprawdził się jako sługa swego Pana. Nadal też w uszach dźwięczało mu bolesne rżenie Buruberu.
- Zostawcie mnie do licha – Tę małą walkę ze sobą również przegrał.
Położył się nadal obolały na deskach chaty i wpatrywał w przerwy między deskami. Świat wydawał się dziś jakoś strasznie wrednie mokry. Tak odmienny od stepu… Zamknięty w nieszczęściach, które niósł ze sobą. Nie było od nich odwrotu. Nie można było zostawić niepowodzeń i pogalopować za zachodni horyzont. Buruberu… Jego koń. Przyjaciel. Brat krwi… Nie było go. To było coś nie do wyobrażenia dla każdego Jednorożca. Takie już mieli umysły. To jakby się właśnie dowiedzieć, że we śnie ktoś ci uciął głowę i od tej pory nie będziesz niestety nic widzieć. Całkowity brak sensu. A jednak. Zrozumienie wcześniej czy później musiało nastąpić. I Risu bardzo chciał odwlec ten moment. Usnąć i nie myśleć o niczym. Uwolnić się. Ale Rokugan ma swoje prawa. Nikt z nas nie jest w nim wolny. Nikt, Risu. Nawet ty bezpański Jednorożcu…

Nie.

Podniósł się szybko i sprawnie jak na gojące się jeszcze obrażenia.
- Dziękuję Hoshi-san – rzekł do młodej Feniks. Wychowanie wpajane przez pokojowych Ide starało się wymusić na nim również jakąś formę przeprosin, ale nie był w stanie chcieć tego uczynić. Może zrozumie, a może nie.
Śmierć Lwicy, Osy i Arashiego przyjął bez żadnego słowa. Zamiast tego podszedł do gwiżdżącej przeciągle w kierunku skał Otaku.
- Maho ją poskromił. Buruberu też. – Zabrakło w duszy Jednorożca młodzieńczej naiwności by kogoś poza sobą oszukiwać, że idą wyciągnąć zwierzęta ze splotów skazy. Otaku musi sama uwierzyć w niemożliwe. Tak jak i on.
Czas był ruszać w drogę. W ślad za porwanymi końmi. I cesarskim synem.
Trochę z premedytacją przez cały czas unikał spojrzenia wstydliwych, acz przenikliwych oczu Yuki.

***

- No i czego się boicie głupie kmiotki???! – krzyknął na wynoszącą puste miski kobietę. Kilka glinianych naczyń aż upadło na podłogę – Przecież nie jesteśmy tu by was mordować, a przenocować zaledwie! Przestańcie się płaszczyć, bo dopiero możecie dostać powód do trwogi!
Starsza kobieta kiwała głową, ale nie miała odwagi nawet unieść głowy by spojrzeń na Jednorożca. Nawet nie wiedziała jak bardzo w ten sposób ryzykuje. Jakiś młodszy chłopak szybko wbiegł pomóc jej pozbierać popękane miski. Szerokim łukiem omijał stojącego Risu.
- Przeklęci tchórze! Każdy może do was przyjść i wam dobra zabrać, tacyście trzęsiportki! Całe życie w dupska braliście i całe życie będzie brać! Robactwo!
Czuł jak krew w nim wrze. Odkąd wyruszyli z chatki w lesie, czuł ją coraz dotkliwiej. Może to przez to zaklęcie Hoshi? Wpierw irytacja cała jego skupiała się na tym, że zbyt wolno się poruszają oglądając bez sensu każde miejsce postoju maho. Potem doszło spojrzenie Yuki. Coś w nim było nie tak. Coś co mu mówiło, że jest złodziejem. Że prowadzi nie swoje przeznaczenie i że przypadek a nie Fortuny sprawiły, że był tu w tej chwili. Że Yuki widzi w nim Hanu. A on jedyne co może zrobić to ignorować jej drobne czyny i udawać, że nie istnieje. Tylko tak będzie pewny, że nie zdradzi brata. I wtedy zaczynał być zły na siebie. Że mimo iż cierpi cudzy los, gniewem napawa go fakt, że mógł on przypaść nie jemu, a Hanu. I że z premedytacją rani Yuki. I że… Do stu oni z tym wszystkim…
Splunął z pogardą na podłogę i odszedł na spoczynek.

***

Sen zacierał wszelkie granice. Był sobą. Ale kim właściwie był będąc sobą. Wkraczając na cudzą ścieżkę przeznaczenia… Czy nadal był Kirigirisu, dzikim Jednorożcem z odległego zachodu? Czy może droga, którą podążasz, wpływa na niego bardziej niż przypuszcza. Widział siebie splecionego w objęciach Yuki. Widział i czuł. Czuł jej zapach i dotyk. Czuł kobietę, która wyzwalała w nim coś czego w nim przecież nigdy nie było…
Otworzył oczy. Zapach się nie zmienił. Delikatne muśnięcia na ustach jakie powodował jej oddech.
Zerwał się szybko z tatami. Prawie panicznie.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline