Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2011, 23:43   #40
Wroblowaty
 
Wroblowaty's Avatar
 
Reputacja: 1 Wroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znany
Kh’aadz był przyzwyczajony do dłużących się i nieobfitujących w zdarzenia wart, nie raz i nie dwa pełnionych w ponownie uruchamianych głębokich sztolniach Khazad Dum, tak więc wieczorne posiedzenie przy oknie w domu farmera nie nużyło go specjalnie. Po raz pierwszy od kilku dni, miał w końcu chwilę spokoju i czas, żeby pomyśleć o spoczywającej na jego barkach odpowiedzialności, którą z dumą na siebie przyjął. Na tę myśl, podświadomie wymacał ręką spoczywający głęboko pod kaftanem tubus. Nie musiał go wyciągać, żeby przypomnieć sobie twardą niczym skała, a zarazem przyjemną w dotyku wyprawioną czarną błyszczącą skórę, ani drobiazgowo zdobione mithrilowe okucia, ani karmazynowe lakowe pieczęcie. Znał wszystkie te detale na pamięć.
- Muszę się bardziej pilnować – zganił się w myślach.
- Elf, czarodziej jego mać, niepotrzebnie się interesuje. Wolałbym, żeby nie próbował drążyć tematu, to nie jego sprawa… - Napominał się nadal nasłuchując odgłosów nocy i badając wzrokiem pogrążone w cichym zimowym śnie podwórze gospodarstwa.
- Nic… Absolutnie nic godnego nawet porządnego beknięcia… - Wymamrotał do siebie pod nosem, po raz setny omiatając oczami przestrzeń za oknem.
- Nie mogę go zawieść… Wiadomość MUSI dotrzeć do Ereboru, muszę przestać się tak głupio narażać… Najpierw ta banda obwiesiów przy rzece, potem Dunlandczycy… Wszystko to niepotrzebne kłopoty… Tylko jak tu omijać kłopoty z tym długouchym zbawcą świata na karku… Też żeby się wziął i o sosnę wychędo… - rozmyślania krasnoluda przerwał cichy szelest dobiegający z izby

- I jak mija noc mości krasnoludzie? – Andaras zapytał miękkim głosem podchodząc bliżej.
- O wilku mowa… - przemknęło Kh’aadzowi przez głowę.
- Nijak, od początku mówiłem, że cała ta wyprawa jest o kant dupy rozbić… Wypatruj i nasłuchuj czego chcesz, życzę powodzenia… - odparł krasnolud owijając się w gruby wełniany koc i poszedł spać, zostawiając elfa na posterunku…

-=O=-

Noc minęła spokojnie, bez żadnych niespodzianek, wszyscy domownicy zakrzątnęli się przy codziennych porannych obowiązkach.
- Uważam, że pomysł z rozejrzeniem się po śniadaniu po okolicy jest bardzo dobry. - Strażnik skwitował propozycję gospodarza, którą ten wyłożył z samego rana, jeszcze przed śniadaniem.

- Pewnikiem i tak nie znajdziemy nic konkretnego, poza paroma niewyraźnymi śladami w śniegu... Z tego co mi wiadomo, te paskudzstwa, jeśli to w ogóle one - wtrącił krasnolud z powątpiewaniem - za dnia raczej nie lubią wychylać swoich parszywych nosów na światło, no, chyba że po ich śmierdzących plecach ktoś jeździ porządnym batem...

- Toć tak jest jakeście mówicie panie. Gobliny za dnia tylko w dni ciemne łeb ponoć na świat wystawiały. No tak przynajmniej u nas starzy ludzie gadali, co mój dziad nie raz potwierdzał. - gospodarz przytaknął z entuzjazmem

- I dlatego to jest taki dobry pomysł, chociaż z dwojga złego wolał bym spotkać gobliny czy też orki a niżeli ogromne wilki. A my tu mamy szansę spotkać i jednych i drugich. Oczywiście jeśli nasz gospodarz miał rację i jego oczy nie spłatały mu figla. - ponownie włączył się strażnik

- Ta szanse to my mamy, ale dostać wilka siedząc cały dzień na mrozie rozglądając się za majakami chłopka roztropka… - Kh’aadz ten komentarz nie wiedzieć dla czego zostawił dla siebie… Może to przez to, że podana przed chwilą kasza ze skwarkami mu posmakowała…

- Mości panie, noga mi szwankuje, ale oczy mam sokole, co mi nie jeden młodzik zazdrości - Umbarth uśmiechnął się do Endymiona.

- Na razie rozejrzymy się czy aby na pewno tu są. Może znajdziemy jakiś dowód. Nawet jeśli nie trzeba by też znaleźć jakieś dobre miejsce, gdzie możemy się na nich zasadzić wieczorem. Pozycje zajęlibyśmy odpowiednio wcześniej. Tak że gdyby przyszli wpadli by w nasze łapy. Bart Umbarth poza psami weźcie jakieś łuki. Mieszkacie na odludzi więc mam nadzieję umiecie strzelać? Przy domu trzeba by trochę drewna w stos ułożyć. Niezależnie od tego czy teraz czy wieczorem działo by się coś niepokojącego lampą stos szybko podpalić należy. Jako znak dla pozostałych. - Elf snuł już dalekosiężne plany.

- Ten stos to na co? Będziemy z braku orków palić na nim elfa filantropa? – Kh’aadz na tą myśl uśmiechnął się krzywo. Ale jak pozostałe komentarze, zachował dla siebie, bo ani Andarasowi, ani Endymionowi nie sposób w takich chwilach przemówić do rozsądku…

- Taki to nasz zwyczaj by od maleńkości uczy owce strzyc i z łukiem się obchodzić pożytecznie jak z kobita pod pierzyną w zimowe noce, jak się wąs pod nosem sypnie. Strzelać umiemy jak każdy szanujący się pasterz w Rhuduarze. - przechwalał się farmer

- Słyszałeś Bart co pan elf powiedział? Migiem za robotę się bierz, zaraz ruszamy nad rzekę - ponaglił ojciec syna.

- Bezpiecznie byś zrobił wyprawiając kobietę z dziećmi do najbliższych sąsiadów, albo nawet samej karczmy. - zauważył znudzony Kh'aadz, zważywszy, że jeśli elf planuje zasadzki na nocne zwidy farmera, to w domu nie zostanie nikt, kto mógłby go skutecznie bronić, przed jakże agresywnymi omamami.

- Sąsiady najbliższe w Ostatnim Moście som, wiec po obiedzie wyruszom oni z Bartem do karczmy jak panowie myślita, że tak będzie lepiej. Stos też ułożymy dla bezpieczności, bo jak przyjdzie nam obejścia bronić,to łatwiej nam będzie ich wystrzelać w kręgu blasku ognia na tle czarnej nocy.

- Tylko jak będziecie już strzelać w tym blasku ognia to omijajcie nas strzałami, gdybyśmy się przypadkiem napatoczyli. W takim zamieszaniu łatwo będzie o pomyłkę. - Endymion dodał asekuracyjnie nie do końca ufając zdolnością strzeleckim gospodarza.

NAD RZEKA


- Eh... ty młokosie... - mruczał Umbarth podchodząc do łodzi wyciągniętej do połowy na brzeg - Mówiłem tyle razy, cobyś łodzi nie tykał w taką pogodę beze mnie! - ganił Barta uwiazując line do pieńka.

- Kiedym jej nie ruszał tatku! Zawsze na mnie wszytko co najgorsze... - żalił się młodzieniec.

- Nie pyskuj baranie, tylko ty wiażesz łódkę do trzciny - mruczał stary. - To już niedaleko. O tam,za zakrętem je widziołem. - zmienił temat zwracając się do reszty.

- Cudnie… Z każdą chwilą coraz lepiej… - krasnolud mruknął do siebie kompletnie zrezygnowany widząc dystans jaki dzielił ich od miejsca w, którym Umbarth „Spostrzegawczy”, widział kły, szarą skórę i sterczące uszy… W nocy…
- Mówiłem, że zmyśla, to oczywiście nikt mi nie wierzył… - ale ten komentarz Kh’aadz również zostawił dla siebie… Byle do roztopów…
 
__________________
"Lotnik skrzydlaty władca świata bez granic..."

Ostatnio edytowane przez Wroblowaty : 12-03-2011 o 00:42.
Wroblowaty jest offline