Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2011, 22:59   #12
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Vicky jak tylko ruszyli w drogę najpierw poszła do łazienki wraz z Bellą, jednak dziewczyna grzecznie, ale stanowczo wypchnęła ją z pomieszczeni “aby panienka nie przeszkadzała, bo szkoda czasu”. Miała zamiar iść do sterówki, ale zanim tam dotarła minęła drzwi biblioteki, a może gabinetu, nie zastanawiała się jak nazwać owo pomieszczenie. Poszła pospiesznie do sypialni i parę minut później już rozsiadała się przy biurku, odsuwając na bok lezące na nim książki. Otworzyła swój pamiętnik i przygryzając delikatnie wargę w skupieniu zaczęła w nim pisać.

Cytat:
Dziś pocałował mnie prawdziwy mężczyzna. Nie był to taki cmok jak kiedyś ukradł mi syn naszych sąsiadów, ale prawdziwy pocałunek. Najpierw mnie przycisnął mocno do siebie, tak, że zabrakło mi tchu, a potem... potem przycisnął swoje usta do moich. Myślałam, że chce po prostu pomóc mi złapać powietrze, które wcześniej że mnie wycisnął tak mocno przyciskając do siebie. Jednak nie...
Jego usta przytuliły się do moich ust i wtedy poczułam się dziwnie, zadrżałam i po plecach przeszedł mi dreszcz, taki jak nie raz przechodzi, gdy powieje zimny wiatr. Lecz teraz to był taki ciepły dreszcz, rozchodził się od moich i jego ust. Potem jego wargi zaczęły poruszać się na moich wargach ocierając się o nie, przesuwając po nich i sprawiało to, że oddech mi przyspieszył i w brzuchu zaczęły trzepotać takie motylki. Nie mogłam złapać oddechu, rozchyliłam więc usta, a wtedy jego usta jeszcze bardziej przywarły do moich i... poczułam koniuszek jego języka wsuwający się do środka. Tak jakby badał nieznany teren... bo w sumie badał nieznany, jeszcze w nim nie był, to były pierwsze odwiedziny. To było miłe... nie... “miłe” to nie jest dobre określenie, to było, było... tak jakbym jadła moje ulubione lody waniliowe i ich smak powoli rozpływał się na moim języku wraz z tym jak one się na nim rozpuszczają. Tak samo było teraz, kiedy czułam jak koniuszek języka Douglasa ociera się o mój język, jak rozlewa się doznanie jakie ze sobą niósł ten dotyk, to ocieranie się o siebie....
Kiedy pojazd gwałtownie stanął i nie ruszał dalej, zdumiona Vicky podniosła głowę z nad pamiętnika przerywając w nim pisanie. Posypała kartkę piaskiem i kiedy już była pewna, że nie zamaże się to, co tam umieściła, zamknęła pamiętnik i idąc w stronę sterówki, aby dowiedzieć się co przerwało im podróż schowała go w swoim bagażu. Weszła do środka pytając Douglasa od progu:
- Czemu stoimy? Popsuło się coś?
-Droga zamknięta... niedźwiedź im uciekł.- Douglas wskazał na pilnujących drogi, parobków Crowfielda.
- Oooo... niedźwiedź?! Nie widziałam nigdy z bliska niedźwiedzia. Chodź zobaczymy! - i zanim cokolwiek Douglas zdążył powiedzieć pognała w stronę wyjścia.
-Heeej...-krzyknął za nią “kierowca” i pogonił mrucząc pod nosem o szalonych kobietach.
Przy wyjściu z pojazdu dziewczyna natknęła się na znajomego jej i wyraźnie zaskoczonego mężczyznę.


-Panienka von Strom? Co panienka robi w tym pojeździe?- spytał zaskoczony mężczyzna.
A z tyłu dało się słychać krzyki podążającego za nią Douglasa.-Niedźwiedź do polowania. A nie miły misio do przytulania. Takie rozszarpują ludzi!
Victoria zignorowała wrzaski pędzącego za nią Douglasa. I spytała stojącego przed nią mężczyznę, również jego pytanie pomijając milczeniem: - Gdzie on jest? Można go zobaczyć? - i wspięła się na palce rozglądając wokoło czy gdzieś nie widać niedźwiedzia, którym była zainteresowana.
-Kto? Niedźwiedź? Yogi biega wolno i ...dzięki Bogu, z dala od nas.-rzekł w odpowiedzi James. Po czym rzekł cicho.- Na miejscu panienki, bym go omijał z daleka. Yogi to wyjątkowo krwiożercza bestia. I rozrośnięta.
-Wracamy do środka i czekamy, aż ten cały cyrk się skończy.- rzekł Maverick stając tuż za Vicky.
- Wracaj... wracaj... - rzekła dziewczyna i poklepała go po ramieniu. Sama zaś ominęła obydwu mężczyzn i ruszyła do przodu rozglądając się na boki, najwyraźniej próbując dostrzec gdzie też może ukrywać się... Yogi.
-Panienko, gdzie się panienka wybiera?- spytał zaskoczony James, a poirytowany Douglas odparł.-Pakuje się w kłopoty, ot co.
I Maverick ruszył w jej kierunku, wołając do niej.-Tu na pewno misia nie ma. Inaczej już by cię zjadł.
- Ha... ha... ha... tak sobie tłumacz! odpowiedziała mu dziewczyna zerkając przez ramie.- Sir Crowfield hoduje różne zwierzęta... to hodowlany niedźwiedź. Nie ma się czego obawiać. Widziałeś kiedyś niedźwiedzia z bliska? Jak nie to masz okazję, ale jak się boisz to się lepiej schowaj. Twoje delikatne nerwy znów sprawią, że wywiniesz fikołka, a potem za siniaki będziesz winił to niewinne zwierze.
-Panienko... Yogi to zwierzę łowne. Drapieżnik i to agresywny.-wtrącił James i wskazał na kręcących się tu ludzi.-I dlatego zamknęliśmy okolicę w której się bestia skryła, by nikt nie padł jej ofiarą.
- Pewnie go czymś zdenerwowaliście. Douglas też się przemienia w “bestię”jak się go podrażni. Z resztą niech sam powie. - rzekła machając w stronę Mavericka i spytała:- Prawda?
-Nie takiego rodzaju bestię...- odparł Doug i zmienił temat.-Tak czy siak, Yogiego tu nie ma... na szczęście.
-Nie rozejrzeliśmy się jeszcze dokładnie. To skąd wiesz, że nie ma? -spytała dziewczyna ponownie przeszukując okolicę wzrokiem. Jednakoż misia... jakoś nie dało się wypatrzyć.
Co nie wątpliwie wpływało na spokój ekipy pilnującej drogi.
Victoria postała jeszcze chwilę rozglądając się, jednak misia nie zauważyła. Był tylko mruczący jej nad uchem swoje utyskiwania Douglas. Zrobiła więc odwrót do pojazdu z postanowieniem, że będzie wyglądać przez okno i gdy dojrzy obiekt swojego zainteresowania, to po prostu ponownie z niego wyjdzie. - Idziemy... idziemy... nie marudź już - rzekła ciągnąc mężczyznę za łokieć w stronę automobilu.
-James powiedział, że tak do dziesięciu godzin zajmie polowanie. A potem możemy ruszać dalej.-odparł Maverick, dając się prowadzić Victorii.
Jak dziesięć godzin?! - zatrzymała się gwałtownie dziewczyna.
-Lub mniej...- odparł Douglas czując zbliżającą się burzę. I próbując ją zatrzymać w ryzach.
- Nie będę tu stać dziesięć godzin. Powiem mu aby nas przepuściła, ale to natychmiast. Niedźwiedź nic nam nie zrobi jak będziemy w automobilu. Za dziesięć godzin to nawet kurz tu po nas nie zostanie! - zawróciła na pięcie, aby podejść do Jamesa.
-Mój pojazd nie wytrzyma w starciu z miśkiem na sterydach, czy co tam mu napakowali.-rzekł z irytacją Douglas, widząc jak Victoria podchodzi do Jamesa

Victoria odwróciła się do niego i spytała:
- Jak nas przepuszczą to jedziesz czy nie?
-Tam jest przerośnięty niedźwiedź... nie mogę zaryzykować twojego życia, swojego życia i Belli i pojazdu.-odparł Douglas wskazując dłonią zamkniętą drogę.
- To ty nie ryzykuj i sobie tu stój. Ja idę w takim razie na piechotę. Dogonisz mnie za... dziesięć godzin - rzekła dziewczyna i ruszyła drogą przed siebie.
-Panienka nie może przejść.- zatarasował jej drogę James, a Douglas zaszedł ją z przodu i chwyciwszy w pasie, zarzucił sobie na ramię mrucząc.-Ty zawsze musisz postawić na swoim, co?
-Puszczaj mnie!!! Ale to już!!! - wydzierała się dziewczyna okładając go pięścią po obolałych plecach. - Jaaaaaaaaaaaaames!!! Chyba nie pozwolisz by obcy facet mnie pował?!!! Myślisz że mój tatko by na to pozwolił?!!!
-Za to pozwolisz by ta głupia gąska, polazła sama, w las z niebezpiecznym niedźwiedziem?- odparł ironicznie Douglas i kontynuował.-Obecnie opiekuję się panną von Strom, bo ona jakoś nie potrafi się zająć sobą sama.
James wycelował w Douga broń i zerknęła na wierzgającą Victorię.-O co tu chodzi, panienko?
- Puszczaj natychmiast! wrzasnęła kolejny raz - Nie opiekuje się mną... to... to... lovelas! - przypomniała sobie jak go nazywała kucharka Marta.
-Przestań się wydzierać, bo nici z naszej umowy.- syknął cicho Douglas i delikatnie masując pupę kobiety, mruczał cicho.-Pojedziemy do tego twojego lasu. Chyba nie sądzisz, że puszczę cię samą, co?
-Lovelas? Może panienka mi wytłumaczyć całą sytuację? -James wydawał się być lekko zdezorientowany.
- Czyli jedziemy nie stoimy?-spytała Douglasa szeptem dziewczyna.
-Jedziemy jedziemy...-mruczał głaszcząc pupę przewieszonej przez ramię Vicky.
- To postaw mnie na ziemi - rzekła dziewczyna.
-A będziesz grzeczna?- spytał Douglas, a James spytał się głośno.-Czy mogę otrzymać jakieś wyjaśnienia?
- Tak... jak mnie nie postawi na ziemi w ciągu pięciu sekund, to możesz mu strzelić w tyłek. rzekła dziewczyna patrząc na broń, która nadal była skierowana w stronę Douglasa.
-Uważaj, żeby twój tyłeczek nie oberwał.- mruknął Maverick dając lekkiego klapsa w pupę Vicky i opuszczając ją na ziemię.
- Ałaaaaaaaaaaaaa bije!wydarła się jeszcze dziewczyna i pewnie stanęła na nogach.
-Ruszamy za pięć minut.- odparł Douglas kierując się do pojazdu i nie zwracając uwagi na Vicky i Jamesa. Ten ostatni zaś spytał.-Gdzie ruszacie?
- Przed siebie... i lepiej nas nie zatrzymuj, ten pojazd ma armatę - rzekła dziewczyna i popędziła do automobilu.
-Ona żartuje...-rzekł nerwowo Douglas, a James krzyczał za nią.-Ależ panienko. A niedźwiedź?
Obiecuję, że nie będziemy do niego strzelać!- krzyknęła Vicky zanim zniknęła w środku pojazdu.
Douglas wszedł za nią i zamknął drzwi. Po czym ruszył do sterówki mrucząc.-Szalona dziewucha... jakim cudem dożyła dorosłości?

Bella która skończyła sprzątać łazienkę , spytała Victorię.-Czemu stoimy? Czy coś się... stało?
- Wyszłam porozmawiać z Jamesem... ale już jedziemy - zbyła ją Vicky - Chyba trzeba rozpakować nasze bagaże co? Zajmiesz się tym Bello?
-Tak jest panienko.-odparła Bella, a automobil, rzeczywiście ruszył z miejsca.
Viktoria zostawiła Bellę i popędziła do sterówki. Wpadła do środka i rozsiadła się na siedzeniu dla pasażera z uwagą wyglądając przez szybę. - Zastrzelisz go z działka... jak się pojawi? -spytała podejrzliwie zerkając na Douglasa.
-Chciałbym...ale to działko nie nadaje się do strzelania do ruchomych i szybkich celów jakimi są zwierzęta.-odparł Douglas, przyspieszając pojazd, za pomocą ruchu wajchy.
- Myślisz, że niedźwiedź się nie wystraszy takiego olbrzyma? -dopytywała się dalej dziewczyna,podnosząc z siedzenia i przyklejając tradycyjnie nos do szyby. Nie zauważyła przy tym, że zasłania mężczyźnie połowę przyrządów znajdujących się w ciasnej sterówce.
I poczuła dłoń na pupie, dłoń Douglasa mówiącego.-Siadaj, bo nic nie widzę.
Siadła posłusznie, mówiąc: Ja też nic nie widzę. Wsadziła dłoń do kieszeni i zaczęła w niej grzebać. Chwilę później uśmiechnęła się i rzekła wyciągając lunetę: - Ale to się zmieni


Przyłożyła lunetę do oka i zerknęła przez nią w oczy Douglasowi. Jałłłłłłłłłłłłłć - wyrwało się dziewczynie.
-Co?-odparł zdziwiony Maverick i mruknął cicho.-Mogłabyś wypatrzeć przez to ustrojstwo jakąś miłą panienkę do umilenia mi wieczoru.
Ale masz wielkie oko... A panienki są tu dwie, nie mam co wypatrywać kolejnej. Wolę niedźwiedzia - odparła odwracając się od niego i przyglądając się okolicy przez lunetę. - Chociaż może to niedźwiedzica... więc panienka. Jak ją wypatrzę to ci powiem... na pewno ci umili wieczór
-A która z was to ta miła? Poza tym... mi chodziło o panienkę lekkich obyczajów.- zerknął na biust Vicky i zamyślił się chwilę. Po czym zaczerwienił na twarzy. I skupił na drodze.
No obie jesteśmy miłe. - rzekła dziewczyna przypominając sobie jak to Bella jej tłumaczyła, ze “miła” to taka co daje się pocałować i dotykać. Przecież Douglas ją pocałował i dotykał to była “miła”, a Bellę z tego co ona mówiła całował i dotykał George, więc też jak nic była miła. Przerywając swój tok myślenia spytała z ciekawością. - Co robi panienka lekkich obyczajów, aby ci uprzyjemnić wieczór? Może Vicky ci pomoże?
Douglas zrobił się czerwony na twarzy i nieco cichym głosem odparł.- Nie wiesz? Więc... panienka lekkich obyczajów... eee... całuje się i rozbiera się i... robi z mężczyzną, to co kobieta i mężczyzna robią w łóżku.
Po czym spojrzał do przodu.- Nie kuś mnie takimi pomysłami Vicky.
Dziewczyna lustrując okolicę przez lunetę słuchała z uwagą jego wyjaśnień. Pomyślała chwilę i odrzekła:
- Pocałować cię mogę, już to robiłam... i nawet było... - urwała nie wyjaśniając jak było. Pochyliła się do przodu jakby coś zobaczyła, po czym mruknęła; Wydawało mi się. I kontynuowała dalej swój wywód: - Mężczyzna z kobietą w łóżku... śpią, wiem bo Marta z mężem sypia,choć on chrapie tak, że nie raz nam dach w domu podskakuje. A przed spaniem oczywiście się rozbieram. Jednak umawiałeś się że łóżko moje, więc nic z tego... umowa to umowa. Czyli umilanie wieczoru masz zapewnione.
-Całowałaś tylko w usta.- zaśmiał się Douglas i wzruszył ramionami.-Jest jeszcze wiele miejsc które można całować. A co do tej harpii Marty... to, ona jest w wieku i urody takiej, że... jej już tylko chrapanie z mężem zostało. Łóżkowe rozkosze nie dla takich jak ona.
Vicky ponownie spojrzała na Douglasa przez lunetę. - Ty też jesteś już stary. Masz zmarszczki koło oczu. Gdzie jeszcze się całuje? - drążyła interesujący ją temat. Nie było Hildy pilnującej jej wiedzy, a ten mężczyzna okazywał się skarbnicą wiedzy “zakazanej”, korzystała więc z okazji.
-Mężczyzna całuje kobietę w policzki, szyję, piersi i...- spojrzał wymownie na Vicky i zamilkł dodają.-Niektóre sprawy lepiej badać... jakby ci tu rzec... odnajdywać samemu, przyjemne miejsca.
Dziewczyna przesuwała palcem po ustach, szyi i piersi mówiąc: - Czyli całuje się tu... tu... i tu. Ale czemu?
-Bo to przyjemne.. zwłaszcza dla całowanej osoby.-odparł Douglas i wzruszył ramionami.-Było ci przyjemnie czując moje usta na twoich? To i przyjemność sprawiły by ci... pieszcząc inne obszary twego ciała.
- A tobie było przyjemnie? -spytała zamiast odpowiedzieć na jego pytanie i dodała jeszcze: - A jak ja bym cię całowała w usta, szyję i tą pierś... co też było by ci przyjemnie? - przyglądała mu się dalej przez lunetę.
-Tak... było mi przyjemnie. I zapewne, tak. Byłoby mi przyjemnie poczuć twe usta na innych obszarach mego ciała.- wzruszył ramionami Maverick.
- To może sprawdźmy od razu - rzekła dziewczyna przechylając się do przodu i przyciskając swoje usta do jego szyi. Po chwili oderwała je od niej i spytała: - I jak?
-I jak? Krótko... jeśli już całujesz, to całuj dłużej. Takie krótkie całuski, jedynie na wargach czuć dobrze.- zatrzymał wóz dodając.- Idę się napić. Masz? ... a w sumie, może lepiej nie.
- Mogę poprowadzić? Mogę... mogę? - spytała go dziewczyna chwytając za rękę.
-Nie... nie możesz. Zaraz wrócę i ruszymy dalej, dobrze?-odparł spokojnie Maverick opuszczając sterówkę.
Vicky podniosła się i ruszyła za nim pospiesznie, pytając - Czemu nie mogę?
-Bo nie wiesz jak. A jeśli coś zepsujesz to na naprawach może zejść więcej, niż dziesięć godzin. Spieszysz się do Londynu, prawda?-odparł Maverick kierując się w stronę barku.
-Umiem...widziałam jak to robisz. Nie zepsuję. -zapewniała go dziewczyna depcząc mu po piętach.
-Tylko ci się tak wydaje.- odparł Douglas otwierając barek i nalewając sobie alkoholu. Po czym rzekł.-Wróć do sterówki i poczekaj grzecznie. I niczego nie dotykaj.
-Poczekam tutaj. - rzekła rozsiadając się na krześle. - To może mnie nauczysz jak kierować, bo jak zasłabniesz, albo zachorujesz to też będziemy stać.
-No... przy tobie to możli...-potwierdził Douglas zbliżając szklaneczkę z whiskey do ust. Nie dokończył. W jego słowa wtrącił się głośny zwierzęcy ryk.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline