Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2011, 23:01   #13
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
- Co to było? - spytała się dziewczyna podrywając z krzesła i pędząc do okna.
-Twój misio... niedobrze.- Maverick też się zerwał, tyle że popędził ze szklanką w kierunku sterówki.
-Myślisz, że mu niedobrze? -spytała Vicki z nosem przyklejonym do szyby, nie widząc ani niedźwiedzia, ani tego że mężczyzna pognał do sterówki. Kiedy jednak nie otrzymała odpowiedzi na swoje pytanie obejrzała się przez ramię. Zdziwiona przesunęła wzrokiem po pomieszczeniu w poszukiwaniu mężczyzny. - Douglas? Boisz się? Gdzie się schowałeś? -zajrzała za kontuar, pod krzesło i nigdzie go nie widząc poszła do sterówki aby tam sprawdzić.
Douglas właśnie uruchamiał maszynerię pospiesznie wypijając drinka. I to nie bez powodu.
Ryczący Yogi, był jakieś osiem metrów od pojazdu.


Olbrzymia smoliście czarna bestia mająca w kłębie dwa metry i cztery metry długości, ryczała wściekle obnażając długie jak sztylety kły.
- Ale ma zęby... co? - rzekła z podziwem dziewczyna, przytykając do oka lunetę, aby lepiej się przyjrzeć niedźwiedziowi.
-I apetyt na nas i co gorsza... jest od nas szybszy.- odparł Douglas widząc jak rozjuszona bestia gna prosto na automobil i nie zamierza zwalniać.
Vicky odwróciła się na pięcie i dla odmiany ona popędziła do drzwi sterówki, nie było jej parę chwil po czym wróciła tachając w ręku ojcowski sztucer.


- Otworzysz okno? - spytała spokojnie mężczyzny. Zaraz za nią wpadła do sterówki spanikowana Bella krzycząc: -Panienko... przecież panienka nie umie strzelać!
- Umiem, widziałam jak tatko strzelał, to nic trudnego - rzekła na to Victoria.
-Zobaczymy...- mruknął Douglas odsuwając . A Vicky namierzyła, nacisnęła spust i huknęło. A Victoria fiknęła koziołka do tyłu, boleśnie obrywając kolbą sztucera w ramię i przewracając się na Bellę. I odsłaniając nogi oraz bieliznę... bowiem suknia się podwinęła. A misio dopadł pojazdu i jego łapy uderzały o sterówkę w próbując dostać się do zamkniętych tam ludzi, Douglas klął pod nosem, a Bella panikowała. A Yogi ryczał.
Victoria jęknęła masując ramię i próbując się podnieść: - Zepsuł się od ostatniego razu, jak go tatko używał
Kiedy w końcu udało jej się stanąć koło Douglasa zobaczyła z bliska rozwścieczoną bestię, jej “pewność”, że misio jest nieszkodliwy lekko się zachwiała , podobnie jak chwiał się cały automobil pod ciężarem Yogiego. Wsadziła dłoń do kieszeni i wyciągnęła z niej kolejne swoje “znalezisko”


podtykając je Douglasowi pod nos spytała:
-Może tym spróbujmy?
-Próbuj... ja muszę ustawić wsporniki.- odparł Maverick przesuwając wajchy. -Dopiero gdy...-uderzenie łapy rozbiło szybkę i kawałki szkła poleciały na nich oboje.-Wtedy będę mógł do zbrojowni... sztucer ma za mały kaliber.
Vicy z wrzaskiem pociągnęła za wajchę swojej nowej “broni” i cisnęła w stronę paszczy i ślepi niedźwiadka. Z granatu prysnęła pod ciśnieniem piana oślepiając go i piekąc w oczy, ale czy unieszkodliwiając? Raczej... mało prawdopodobne. Bestia co prawda wycofała się do tyłu i opadając na zad zaczęła pocierać łapą po oczach.
- Załatwiłam go Doug! - wykrzyknęła dziewczyna tracąc miśka z oczu.
Na jak długo?-odparł Douglas mijając spanikowaną Bellę. By powrócić po chwili z sporą spluwą.


-Klasyk... choć na specjalną amunicję.-rzekł ładując pośpiesznie dziwny pocisk do komory.


Wymierzył cel opierając lufę, o ramę wybitej szyby, podczas gdy łapy niedźwiedzia, ścierały irytującą piankę z jego pyska.
Vicky z zafascynowaniem patrzyła się na jego poczynania. Kiedy oparł broń o ramę okna pochylając się nieświadomie przycisnęła się do jego pleców, aby zobaczyć czy uda mu się trafić w to w co celował. - Zabijesz go? Czy tylko uśpisz? - spytała mężczyznę tuż nad jego uchem.
- Oczywiście, że... zabiję.-mruknął Douglas czując na sobie ciężar Vicky... i jej biust. Wystrzelił za szybko spudłował, a Yogi ruszył na nich rycząc głośno.
-Szlag, ciężko zrobić te naboje.-mruknął Maverick przeładowując nerwowym ruchem broń i wsuwając kolejny pocisk do komory.-Ten związek rtęci jest trudny do zakupienia.
- Czemu? -spytała Vicky, jak zwykle zainteresowana nie tym co potrzeba, tak jakby w ich stronę nie pędził ponownie rozjuszony jeszcze bardziej niż na początku spotkania niedźwiedź. Bella zaś siedziała na podłodze zakrywając uszy dłońmi przyciskając twarz do podciągniętych kolan. Jej usta coś mamrotały, lecz trudno było zrozumieć czy to modlitwy, czy żale, czy...
-Bo on zabije nas?-tym razem Douglas przyłożył i wycelował i strzelił. Pocisk trafił olbrzymiego niedźwiedzia w bark wbijając się głęboko. Bestia upadła na ziemię, popiskując. A Maverick spojrzał na Victorię.- A jeśli my go nie zabijemy. Zrobi to Crowfield. Ten niedźwiedź był hodowany właśnie w tym celu.
Spojrzał na zszokowaną Bellę i dodał.-Przyniosę jej coś do picia. Potrzebuje czegoś mocniejszego, by się pozbierać do kupy.
- Związek rtęci nas zabije? -spytała dziewczyna lekko zdumiona, jednak na razie nie drążyła dalej interesującego ją tematu tylko przyklękła przed Bellą. Oderwała jej dłonie od uszu i rzekła potrząsając delikatnie dziewczyną: Nic nam nie zrobi! Doug go już zabił! Nie ma co panikować Bello, nie było od samego początku.
-Potwór, łapa, okno, szkło... krew.-dyszała spanikowana Bella i.. dotknęła skroni Vicky. Skroni z której sączyła się stróżka krwi. Jeden z odłamków szkła musiał drasnąć pannę von Strom.
Krew? - spytała dziewczyna, przełknęła nerwowo ślinę i zapewniła Bellę - To zapewne krew zabitego niedźwiedzia.
-Tak...pewnie.-Bella trochę się uspokoiła, a po chwili przyszedł Douglas z butelką whisky i napełnił przyniesioną wcześniej szklankę, podając ją pokojówce.-Pij... do dna.
Dziewczyna wypiła, a potem zaczęła się krztusić, a oczy Belli niemal wyszły na wierzch.
-Jeszcze raz...-rzekł Maverick nalewając ponownie alkoholu do szklanki.
Vicky chciała zapytać czy też może, ale widząc jak Bella się krztusi zrezygnowała. Usiadła zaś na podłodze koło dziewczyny i niepewnie uniosła dłoń do miejsca gdzie chwilę wcześniej dotykała ją pokojówka.Syknęła i odsunęła zakrwawione palce. “Heh... chyba to jednak moja krew.”
Douglas wmusił w Bellę jeszcze dwie szklanki. Trzeciej nie musiał, sama wyciągała dłonie ze szklankę, chichocząc cicho pod nosem. Dolewając pokojówce, Maverick rzekł.- Byłaś bardzo dzielna Vicky.
- A ty go ustrzeliłeś - rzekła dziewczyna uśmiechając się do niego.
-Tak... na szczęście ustrzeliłem.- dolał jeszcze raz alkoholu do szklanki Belli i wstał mówiąc.-Jak wypije... odprowadź ją do sypialni. Pojedziemy jeszcze kawałek, a potem zatrzymamy się na noc. To był... długi dzień.
Po czym wyjął chusteczkę i przyłożył ją do czoła Vicky.
- A co z szybą? -spytała dziewczyna i cicho syknęła.
-Naprawię rano. Zanim wyruszymy.-rzekł Maverick uśmiechając się lekko.
-Mam nadzieję, że nikt nas już w nocy nie nawiedzi - mruknęła dziewczyna odwzajemniając jego uśmiech.
-Nie nawiedzi. Będę dżentelmenem tej nocy.- zażartował w odpowiedzi Maverick i przyjrzał się czołu dziewczyny.-Na szczęście to draśnięcie... Nic ci nie będzie.
Przemyję i będzie po kłopocie - uspokoiła go dziewczyna, nie wtajemniczając, że nie pierwszy raz ma rozciętą głowę i nie jest to dla niej nic strasznego. Natomiast do widoku krwi jest przyzwyczajona, wszak tyle razy pomagała wujciowi w jego gabinecie.
-To odprowadź Bellę do pokoju, bo chyba nie nawykła do alkoholu i nogi będą się jej plątać.-rzekł Maverick siadając na miejscu kierowcy, przesuwając dźwignie i odkotwiczając pojazd.
Vicky tym razem nie dyskutowała, nie oponowła, nie sprzeciwiała się, ujęła pod ramię Bellę i poprowadziła dziewczynę do sypialni.
A pojazd ruszył do przodu, omijając martwego Yogiego. Jadąc wprost na Londyn.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline