Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2011, 21:36   #88
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Do walki w zwarciu jednak nie doszło od razu. Sieć dotknęła Aspazję niespodzianie, w chwili, kiedy nie miała szans się jej oprzeć. Zresztą ominęła jedną dawkę ochronnego narkotyku. Zupełnie zapomniała, zawiniły okoliczności, Evros i pożądanie, gniew i niewolnicy, przerażenie i ludzie, których zabijała działem Rybki. Poza jednym krótkim wypadkiem sprzed dwóch dni nie praktykowała połączeń z siecią od miesięcy. Ukryła się, naprawdę udało jej się niemożliwe. Ale na Madocu i tak narobiła zbyt wiele zamieszania, zatajenie jej obecności tutaj nie miało już szans powodzenia. Żeby znowu mogła być realnie wolna, musiała najpierw zmienić miejsce pobytu, zarejestrować w porcie fałszywe dane z przeskoku i gubić, od nowa gubić ślady. I właśnie teraz, nagle, ohydne dziedzictwo gwałtem wdarło jej się do głowy. Rozszerzenie świadomości zachwiało równowagą. Usiadła na ziemi jak dziecko, co dopiero uczy się chodzić.

Sieć była oddechem. Pierwszy u noworodka kończy się bólem i wrzaskiem. Była mapą rozpostartą przed oczami turysty, co niewprawny w jej czytaniu potyka się co krok. Była pamięcią, nikt nie wie, jakie skarby ma w niej ukryte, póki nie zaczyna ich używać.

Aspazja wstała. Powoli, ze strasznym krzykiem, bo to bolało, przecież znowu musiała się urodzić, scalić w jedną oddzielną osobę, nawet świadomość, że to jej ciało, jej ręce, nogi, potrzebowała się przedrzeć przez nawał obcych bodźców. Cudze myśli brzmiały jak bełkot pijanego, Talus, Juliusz, Hipolit… Aspazja… Aspazja wróciła. Ale pierwsze sekundy walki toczyły się bez niej.

I kiedy wstała nic już nie wyglądało dobrze. Kano leżał, przewrócony na brzuch, choć to niego bała się najmniej, nad nim pochylał się stalowy rycerz. Olbrzymie macki czegoś, co wbrew prawom natury nie umarło i na pewno nie było człowiekiem atakowały Alberta. Jej skojarzenia wynikały z jej historii, tak jest przecież zawsze. Obcy. Rozumna rasa, dla której nie było w świecie ras rozumnych miejsca. Symbiot. Każda nauka ma swoje diabły. Aspazja stanęła przed diabłem ksenobiologa. A dalej półnagi barbarzyńca ciągnął Evrosa łańcuchem. Hazat podrywał się na nogi. Obce umysły pchały się jej do głowy.

Zapewne zbyt łatwo podjęła tę decyzję. Zbyt lekko. Może taką miała naturę. Upartą, lecz płochą. Wpuściła sieć, choć wiedziała, kto dyktuje warunki. Głos w sieci, zafascynowany, obecny osobiście, nie tylko połączony, Juliusz, który chciał kontroli nad jej ciałem, bo mogła dotknąć symbiota.

Aspazja stała w miejscu bardzo krótko, dłoń na rękojeści niewysuniętego z pochwy jataganu, zaciśnięte usta, wzrok utkwiony w przeciwniku. I urwany w połowie krzyk. Potem zaatakowała. Moc, którą dysponowała nie używa fajerwerków, nie widać drogi od przyczyny do skutku. Jest tylko finisz. Olbrzymie macki zadrgały, jedne rozluźniły uchwyty oplatające Albetra, inne opadły bezładnie, z ust wpół martwego człowieka, który niegdyś był Beliahem wydobył się skowyt. I w tej chwili Aspazja ujrzała to, co połączone było z tą istotą. Jej lustrzane odbicia, mrowisko bytów. Rozciągnięte w nieskończoność fraktale istnień.

Biegła. Wyciągnęła szablę. Po czole spływały jej krople potu, ale był to jedyny ślad wysiłku, jaki musiała zrobić. Wiedziała że nie zniszczy całej obcej sieci. Ale będzie ciąć tę jęcząca z bólu istotę aż tamta umrze. Precyzyjnie. Zwody, finty, półobroty, pchnięcia i cięcia. Z zimną nienawiścią, której źródeł było dużo więcej niż sam Beliah.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline