Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2011, 10:49   #7
Piter1939
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
7 czerwca 2007,Washington Dulles International Airport, Waszyngton DC,USA
Godzina:23.10


Samolot którym Piotr leciał, właśnie wylądował. Czas odpiąć pasy i zabrać się do wyjścia. To był długi lot. Od Zagrzebia przez Londyn aż tutaj. Nie licząc nawet międzylądowania było to ładnych parę godzin a do tego ta cholerna różnica czasu. Piotr kierując się w stronę kontroli celnej rozmyślał o długim, ciepłym pożegnaniu jakie zgotowała mu rodzina i najbliżsi przyjaciele. Na pewno będzie tęsknił za żona i córką.Od dawna tak się nie wzruszył , właściwie to od wyjazdu do Iraku w 2006, kiedy było podobnie. Oczywiście jak zwykle, nie dał po sobie za bardzo poznać, co czuje. Piotr wrócił szybko do rzeczywistości bo zbliżała się jego kolej do odprawy. Wtedy właśnie podszedł do niego jakiś gość w garniaku i zapytał:
-Pan Piotr Belik,czyż nie?
- Belicz, o co chodzi?
-Odpowiedział mu Piotr
-Proszę ze mną, jestem z Firmy, wiem po co pan przyjechał, nie musi się pan obawiać-odrzekł nieznajomy.
Kontrola celna mogła by być kłopotem po tym jak go deportowali w 2003,ten agencik ratował mu skórę, podobnie było w Zagrzebiu gdzie kontroler był wybitnie nie zainteresowany jego osobą, tylko spojrzawszy na paszport.
***
7 czerwca 2007 Lotnisko wojskowe, Waszyngton, USA
Godzina 23.30


Agent bez problemu przeprowadził go przez kontrolę tylko machnąwszy legitymacją.20 minut później znaleźli się na innym lotnisku ewidentnie wojskowym. Zaprowadził do jednego z budynków i polecił czekać, po czym pożegnał się i wyszedł. Piotr rozejrzał się. Jego uwagą zwrócił gość ubrany jak typowy członek gangu motocyklowego.Miał okazje widywać takich w Los Angeles swego czasu. Jednak nie to było zastanawiające. Po prostu ten gość ewidentnie było po strażą , jego czterech opiekunów nie dało się nie zauważyć.
~Co to do diabła? Jankesi formują następną parszywą dwunastkę !?
Nie miał dużo czasu na dalsze rozmyślania ,szybko przybyli pozostali, wtedy drzwi do sali się otworzyły. Odbyła się tam mini-konferencja. Piotr nie miał żadnych pytań, większości sam się domyślił zanim jeszcze zgłosił się do tej roboty, czytał też dużo w necie o sytuacji w Afryce a odpowiedzi na pytania innych w pełni zaspokoiły jego ciekawość. Po zakończeniu zebrania ruszyli do samolotu. Niestety zapowiadał się kolejny długi lot.
***

7 Czerwca 2007 roku, Lotnisko w Rutsenburgu, RPA, Afryka
Godzina 18:58


No wreszcie ta Afryka ! Piotr był już zmęczony po locie, z chęcią rozprostował nogi. Był wieczór toteż temperatura była przyjemna. Zresztą po pobycie w Iraku , temperatury nawet rzędu 40 stopni w cieniu nie wydawały mu się już takie straszne. Zaprowadzono ich w kierunku pojazdów.
~fajne autka, ciekawe czy przyjemnie prowadzi się takie coś-pomyślał
Tymczasem załadowali się na pojazdy i zawieziono do ich ta… "bazy”

~Co to ma być?!,jankesi takie mocarstwo, mogli chyba szarpnąć się na coś lepszego, dobrze że zaszczepiłem się przed wylotem na wszystkie możliwe afrykańskie choróbska, bo niechybnie dostał bym tu jakiegoś syfu

Piotr ponarzekał sobie w myślach ale tak naprawdę zdarzało mu się nocować podczas wojny bałkańskiej w lesie, w polu, gdziekolwiek zresztą popadło, tak więc trudne warunki to nie była dla niego pierwszyzna. To było dawno…jednak cześć wspomnień zawsze wracała kiedy Piotr znajdował się w strefie wojny. Nieco potem zaczęła się zbiórka. Olaf, ich nowy dowódca miał okazję się zaprezentować. Piotrowi wydał się w porządku. Facet musiał mieć jaja skoro zgodził się dowodzić taką bandą. Tyle, że jego zdaniem ma marne szanse na zrobienie z tej zbieraniny zgranego zespołu bo np. ten „motocyklista”, gdyby wdał się w taką dyskusje z jego dowódcą z czasów bałkańskiej wojny- „Slobo", latynos miał by już nieźle obity ryj.Tyle że to z drugiej strony były inne czasy,inni ludzie.Cóż może jednak mu się uda ,to było też w jego interesie, chciał w końcu przeżyć. Piotr nie zadał żadnych pytań. Pozwolił by wyręczyli go inni. Miał sprawę do Olafa, ale to może nieco potem, najpierw spróbuje sobie zaskarbić jego szacunek. Dwaj żołnierze powinni się chyba dogadać. Trzeba było sobie wybrać jakąś broń. Piotrowi wystarczyło by nawet stare dobre Ak-47,choć lepiej oczywiście 74,jeszcze z granatnikiem było by idealnie. Miał zaufanie to karabinów z rodziny Ak, cenił je przede wszystkim za niezawodność. W warunkach afrykańskich to może być kluczowe. Poza tym był trochę staromodny, ufał swoim oczom ,nie jakimś tam nowomodnym fikuśnym celownikom. Elektronika może zawieść zwłaszcza w ciężkich warunkach, jego oczy niezwykle rzadko go zawodziły. Piotr był naprawdę niezłym strzelcem.Za to pistolet, przydałby się jakiś zachodni, celny, niezawodny np któryś z Hk czy Sig Sauer. Zresztą zachodnia broń też była niezła ,nie zamierzał wybrzydzać. Granaty i kamizelka kuloodporna no i farba maskująca też były by bardzo pomocne. Po pobraniu sprzętu, miał zamiar udać się na spoczynek. Jutro może być ciężki dzień.
 

Ostatnio edytowane przez Piter1939 : 11-03-2011 o 10:53.
Piter1939 jest offline