Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2011, 18:55   #26
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Ishir stał ze spuszczoną głową, plecami oparłszy się o ścianę. Ze słuchawek, które miał założone na uszy, dobywała się cicha, nieprzeszkadzająca w słuchaniu rozmowy, smętna muzyka. Niebieskowłosy nie miał odwagi podnieść głowy i spojrzeć na swoich towarzyszy. Czuł się odpowiedzialny za ucieczkę blondyna. Bez problemu mógł go zatrzymać przy pomocy swojej magii, lecz w czasie walki o tym nie pomyślał. A przecież jego nauczyciel szkolił go właśnie do walki. Szkolił go by w czasie potyczki nie tracił zimnej krwi i myślał racjonalnie. Całe to szkolenie okazało się jednak niewystarczające… Nie. To on był niewystarczający do sprostania temu. Po prostu nie nadawał się na maga i jakiekolwiek szkolenie niewiele by dało. W ogóle jak On mógł przyjąć go na swojego ucznia? No jak?
Cała pewność siebie uleciała z chłopaka. Jej miejsce zajęły wątpliwości i poczucie bycia beznadziejnym. Nauczyciel nauczył go wiele. Nie nauczył go jednak jednej ważnej rzeczy… Przegrywania.
Młodzieniec ukradkiem otarł pojedynczą łzę spływającą po jego policzku.
”Weź się w garść chłopie. Za duży jesteś na płakanie. Za twardy…”

Słysząc słowa Rei Ishir podniósł głowę i rozejrzał się po towarzyszach. Nie wyglądali najlepiej. Na pewno wyglądali gorzej niż on sam…
- Musimy się chronić? - zapytał bardziej siebie niż towarzyszy.
Czy właśnie to znaczyło bycie w gildii? Czy jej członkowie mieli ryzykować własnym życiem by chronić swoich towarzyszy? Ishir nie wiedział, jakie są odpowiedzi na te pytania. Wiedział jednak, co powinien teraz zrobić.
Ruszył się z miejsca kierując się w stronę drzwi. Bez słowa wyjaśnienia wyszedł z pokoju.

Nikt go nie zatrzymał. Przynajmniej to szło po jego myśli. Założywszy kaptur na głowę i puściwszy muzykę z MP3ójki ruszył mniej więcej w stronę miejsca, gdzie Apollo walczył z blondynem. Było to dość samolubne i nieodpowiedzialne zachowanie. Emocje jednak wzięły nad Ishirem górę i niebieskowłosy nie przejmował się tymi faktami. Na przemian biegł na przemian szedł pokonując kolejne metry białego terenu. Nie przejmował się zmęczeniem i bólem w piersi. Adrenalina w połączeniu z nerwami skutecznie zatrzymywały wszelkie protesty ciała na wysiłek. Co jakiś czas młody mag wspomagał swoją wściekłość przywołując w umyśle obrazy z walki z zamaskowanym facetem.
W końcu po prawie godzinie znalazł się na zlodowaciałej, płaskiej skale.
„To chyba tutaj” przeszło przez myśl chłopakowi. Ishir oddychał ciężko. Bieg przeplatany z szybkim marszem zmęczyły go. Teraz jednak nie miało to znaczenia. Należało znaleźć uciekiniera. Niebieskowłosy rozejrzał się dookoła. Szukał śladów pozostawionych przez blondyna na śniegu. Dopiero teraz dotarło do niego, że w ogóle nie zna się na tropieniu.
„No to wpadłem. Jeszcze mnie będą musieli szukać. Nie pozwolę na to.”
Pomimo drobnych przeciwności losu jak i swoich umiejętności Ishir dokładnie przeszukiwał każdy skrawek terenu. Wróg sądząc po tym, że dał się złapać raczej nie dysponował magią umożliwiającą bezśladowe podróżowanie. Jeśli tędy przechodził musiał pozostawić po sobie nawet drobny ślad. Niebieskowłosy liczył, że właśnie ten ślad znajdzie. Jeśli by go nie znalazł poniósłby porażkę. A z tym pogodzić się nie mógł.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline