Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2011, 21:47   #27
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Ishir oraz Anette

Kropelki potu kapały na śnie gdy szukałeś śladów, zimny wiatr sprawiał że cały się trzęsłeś. Mimo to nie mogłeś od tak odejść i przyznać się do porażki, nie pozwoliła Ci na to duma. Mimo że nie miałeś pojęcia o tropieniu za wszelką cenę próbowałeś odszukać jakiekolwiek ślady. Los jednak nie był łaskawy i nie udało Ci się odnaleźć żadnych wskazówek co do drogi którą obrał uciekinier. Ze złości niemal krzyknąłeś i kopnąłeś duży lodowy blok. Muzyka grała w słuchawka a ty usiadłeś ciężko na lodowy odłamku wściekły na cały świat. Przecież blondyn mógł obrać inną drogę, może był jakiś skrót, albo miał on wprawę w nie zostawianiu po sobie śladów. Wstałeś z lodowego głazu gdyż bezczynne siedzenie denerwowało cię jeszcze bardziej, po czym chodziłeś bez celu po skale zbierając myśli. Stanąłeś przed jedną z lodowych ścian prowadzących dalej w góry, a księżyc wychylił się zza chmur. Światło gwiazd i okrągłego nocnego wędrowca oświetliło lodową półkę. Twój wzrok zaś jak gdyby wiedziony pierwotnym instynktem powędrował w dół.
Przed tobą na śniegu, przysypany już lekko świeżym białym puchem lecz wciąż widoczny był ślad, ślad kociej łapy. Była ona o wiele za duża jak na odcisk normalnego kota, więc przez myśl przeszła Ci tylko jedna osoba – Fluffy!
Nadzieja napłynęła do twego serca potężną falą, szybko pochyliłeś się szukając kolejnych poszlak. Na lodowej ścianie odnalazłeś ślad po metalowych pazurach które Apollo odebrał blondynowi, zapewne użył ich do wspinaczki. Teraz byłeś już pewny gdzie iść dalej. Przez chwilę pomyślałeś by zostawić innym jakąś wskazówkę co do drogi, wszak możliwe że ruszyli za tobą.
Gdy zamierzałeś rozpocząć wspinaczkę usłyszałeś za sobą jakiś dźwięk. Odwróciłeś się szybko, gotowy do walki, impulsy elektrycznej energii skoczyły Ci po włosach oraz koniuszkach palców. Jednak okazało się że dźwięk spowodowała Anette która równie zdyszana co ty wspięła się na skalną półkę. Spojrzałeś w oczy dziewczyny okrytej szalem i wiedziałeś że wiodły nią podobne do twoich intencje. Nie potrzeba było słów, oboje w milczeniu rozpoczęliście wspinaczkę.

Około godziny szybkiego marszu potem znaleźliście się na lodowej płaskiej platformie. Ślady waszego kociego towarzysza doprowadziły was do tego miejsca. Nie było trzeba się rozglądać gdzie iść dalej bowiem na platformie, przy dużej dziurze w lodzie stał zbiegły blondyn. Zdyszany jak wy, spojrzał przerażony w waszą stronę i skoczył w dół nie dając wam czasu na wypowiedzenie nawet słowa. Biegiem ruszyliście w stronę lodowej zjeżdżalni która jakiś czas temu dostarczyła Flufiemu tak wiele radości. Zjechaliście niezbyt zgrabnie na dół by zobaczyć jak blondyn znika w korytarzu wykutym w lodowej ścianie. Bez namysłu pobiegliście po metalowych schodach z nim...

Lodowa jaskinia

Apollo z osłupienie spojrzał na działania swego kociego towarzysza. Kopiący zaś pewniej chwycili kilofy i łopaty i mrucząc coś do siebie, niemrawo poczęli zbliżać się do koto-człeka. Chłopak o lwiej grzywie nie lubił walczyć z osobnikami nie dysponującymi magią, jednak wiedział że szybkość daje dużą przewagę w walce z licznym przeciwnikiem. Apollo w blasku światła odbił się od lodowca pozostawiając tam kilka pęknięć i uderzył jednego z posiadaczy kilofów w twarz, posyłając go obezwładnionego na zimnym lodzie. Reszta kopaczy szybko okrążyła maga o lwiej grzywie a ten ze spokojem w głosie oznajmił.
- Ich zostaw mi Fluffy, ty się zajmij tym małpiszonem – po tych słowach rozpoczęła się walka między Apollem a robotnikami.

Małpiszon zaś patrzył na Flufiego przeżuwając w spokoju banana. Kotoczłek mógł przysiąc że było w tym coś zaczepnego. Usta włochatego osobnika wykonywały miarowe ruchy, gdy owoc znikał w jego ustach. Małpa nie przerywając posiłku zwróciła się do Flufiego.

- A wy co za jedni? Ty i twój półnagi koleżka?
- Fairy Tail - powiedział dumnie Fluffy, szczerząc zęby i bacznie przyglądając się Małpie, jakby wyczekując jednego fałszywego ruchu.
- Legalna gildia tutaj? No proszę, czyli ktoś w końcu przyszedł zwalczyć duchy. - stwierdził małpiszon i sięgnął po kolejnego banana, skórkę poprzedniego odrzucił zaś gdzieś na bok. - I czego tu szukacie, magowie z Fairy Tail? Ładnie to mieszać się w sprawy innych? - stworzenie miało naturalnie wesoły, acz spokojny głos. Kolejnny banan rozpoczął swoją wędrówkę do żołądka małpy, a jej żuchwa pracowała miarowo.
Fluffy wpatrywal się przez dłuższą chwilę w bananożercę. Podrapał się po głowie, przechylił głowę w prawą stronę, po czym odwrócił się na piętach i zwinnie doskoczył do Apolla.
- Um... Po co my tutaj właściwie przyszliśmy? - spytał, spoglądając na niego pytająco.
Apollo zderzył właśnie głowy dwóch kopaczy ze sobą posyłając ich na zimną posadzkę i spojrzał na swego towarzysza znużonym spojrzeniem. - Żeby powstrzymać ataki duchów, i sprawić by mieszkańcy wioski byli bezpieczni i mogli spokojnie wybierać się na spacery. -odpowiedział unikając ciosu łopatą.
- Aha - odparł Fluffy, po czym wykorzystał daną mu okazję i polizał Apolla po szyi. Po tym niezbędnym zabiegu wrócił do małpy.
- Przyszliśmy powstrzymać ataki duchów i sprawić, by mieszkańcy wioski byli bezpieczni i mogli spokojnie... coś tam, coś tam... - Znów podrapał się po głowie, chcąc sobie dokładnie przypomnieć słowa Apolla. – Spacery...?
Spokojne przeżuwanie banana zaczęło już trochę denerwować Flufiego zwłaszcza że małpiak robił to bez przerwy. - Rozumiem.- odpowiedział i sięgnął po kolejny żółty owoc. - Czyli chcecie nas powstrzymać, pokonać i tak dalej i tak dalej, tak?

- Was? - spytał, przyglądając się bananowi. Nie lubił bananów. Właściwie to miał bananowstręt. Wzdrygnął się na samą myśl o konsumowaniu tego owocu.
- A no tak nie przedstawiłem nas jeszcze. - rzekła małpa i wesoło podskoczyła wykonując w powietrzu salto i lądując zgrabnie koło skrzyni z bananami. - Gildia “Dark Scar” do usług mości magowie z Fairy Tail. Jestem Uuk. Pan Uuk. - powiedział małpiszon obnażać zęby w uśmiechu.
- Dark Scar? Mroczna gildia... - powiedział Fluffy raczej do samego siebie. Spojrzał podejrzliwie na Uuk, po czym sam wyszczerzył zęby, a w jego zielonych oczach pojawił się błysk. – Moim zadaniem jest cię powstrzymać, panie Uuk.
Małpa uśmiechnęła się szeroko i chciała już coś odpowiedzieć jednak przerwał jej krzyk wbiegającego do pomieszczenia blondyna.
- Panie Uuk biegnie tu dwójka magów! Jest ich więcej w mieście!- młody zabójca wbiegł do lodowej komnaty i dopiero teraz zobaczył co się tu dzieje. Apollo właśnie powalił kolejnego kopacza, zaś małpa stała naprzeciw Fluffiego. Twarz blondwłosego chłopaka przybrała wyraz zaskoczenia po czym zrobił on to co uważał za jedyną słuszną opcję – pognał w stronę korytarza prowadzącego w głąb lodowca.
- Sprowadź tutaj szefową, ja się nimi zajmę.- rzucił do blondyna Pan Uuk i spojrzał w stronę lodowego korytarza skąd wybiegli Ishir oraz Anette

Dwójka magów goniących blondyna wpadła do wielkiej lodowej komnaty w której trwała istna zawierucha. Apollo walczył na środku z dużą grupą uzbrojonych w kilofy i łopaty osobników a kotoczłek gadał z jakąś małpą, blondyn zaś pędził w głąb jaskiń.
- Dam sobie z nimi radę, wy pomóżcie Flufiemu ten małpiszon wydaje mi się podejrzany!- krzyknął mag o lwiej grzywie do nowo przybyłych.

Sen natomiast wisiał na niewidocznych linkach pod sufitem i zapisał w notatniku by w czasie zwabiania Fluffiego do swej krainy unikać bananów i małp...

Pan Uuk z uśmiechem na twarzy wsadził łapy do... spodenek. Wywołało to wyraz zaskoczenia na twarzach wszystkich tu zebranych oraz sprawiło że Fluffy cofnął się na wszelki wypadek od małpy. Nigdy nie wiadomo co takiemu zjadaczowi bananów wpadnie do głowy. Na szczęście ku uldze wszystkich, gatki Pana Uuk pozostały na swoim miejscu on zaś wyciągnął z nich dwa przedmioty. (Zastanawiającym było gdzie on je ukrył, ale zapewne istniał gdzieś sklep z magicznymi małpimi spodenkami. Ludzie mają wiele pomysłów na biznes)
W lewej ręce małpa trzymała czerwone rękawice bokserskie w drugiej zaś małą statuetkę. Posążek przedstawiał uśmiechnięta małpkę w rękawicach bokserskich a napis pod nią głosił:
„Dla zwycięzcy corocznego turnieju bokserskiego”



Pan Uuk uśmiechnął się i odstawił statuetkę na lodową bryłę na której wcześniej siedział po czym zaczął zakładać rękawice.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=oWMAkk2i3rY[/MEDIA]

- Jak widzicie, jestem mistrzem w małpim boksie. Trzeci rok z rzędu zdobyłem wyróżnienie, więc przygotujcie się na porządnego łupnia „Wróżki” – zaśmiała się małpa po czym uderzyła kilka razy oprawionymi w rękawice dłońmi o siebie. Pan Uuk podskoczył kilka razy na rozgrzewkę i stanął w pozycji bokserskiej na przeciw Flufiego
- No pokaż Kocie na co Cię stać. – zaśmiał się małpiszon obnażając zęby. Wyzwanie zostało rzucone.


Rei i Shimizu

Staruszek spojrzał na obandażowanego maga. Zasiorbał głośno upijając łyk herbaty ze swojej filiżanki. Mlasnął z zadowoleniem i odrzekł spokojnie.
- Oczywiście że mam widły, znajdziesz je w schowku pod schodami.

Młody Kowal podziękował i szybko ruszył by przeszukać komórkę pod schodami. Był to typowy składzik dla rzeczy niepotrzebnych na daną chwilę, lub takich które w każdym domu muszą się znaleźć. Były tam młotki, miotły, gwoździe, zardzewiała piła, puszki z farbą, deski oraz ładne widły.



Mag-mumia chwycił bron oburącz i spojrzał na skrzypka który tylko westchnął cicho.
- Dobra ale nie idźmy za szybko, w twoim stanie nie można biegać.

Dwójka magów ruszyła śladem reszty, tylko mimo wielkiego entuzjazmu Reiego nie mogli oni biec by ich dogonić. Szli spokojnym tempem przez zaśnieżony las. Kierowali się w stronę opisaną przez Apolla. Dotarcie na półkę skalną zabrało im sporo czasu, a wspinaczka zajęła im lwią czasu bowiem, Rei musiał pomagać niewidomemu towarzyszowi. Chodzenie po górach na ślepo bowiem nie było dobrym pomysłem.
Gdy stanęli na lodowej półce Shimizu pociągnął nosem i wskazał palce w stronę jednej z lodowych ścian.
- W tę stronę. – odpowiedział. – Pomożesz mi ze wspinaczką?

Rei westchnął i zaczął pomagać swemu towarzyszowi. W duszy zaś paliła go chęć pomocy towarzyszą...
 
Ajas jest offline