Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2011, 10:34   #8
Shooty
 
Shooty's Avatar
 
Reputacja: 1 Shooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodze
5 czerwca 2007 roku, willa Davide'a Pavarottiego, Agugliano, Ankona, Włochy



Davide powoli pakował swoje rzeczy do walizki. Wkładając starą fotografię swojego przyjaciela, zaśmiał się smutno i zamyślił. Jeszcze kilka tygodni temu wszystko było normalne... Przynajmniej w pewnym sensie...

- Ale jest pan co do tego pewny? Czy widział pan na własne oczy, że członkowie rodziny Borgio zabijają człowieka?
- Hah. Żeby to tylko jednego. Właściwie to... ja też musiałem to robić. Wie pan, jak to jest z mafiozami. Dasz palca, oni wezmą rękę. Kiedy się do nich przyłączyłem, stałem się taki sam. Żądny pieniędzy, krwi, zemsty. Oczywiście, wszystko zostaje między nami?
- Jasne, dopóki jesteś naszym świadkiem koronnym, dopilnujemy, aby nawet włos ci z głowy nie spadł.


I pomyśleć, że jeszcze niedawno temu był jednym z najważniejszych członków rodziny. Miał przed sobą świetlaną, mafijną przyszłość, wielu kolegów wróżyło mu posadę dona. Te czasy wydawały mu się teraz niewiarygodnie odległe, jakby nieosiągalne czasowo...

- Co jeszcze, oprócz zabójstw, było domeną działalności mafii?
- Dużo tego było. Bardzo często wysyłano nas w sprawach pobić, rabunków i tego typu rzeczy. Gdyby wziął pan gazety z ostatnich kilku miesięcy to najprawdopodobniej okazałoby się, że niemal każda zbrodnia należy właśnie do Borgich. Takie życie, niestety. Capo nie lubił brudzić sobie rąk, więc to my wykonywaliśmy podrzędne prace.


A może to było przeznaczenie? Może los chciał, żeby Davide zdradził swoich przyjaciół dla dobra innych? No bo któż może wiedzieć, ile żyć uratował Włoch, rozbijając rodzinę Borgio. Bardzo możliwe, że dziesiątki rodzin miały u niego dług wdzięczności. Chociaż... Może losowi nie o to chodziło...

- A jaką pan odegrał rolę w tym przedstawieniu? Saper, strzelec, egzekutor?
- Kojarzy pan tych gości z filmów, co nie zajmują się niczym innym niż wysadzaniem wszystkiego wokół siebie? Na tym polegała moja kariera. Byłem grenadierem. Trzymałem w łapach wyrzutnię i robiłem bum za każdym razem, kiedy zauważyłem samochód albo butlę z gazem. I byłem... jestem w tym cholernie dobry. Prawie zawsze trafiam.


Teraz okazał się zwykłym zdrajcą. Zdrajcą rodziny, która go wyszkoliła i uczyniła zeń tego, kim jest. Powinien ją kochać jak własną, ale nie mógł... Rozkaz zabicia najlepszego przyjaciela zmienia wszystko. Znienawidził Borgich i już nigdy im nie przebaczy. Sami są sobie winni.

- Tylko, że... hmm... Są pewne komplikacje. Pan wie, że ci członkowie mafii, których nie zdołamy aresztować, zrobią wszystko, żeby pan zniknął z tego świata?
- Wiem, ale mam specjalny plan na takie okoliczności.


Życie. Tylko jedno życie wystarczyło, aby Davide zrozumiał jak wielką ma ono wartość. Życie przyjaciela było już dawno wykreślone z jakiejś listy. A wszystko po to, żeby się zmienił.

- Tak? Chętnie posłucham, jaki ma pan pomysł.
- To proste. Zrobię to co każdy postawiony w mojej sytuacji. Wstąpię do wojska.


Pavarotti zgasił światło. Ostatni raz spojrzał na swój dom, po czym westchnął ciężko. Zakończył pewien rozdział w swoim życiu. Koniec z mafią. Czas na wojnę.


7 Czerwca 2007 roku, Lotnisko wojskowe, Waszyngton, USA

Davide nie był fanem przebieranek. Według jego rozumowania człowiek powinien ubierać się raz a porządnie. Na lotnisku stał więc otoczony eskortą policjantów w zwykłym, wojskowym, zielonym mundurze. Na głowie miał stylowy, żołnierski berecik, a dłonie osłonięte typowymi dla niego rękawiczkami bez palców. Jeszcze tylko dziesięć minut i wrota na pas startowy się otworzą. Myśl o tym, że za chwilę opuści swoją ojczyznę napawała go jednocześnie ulgą i zmartwieniem. Zmartwieniem, bo to w końcu jego ojczyzna. Ulgą, bo jednak przeżyje.

Tak jak to przewidział w rogu poczekalni stał jeden z najbliższych współpracowników Borgich, czyli - jak ich nazywano - psów. Pavarotti mruknął do policjanta, że idzie za potrzebą i udał się do łazienki. Oczywiście pies ruszył za nim.

Nikt by się nie spodziewał, że dziecko, które pół godziny później wejdzie tam się załatwić, wybiegnie z krzykiem. Płaczliwym głosem poinformuje ochronę, iż w toalecie leży zakrwawiony trup. Dzień jak co dzień.


7 Czerwca 2007 roku, Lotnisko w Rutsenburgu, RPA, Afryka

`No cóż... Asystent mógłby być jednak milszy` ta myśl przeleciała przez głowę Davide'a krótko po pierwszym zdaniu wypowiedzianym przez ich przełożonego.

Wszyscy znajdowali się właśnie w bazie. Bazie tylko z nazwy, bo całość równie dobrze mogłaby być pierwszą lepszą jaskinią bezdomnych. Pavarotti bardzo dużo czasu żył w luksusie z powodu masy pieniędzy, które zarobił jako grenadier, więc nie zdążył przywyknąć do starych, zaśmieconych ruder. Wygląda na to, że wreszcie będzie miał ku temu okazję.

Jego towarzysze zadali kilkanaście mniej lub bardziej niezbędnych pytań, po czym asystent udzielił kilkanaście mniej lub bardziej nieprzydatnych odpowiedzi, ale w końcu przyszedł moment, w którym Davide mógł wtrącić się do dyskusji.

- Mam jeszcze dwa pytania - oznajmił Francis. - Po pierwsze czy na składzie są tłumiki i pociski obezwładniające czy też o bardziej doborowy sprzęt mamy starać się sami? A po drugie jak wyglądają pukawki ruskich? Poprzestali na kałachach czy można spodziewać się jakichś super nowoczesnych broni?
- Właśnie, dobre pytanie zadał - wtrącił się Chris. - Są jakieś celowniki? Holograficzne, laserowe? Jak sprawa wygląda z granatami, nożami.
- I amunicją do granatników - dodał Davide.
- Tłumiki są na pewno, a pociski to nie wiem. Wcześniej czy później będziemy musieli postarać się o stały napływ amunicji i broni. Pukawki ruskich? Kałachy jako broń standardowa używana przez większość żołnierzy, SWD standardowa bron snajperów, Degtarevy, rkmy używane przez wsparcie, granatniki rpg-7 przeważnie oddziały szturmowe. Od razu mówię, Ruscy nie mają laserów i innych nowoczesnych ustrojstw. Celowniki laserowe, snajperskie i noktowizyjne, mamy parę skrzynek granatów różnej maści, noże też gdzieś powinny być, a granatników mamy jak na lekarstwo. Wiem, w sumie to tego mało też nad tym ubolewam ale taka praca. Coś jeszcze?

Po zakończeniu rozmowy Pavarotti bez słowa wstał i podszedł do skrzyni z bronią. Ach, gdyby tylko znalazł się tam stary, dobry AK-47 z podwieszanym granatnikiem Pallad. A najlepiej karabin szturmowy i osobny granatnik. Nieważne jaki model, byle się szybko nie psuł i potrafił wystrzelić. Davide był przyzwyczajony do rupieci, bo często dostawał takie, kiedy jeszcze służył w rodzinie, ale wolał jednak nie musieć męczyć się z pociskami w ogniu walki. Przydałyby się też granaty. Dużo granatów. Kamizelka kuloodporna też pewnie uratowałaby mu tyłek. Zresztą co za różnica. Byle w skrzyni w ogóle coś było.
 

Ostatnio edytowane przez Shooty : 12-03-2011 o 10:39.
Shooty jest offline