Walka dobiegła końca, rozpoczęło się dzielenie łupów po zabitych wrogach. Cóż...taki już jest ten świat, szacunek dla zmarłych winno się odkładać na bok w takich sytuacjach. Z resztą i tak Ci nieboszczycy jeszcze przed chwilą kipieli energią i planowali ich wszystkich załatwić. Przeliczyli się dzięki bogom. Górnik był niezadowolony, bowiem wiedział, że mógłby walczyć o wiele skuteczniej. Niemniej walka ta nauczyła go parę rzeczy dzięki czemu przy następnym starciu powinien poradzić sobie znacznie lepiej.
Zawiesił ogromny kilof z powrotem na plecach. Strzelił kłykciami i pomógł Markusowi przenieść zwłoki. Następnie spojrzał na uzbrojenie poległych. Wystarczył pobieżny rzut oka aby stwierdzić, że nic z ich ekwipunku nie przyda się Eckhardtowi. Miał na sobie znacznie mocniejszy pancerz niż Kislevczyk, a skórznia krasnoluda była rozcięta, a na dodatek nie pasowałaby na niego.
Wzrok górnika wrócił do ich niepisanego przywódcy.
-Lepiej chyba nadłożyć drogi niż wleźć w sam środek ich obozu. Pewnikiem jest ich tam dwa razy tyle i już za niedługo wywiedzą się, że ktoś zmierza w ich stronę. Przygotowani będą, a więc zasadzkę pewnie jakowąś wymyślą.-
Podrapał się po masywnym karczysku
-Jestem więc za dłuższą drogą tak jak mówi Markus.- podsumował. |