Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2011, 13:03   #82
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Nie... To nie moja szabla. Ale jeśli nie macie nic przeciwko to do czasu odnalezienia mego skarbu, nosiłbym ją u pasa. W razie czego czułbym się bezpieczny...- zrobił skwaszoną minę. Kompani nie mieli nic przeciwko, pozwolili Gynterowi korzystać z broni, choć Markus i Thrunmir wciąż mieli na osobnika oko. -Ja to bym był za tym żeby iść krótszą drogą z wiadomych względów...- przerwał na chwilę swój wywód na wspomnienie o szabli rodzinnej -I tak daleko mnie odprowadziliście. Skoro już daliście mi coś do obrony- wejrzał na zakrzywione ostrze kislevity -oraz pochodnię to mogę iść szukać tam, gdzie pozostały trupy mych kompanów.- wyjaśnił.
-Dziękuję wam za pomoc, szczególnie tobie pani.- zwrócił się do Alessy -Kto wie, co by było gdybyś mych ran paskudnych nie opatrzyła...- pokręcił głową.

Od chwili gdy go znaleźli nie minęło sporo czasu, jednak człek nabrał trochę sił i oprzytomniał. Jednak najwyraźniej nie do końca, ponieważ samotna wędrówka po mrocznych korytarzach Karak Azgal jest istnym szaleństwem. On jednak miał swój powód. Nikt go trzymać na siłę przy grupie nie miał zamiaru.
Gynter uścisnął dłoń każdego z kompanów, po czym oddalił się w ciemność. Pozostali ustalili obejść wąskie jaskinie na około potężnym korytarzem. Gdy byli już gotowi do drogi ruszyli. Starali się kroczyć najciszej jak tylko się dało. Wszak mieszkańcy tych ruin byli niebezpiecznymi istotami. Goście z powierzchni z resztą również nie byli wcale lepsi. Markus wciąż miał w głowie wizję powrotu trzeciego z tamtej grupki wraz z posiłkami, żądnego zemsty za śmierć swoich ziomków.

Korytarz, którym szli zgodnie z mapą był tak szeroki, że prawie nie zauważyli skrzyżowania. Tylko ciekawość niziołka sprawiła, że podchodząc do posągu smutnego, krasnoludzkiego młodzieńca, dostrzegł rozwidlenie dróg. Wartko poinformował o nim swych kamratów, by zgodnie z planem skręcić właśnie tam. Tak jak wskazywała mapa, tuż przy skrzyżowaniu znajdowało się wejście do jednej z wielu, mniejszych jaskiń. Markus wiedział, że nie tędy droga i trzeba udać się kawałek dalej, by konsekwentnie i na pewno ominąć miejsce, gdzie Gynter spotkał niedawno rycerza mroku. -Widzieliście?!- syknął Jurgen. Jego spojrzenie było skierowane gdzieś w ciemność.
-Tam ktoś był, widziałem refleks światła! O tam!- wskazał palcem, jednak z miejsca, w którym się znajdowali było widać tylko ciemność.

~***~

~Jakim że byłem głupcem zawierzając tym ludzkim gnidom!~ elfi łowca przeklął swoją naiwność w duchu. Według jego rachuby, minęły może z cztery dni, odkąd jego pseudo kompani znienacka obrócili się przeciwko niemu, ogłuszając tępym obuchem krasnoludzkiej siekiery w głowę, a następnie kneblując i wiążąc. Dopiero gdy ocknął się w sporej, podziemnej komnacie zrozumiał, że to było planowane od początku. Z resztą udowodnili to sami porywacze.
-Na cholere nam elf a?- burknął jeden z dwóch krasnoludów, którzy przyglądali mu się gdy tylko otwarł oczy.
-Nie denerwiuj się przyjacelu.- charakterystyczny akcent zdradzał kislevskie pochodzenie jednego z dwójki ludzi.

-Panowie. Bez kłótni.- uspokoił ich mąż w eleganckiej i pewnie nie taniej kolczudze -Spójrz Bruno na jego sprzęt...- skomentował wskazując łuk, wykonany przez same elfy -Jeśli ma takie zabawki, to pewnie nie jest zwykłym, samotnym poszukiwaczem. Zaufaj mi. Niebawem w Martwych Wrotach pojawi się delegacja długouchów, szukających kompana. A my wtedy nieźle się obłowimy...- tak wtedy mówił. Ral'el widział cały swój dobytek rzucony niedbale na kupę różnorodnych rupieci, od kufli, przez zardzewiałe miecze, na zakurzonym obrazie kończąc. Oprawcy zadbali dobrze, by ich łakomy kąskiem nie uwolnił się pod ich nieobecność. Ręce elfa związane w nadgarstkach, były dodatkowo przywiązane do wiszącego kinkietu na ścianie. Nogi w kostkach również zostały mu spętane.

Kislevita, jednooki krasnolud, oraz człek w kolczudze opuścili komnatę kilka godzin wcześniej, zostawiając na czatach młodego khazada, który nie ukrywał swej pogardy do tajemniczego elfa. Ral'el pokręcił głową na samą myśl, że w ogóle zgodził się dołączyć na powierzchni, do grupy w której był krasnolud. Został zdradzony w najbardziej perfidny sposób jaki tylko można było sobie wyśnić w najgorszym koszmarze. Oprawcy co jakiś czas karmili ofiarę i dawali napić się wody, by czasem nie zmarła z wycieńczenia, przed wymianą na okup, jednak łowca miał straszliwą świadomość nieuniknionego końca w męczarniach. Wiedział, że nikt po niego nie przybędzie i nikt nie zapłaci szczerym złotem porywaczom. Wiedział, że tamci stracą w końcu cierpliwość i zabiją go, wcześniej skazując na potworne katusze i cierpienie rekompensując sobie siły włożone w dbanie o więźnia.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline