Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2011, 13:52   #31
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Nie było sensu siedzieć w kaplicy z martwym ciałem. Argena nie tracąc czasu udała się do karczmy i zamówiła dla wszystkich gorący posiłek. Siedem porcji było odpowiednią dla ich grupy ilością - trzy dla niej, dwie dla Dergo i po pół dla maluchów. Chochliki nie siedziały przy stole, ale pod nim. Gdy porcja gulaszu z warzywami zaczynała stygnąć, Argena dawała talerz siedzącym na podłodze maluchom. Nie lubiła zimnego jedzenia, zwłaszcza w taką pogodę.
- I co teraz? - spytał Dergo, gdy oboje siedzieli przy stole.
Argena zastanowiła się chwilę.
- Jeszcze nie wiem. Daj mi pomyśleć - odpowiedziała.
Młodzieniec nie znał jej jeszcze tak dobrze, ale wiedział już co to oznacza - miał siedzieć cicho.
Argena jedząc gorący gulasz zastanawiała się nad swoją sytuacją. Sądziła, że znajdzie przy zabitym człowieku jakieś informacje. Zapisany notes, mapę, cokolwiek. Niestety nic takiego nie miał. Znowu wszystko na nic.
Kobieta dokładnie przeanalizowała fakty. Musiała zebrać posiadane informacje - co właściwie wiedziała i co się stało?
Silo wiedział, gdzie można znaleść potrzebny jej talizman. Pewien Kult, który zapewne też się o tym dowiedział, wysłał do niego jednego ze swoich czarno-odzianych żałobników, aby przejąć tę informację i zlikwidować Silo. Udało mu się, ale zanim przekazał informacje swoim, sam zginął. Nigdzie jej też nie zapisał... zapewne dlatego, że nie umiał pisać - pomyślała z pogardą o człowieku, który dwukrotnie pokrzyżował jej plany - najpierw zabijając, a potem dając się zabić.
Co się teraz stanie? Informacja o pierwszej śmierci, na pewno dotrze do wyznawców kultu, ale o tej tutaj... to już zależy od niej. Tak czy inaczej, nie dowiedzą się, gdzie szukać talizmanu, gdyż informacja ta właśnie przepadła. Jednak jeśli nie będą mogli znaleść swojego zamachowca, który ją posiadał, to zaczną go szukać. To podsunęło Argenie pewien plan. Mogła przecież zastawić na nich zasadzkę... Tylko czy pomoże jej to odnaleźć talizman? Nie! Jedynie spowolni działania kultu, który najwidoczniej dążył do tego samego. Szybko uznała jednak, że średnio jej sie to opłacało.
Innym pomysłem, jaki wpadł jej do głowy, było przebranie Dergo w szaty zabitego, aby udawał zamachowcę... było to o tyle beznadziejne, że pierwsza osoba znająca kultystę od razu rozpozna podstęp, a i samo udawanie nie przynosiło kożyści. Owszem, gdyby miał odebrać informacje, ale po co jej szpieg, który miał je dostarczyć... A może by tak dostarczyć im fałszywe?
Kończąc rozmyślania, Argenie wydało się jednak podejrzane, że przy ciele nie było nic cennego i nie znalazła żadnej notatki. Do tego ani ciało człowieka, ani konia nie zostało zjedzone. Czy naprawdę była to jakaś bestja, czy tylko ktoś tak to upozorował? Postanowiła to sprawdzić.

- Zaniesiecie nasze rzeczy do pokoju, a ja coś sprawdę. Wrócę przed zmrokiem, a nawet jeśli nie, to czekajcie w pokoju - oznajmiła pod koniec posiłku.
- Mogę jakoś pomóc? - spytał Dergo znad pustego już talerza.
- Tak, napal w kominku, przygotój gorącą kąpiel i zagrzej mi łóżko. I zrób gorącego drinka. Jak wrócę będę się chciała ogrzać.
- Tak jest - odpowiedział Dergo z entuzjazmem i szczerym uśmiechem na twarzy. Już on miał swój plan jak tu ogrzać ukochaną, zaczynając od porcji grzanego wina.
- Tylko nie rób mi znowu jakichś podchodów. Na TO, nie mam dzisiaj ochoty - Argena dwoma zdaniami zgasiła jego entuzjazm.
- Aha... No dobrze - mruknął mężczyzna.

Po posiłku Argena podeszła do karczmarza i zamówiła duży pokój z podwójnym łóżkiem. Dopytała się też o pewne szczegóły dotyczące okolicy. Karczmarz był jak najbardziej skory do rozmowy, bo jaki mężczyzna by nie był, przy takiej kobiecie jak ona?
Argena dowiedziała się, że u wylotu doliny leży miasto "Piores", do którego wiedzie trakt. Jest też ścieżka prowadząca ze wsi do Skalnych Wrót, do przełęczy w górach, ale nie była to ta, którą Argena przyjechała.
Kobieta skinieniem głowy podziękowała za uzyskane wiadomości.
Droga od miejsca gdzie zabito kultystę, do karczmy zajęła im parę godzin, więc jej samej - bez obciążenia, powinna zabrać najwyżej trzy kwadranse.
Krótko potem, Argena opuściła karczmę zaostawiając w niej swych towarzyszy.

Uda się do lasu, aczkolwiek poszła pieszo. Nie zabrała ze sobą konia, gdyż wiedziała, że tylko by ją spowalniał.
Po kilku minutach drogi, wioska znalazła się poza zasięgiem jej wzroku. Wtedy mogła wreszcie być w pełni sobą, a co za tym idzie przemieszczać się ze swoją maksymalną szybkością. Latanie, jeden z najbardziej przyjemnych i efektownych sposobów przemieszczania się. W swej unikalnej formie, sam w sobie potrafił dostarczyć Argenie radości, bez względu na to od ilu lat był on dla niej na porządku dziennym.
Szybki lot wzdłóż trasy jaką przebyli do wioski zaprowadził ją z powrotem do miejsca w którym zabito wyznawcę Sihoi. Przy takim tempie poruszania się, jazda konna wydawała się nieomal czołganiem, gdyż na dłuższej trasie niewiele się różniła od marszu - tylko tyle, że nie czuło się zmęczenia.

Gdy była tam wcześniej, skupiła się na tym co zostało przy koniu, ewentualnie na tym co mogło upaść na ziemię podczas walki. Nic wówczas nie znalazła i nie zamierzała powtarzać tych że poszukiwań. Teraz postanowiła skoncentrować się na czymś innym i zainteresowała się pozostawionymi śladami masywnych ptasich nóg.
Nie tracąc czasu udała się ich tropem. Może nie była najlepszym tropicielem, ani nawet średnim, ale pozostawione przez tajemniczego ptaka ślady były naprawdę wyraźne. Mogła to być bestia, ale równie dobrze mógł to być czyiś wierzchowiec i właśnie to Argena chciała sprawdzić.
Idąc tropem po prawie pół godziny drogi, dostrzegła między zaroślami znacznie przerośniętego ptaka.


Miał około dwa i pół metra wysokości, wielki dziób oraz pokaźne szpony pasujące do śladów, a do tego zdecydowanie niewyrośnięte, wręcz symboliczne skrzydła. Brak jakiejkolwiek uprzęży, oraz fakt że szybkim krokiem zmierzał w stronę ułożonego na ziemi gniazda z grubych patyków, świadczyły o tym, że nie mógł to być niczyji wierzchowiec.
Gdy tylko dotarł do gniazda, odwrócił się przodem do Argeny i wydał z siebie donośny skrzek. Wiedział o jej obecności, tylko najpierw osłonił trzymane w gnieździe jaja. Zdecydowanie ruszył w jej kierunku, skrzecząc przy tym głośno.
- Ty wstrętna przerośnięta papugo! - powiedziała głośno Argena i w korpus ptaka cisnęła pokaźną kulę ognia. Zwierzęta, ba nawet potwory i istoty magiczne, miały to do siebie, że naprawdę bały się ognia. Uciekały od niego, zwłaszcza gdy raniło je ono bezpośrednio, a w tym przypadku tak właśnie było. Szarża ptaka została powstrzymana, zaś on sam miał na przedzie pokaźne koło wypalonych piór.
- Najpierw zabijasz moje źródło informacji, a potem jeszcze mi tu kwękasz?! - rzekła Argena i przeszła do ataku ciskając kolejną kulę ognia. Tym razem mniejszą, ale wycelowaną dokładnie w pokaźny dziób przeciwnika. Ptaszysko zawyło krótko i rzuciło się do ucieczki.
Argena była zadowolona, że zwierze zrozumiało kto tu rządzi, ale nie odpuściła mu jeszcze. Posłała dwie dobrze wycelowane kule ognia, wypalając uciekającemu nielotowi pióra i poważnie przypiekając mu jego ptasi kuper. Rozległ się głośny skowyt ptaka, a on sam w momencie trafienia bardzo zabawnie podskoczył do góry.
"Niech się cieszy chwilą ciepła, od dziś będzie tam strasznie marznąć" - pomyślała Argena, niezwykle rozbawiona i podbudowana swoim sukcesem.
Gniazdo ptaszyska stało teraz niestrzeżone i choć nie po to Argena śledziła jego trop, to postanowiła zabrać jedno jajo ze sobą. Myśl powrotu z pustymi rękami niespecjalnie przypadła jej do gustu, a tak wszyscy najedzą się jajecznicą, inną niż z typowych, kurzych jajek.
Chwyciła jajo w ręce i po chwili oględzin stwierdziła z zadowoleniem, że w środku znajduje się żółdko i białko, tak jak chciała.
Zaraz potem, wzbiła się w powietrze i odleciała. Zanim odleciała dalej usłyszała jeszcze żałosny skowyt i mogła się domyślać, że wielki ptak wrócił do gniazda i stwierdził, że zabrano mu jedno jajo.



Argena leciała dość nisko - tuż nad linią drzew, a gdy dotarła do szlaku leciała jeszcze niżej, lecąc wzdłóż niego miała taką możliwość. Gdy docierała do celu, słońce chyliło się już ku zachodowi - w górach następowało to dość późno, ale zapewniało naprawdę wspaniały widok.
Gdy tylko w zasięgu wzroku pojawiły się oznaki krańca lasu, kobieta wylądowała na ziemi i ruszyła dalej pieszo. Tradycyjny, choć nie do końca lubiany sposób, był tutaj znacznie bezpieczniejszy. Nie mogła być już w pełni sobą.

Dergo i chochliki czekały na nią w wynajętym pokoju. Pokój był dobrze nagrzany, tak jak sobie tego życzyła, balia była przygotowana zaś na ogniu gotował się pokaźny kocioł pełen delikatnie wrzącej wody. Maluchy zajęły się swoimi zabawami i rucały miedziakami na podłogę, grając na określonych regółach. Dergo zaś leżał w łóżku.
- Cieszę się, że już jesteś Pani Argeno. Jak się udało? - spytał Dergo, choć nie wiedział gdzie i po co Argena zniknęła.
- Nie zdobyłam informacji, ale nie poszło tak źle. Mam dla wszystkich jajko na śniadanie - powiedziała.
- Jedno? - zdziwił się młodzieniec.
Kobieta nic nie odpowiedziała, a jedynie pokazała mu jajo wielkości pięści potężnego marynarza. Dergo uniósł brwi ze zdumienia i podziwu. Nie dopytywał się jednak skąd jego ukochana pani wzięła takie jajo.
- No tak... pokój i łóżko są nagrzane. Dodatkowo mogę nalać wrzącej wody do butelki, aby ogrzewała twe urocze stopy. Kąpiel zaraz będzie gotowa i grzańca też zaraz zrobię - oznajmił Dergo. Wstał i szybko podszedł do kominka, aby glinianym dzbankiem zacząć przelewać wodę z kociołka do bali, a zaraz potem postawić na ogniu wino. Argena uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
- Spisałes się. W nagrodę możesz spać ze mną w łóżku - powiedziała gdy kąpiel była już gotowa.
- Dziękuję Pani Argeno - odpowiedział młodzieniec z nieukrywaną radością i wyszczerzył się w uśmiechu.
- Będziemy tylko spać! - zastrzegła kobieta. - Jeśli zrobisz coś co mi się nie spodoba, to zrzucę cię na podłogę i już na niej zostaniesz aż do rana - Argena postawiła sprawę jasno i powoli zaczęła się rozbierać z butów i reszty odzienia.
- Oczywiście, rozumiem - odpowiedział Dergo, a uśmiech nieco zaniknął na jego twarzy. Już miał nadzieję, że noc będzie tą kolejną niezapomnianą nocą.
- Nie smuć się. Po prostu nie chcę, abyś się pomylił kiedy mam ochotę, a kiedy nie - wyjaśniła wchodząc do gorącej wody.
- Ależ nie pomylił bym się - powiedział młodzieniec znad kominka. Wino już dochodziło.
Argena nic nie odpowiedziała, zarzywała gorącej kąpieli, czekając na rozgrzewającego ją drinka. Mimo dobrej zabawy zmarzła tam na dworze.
Gdy wino było już gorące, Dergo przelał część do kielicha i odwrócił się, aby podać je Argenie. Dostrzegł ją w kąpieli - nagą i niczym się nie krępującą. Podszedł bliżej i przypatrując się jej z otwartymi lekko ustami podał jej wino.
- Uprzedzałam, bo mógłbyś się pomylić. Jeszcze nie wiesz, że zazwyczaj sypiam bez ubrania - powiedziała z uśmiechem i odebrała swoje wino.
Uśmiech ponownie pojawił się na twarzy młodzieńca, a tym razem towarzyszył mu pokaźny rumieniec. Nie będzie mu dzisiaj dane kochać się z jego ukochaną pięknością, ale noc i tak zapowiadała się bardzo ciekawie.


W nocy nie przytrafiło się nic nadzwyczajnego. Argena przytuliła do siebie Dergo i oboje zasneli... ona znacznie wcześniej, niż on, gdyż różne myśli nie dawały mu spać. Były to bardzo przyjemne myśli, gdyż po prostu rozkoszował się sytuacją w jakiej był. Cieszył się, że postanowił wyruszyć razem z nią i że ona mu na to pozwoliła.

Następnego ranka, po smacznej jajecznicy, orszak Argeny ruszył do Piores. Wszelki trop się urwał i Argena musiała zacząć od początku... A może w tamtejszej, miejskiej bibliotece będzie coś ciekawego? Może ktoś będzie coś wiedział, albo znajdzie się tam placówka gildi magów? Miasto było pierwszą lokalizacją na ich nowej drodze poszukiwań Korony Władzy.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 14-03-2011 o 14:05. Powód: Drobna kosmetyka ;)
Mekow jest offline