Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2011, 15:40   #64
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zatem tak wygląda śmierć. Łagodna czerń otulająca jej ciało i zmysły. Musiała przyznać, że to było przyjemne. Myśli przesuwały się w jej umyśle w zwolnionym tempie. Obrazy braci, rodziców, małego Tree. Przez krótką chwile widziała również Lidira. Pojawiły się pytania lecz odrzuciła je od siebie jak niechcianą zabawkę. Tak było lepiej. Nie pytać, nie dostawać odpowiedzi, trwać...

Gdy zobaczyła światło, słabe i dalekie, długo zastanawiała się czy podążyć w jego stronę. Słyszała opowieści... Jednak nie była w tunelu. Poza tym...
- Ja przecież już nie żyję - wyszeptała w stronę blasku pragnąc by znalazła się bliżej.
- Auraya? Co to znaczy, że nie żyjesz? - Głos Celryna był bardziej zaciekawiony, niż zaniepokojony. Niejednej osobie, gdy trunków nadużyła, tak się wydawało.
- Celryn? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Dlaczego słyszała jego głos dobiegający od strony tego światła. Czy on również... Nie chciała w to wierzyć. Nie mogła... Wyciągnęła dłoń w jego kierunku pozwalając by blask pochłonął jej duszę.

Celryn nie wiedział, czy czasem nie śni. Najpierw głos, teraz to...
Przed nim, w powietrzu, unosiła się na wpół przeźroczysta sylwetka Aurayi, przyodziana w zwiewne szatki.
Zamrugał, ale postać nie zniknęła.
- Co ty wyprawiasz? - spytał. - To niebezpieczne, taka zabawa w ducha. Można się zgubić

- Ja... Mam wrażenie, że to nie jest zabawa
- odpowiedziała niepewnie. - Było ciemno, a później pojawiło się światło i twój głos więc wyciągnęłam dłoń i... Trafiłam tutaj.

- Ciemno? Gdzie ty byłaś? Ostatnio, ponoć, odjechałaś w towarzystwie jakiegoś przystojnego grajka.

- Przystojny grajek?
- Przez chwilę szukała w myślach takiego obrazu. - Lidir. Ma na imię Lidir. - Wraz z imieniem pojawiła się jeszcze jedna scena. - Zamek. Zabrał mnie do zamku. - Później kolejna. - Była tam duża sala i kominek. - I następna. - Ktoś mnie unieruchomił i... - Przyłożyła dłonie do skroni próbując powstrzymać przyspieszające wizje. - Mam wrażenie, że nabiłam się na sztylet... - Rzuciła bratu przerażone spojrzenie.

Celryn nie od razu odpowiedział. W końcu był cień szansy, że Auraya faktycznie trafiła na tak zwany tamten świat. Sprowadzenie jej z powrotem mogłoby zająć trochę czasu. Ale kominek pamiętał. I Aurayę z tym jegomościem. Lidirem?

- Jeśli nie żyjesz, to sprowadzenie cię będzie trochę trwało, ale nie będzie zbyt kłopotliwe. Za odpowiednią cenę da się to zrobić. - Czy to było bardzo pocieszające? Nie wiedział, ale lepsze takie wieści, niż żadne.
- Ale to raczej będzie niepotrzebne.
Wolał jej nie mówić, że skoro ktoś ją porwał, to raczej nie pozwoli jej uciec w tak prymitywny sposób.
- Postaram się cię odszukać i wyciągnąć. Widziałem ten zamek.

- Nie chcę byś mnie ożywiał. Tu jest mi dobrze - oznajmiła stanowczo. - Poza tym gdyby moje życie było takie istotne, mistrz mnie wskrzesi. O ile mi wybaczy... - Przerwała i skuliła się czując wspomnienie tamtego bólu, które jednak szybko odeszło. Musiała mu przekazać jeszcze jedną informację, tą istotną. - Uważaj jednak na Lidira. On tego właśnie chce. Ściągnął mnie gdyż pragnie zemsty na moim bracie.

- Cóż... Ja też.
- Celryn nie zareagował na niechęć Aurayi do wskrzeszania. - Nie mogę pozwolić, by ktokolwiek robił jakąś krzywdę jakiemuś członkowi mojej rodziny.
- O jakim mistrzu mówisz? - spytał.

- Lidir nic mi nie zrobił. - Poczuła potrzebę bronienia owego grajka, której natychmiast uległa. - Nie mógł wiedzieć co oznaczają dla mnie jego słowa. - Miała nadzieję, że się nie myli... Nie mogła się mylić. - Mój mistrz... Opiekun. Twórca. Rozgniewałam go swoim czynem... - Ponownie spazm bólu przeszył jej ciało. Tym razem trwał znacznie dłużej. - Czuję ból... Dlaczego? - jęknęła, po czym zaczęła blaknąć.

- Czyli żyjesz - pospieszył z wyjaśnieniem Celryn.

Nie był pewien, czy jego słowa dotarły do siostry. I nie był pewien, czy się cieszyć, czy martwić. Gdyby była martwa, to odpowiednia suma w złocie zmieniłaby ten stan w kilka minut. Jeśli była żywa... Chociaż, jak powiadają, złoty osioł otwiera wszystkie drzwi, to istniały co najmniej uzasadnione wątpliwości, czy porywacz Aurayi zechce jej oddać za jakąkolwiek kwotę. Szczególnie gdy chodziło o zemstę.

Przez moment spoglądał w miejsce, gdzie zniknęła Auraya.
Gdyby to był teleport, to nie miałby kłopotów z odnalezieniem jego drugiego końca. Magia tego typu pozostawiała wyraźny, chociaż krótkotrwały ślad. Projekcje astralne... Na tym znał się jedynie teoretycznie, jako że nigdy do niczego mu ta wiedza nie była potrzebna.
Schował do plecaka te nieliczne rzeczy, które zdążył wyciągnąć, a potem w towarzystwie nieodłącznego Tree ruszył do wyjścia.


- Zamek? Tu, w okolicy? - Stajenny upewniał się, czy aby dokładnie zrozumiał pytanie. - Ano jest jeden na północ mniej więcej, jakieś trzy mile stąd. Kawałek dalej też jest zamek, kolejny.

Na wschodzie były dla odmiany trzy posiadłości. Znajdujące się tam budowle nazywano zamkami, ale była to raczej nazwa grzecznościowa, niż odzwierciedlenie faktycznego przeznaczenia budynków.
Na południu, jakieś dziesięć mil, znajdowały się ruiny dawnej twierdzy.


Pierwszy z zamków należał do znamienitej rodziny Demperrro. Nadano mu nazwę od rodziny, w której posiadaniu znajduje się od początków swego istnienia. Z opisu odrobinę pasował do tego co Celryn ujrzał w lusterku. Posiadał wieżę. Dokładnie rzecz biorąc posiadał ich cztery, po jednej na każdą stronę świata. Według opowieści stajennego, w zamku mieszkała obecnie liczna służba wraz ze swoim państwem i gośćmi którzy zjechali na jakąś ważną uroczystość.

Drugi z zamków, ten który znajdować się miał kawałek dalej, już nieco bardziej odpowiadał wizji. Stajenny nazwał go Gniazdem, jednak nie potrafił powiedzieć dlaczego taką właśnie nazwę owej budowli nadano. Z jego opisu wynikało, iż zamek znajduje się w częściowej ruinie i tylko jedna wieża oraz część pomieszczeń służby zachowały w miarę zdatne do zamieszkania warunki. Ponoć jednak pod samym zamkiem znajdowała się sieć podziemnych komnat, które oparły się zębowi czasu. Plotka głosiła jakoby jakiś zły człek urządził sobie w nich swe domostwo. Pasowało to zarówno do wyglądu Gniazda jak i zwyczaju ludzkiego by takim obiektom dodawać złowrogiej atmosfery. Czy było prawdą?

Podobnie złą sławą cieszyły się ruiny położone w kierunku południowym. I nie chodziło bynajmniej o ich mieszkańców, tylko o dość liczne początkowo zaginięcia osób, które zapuściły się w tamte okolice, lub - wbrew ostrzeżeniom - wybrały się na zwiedzanie (połączone z plądrowaniem) ruin. Ale, co było rzeczą dość ważną, wieże (niegdyś ponoć sięgające chmur) od dawna nie wyrastały ponad resztki ścian.

Obdarzywszy stajennego kolejną monetą (i obiecawszy sobie w duchu powrót, gdyby informacje okazały się fałszywe) Celryn ruszył w drogę.
 
Kerm jest offline