Wątek: Powrót
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2011, 16:15   #6
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Wątpił, by dziwka zrobiła coś głupiego, przynajmniej do rana. Do tego czasu, a przynajmniej do czasu wizyty u alchemiczki, musiał jej jednak pilnować, a przynajmniej dać raz lub dwa znać, że pilnuje. Teraz jednak postanowił także poznać tę mniej rzucającą się w oczy część nocnego życia. Były dwie możliwości - najłatwiej byłoby znaleźć kogoś na ulicy, ale jeśli to by się nie udało, zawsze pozostawało odwiedzenie tawerny o ponurej reputacji. Hans uważał, że tak czy inaczej ruch mu się przyda. Rozpłynął się w cieniach i ruszył przez miasto, rozglądając się bardzo uważnie. A wzrok miał w ciemnościach równie dobry co w czasie dnia. Nie musiał czekać długo. Podłe dzielnice zawsze miały swoich "strażników" i swoje oczy. Gdy tylko w ich granicach pojawiał się ktoś obcy wieści rozchodziły się lotem błyskawicy. Gdy obcy znikał nagle bez śladu nie było to znowu takie niezwykłe wydarzenie. Tym razem jednak tubylcy byli zaniepokojeni, choć trudno było dociec co właściwie ich zaniepokoiło. Może cień, który sprawiał wrażenie jakby przyglądał się im ze swojej skrytki w ciemnej uliczce? Ale przecież cienie nie mogły się nikomu przyglądać...

Trzech mężczyzn zatrzymało się niedaleko miejsca gdzie stał Hans. Szli swobodnym krokiem ludzi będących u siebie. Nagle jeden z nich uniósł w górę rękę i zatrzymał towarzyszy. Popatrzył w kierunku cieni:
- Hej ty tam! Czego szukasz w Rondorff? - Mężczyzna nie był zbyt wysoki i dość żylasty, w przeciwieństwie do swoich towarzysz, których twarze poznaczone były licznymi bliznami i zarośnięte niczym mordy rozbójników, fizjonomię miał gładką, pozbawiona zarostu, choć silnie zarysowana kwadratowa szczęka wskazywała na zdecydowany charakter właściciela.
Hans jednak się nie poruszył, przyglądając się im z niewielkim zainteresowaniem. Wyglądali jak zwykłe płotki a nie zamierzał strzępić języka z takimi płotkami, zwłaszcza, że dwóch należałoby najpierw unieszkodliwić, aby trzeci zaczął gadać. Świat ten jednak wydawał się podobny do jego własnego, przy czym w Ainorze niewiele było miast godnych tej nazwy. Tutaj, mimo, że jeszcze przecież nie widział nawet skrawka kraju, już samo to, w którym się znajdował świadczyło o tym, że musi być ich sporo. Przyglądał się więc typkom, ciekawy czy poślą "informację" wyżej. Tam zresztą sam miał zamiar się dostać, ale łatwiej będzie, jak zwyczajnie go zaprowadzą.

- Co tchórz cię obleciał, że kryjesz się po kątach? - W głosie "gładkiej gęby" pojawiła się wyraźna zaczepka. - Nie lubimy tu obcych!
Hans stłumił śmiech. Jeszcze jakiś czas temu odpowiedziałby na tą prymitywną zaczepkę, ale obecnie był już innym człowiekiem. A, że nie lubili obcych? Toż to śpiewka znana na wszystkich światach! Poruszył się, mając zamiar sprawdzić ich umiejętności. Cichy i niewidoczny, niczym cień pośród cieni, powoli zaczął ich okrążać, przyglądając się przy okazji dachom. W pewnych miastach można było poruszać się wyłącznie nimi, aby dojść do dowolnego miejsca.
- Chyba go trzeba nauczyć moresu chłopaki - przywódca niewielkiej grupki poruszył zręcznie dłonią i natychmiast pojawił się w niej nóż. Także jego towarzysze sięgnęli po broń, ale nie zrobili tego z taką samą finezją. Ruszyli wprost do miejsca gdzie jeszcze przed chwilą skrywał się Midrith.
Ten aż zatrzymał się w wrażenia. Wydawali się głupsi niż myślał. Nie odwrócili wzroku, więc wciąż myśleli, że tam jest, choć nie mogli nic widzieć. Niepojęte. Ale może jak nie znajdą, to któryś wreszcie poleci do szefa. Wykorzystując fakt, że jest za nimi, zwinnie i sprawnie wspiął się na dach jednego z budynków.
- Gdzie on sie podzioł? - Niskim, zachrypłym przez nadużywanie trunków głosem. - Sie rozpłynoł, przeca tam nie ma przejścia!
- Głupiś Gunter - Powiedział "gładki" rozglądając się wkoło. - Musiał zwiać. Dobry jest, naprawdę dobry! Trzeba ostrzec szefa. Olaf ty idź. My się tu jeszcze rozejrzymy. Popytamy dziewczyny.
A pomyśleć, że chciał tylko taniej zdobyć mikstury. Wszystko zawsze musiało się komplikować. Na szczęście jego sługa był niedaleko.
~Leć za tym człowiekiem, pokaż mi miejsce, do którego się uda.~
Tak było łatwiej. Dziwka była bardziej kluczowa, bo skieruje ich na trop, a to było niewskazane przed świtem. Przebiegł po dachach, prosto do jej obskurnego pokoju.

Dziewczyna siedziała w pokoju przy oknie i spoglądała w dół na ulicę przez zasłonięte świńskim pęcherzem okno, w którym najwyraźniej w tym właśnie celu zrobiony miała niewielki otwór. Na odgłos otwieranych drzwi podskoczyła i spojrzała z lękiem na Hansa:
- Przecież nic nikomu nie powiedziałam! Przysięgam!
- Niestety masz dziś pecha. Teraz czas, abyś była aktorką. Twoi kolesie rozpytują o coś, co nie powinno ich obchodzić. Gdy tu dotrą, masz udawać, że masz klienta. Jesteś strasznie kłopotliwa, jeśli upiera się człowiek, aby cię nie zabijać.

Zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie. Dziewczyna skinęła głową i usiadła na łóżku. Nie musieli długo czekać. Chwilę później usłyszeli kroki na schodach. Najwyraźniej wchodzący nie spodziewali się żadnej niespodzianki i nie mieli zamiaru nie ujawniać swojej obecności. Najwyraźniej nie przejmowali się zbytnio zasadami dobrego wychowania, bo bez pukania nacisnęli na klamkę napierając na drzwi. Zasuwka jednak wytrzymała.

- Lupa - powiedział "gładki" przez drzwi - słyszałem że miałaś dzisiaj obcego klienta. Chcemy pogadać.
- Idźcie sobie. Jestem zajęta.
- Poczekamy.
- To trochę potrwa.

Zza drzwi dobiegł ich obleśny rechot:
- Nie ma problemu, mamy czas.
Nierządnica bezradnie popatrzyła na stojącego przy drzwiach Hansa. Ten uśmiechnął się złowieszczo. Niestety musiał trochę bardziej się rozruszać, jeśli chciał, by jego pytania pozostały tajemnicą. Zbliżył się do ladacznicy, szepcząc jej na ucho.
- Udawaj dobrze. Tak jakby klient miał na prawdę dużego.
Błysnął do niej zębami i podszedł do okna, otwierając je bezgłośnie. Zerknął jeszcze, czy faktycznie umie to robić. Zaczęła podskakiwać na łóżku, które najwyraźniej nieźle wyrobione wydawało przy tym zgrzytliwe dźwięki.
- O tak! Jesteś cudowny, jaki ogromny! Daj mi go! Wsadź głeboko! O tak! Tak jesteś niesamowity! Aaaa - jęknęła przy tym wywracając oczami i zerkając w kierunku Hansa.

Ten uśmiechnął się i niczym kot wyskoczył przez okno, rozpływając się od razu w nocnych cieniach. Ruszył truchtem do wejścia, zwalniając dopiero przed schodami. Nasłuchiwał przez ułamek sekundy, tu bowiem miało się okazać, kogo dziwka boi się bardziej. A potem ruszył, mając nadzieję, że uderzenia płazem miecza prosto w te puste czaszki wystarczą i krew się nie poleje. Stali opierając się ścianę z obu stron drzwi. "Gładki" rozluźniony końcem noża wyciągał sobie bród zza paznokci. Ten którego nazwał Gunterem gwałtownie poruszając dłonią po obnażonej, niezbyt imponującej męskości, najwyraźniej mocno poruszony odgłosami dobiegającymi ze środka. Lupa była w tym udawaniu całkiem dobra.
- Tak! Bierz mnie mój ogierze! Mocno! Mocno! Aaaach!
Hans najpierw miał zamiar zaatakować tego groźniejszego, ale działania imbecyla obrzydziły go natychmiast i zmienił cel. Pojawił się przy nich znikąd, a czarny miecz przeciął powietrze, bezbłędnie trafiając w czerep pierwszego kolesia. Drugi zrobił wielkie oczy, wyciągając sztylet w obronnym ruchu, ale mimo swojej zręczności był za wolny. Dużo za wolny. Po chwili już obaj byli nieprzytomni. Zapukał do drzwi.
- Możesz już przestać. Otwórz drzwi. Jednemu z nich chyba bardzo się podobasz.

Usłyszał odsuwaną zasuwkę, a potem w drzwiach ukazała się twarz dziewczyny. Ciemne oczy były ogromne w jej wychudłej twarzy.
- Zabiłeś ich? Markusowi się to nie spodoba...
- Po cholerę miałbym ich zabijać, skoro już marnuję swój czas na zachowanie twojego bezwartościowego życia. Doceń to, do cholery. A teraz pomóż mi ich wciągnąć do środka. Często pobierają haracz swoimi kutasami?

Było to niemal zabawne. Wciągnęli ich do środka, a Hans zaczął robić prowizoryczne więzy. Z ich ubrania, kocy, pasków, czyli wszystkiego co znalazł.
- Płacimy tylko Markusowi za ochronę. Dzięki temu inni jeśli mają ochotę na numerek muszą wyciągnąć kasę. - Lupa patrzyła na działania łotrzyka a jej oczy robiły się coraz większe - Nie mogą zostać tutaj chyba że mnie też zwiążesz... albo zabierzesz ze sobą.
- Mówiłem przecież, że masz zły dzień, prawda? I marną ochronę, dali się załatwić jak dzieci.
Spojrzał na nią uważnie. W sumie wpadł na to pod wpływem impulsu.
- Ile masz lat? Musiałaś być całkiem ładna zanim zaczęłaś się bawić w tym zawodzie, co?
- Mam siedemnaście lat
- nieznacznie zadarła w górę wąski podbródek - są tacy co twierdzą, że jestem ładna!
- Tak, a oni sami mają siedemdziesiąt - parsknął śmiechem.
- Nie mogę cię tu zostawić, idziesz ze mną. Mam w karczmie pokój. Do świtu muszę załatwić kilka spraw, do tego czasu muszę sobie zapewnić twoje milczenie. Potem zobaczymy, może sama dasz mi odpowiednią propozycję. Bo podejrzewam, że kilka osób w tym mieście będzie trochę niezadowolonych, gdy nastanie świt.
Sprawdził jeszcze więzy i kneble nieprzytomnych mężczyzn i wskazał jej wyjście. W międzyczasie odpiął także pochwy i zabrał je razem ze sztyletami nieprzytomnych.
- Idź blisko mnie i nie kombinuj. Wciąż łatwiej mi cię zabić. Twoje koleżanki nie mogą nas zobaczyć.
 
Sekal jest offline