Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2011, 21:51   #200
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Kiedy Madrag przy kolejnym grobowcu, który znalazł się na ich drodze do Pyłów postanowił zostać Sorg sięgnęła do sakwy. Wyciągnęła zwój, który przez ostatnie wieczory rozwijała i zwijała ciągle coś na nim dodając. Podeszła do ducha i jak to on cmoknęła go z impetem w miejsce gdzie widziała jego polik mówiąc:
- Mam coś dla ciebie Madragu... chciałabym ci to zostawić - po czym wyciągnęła w jego stronę dłoń w której trzymała zwój wyciągnięty z sakwy.



- Si... Si... Sikoreczko!! - ryknął płaczem mag, nie mogąc już opanować wzruszenia. Zrobił kilka kroków... lotów, jakby chciał wszystkich chwycić w objęcia, ale się zatrzymał. - Ptaszyny kochane! I ty Kalelu też! Wyściskałbym was wszystkich, dzieciaczki wy moje, gdybym mógł! Wróćcie po mnie jak najszybciej, bo z tęsknoty uschnę i zanudzę się na śmierć!
Sorg kiwnęła głową nie mogąc nic więcej powiedzieć, ze wzruszenia.. a może z żalu, że się rozstają. Po czym przełknęła tkwiącą w jej gardle gulę i wyszeptała; - Wrócimy... wrócimy, kto nas będzie podgl.... ekhmmm... doglądał, abyśmy się w coś nie wpakowali, jak nie ty?
- Teraz już macie swoich chłopów - chlipnął Madrag. - Ale i tak póki wam w brzuchach nie przybędzie to bym se chętnie popatrzał wieczorami... Pamiętajcie, co by dbać o siebie, ciepłe majtki nosić, absztyfikantów gonić i uczyć się solidnie co wieczór! Będziecie wszystkie... wszyscy wielcy, jesteście takie zdolne... Tylko dbajcie o siebie, nie zmarnujcie mi się w tych Pyłach... - chlipnął znowu. - I nie wymieńcie mnie na innego duchaaaa!! - rozżalił się.
- Nie wymienimy! - zapewniła go Sorg kiwając przy tym z zapałem głową, po czym dodała z przekornym błyskiem w oku machając dłonią w stronę grobowca - A ty tu korzeni nie zapuść przy jakiejś kościstej... duszycy? duchównie... noooooooo byłej babecce co teraz w zaświatach takich duszków jak ty kusi.
- Phi, takie nieuczesane po śmierci, to nie to samo... A szlachcianki byle zmarłych nie chcą. -
obruszył się Madrag. Widać mu jakieś pośmiertne romanse nie wyszły. - Jak was za długo nie będzie to sam was pójdę szukać! Nie to że nie mogę bez księgi... po prostu jest mi trudniej... trochę... To kiedy wrócicie?
- Jak nas nie zje... ekhm... jak najszybciej nam się uda. A ty dbaj o siebie... nie daj się nikomu stąd wykurzyć, cobyśmy nie musieli cię potem po świecie szukać....
-mruknęła Sorg wycierając łzę co jej spłynęła po poliku. - I... i... trzymaj kciuki z całej siły aby nam się udało - dokończyła pospiesznie nie wiedząc czy Madrag modli się do jakiś bogów i czy o to wypada go prosić.

Tua stała tylko obiema rękami przytulając do siebie rozlatującą się księgę Madraga. Głośno pociągała nosem i próbowała opanować łzy chcące się wymknąć z oczu. Do żartów głowy nie miała i lekka rozmowa Sorg i ducha ani trochę jej nie rozbawiła. Stała z smutną miną chcąc jak najbardziej odwlec odejście z tego miejsca.
- Ucz się Kwiatuszku, pilnie! Pamiętaj -żadnych klusek w gębie - Madrag przełknął łzy i spróbował wrócić do swojej dawnej pozy. - I żadnych romansów! Elethiena powiedziała, że będziesz wielkim magiem, ale żaden wielki mag bachorów nie bawi! Powtarzaj czary co noc i spisuj te z cudzych, i kupnych zwojów jak tylko masz okazję. Nigdy nie wiadomo co się kiedy przyda. Perełki zbieraj... gardła nie przezięb... I wróć szybko! - znów pociągnął nosem, wpatrując się smutno w czarodziejkę. - Własnych dziatek nie miałem, ale wy mi jak własne...
Czarodziejka pociągnęła głośniej nosem i skwapliwie kiwała głową zapamiętując przestrogi swego mistrza.
- Wrócimy tak szybko jak tylko będzie się dało. - powiedziała zmienionym głosem - I nie przyniosę ci wstydu w Pyłach, Mistrzu. - Za dużo dla niej było i mówić, i łzy powstrzymywać. Z jej szarych oczu zaczęły szybko płynąc słone strumyczki, które zaczęła nerwowo ścierać wierzchem dłoni.

Kalel, który z oczywistych powodów nie był tak związany z Madragiem, jak jego przyjaciółki, też odczuwał żal, że to już koniec wspólnej drogi. Choć nie magii, to też wiele się od ducha czarodzieja nauczył. Nie potrafił jeszcze zastosować tej wiedzy w praktyce, lecz podglądanie podglądacza i podglądanych uświadomiło mu, że w kobietach można odnaleźć rzeczy, których nigdy wcześniej nie podejrzewał. Poza tym, w tej właśnie chwili zdał sobie sprawę, że bardzo będzie mu brakowało codziennych wrzasków jakimi raczyły świat udające oburzenie z bezczelności ducha kobiety. "To z pewnością zmiana na gorsze" przemknęła mu przez głowę smutna myśl,a na głos dodał
- Będzie mi bardzo cię brakowało. Byłeś nieocenioną pomocą w trakcie naszych przygód. To dzięki Tobie jest możliwe, że tutaj jesteśmy. Bardzo liczę na to, że szybko znowu będziemy razem w drużynie

- Tak? - osłupiał mag.
Zaskoczenie ducha zaskoczyło Kalela, tak że nie ukrywając zdziwienia odpowiedział - Oczywiście, że tak. Gdybyś nie uczył czarów, niejeden z naszych wrogów pozostałby przy życiu, co niestety mogłoby się łączyć z tym, że my byśmy nie pozostali.

-No tak, no tak... - zadumał się Madrag. - Magia nie powinna być używana do zabijania, ale czasem trzeba... Widzicie jakie mieliście szczęście, że mnie spotkaliście? - nadął się dumnie, po czym zaraz oklapł. - Ale wrócicie, prawda? A ty będziesz dziewczyn pilnował? No wiesz - Pilnował. - puścił do chłopaka oko.
- Będzie będzie.... - wtrąciła się bardka szturchając Kalela łokciem w bok.

Kalel rozmarzył się na myśl o przejęciu akurat tych obowiązków od Madraga, lecz westchnął i pokręcił głową - Zabiłyby mnie, tobie to nie groziło, lecz ja już po pierwszej próbie odwiedzin w kąpieli straciłbym życie, jeśli nie więcej... - Hahaha, pilnuj, pilnuj klejnotów - ubawił się mag. - Bo widzisz, chłopcze, ja to jedyny w swoim rodzaju jestem i mnie wszystko wolno, ha! Będę tęsknił za widokami... - łypnął na dziewczęta, lecz zimowa pora uniemożliwiała skutecznie zezowanie w dekolty.

Maeve uśmiechnęła się przez łzy słysząc całą tą wymianę zdań. Nigdy nie sądziła,że kiedykolwiek zatęskni za towarzystwem maga, ale teraz gdy mieli się z nim rozstać... Poczuła, że będzie tęsknić, poczuła, że będzie jej go brakować. W jakiś dziwny sposób przyzwyczaiła się do jego obecności i czasami głupich zachowań. Zwłaszcza ustawicznego podglądania, które momentami irytowało, aż w pewnym momencie przestało jej w ogóle przeszkadzać. Teraz, gdy byli tak blisko (a jednocześnie tak daleko) celu podróży wszystko było inne. Mozna powiedzieć,że zrobiła się nawet nostalgiczna.
- Nie powiedziałabym, że wszystko wolno, ale więcej niż innym. - Uśmiechnęła się lekko. - Dziwnie teraz będzie tak bez ciebie... Pusto. Chciałabym,żebyś wiedział ile dla mnie znaczyła twoja opieka nad nami. Więcej niż ci się zapewne wydaje. Cholera jasna, gdybyś był materialny to bym chyba teraz złamała moje zasady i cię uściskała. - Powiedziała rudowłosa, starając się ukryć wzruszenie. Zwykle nie pozwalała sobie na takie zachowanie, bo to oznaczało okazanie słabości. Ale co tam, to był w pewnym sensie wyjątkowy dzień!
- Khem, khem... hm... - wzruszony mag przez chwilę chrząkał z cicha, po czym rzekł - Dbaj o siebie, Dziczko. Masz duży talent też i im więcej będziesz ćwiczyć tym lepiej ci będzie wychodzić... jak na dzikusa oczywiście - dodał, co by aby Maeve nie było za dobrze. - Pamiętaj o moich radach to wyjdziesz na ludzi. Mało kto bez słów potrafi czarować; sądzę że nie jednym nas jeszcze zaskoczysz. I... mam nadzieję, że znajdziesz tego swojego chłopca. A jak śmiał umrzeć wcześniej, to znajdę go w zaświatach i mu nogi z tyłka powyrywam! - zacietrzewił się nagle i począł wygrażać pięścią w stronę nieba. - Taką kobietę ostawić!
Maeve musiała zagryźć mocno wargi, by łzy nie napłynęły jej do oczu. Nigdy nie należała do najbardziej wrażliwych na pożegnania, ale przywiązała się do tego szalonego ducha. Musiała przyznać, że naprawdę przez ten czas stał się dla niej niczym rodzina.
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - Odpowiedziała, szczerze wzruszona. - Byłeś dla mnie w pewnym sensie jak ojciec. Tak jak ojciec wspiera córkę i pomaga jej się dokształcić, ty też tak robiłeś dla mnie i dla Tui. Przez ten czas stałeś mi się bliski niczym prawdziwa rodzina, choć na początku bywało różnie. - Puściła oko, starając się pokryć smutek pozorną wesołością. - Przede wszystkim dziękuję ci za te wszystkie słowa o Hourunie. Za to, że cały czas dawałeś mi nadzieję... - Pojedyncza łza spłynęła jej po policzku, a rudowłosa jakby zdumiona wzięła otarła ją dłonią. - No patrzcie na mnie. I cała moja reputacja twardziela poszła precz. - Uśmiechnęła się lekko. - Trzymam cię za słowo, Madragu. Wierzę, że zastosujesz odpowiednią karę. - Wyszczerzyła się zaklinaczka.
- Możesz na mnie liczyć - gorąco zapewnił ją duch, po czym delikatnie poklepał po głowie, aż dziewczynę przeszły ciarki. - Dużo w nauce to ci nie pomogłem, bo we krwi to masz, no ale... Teraz liczcie na siebie na wzajem. I na swoje zwierzaczki - Tua przepisała z mojej księgi rytuał związania maga z przyszłym chowańcem - jak te futrzaki-łuszczaki podrosną możecie z niego skorzystać. Choć z kotem można by spróbować już niedługo... W każdym razie potraktujcie to jako pożegnalny prezent. I to - tu Madrag zamachał rękami, pomruczał i pod stopami czwórki przyjaciół rozwinął się niewielki kobierzec wiosennych kwiatów a w uszach zabrzmiał cichy świergot ptaków. - Przez tych tam nie mogę nic spektakularnego... - wskazał na obóz - ale to tak żebyście pamiętali, że stary duch też coś może - mrugnął do nich swym jedynym okiem.

Tua łez już nie powstrzymywała. Pieszczotliwie ułożyła księgę pod grobowcem, na kwiatach i oczami błyszczącymi się od łez spojrzała na starą, ale przecież tak bliską jej twarz. Podeszła do ducha i cicho powiedziała:
- Nie wiem, gdzie bym była bez ciebie, Mistrzu. - siorbnęła nosem. - Pewno jeszcze długo bym magii nie poznała. Dziękuję ci. - Niezręcznie zbliżyła się do Madraga. Chciała sie do niego przytulic, ale z braku takiej możliwości stała tylko niepewnie, zakatarzona i załzawiona.
- No już, już dość tych beków, bo się na was w obozie będą dziwnie patrzyć jak zapuchnięte wrócicie - rzekł Madrag, choć i jemu niematerialne łzy ciurkiem leciały z oka, po czym i Tuę poklepał po głowie. - Pewnie że takiego
Mistrza jak ja to ze świecą szukać! Ha! - jednak to ostatnie "ha" zabrzmiało dość niemrawo. Mag westchnął i rzekł - Zagraj no, Słowiczku, coś na pożegnanie, a ty Słoneczko daj tą księgę gdzieś wyżej i głębiej, żeby nie zamokła podczas roztopów, bo się tego... kataru nabawię... czy coś...
Sorg pociągając nosem ujęła lutnię w dłonie i zagrała, chciała też zaśpiewać jednak wzruszenie ścisnęło jej gardło.


Wsłuchując się w melodię, która tylko jeszcze zwiększała wzruszenie, Tua odłożyła książkę, w odpowiednie miejsce. Madrag wyprostował się dumnie, gotów wysłuchać gry bez scen (choć kolejna łza spłynęła mu z oka), po czym pogonił towarzystwo w stronę obozu, każąc dziewczętom natrzeć twarze śniegiem by nie było widać, że płakały. Jego niematerialna postać szybko zniknęła w wieczornej szarówce, lecz duch długo jeszcze stał koło grobowca, wpatrując się w światła obozowiska i wsłuchując się w tętniące w nim życie...
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 17-03-2011 o 21:38.
Sayane jest offline