Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-03-2011, 12:59   #191
 
Lynka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemu
Świtało już więc, gdy tylko Tua otrząsnęła się ze strachu i pozbierałą z podłogi, wciągnęła na siebie ubranie. Ręce jej się lekko trzęsły. Sherin już się budził, wzięła go i drapała po łebku.
- Trzeba im to opowiedzieć - powiedziała do Meave rzucając jej nieco przelęknięte spojrzenie. Maeve skinęła jej głową, przyznając rację towarzyszce. To, czego doświadczyły podczas snu należało przekazać innym, bowiem to mogło się okazać w przyszłości kluczowe.
Tua wyszła przed chatkę, wzięła głęboki oddech. Mroźne powietrze wdarło się do płuc, wywołało dreszcz. Czarodziejką wstrząsnęło, rozejrzała się. Tu, w obozie, czuła się znacznie bezpieczniej, ale jednak... Wciąż czuła niepokój, jakby ktoś ją obserwował, szukał, chciał dopaść i skrzywdzić... Zaniepokojny nietypowym stanem opiekunki pseudosmok niepewnie podszczypywał ją i trącał nosem. Tua, choć milcząca bardziej niż zwykle, rozpoczęła poranną krzątaninę.

Przy śniadaniu, gdy wszyscy zgromadzeni byli wokół ogniska, czarodziejka rzuciła porozumiewawcze spojrzenie Meave. Odchrząknęła cicho i powiedziała głośno, by zwrócić uwagę wszystkich.
- Ja i Meave mamy do powiedzenia wam coś ważnego. - wzięła głęboki wdech - Widzicie, dziś w Pyłach chyba spotkałyśmy Sticka. - Rozejrzała się po twarzach swoich towarzyszy chcąc zobaczyc ich reakcję. Tua zaczęła opowiadać po kolei jak zaczęły czarować, jakie dało to efekty i jak wyglądało ich spotkanie z nieznajomym, jak się do nich zwracał. Co chwila robiła pauzy, by i Meave mogła dorzucić coś do jej relacji, tak by obraz był jak najpełniejszy. Skończywszy, zapatrzyła się w ogień jedną ręką gładząc łebek pseudosmoczka. Mały wyczuwał humor Tui, leżał spokojnie nie domagając się bardziej intensywnych pieszczot. Maeve była milcząca, nawet jak na siebie. To, co opowiadała mówiła krótki, zdawkowymi zdaniami. Opisywała tak jak było. Wiedziała, że wczorajszej nocy tylko szczęście je uratowało przed śmiercią. Szczęście i czar sprezentowany jej przez Houruna. W duchu dziękowała mu za ten prezent, bo miała przeczucie, że bez niego mogłoby ich tu nie być.
Helfdan śpiesznie wsuwał piwną polewkę na śniadanie. Będąc zadowolonym z jej smaku jak i temperatury. Dzisiejszej nocy nieco mu przemroziło dupsko. Miał zamiar szybko skończyć i posprawdzać wnyki rozstawione na dość ruchliwej ścieżce zwierzęcych wędrówek. Jednak to co czym go uraczyły dziewczyny prze porannym posiłku skutecznie przykleiło jego zad do pieńka, na którym się usadowił. Przez długą chwilę się przyglądał bardce… w końcu to ona była gwiazdą tego występu. W końcu zdecydował się odezwać. Pominął oczywiście wszystkie te magiczne bzdury… jak również sedno sprawy. - Możecie go opisać? Tak żeby się upewnić czy to nasz gagatek?
Bardka zerknęła na Helfdana, zastanawiając się czemu tak jej się przygląda. Wierzchem dłoni przetarła buzię, myśląc, że może umorusała się jedzeniem czy coś. Słysząc jednak jego pytanie zerknęła na dziewczęta czekając jakiej udzielą na nie odpowiedzi.

- Miał ciemne włosy... chyba czarne. Nie był młody, tak trzydzieści-pare wiosen widział. Ciuchy miał nawet takie bogatsze i zbytnio brzydki nie był - niepewnie odpowiedziała Tua rzcając pytające spojrzenie w stronę Meave. Nie pamiętała dokładnie jak wyglądał ten mężczyzna. Nie na tym się wtedy skupiała.
- Jedyne na co zwróciłam uwagę to sposób w jaki się zwracał do osoby poszukiwanej. Nazywał ją swoją długouchą ptaszyną, słowikiem, sikorką i innymi ptasimi nazwami. - Maeve przygryzła wargę na chwilę. - Na pewno dobrze znał się na magii. Wydawał się doskonale wiedzieć, co robi, gdy zniszczył jeden z kolorów Pryzmatycznej Ściany. Mam nadzieję, że to wam w jakiś sposób pomoże w identyfikacji. - Dorzuciła po chwili namysłu.

Sorg nerwowo przygryzła wargę i po chwili namysłu rzekła:
- To może być Stick... Opisany przez was mężczyzna mógł nim być... a to że szukał “słowika”, to mogło sugerować, że mnie szukał. Może zobaczył jak się chowacie, a właściwie zobaczył jedną z was. Widząc kasztanowowłosą dziewczynę pomyślał, ze to bardka która od niego nawiała... czyli ja. Ale równie dobrze, może to być jakaś zbieżność, przypadek... w sumie nie wołał mnie po imieniu, jak same mówicie, więc nie jestem pewna. Gdybym go ujrzała... może... może uda mi się narysować jego twarz, może wtedy uda nam się potwierdzić czy to on.
- I wołał ciebie Sorg wiedząc, że nie jesteś w Pyłach? Mało prawdopodobne, chyba że już jest obłąkany. Ale... wyraźnie przygotowywał się do wyprawy, więc musiał brać pod uwagę i to zagrożenie.- stwierdził paladyn. Co do reszty snu... splótł dłonie razem zamyślając się i patrząc w przestrzeń przed sobą. Sny i wędrówki po Pyłach samym duchem, nie były czymś na co miał wpływ. A sny dziewczyn miały niewielki wpływ na wyprawę. I tak wiadomym było, że dopiero w samych Pyłach będzie można ocenić sytuację. I stwierdzić jakie kroki można przedsięwziąć i przeciw komu.
 
__________________
"A może zmieszamy wszystko razem i zobaczymy co się stanie?"
Lynka jest offline  
Stary 11-03-2011, 13:48   #192
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Słowa dziewczyn bez reszty przykuły uwagę Aesdila. Widać było że "sen" wstrząsnął nimi i mógł sobie tylko wyobrażać przez co przeszły. Szczególnie uważnie wsłuchał się w relację dotyczącą działania magii. Nie był szczęśliwy po tym co usłyszał, ale z drugiej strony czego innego spodziewać się w Levelionie? Wątpliwości Sorg co do tego kim był mężczyzna i kogo wołał może i były uzasadnione, ale lepiej było przyjąć że jednak się nie myliła i że o Sticka i o nią chodziło. Tym bardziej trzeba ją będzie strzec.
- Czy waszym zdaniem był obłąkany? Jak wyglądało jego odzienie? Na zaniedbane, czyste? Miał może na widoku jakąś pieczęć, amulet, cokolwiek co wyglądałoby na symbol? - zapytał gdy już wyjaśniło się czy opis pasuje do Sticka. Niezależnie od tego czy był to poszukiwany bard, ciekaw był kondycji psychicznej nieznajomego. W końcu nawet jeśli nawet nie był to Stick, musiał przez dłuższy czas przebywać w Pyłach.
- Jeśli mam być szczera to nie zwróciłam na to uwagi, może oprócz tego, że jak Tua wspomniała, był dobrze ubrany. Sam jego głos wołający “swoją ptaszynę” przeraził mnie do szpiku kości. Raczej nie przyglądałam mu się, gdy szedł do nas z zamiarem pozbawienia nas życia zapewne. Był jednak przekonany, że jest nas tylko jedna. - Odpowiedziała Maeve na pytanie Aesdila. - Na pewno miał buty, czego nie można było powiedzieć o nas. Wątpię jednak by cokolwiek ci ta informacja dawała. - Dorzuciła cierpko. - Moim zdaniem całkiem oszalał. Ciągle krzyczał, dopytywał się, gdzie “ona” jest, był wściekły, ale wyraźnie nie wiedział kim my jesteśmy.
- Ale jednak się ucieszył z tego, że jest więcej czarujących panien. - Raczej stwierdził niż zapytał tropiciel.
- Jeśli koniecznie chcesz nazywać to uciechą... To było coś jak zadowolenie, owszem. Ale nie brzmiało to dobrze. Powiedziałabym, że ucieszył się, że będzie więcej ofiar, albo, że będzie więcej osób, którymi można się posłużyć by osiągnąć swój cel. - Odpowiedziała tropicielowi zaklinaczka.

Laure otworzył usta gdy Maeve wspomniała o tym że nie przyglądała mu się, po czym przypomniał sobie o czymś i pokiwał głową. Zerknął na tropiciela gdy ten mówił, przeniósł spojrzenie na dziewczęta.
- Pewny siebie. I spodziewa się następnych osób. W jednym ze zdobytych przez nas listów była mowa o wróżu. Spodziewa się nas? - zastanowił się - Nie, nie nas konkretnie, bo nie byłby zdziwiony. Ale jednak kogoś. Dlaczego? Miał dużo czasu by dokończyć co zaczął. Chyba że Elethiena Froren miała rację co do terminu kiedy upiór ma stać się realnym zagrożeniem. A może następne osoby są potrzebne temu magikowi właśnie po to by przywołać upiora? - powiedział spokojnie.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 11-03-2011, 13:52   #193
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Manorian przysłuchiwał się w skupieniu zatroskany o los czarodziejek. Choć samo życie miało wartość wielką, tu bój toczył się o wyższą stawkę. Sprawa dotyczyła ducha i spokój wieczny, pośród przodków w boskich zaświatach. Tym bardziej więc zaskoczyło go, że dziewczęta zaryzykowały w jakikolwiek sposób zdradzenie swej w Pyłach obecności. Pomimo wszystkich przestróg o duszach tam więzionych. Stało się jednak i żadne słowo nie mogło już tego odwrócić. Z początku nie rzekł więc nic, jeno modlić się począł, by niewidzący bóg mądrością go obdarzył i wyjściem z tej sytuacji rozsądnym.
-Nie sposób powiedzieć, czy i on nie śni tych plugawych snów.- wtrącił w końcu Iulus podążając za domysłami barda - Takoż, z własnych czerpiąc doświadczeń, spodziewać się mógł innych osób. Możliwe, niech Tyr nas uchowa, że nie wy jedne do Pyłów nocami przybywacie i innych spotkała już zguba.
- Miejmy nadzieję, że tak nie jest. - Odparła zaklinaczka, wzdychając ciężko.

Helfdan nie był tak empatyczny jak bard. Nie był też tak biegły w dziedzinie magii… właściwie miał te zagadnienia głęboko w de… Odnosił jednak wrażenie, że Sorg musiała mieć niezłego pietra. Magiczki, skoro przybiegły im powiedzieć o wszystkim bały się jak diabli. Bardka tym bardziej. Biorąc pod uwagę jej wszystkie rozterki i obawy jakie miała od samego początku aż dziw, że nie trzęsła się jak osika. Dlatego zupełnie zignorował to co zostało powiedziane. Dziwnym trafem człowiek był ważniejszy od ich wycieczki. Helfdan wstał i podszedł do niej. Złapał ją za ramię i kucnął przed nią tak że ich twarze znajdowały się na tej samej wysokości. – Wiesz, że nie musisz tam jechać i wiesz też, że zrobimy wszystko żeby ten goguś nie wykorzystał cię do tego co zamierza. Zawrócić to żaden wstyd. Chce żebyś to wiedziała.
Zamyślona Sorg aż się wzdrygnęła czując jak “ktoś” łapie ją nagle za ramie. Jednak kiedy zobaczyła jak tropiciel kuca przed nią jak spojrzała w jego oczy, odetchnęła z ulgą. Słuchała go z uwagą, ruchem głowy dając mu znak, ze słyszy go i rozumie co on do niej mówi. Kiedy skończył przełknęła nerwowo ślinę i nadal patrząc mu w oczy szukając potwierdzenia w nich tego co jej powiedział odparła:
- Wiem, że nie muszę jechać... Wiem, że zrobicie wszystko... ja też zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby mu się nie udało. Wiem, że mogę zawrócić, ale... pomimo iż chciałabym być wszędzie tylko nie tam, jednak pojadę z wami. - i pochylając się w jego stronę szepnęła mu do ucha - Dziękuję.
Tropiciel w odpowiedzi tylko pogładził ją po głowie jak to czasem mają w zwyczaju robić dorośli względem dzieci. Jednak nie odezwał się już słowem pozwalając innym zabrać głos. Na ustach bardki pojawił się na ten gest nieśmiały uśmiech wdzięczności.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 11-03-2011, 14:18   #194
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Złocisty przez chwilę zastanawiał się czy propozycja powrotu to nie jakiś dziwaczny żart Helfdana. Zebrało mu się na rycerskość właśnie teraz? Przecież było wiadome że Stick jest w Pyłach, Sorg i każdy inny chyba był tego świadom? I ile osób miałoby wracać żeby niebezpieczeństwo w drodze powrotnej nie było większe od kontynuowania podróży? Brakowało tylko tego żeby odtrąbił ogólny odwrót. Zamiast tego spokojnie spojrzał na Maeve i Tuę by dowiedzieć się jak najwięcej przydatnych informacji.
- Potraficie znaleźć na mapie to miejsce? I określić po jakim czasie magik tam dotarł? Może łatwiej będzie ustalić gdzie przebywa zamiast szukać go po całym mieście.
Maeve zastanowiła się przez chwilę po czym odrzekła:
- Mogę ci dokładnie powiedzieć, gdzieśmy były, zapewne ze wskazaniem na mapie problemu również nie będzie. To była jedna z altan w parku. Jeśli zaś chodzi o czas... Cóż, dokładnie ci nie powiem, jednak było to chwilę po tym jak efekty czaru mojego i Tui w końcu zanikły.
Skinął głową, doceniając zimną krew Maeve. Niepokoiły go dziwaczne objawy pierwszych zaklęć i zastanawiał się na ile dziewczyny były w stanie zauważyć uboczne efekty następnych. Cóż, najlepiej zapytać...
- Pamiętam że dopiero co aktywowałaś czar ze swojego medalionu - powiedział zerkając ciekawie na dar Houruna - i trudno w takim przypadku zauważyć coś niezwykłego skoro sama nie wiedziałaś czego się spodziewać, ale czy macie wrażenie że po waszych pierwszych zaklęciach, które wywołały takie dziwne efekty, następne - z medalionu i przywołane przez maga - zadziałały normalnie? Że w miarę bezpiecznie możemy korzystać ze Splotu?
- Moje i Meave pierwsze zaklęcia rozrosły się niesamowicie i spaczyły. Moje małe kuglarstwo napełniło pół miasta niesamowitymi dźwiękami. Bardzo głośnymi i przeraźliwymi. Gdyby zaklęcie tego mężczyzny, potrafiące zniszczyć tak potężny wytwór medalionu Meave, spaczyło się w podobny sposób, to pewnie ani my, ani on byśmy tego nie przeżyły. - Głos Tui nieco tracił na cierpliwości - Oczywiście, że nie można bezpiecznie korzystać z magii w tym miejscu! On może wiedział jak nad tym zapanować, może korzystał z Cienistego Splotu! Na trzy użyte przeze mnie i Meave czary dwa się tak strasznie rozrosły, a jeden, z medalionu, tylko zadziałał normalnie. I całe szczęście. Nie chciałabym widzieć jak tak potężne zaklęcie mogłoby zostać spaczone przez Pyły. - Dziewczyna starała się opanować. Dało się zauważyć, ze była bardzo rozdrażniona. Nie spodziewała się, że magia może przestać jej być posłuszna aż do tego stopnia. Jeśli nie chce w Levelionie ryzykować życiem przyjaciół, nie powinna korzystać z zaklęć. Jej największy atut, jej jedyna broń będzie w Pyłach tak samo mordercza dla jej wrogów jak i dla niej.
- Spokojnie, przecież było wiadomo że będzie niebezpiecznie - Aesdil mówił z cierpliwością kamienia choć był trochę zdziwiony - nie zdenerwowaniem dziewcząt, rzecz jasna - Dokładnie przed tym ostrzegano nas w Atmeeil, pamiętacie o tym samo dobrze jak ja. W jaki sposób opuściłyście sen? Byłyście w stanie świadomie się z niego wydostać?
- Nie, nie byłyśmy. Nigdy nie panowałyśmy nad tym,kiedy opuszczamy Pyły. Tym razem było tak samo. W jednej chwili pociągnęłam Tuę za sobą,a w następnej się obudziłyśmy. - Odpowiedziała zaklinaczka.

Laure najchętniej by zaklął, ale nie chciał tego robić przy dziewczętach. Zamiast tego zacisnął na krótką chwilę szczęki. Każda "wyprawa" Tui i Maeve do Pyłów była teraz dziesięciokroć bardziej niebezpieczna, ale nie zamierzał tego mówić na głos. Odezwał się dopiero gdy był pewien że głos go nie zdradzi.
- Jakie przedmioty przenoszą się z wami? Coś jeszcze oprócz medalionów?
- Tylko to co mamy przy sobie - powiedziała Tua.
- Trzeba was będzie doposażyć na następną noc - powiedział elf i podniósł przedramię z pochwą zawierającą różdżki. - Na wszelki wypadek.
- Bogowie coraz większe brzemię nakładają na swe wybranki. - westchnął kapłan - Niepokoją mnie duchy, które poprzedziły przyjście tego człowieka. Samo ich pojawienie się, jak również i to, że bały się jego osoby. Strach może być narzędziem kontroli. Jeśli duszom tym ostało się choć trochę rozumnej woli, może je wykorzystać, wysłać na poszukiwania. A skoro dowiedział się o was, szukać będzie nieomylnie.
Manorian nie pragnął być prorokiem złych wieści, lecz ktoś musiał je wypowiedzieć. Przeor Neler zawsze mawiał, iż tylko będąc świadomym swych słabości i rangi niebezpieczeństwa nie umniejszając można prawdziwie szukać rozwiązania. A Tyr odwagę ceniąc i sprawiedliwie postrzeganie świata łaski mądrości dostąpić pozwoli. Takoż i Iulus, prosty kapłan pokładając ufność w bogu pomóc próbował.
- Podobne duchy już podczas innej nocnej wędrówki widziałam. Zawsze mnie ignorowały, nie robiły mi krzywdy. - Powiedziała Maeve nie wgłębiając się w szczegóły swojego poprzedniego spotkania z tego typu zjawami.
-Bo i duch, takoż jak człowiek, ani zły ani dobry się jawi.- wyjaśnił cierpliwie kapłan - Nie zauważały was, tak jak i przechodzień nie spojrzy na żebraka na ulicy. W różnych światach egzystujecie, nie miały powodów by podchodzić, czy nękać, lecz jeśli zło przymusi lub takie nikczemne intencje zasieje. Czujność i przezorność większą zachować zalecam.

- Jeżeli Stick może was złapać podczas takiego snu, a jak dla mnie to był o tym przekonany to bym mu nie lazł pod oczy. Bez wątpienia on was będzie szukał czyli trzymajcie się razem, używajcie magii jak najmniej tylko możecie i unikajcie poruszania się tymi samymi drogami czy przebywania w tych samych miejscach.
Helfdan nie znał się na magii, duchach, bytach metafizycznych i życiu po śmierci. Jeżeli jednak świadomie można w podczas tych snów rzucać czary i się poruszać znaczy się było bardzo podobnie. Znaczy się, że każda wycieczka do Pyłów będzie teraz przypominała zabawę w kotka i myszkę. A właściwie kocura i myszki. – Najlepiej by było, żebyście były tam jak najmniej i jak najkrócej. Może będziecie sypiać w dzień… jeżeli czas ma jakieś znaczenie to może pomoże wam to uniknąć barda. Jeżeli będziecie wiedzały jak wam mogę pomóc to spróbuję.
-Każde z nas dopomoże, jak tylko porafić będzie.- potwierdził Iulus - Jeśli wolę taką kto wyrazi, chciałbym oczyścić wasz domek i bogom w opiece zawierzyć. Na świętej ziemi zło rzadziej kiełkuje, a i trudniej mu się przebić. Może pomoże to ograniczyć wasze w Pyłach przebywanie.
- Wątpię, czy to jakoś pomoże czy też skróci nasz pobyt w Pyłach, ale spróbować zawsze można. - Dorzuciła Maeve.
Aesdil pokiwał głową. Zastanawiało go co sprawiało że dziewczęta co noc trafiały do Pyłów i je opuszczały. Ale wiedział że teraz do tego nie dojdzie.
- Czy te duchy was dostrzegły? Z tego co mówiłyście wynikało że magik miał problem z odnalezieniem was a bardzo mu na tym zależało. Wydaje mi się że gdyby miał taką możliwość użyłby każdego sposobu, w tym magii, żeby osiągnąć to jak najszybciej, a nie zrobił tego... - wzruszył ramionami. Może mag świadomie przedłużał "polowanie" dla własnej okrutnej przyjemności. - Helfdan ma rację - nie używajcie magii jeśli absolutnie nie będzie innego wyjścia. Iulus również, ale też na wszelki wypadek zapytam - czy ktoś ma krótką broń, najlepiej magiczną, jak sztylet? Taką którą dziewczęta mogłyby mieć przy sobie?
- Ja mam własny sztylet, nie magiczny, ale mam. Nigdy się z nim nie rozstaję. Tua pewnie też coś ma. - Czarodziejka pokiwała głową potwierdzając słowa Meave. - Jednak przenosi się z nami tylko to, co trzymamy w rękach lub mamy na sobie, a podczas snu człowiek nie panuje nad tym, co trzyma. - Wtrąciła się zaklinaczka.
Elf pstryknął palcami w pochwę naramienną, wskazał pas i mieszki zawieszone przy nim.
 
Glyph jest offline  
Stary 11-03-2011, 15:13   #195
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Helfdan nie bardzo wiedział co to pstryknięcie i prezentacja pasa z zasobnikami i obwisłego mieszka miało znaczyć. Znając jednak elfa mógł sugerować aby dziewczyny spały w pełnym rynsztunku bojowym. Oczywiście nie była to jego broszka więc się nie wcinał… każdy spał jak chciał i z kim chciał. A jeżeli ktoś uważał, że sen z Jego sprawą było to, że takie obciążenie fizyczne i psychiczne musiało solidnie nadszarpnąć siłami czarodziejek. W Pyłach będą musiały być w szczytowej formie dlatego ciężka podróż, warty i nocne wypady do miasta musiały się skończyć. – Musicie więcej odpoczywać. Odpuścicie warty i próbujcie trochę spać na saniach. Więcej mądrości nie mam, więc jeżeli to wszystko to wybaczcie ale robota na mnie czeka.
Aesdil nie był świadom galopujących procesów myślowych tropiciela i tego co mu wyobraźnia podpowiadała z lepszym czy gorszym skutkiem. Zamiast tego przyglądał się Maeve - wcześniej nie wspominała o duchach napotkanych w Pyłach. Czas był najwyższy zainteresować się mapą dziewcząt. To jednak mogło poczekać. Spojrzał na Manoriana.
- Iulusie, jak to może być z tą wędrówką do Pyłów? Co może sprawiać że dziewczęta je opuszczają? - zapytał.
- Jak myślicie, coby się stało, gdyby ktoś je spróbował obudzić...kiedy one tam przebywają? - wtrąciła bardka.
- Całym sercem pragnąłbym znać odpowiedź - zapewnił Manorian. - lecz lecz wiedza ta skomplikowana jest i przede mną nie odkryta. Nie znamy dokładnej przyczyny wędrówek, a bez tego trudno objawy diagnozować i lekarstwa szukać. Sny mogą być próbą pochwycenia, ale mogą być i wizją sprowadzaną na panie Tuę i Maeve przez bogów. Sen zakończy się, gdy ukaże się wszystko, co miało zostać ukazane. W tym wypadku mogła to być twarz tego mężczyzny, w innym odgłos, usłyszane słowa, lub inne wydarzenie. Może to być aura samych pyłów dusze wiążąca. Tutaj czas rolę odgrywać może, gdy wraz z jego upływem więzy słabnąć będą. Takoż inne wydarzenia, pozornie niezwiązane wziąć pod rozwagę należy. Świt dla przykładu, gdy blask Pana Poranaka wypełnia pogrążony w mrokach świat, lub gdy na nocnym niebie księżyc wychynie zza chmur wraz z błogosławieństwem Selune, Srebrnej Pani.
- Może wraz z Sorg i Kalelem powinieneś obserwować dziewczęta? Wraz z paladynem? Gdyby wyczuć narastające zło, może twoje błogosławieństwo udzielone w takim momencie, Iulusie, coś by dało? Wiem, gdybam, ale jeśli sen ma za zadanie pochwycenie ich a twoja opieka pozwoliłaby dziewczętom uniknąć tego...
- Aesdil usiłował wpaść na cokolwiek co by zabezpieczyło Tuę i Maeve przed nowym niebezpieczeństwem. Już i tak najpewniej szlag trafił nikłe szanse na zaskoczenie kryjących się w mieście, teraz tylko brakowało by dziewczęta wpadły w ich łapy jako zakładniczki czy źródło informacji ... i demony jedne wiedzą czego jeszcze...

Paladyn starał się unikać wypowiadania się w sprawach, na których się nie znał. Magia była jedną z nich. Sprawa mistycznych snów, przerastała wiedzę Raydgasta, więc nie odzywał się w ogóle. Uważał bowiem że nie udzielenie żadnej rady, jest lepsze niż udzielenie złej porady. Nie bez powodu bowiem powiadano, iż drogi Dziewięciu Piekeł są wybrukowane dobrymi chęciami. Niemniej, gdy Aesdil zasugerował czuwanie, paladyn skinął głową. Nie wierzył co prawda w sukces tego pomysłu, ale... nawet jeśli te “strzeżenie ich snów” doda jedynie otuchy dziewczynom, to Raydgast może czuwać.
Iulus zastanowił się czy błogosławieństwo, lub czary ochronne rzucone na ciała śpiących chociaż w części obejmie podróżujące dusze. Mocniej obawiał się jednakże efektów, jakie mogłaby wywołać magia, czy to tajemna, czy też objawiona w takiej sytuacji.
- Co tylko w mej mocy będzie mości Laurie - zapewnił gorliwie. - Możemy na zmianę czuwać z sir Raydgastem. W nocy, lub za dnia jadąc przy saniach. Obserwować czy czarodziejki nie śpią snem niespokojnym. A wtedy, jak pani Sorg słusznie wspomniała obudzić próbować lub innych sposobów dobyć, jeśli ten zawiedzie. Choć wydaje się, że magia, nawet przez bogów zesłana, dla już przebywających w Pyłach mogłaby się okazać dolaniem oliwy do ognia.
- Myślałem bardziej o modlitwie -
odpowiedział Aesdil pamiętając słowa Tyriona o tym czego nauczył Manoriana, zaraz jednak podniósł dłoń dając znać że nie ma zamiaru dzielić włosa na czworo - postąpisz jak uznasz za właściwe w danym momencie, Iulusie, nie mnie na ten temat doradzać. Oczywiście jeśli Maeve i Tua uznają to za dobry pomysł - przeniósł spojrzenie na dziewczęta. - Możliwe że to przesadna ostrożność, że jeśli będziecie dbały o to by nie pakować się w kłopoty tak jak Helfdan doradzał to nic złego się nie wydarzy. Ale rozważcie to proszę.
- Boję się -
zaczęła Tua patrząc na twarze swoich towarzyszy - że jeśli temu mężczyźnie uda się odnaleźć Meave i mnie, to może rzucić jakiś czar, przez który i dla was możemy stać się zagrożeniem. Dlatego, jeśli jest jakaś szansa na uniknięcie tego, skorzystam z niej.
Maeve objęła przyjaciółkę, starając się dodać jej tym otuchy. Ona też się bała, ale nie miała zamiaru dać po sobie poznać jak bardzo. - Ja tak samo jak Tua, chętnie tą szansę wykorzystam. - Powiedziała, starając się uśmiechnąć do przyjaciółki tak, by dodać jej otuchy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 11-03-2011, 15:16   #196
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Był obojętny do tej pory na magię tego słowa. Podróż była wyzwaniem sama w sobie, nie spoglądał dalej, w kierunku tego co go czeka. Wiedział, że ostatecznie tam dotrze, że taki jest cel tego co robią, lecz było to dla niego obojętne. Pyły, jak Pyły. Miejsce jak miejsce, być może całkowicie puste, być może pełne czających się niebezpieczeństw, lecz nic więcej. Niewzruszony spokój i obojętność skończyły się gdy miał sen. Ten sen. Nie potrafiłby opowiedzieć o czym był. Jego szczegóły były niewyraźne, pozacierane, lecz skrywały w sobie mroczność i intensywność rzadko przez niego we snach spotykaną. Pewności nie miał, lecz dałby sobie rękę uciąć, że to o Pyłach śnił i co dziwne pewność ta płynęła bardziej z tego kim był we snie, niż jego własnego osądu. Nie rozumiał tego i bardzo mu się nie podobało, co nieść ze sobą to mogło, tym bardziej, że z każdym osłoniętym detalem tego snu, miał coraz większe wrażenie, że nie śnił o sobie. Choć przemierzał senną krainę na własnych nogach, oglądał ją własnymi oczami, to coś nie grało. Wspomnienia, emocje, rządze i pragnienia były inne niż te do których przywykł, w nierzeczywisty sposób obce. We śnie oczywiście nie miało to dla niego znaczenia, w najmniejszym stopniu nie zaprzątało uwagi. Teraz to widział i nie rozumiał.

Nie potrafił zapomnieć, zostawić w spokoju tego sennego marzenia i co rusz łapał się na tym, że myślami, wraca do niego i walczy z pamięcią by mu oddała chociaż okruchy tego co się mu przydarzyło. Tajemnica ta co rusz mu się z palców wyślizgiwała i choć nieraz nieraz miał wrażenie, że jest o krok od dowiedzenia się więcej to zawsze poszukiwania kończyły się fiaskiem. Zły, starał się w końcu zapomnieć o tym, zepchnąć ze świadomości i ukryć pod stosem innych myśl, trosk i zmartwień, co okazało się najlepszym sposobem na dotarcie do celu. Olśnienie go dopadło w trakcie treningu i to chyba w możliwym najgorszym momencie. Sorg jak szalona wywijała przed nim maczugą starając się sforsować jego osłonę, gdy nagle ten krwiożerczy atak odsłonił tajemnicę we śnie ukrytą. Zamarł i opuścił gardę, gdy poczuł jak zalewa go wspomnienie mieniącej się wszelkimi kolorami tęczy ściany i wszechogarniającej go wściekłości i nienawiści do tego co za nią się kryje. Pełen furii już chciał się rzucić na magiczną barierę, by sforsować opór i dostać w swe ręce chronioną przez nią istotę, gdy Sorg widząc lukę w jego obronie wyprowadziła kolejny atak, który bez przeszkód gładko powitał się z jego głową. Powinnien był to zablokować, lecz stało się. Miejsce uderzenia, tuż nad prawym okiem rozbryzgło eksplozją bólu, a on sam aż przysiadł, w ostatniej chwili ratując się przed upadkiem. Od bólu ogarnęły go mdłości, tak że trzymając się za brzuch zwinął się w kłębek i wdychając głęboko powietrze zamarł bez ruchu.

- O matko!!! - wrzasnęła spanikowana bardka. Kiedy Kalel zgodził się aby na “nim” ćwiczyła “wywijani” maczugą, (po tym jak zrezygnowała z powtórnego zaczepiania o to Atoliego) codziennie rano po treningu z kijami udającymi miecze, waliła maczugą w osłaniającego się kijem chłopaka. Dzisiejszy trening nie różnił się niczym od poprzednich, tak więc machała maczugą z całej siły na jaką ją było stać, a Kalel odpierał te ataki z przyśmiewkami... aż do tego momentu. Wdziała, że się odsłonił, widziała, że coś zaprzątnęło jego myśli powodując, że zapomniał o zasłonięciu się, ale... ale ręka z maczugą już szybowała w jego kierunku, starała się zwolnić impet uderzenia, a nawet zatrzymać je, jednak nie dało rady. Poczuła jak maczuga tyka się z ciałem chłopaka. Skrzywiła się i odrzucając broń ukucnęła koło niego pytając - Kalel bardzo oberwałeś? Pokaż! Czemuś się nie bronił?!

Po pobladłej twarzy chłopaka grubymi kroplami spływał pot. Nie od razu był w stanie odpowiedzieć bardce na jej pytanie, gdyż całkowicie zaabsorbowała go walka z mdłościami. Skurcz żołądna w końcu zaczął przechodzić, ustępując miejsca narywającemu bólowi głowy. - Sorg, ty to masz rękę - słowa jakie wydostały się spomiędzy niemalże białych warg Kalela były ledwie słyszalne.

A ty masz guza!. Mogłam ci łeb rozbić jak... jak... - zdenerwowana Sorg zaczęła go trącać zaciśniętą pięścią w ramię - Czemuś się odsłonił? Życie ci niemiłe?

Powstrzymał pierwszy odruch by powiedzieć jej o swoim śnie. Było to zbyt mętne i niejasne, a on nie miał sił by się teraz tłumaczyć, by wyjaśniać sprawę, dlatego tylko niemrawo pokręcił głową i zbył ją mówiąc - Źle stąpnąłem.

Dziewczyna wzięła garść śniegu i przyłożyła do miejsca, w które chwile wcześniej przyłożyła mu maczugą. - Heh... może pomoże i guz będzie mniejszy, ale głowa będzie cię boleć jak nic. - wstchnęła smętnie - Chyba przestanę tłuc ta maczugą... mogłam ci zrobić krzywdę. Dobrze, że nie mam dużo siły, a i tą co mam starałam się wyhamować. Na drugi raz uważaj jak stajesz i nie odsłaniaj się więcej! - odjęła dłoń od jego twarzy i przyglądając się guzowi spytała lekko się krzywiąc - Bardzo boli?

Początkowa fala bólu odpłynęła, tak że w końcu mógł podnieść się i stanąć na nogach. Zebrał oddech, przywołał na twarz blady uśmiech i odparł - Mój błąd. Już wszystko w porządku. Poboli i przestanie. Następnym razem będę bardziej uważał. .

- Nastepnym razem... to ktoś ci wreszcie tą głowę rozłupie. - burknęła bardka i dodała jeszcze - Wolałabym nie być to ja.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline  
Stary 11-03-2011, 15:53   #197
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Po rozmowie z Tuą Aesdil nie czekał długo by zagadnąć Kalela. Po prawdzie, zadanie miał nieco utrudnione bo mijali się na zwiadach, zaś w domku “młodej” drużyny nie chciał go wypytywać przy wszystkich. Że jednak siłą rzeczy trzeba było trzymać się blisko, Laure rychło znalazł okazję by pogadać przy zbieraniu drew na opał.
- Kalelu, jak to było z tym kamieniem duszy w twoim posiadaniu? - zagadnął ciekawie. - Odczuwałeś jakieś … działanie, sugestie, napór podstępnych myśli, nie wiem jak to nazwać … może jakieś koszmary ci się śniły? - pytał wbrew prawdopodobieństwu mając nadzieję że chłopak wykształcił jakieś mechanizmy obronne przeciwko złowrogiemu wpływowi artefaktu.
- Nie miałem zielonego pojęcia, że w moim posiadaniu jest coś niezwykłego. - Kalel wrócił wspomnieniami do chwili gdy tajemniczy pakunek trafił w jego ręce. - To było coś, co miałem tylko przekazać, niestety złożyło się tak, że nikt się nie pojawił by to odebrać, a ten kto mi to przekazał został zamordowany. - Zdał sobie sprawę jak to brzmi zagmatwanie, ale uznał że to wystarczy. - Nie miałem komu tego oddać, nie odważyłem się ani otworzyć, ani wyrzucić. I nie, nie nic nie wskazywało, że w pakunku jest coś niezwykłego. Tyle że od kiedy go mam, to się zaczęły dziać te wszystkie szalone rzeczy.
- A komu miałeś go oddać? Rozumiem że nikt cię nie przestrzegał przed niebezpieczeństwem czy choćby próbą otwarcia pudełka? - bard zastanowił się przez chwilę - Kalelu, nie znasz się na magii, prawda? Wiem, Maeve wspominała że często rozmawiałeś z nią na tematy magii, interesowałeś się, no ale rozmowy to nie to samo co rzucanie czarów - machnął ręką, bowiem jak zwykle zbaczał z tematu - Usiłuję dojść jak to się stało że jedynie Tua i Maeve odbywają te … wędrówki.
- Nie mam pojęcia kto miał odebrać przesyłkę. Byłem tylko kurierem, który zanieść miał ją pod wskazany adres, przedstawić się wystukiwanym na drzwiach kodem, oddać i zapomnieć. - nabrał oddechu i powrócił do odpowiedzi - I nie, nikt mnie nie przestrzegał, jednak gwałtowna śmierć mego pryncypała wystraszyła mnie. Nie wiedziałem co robić, czy nikt się nie zgłosi po tą paczkę w przyszłości i obawiając się tego wolałem jej nie otwierać, ani nie porzucać. A co do magii.. wszystko co o niej wiem to z drugiej ręki, sam z nią osobiście do czynienia miałem tylko w postaci eliksirów i magicznych przedmiotów.
Aesdil przemyślał słowa chłopaka i odezwał się znowu, poruszając kolejny temat o który chciał zagadnąć Kalela.
- Dlaczego jedziesz do Pyłów? - spytał. - Wybacz że wcześniej nie rozmawialiśmy na ten temat, ta cała sprawa z przeznaczeniem, wyborem i tak dalej trochę za bardzo zaprzątała nam głowy. A twoje powody nie są w żadnym wypadku mniej ważne niż dziewcząt - dodał przepraszającym tonem.
Kalelowi zrobiło się głupio. Rzeczywiście, jeśli się nad tym dobrze zastanowić, to każdy miał jakiś powód. Wygladało na to, że jako jedyny jedzie do Pyłów, bo nie wiedział co ze sobą zrobić, a że lubił towarzystwo dziewcząt, to ruszył razem z nimi. Teraz, gdy okazało się, że wszyscy traktują Pyły jako coś śmiertelnie niebezpiecznego, czuł się w pewien sposób niezręcznie, tak jakby postępował po prostu głupio. Dlatego odpowiedział nieco wymijająco - Nie chciałem puszczać dziewcząt samych, uznałem że lepiej ze mną niż bez.
Elf przemyślał słowa Kalela i skinął głową.
- Nic tylko pogratulować im przyjaciela - uśmiechnął się choć był niemal pewien że to nie jedyny powód podróży chłopaka - Sam na myśl o podróży do Levelionu … no, powiedzmy że miałem ogromne wątpliwości. Dobrze się spisałeś w czasie walki z harpiami, widziałem jak osłaniałeś Silvercrossbowa. Obyśmy tylko wyszli żywi z Pyłów, to jeśli ci starczy zapału … i wiary - właśnie, które bóstwo wyznajesz?
Kalel się zamyślił. Rzadko mu się zdarzało modlić do swego bóstwa, może stąd pech który go prześladował? Odgrzebał jednak w pamięci imię i powiedział Aesdilowi - Olidammara.
- Wydaje mi się że Silvercrossbow nie byłby zachwycony - zażartował bard, bowiem coś niecoś na temat bóstw i ich domen wiedział. - Pewnie będziesz musiał Torma przyjąć za swego patrona. Cóż, będę kibicował byś wytrwał w swym postanowieniu zostania paladynem.
W chwili obecnej patronat jakiegokolwiek bóstwa był tak obcą sprawą dla Kalela, że bez entuzjazmu skinął głową i odpowiedział - Wybór mój wiązał się z tym, że moi kompani z lat dziecięcych Olidammare wybierali, ja podążyłem za nimi bez zastanowienia się. Nie jestem teraz w żaden emocjonalny sposób związany ani z nimi, ani z ich idolem. Jeśli to Torm pomoże mi w osiągnięci moich celów, to i ja mu pomogę modląc się do niego.
- To ostatnie jest niezłe - zachichotał Laure - ja zwykle mawiam że nie wtrącam się bogom w ich poczynania i mam nadzieję że zwrócą mi tą uprzejmość. Ale i twoje słowa kryją w sobie ciekawą prawdę. - zastanowił się przez chwilę. Było nie było łotrzyk to niezły wybór jeśli chodzi o niektóre pytania - Co myślisz o szansach na zaskoczenie kogokolwiek w Pyłach? Jest to realne?
- Na pewno nie ma co się afiszować ze swoim przybyciem, lecz myślę, że to raczej my będziemy musieli uważać, by nie dać się nikomu zaskoczyć.
Aesdil machinalnie pokiwał głową. Jak do tej pory zaskoczenie zdecydowanie częściej udawało się uzyskać przeciwnikom. Już remis byłby całkiem przyzwoitym wynikiem.
- Ymiel wspominał by nie pchać się do budowli, w podziemia i tak dalej. Jak sobie pomyślę że mielibyśmy eksplorować takie lochy jak pod Zapomnianą Fortecą... - elf pokręcił głową i zamilkł gdy wkraczali w obszar obozowiska.
Kalel też pokręcił głową i dodał - Obyśmy nie byli zmuszeni uciekać do lochów. Bardzo jestem ciekaw co tam zastaniemy.
- Szczerze mówiąc wolałbym się nie przekonywać - uśmiechnął się bard.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 11-03-2011, 17:24   #198
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Im bliżej Pyłów tym więcej problemów się pojawiało. I tym częściej Raydgasta ogarniały ponure myśli i wątpliwości. Paladyn nie wiedział co zastaną w mieście . A choć byli prowadzeni ręką bogów, to jednak miał wątpliwości co do sił tej wyprawy.
Zwycięska potyczka z harpiami, jakoś nie poprawiła mu humoru.
Wprost przeciwnie. Była dla niego raczej zapowiedzią przyszłych porażek. Błędów, które choć tym razem, były drobnym cierniem, następnym razem przechylą szalę na korzyść wroga.
Bo choć byli prowadzeni ręką bogów, to nie wiadomo do końca jakich.
Sny prowadziły wszak do centrów Pyłów młode magiczki. Osoby o dobrym sercu, ale niezbyt silnej wierze. Co jakoś nie pasowało do wybrańców bogów, podobnie jak i fakt, że bogowie nie byli w stanie chronić swych wybrańczyń przed niebezpieczeństwem.
A przepowiednie miały zwykle to do siebie, że... można było je na wiele sposobów interpretować.
Dlatego też znalazł czasy by napisać.

Cytat:
sir Raydgasta Silvercrossbow, OSTATNIA WOLA I TESTAMENT

Jako, że mój testament spoczywa w rodowym zamku mej żony i zawiera wszelkie rozporządzenia co do dziedziczenia majątku, tytułów etc.
Ten testament należy traktować jako uzupełnienie tamtego dokumentu. Zawiera on bowiem wskazówki dotyczące pochówku i rozporządzenia mym osobistym majątkiem po mej śmierci.
Takoż przykazuję i proszę wykonawców mej ostatniej woli o wypełnienie każdej litery tegoż dokumentu i dostarczenie go do mej małżonki wraz z resztą osobistych mych zapisków.
Co zaś do pochówku, z racji tego gdzie przyjdzie mi zemrzeć...

Kolejne akapity wypisane starannym pismem zawierały rozporządzenia, na temat tego co komu przypada po śmierci. Co gdzie ma zostać odniesione po wyprawie. Co jest komu dane na własność. No i instrukcje, co czynić z ciałem paladyna, po jego śmierci.
Podpis...i zrobienie kopii. I gotowe. Teraz czas był na kolejny krok.

Gdy dokumenty były już gotowe paladyn podszedł do Iulusa, gdy ten kończył wieczorne modły i rzekł od razu przechodząc do rzeczy.- Mam do ciebie osobistą prośbę. I wraz z nią... niewielkie brzemię.
Na dźwięk kroków Iulus podniósł się z klęczek. Powitał paladyna skinieniem i serdecznym uśmiechem. - Wszyscy za życia bierzemy na barki jakieś brzemię - rzekł kapłan, usłyszawszy cel wizyty. - Kompani są po to, by nie dźwigać go w samotności. Jak mogę ci pomóc Raydgaście? Z chęcią uczynię, co w mej mocy.
-Chodzi o... testament.-
odparł paladyn podając kapłanowi zapieczętowany zwój.- Nie chcę by po mojej śmierci, nad mymi zwłokami towarzysze broni, jako sępy walczyli o łupy. Więc rozporządziłem mym majątkiem osobistym. I ciebie jako jednego z wykonawców ostatniej mej woli chciałem wyznaczyć.
Manorian przyjął testament i schowawszy go wraz ze swym dziennikiem odrzekł:-Oczywiście spełnię Twą wolą, możesz być spokojny. Choć całym sercem wierzę, że bogowie pozwolą nam wszystkim wrócić w rodzinne strony. Ty też nie powinieneś tracić wiary przyjacielu.
-Zbyt wielu poległych widziałem... Zbyt wielu rycerzy, którzy rano opowiadali co zrobią po powrocie do domu, a wieczorem...legli w grobach.-
odparł Raydgast smętnym tonem głosu.- Wierzyć w powrót? Zamierzam wrócić. Ale... należy przygotować się na każdą ewentualność, nieprawdaż?
- Znam i ja pola bitewne pełne poległych towarzyszy, lecz znam też radość, gdy wracalim cało z potyczek z góry straconych -
pokiwał głową kapłan. - Nie poddawać się tym myślom o to jeno proszę, bo i od myśli złych nieszczęście stać się może. A że sprawy doczesne chcesz rozwiązać zawczasu, to ci się szacunek należy. Słowo masz moje, że ostatnią twą wolę wypełnię i i słowa dotrzymam. O to spokojny być możesz.
-Cieszy mnie to...-
odparł Raydgadst i po dłuższej chwili milczenia spytał.- Co ty... człek bliżej bogów niż inni, sądzi o tej sprawie, ze snami?
-Jako i rzekłem przy porannej naradzie, trudna to sprawa i nieodgadniona. -
odrzekł Iulus wyrwany z zamyślenia. - Pragnąłbym wierzyć, że to Mystra, lub inne bóstwo czarodziejkami się opiekuje, sny prorocze zsyła i skrzywdzić ich nie pozwoli. Musimy brać jednak pod uwagę i inne możliwości.
-Wizje, proroctwa, sny...
- machnął dłonią paladyn i z irytacją w głosie rzekł.- Więcej z nich szkody niż pożytku. Wyruszając... szukaliśmy Sticka i Alehandry, a teraz? Mamy zapobiec czemuś, co... o czym nic nie wiemy. A każda kolejna wizja, zamiast rozjaśniać, zaciemnia obraz sytuacji.
-Nieodgadnione są wyroki losu.
-odparł spokojnie Manorian - To co teraz wydaje nam się zbyteczne, w chwili próby może uratować życia. Takie są ścieżki, którymi bogowie nas prowadzą; kręte, gdyż z prosta i łatwa droga często do zła prowadzi.
-To prawda.-
odparł paladyn po chwili namysłu.
-Sticka szukaliśmy i nadal szukamy, gdyż wydaje się to być połączone ze snami i proroctwami. Może myśląc w ten sposób o snach i wizjach, jako drodze do nich łatwiej Ci będzie nie zgubić celu tej podróży. Jam człowiek prosty, lecz bogu zaufałem całym sobą. Rozumiem jednak, że nie każdy wiarę nad rozum i zmysłowe poznanie przekłada.
-Wiara to ważna rzecz kapłanie.
- stwierdził w odpowiedzi Raydgast potwierdzając skinieniem głowy swe słowa. -Ważna, ale dla nas paladynów jest jeszcze kodeks ważny. No i wiara kieruje sercem, ale naszą ścieżkę i rozum też powinien wyznaczać. W Pyłach... ponoć sam ich wpływ na duszę jest groźny. Dlatego baczenie mieć na siebie nawzajem musimy. I odsyłać poza miasto, tych co... wpływu Pyłów nie zdzierżą.
-Mądre są twe słowa przyjacielu
- zgodził się Iulus. - Takoż prawo i rozsądek potrzebne są by dokonywać właściwych wyborów. Wiara ich nie neguje, jeno uzupełnia. W Pyłach obawiam się, że to właśnie wiara i silne przekonania pozwolą ustrzec się od ich zgubnego wpływu. Dlatego zgadzam się, baczenie mieć musimy na siebie nawzajem i wspierać się w chwilach zwątpienia.
-Przypuszczam, że na sługę bożego, wpływ Pyłów mniejszy będzie, więc tobie powierzam ocenę kogo i kiedy wyprowadzić poza miasto. I przepraszam, że... nakładam na ciebie kolejny obowiązek.-
odparł paladyn.
-Każdy, nawet najświętszy człowiek ma swe pokusy i chwile zwątpienia. - zapewnił ze smutkiem kapłan - Dlatego, gdy ja będę swój osąd wydawał, patrz mi na ręce Raydgaście, czy i jam nie zbłądził.
-Pokusy...
-paladyn spojrzał w kierunku trójki dziewcząt. Wzruszył ramionami i dodał.- Dobrze. Będę.
Wstał i rzekł.- Wybacz, że zabrałem ci tyle czasu. W razie gdybyś i ty... potrzebował pomówić. Chętnie cię wysłucham.
-Dziękuję -
odrzekł Iulus - z pewnością zwrócę się do ciebie, jeśli i mnie zacznie coś dręczyć na duszy. Nawet ta rozmowa dostarcza mi wielu przemyśleń.

Drugą kopię testamentu, Raydgast trzymał w dłoni spoglądając na nią w zamyśleniu. O ile Iulus wydawał się idealnym powiernikiem w tych sprawach. O tyle druga osoba stanowiła problem. Laure i Helfdan z oczywistych powodów się nie nadawali. Elfa paladyn darzył niechęcią i nie ufał mu. Był pewien, że Laure zlekceważyłby ostatnią wolę zmarłego, jeśli uważałby że ma rację... czyli zawsze, w jego mniemaniu.
Helfdanowa chciwość również wykluczała go, jako powiernika w takich sprawach. Tua, była za młoda... Maeve zbyt skupiona na swych problemach, by zwracać większą uwagę na otoczenie. A najemnicy, cóż... nie ufał im na tyle, by powierzać im taki dokument. Pozostała Sorg, której ufał na tyle by powierzyć taki dokument i która miała dość determinacji, by wymusić na reszcie spełnienie ostatniej woli zmarłego.
Tymczasem sama bardka podeszła do paladyna wolnym krokiem, ciągnąc ze sobą kij, który służył jej do treningów z paladynem. W jej kroku brakowało codziennej żywotności. Szła tak jakby coś ją bolało. Ciało bowiem pamiętało wieczorne poszturchiwania Atoliego gdy uczył ją posługiwania się maczugą i teraz dawało o sobie znać. Zastanawiała się czy podczas treningu uda jej się rozruszać tak, aby obolałe mięśnie nie przeszkadzały jej w walce. Widząc siedzącego na kłodzie Raydgasta usiadła ciężko koło niego i jęknęła mimowolnie.
-Coś się stało?- spytał zaskoczony jej przybyciem. A bardziej tym, że go nie posłyszał. Spojrzał na dziewczynę.- Coś cię boli. Wyglądasz jakbyś miała ciężką noc za sobą.
- Atoli zgodził się nauczyć mnie posługiwać się maczugą. Ćwiczyłam wczoraj z nim na pierwszej warcie -
odparła dziewczyna nie wyjaśniając w sumie czy coś ją boli. Spojrzała na paladyna i widząc jego wyraz twarzy spytała - Ray coś się dzieje? Wyglądasz jakoś inaczej? Tak.. tak.. no inaczej.
-Nic takiego... może odpuścić ci walkę? Skoro poobijana jesteś?-
odparł Raydgast, dla pewności delikatnie dotykając jej żeber przez ubranie.
Syknęła mimowolnie, nie oberwała bardzo, ale jednak dotyk spowodował, że zabolało. Siniak to siniak, a ona ostatnio kilka zarobiła. - Nie... jesteśmy coraz bliżej Pyłów, potrzebuję tych treningów, bo jeszcze dużo nie umiem. Gdybym pamiętała, że walka to nie tylko atakowanie, ale też obrona, to bym mniej tych siniaków zapewne dziś miała. - patrząc na paladyna przypomniało jej się jak ostatnio po walce w elfiej osadzie pomógł jej pozbawić się obolałych sińców. - Czy... czy mógłbyś spróbować aby mniej bolały i nie przeszkodziły w trenowaniu? - spytała z wahaniem w głosie, zastanawiając się czy powinna go o to prosić.
-Mógłbym i ja... i pewnie Iulus.- paladyn zamyślił się.-Tyle że...musiałbym dotknąć sińców. Leczący dotyk jaki mi Torm zsyła, nie bez powodu, dotykiem jest nazywany.
- Nie będę szukać i zawracać głowę kapłanowi paroma siniakami. W sumie tak bardzo nie bolą. No może ten jeden. Jak mamy trenować to może... go dotknij, choć sama nie wiem. -
wahała się czy zacząć trenować czy jednak pokazać siniaka, który jej doskwierał.
-Niech będzie...pokaż go.- mruknął Raydgast.
Bardka wyciągnęła dół koszuli ze spodni i próbowała ją podciągnąć, aby pokazać mu miejsce które najbardziej ją bolało. Jednak kiedy niesforny materiał ciągle jej opadał a odkryta skóra zadrżała pod wpływem zimna, odpięła pospiesznie dolne guziki i odchyliła połę koszuli pokazując obolałe miejsce. - Tutaj - rzekła lekko stukając zębami z zimna.
Palce paladyna dotknęły obolałego miejsca, lekko nimi przesuwał kojąc ból. Trochę się zaczerwienił na twarzy, mrucząc pod nosem.- Jak łatwo zapomnieć o tym... jak delikatna...
Dziewczyna zadrżała, nie wiadomo czy pod wpływem zimna jakie owiewało jej bok czy może raczej pod wpływem ciepła przesuwających się po nim palców paladyna. - I jak ?- spytała cicho.
-Ty mi powiedz, boli jeszcze?- spytał paladyn spoglądając w oblicze bardki.
Dotknęła miejsca, które jeszcze parę chwil temu dawało jej się we znaki. - Nie boli... możemy się zbierać do trenowania, czas na kolejne siniaki - zażartowała poprawiając koszulę, zapinając guziki i upychając ją w spodnie.
-Zanim jednak...- Raydgast przez chwilę bił się z myślami, po czym...podał Sorg zapieczętowany zwój.- Moja ostatnia wola. Chciałbym, żebyś ty była jedną z wykonawczyń testamentu.
Bardka już wyciągała dłoń po zwój, który jej podawał paladyn jednak słysząc słowa “ostatnia wola” i “testament” wzdrygnęła się i z niepokojem, a nawet bólem w oczach spojrzała na stojącego przed nią mężczyznę. - Jaka... jaka... - starała się coś powiedzieć, jednak przez ściśnięte gardło nie chciały wydostać się słowa. Chyba po raz pierwszy w życiu, ktoś wreszcie sprawił. A właściwie nie ktoś tylko Raydgast, że gadatliwa dziewczyna nie umiała wydobyć z siebie sów. Patrzyła mu w oczy z niemym pytaniem. Mając nadzieję, że zrozumie, każde kolejne przesuwające się w jej myślach. “Dlaczego ja? Dlaczego testament? Czemu szykuje się na śmierć? Czemu... dlaczego...” jedno goniło drugie, a usta uparcie milczały.
-To nic wielkiego.- rzekł szybko widząc zszokowanie na obliczu bardki. Uśmiechnął się ciepło.- Nie zamierzam umierać w Pyłach, tylko, tylko...- spojrzał przed siebie i rzekł spokojnym głosem.- Widziałaś te swary przy podziale łupów z harpii, te kłótnie, te rzucanie się na łupy. Nie chciałbym, by nad moim grobem było tak samo.
- No tak... ale myślisz, że... że to na pewno ja powinnam mieć ten testament?
- spytała cicho.
-Jeśli uważasz, że powinnaś.- stwierdził Raydgast i dodał.- Testament to jeszcze nie kładzenie się do grobu. Tylko... zabezpieczenie.
- No... nie kładzenie, ale... ale... jak nim “wywołasz wilka z lasu”? -
spytała drżącym głosem czując jak w jej oczach zbierają się łzy.
Paladyn...wybuchł śmiechem. Po czym dodał uśmiechając się.- Jesteś chyba na tyle duża, by wiedzieć, że zasłanianie oczu nie sprawi, że potwór spod łóżka zniknie, prawda? Żeby znikł, trzeba zajrzeć pod łóżko.
Dziewczyna zacisnęła pięść i z całej siły uderzyła paladyna w pierś -Nie śmiej się z tego, że możesz umrzeć!
-Czemu?-
spoważniał Raydgast i spojrzał na dziewczynę mówiąc.- Gdyby nie było mnie tutaj, walczyłbym z orkami. Tak czy siak, moje życie byłoby zagrożone. Śmierć zawsze kroczy obok tych, co żyją z miecza, łuku, bądź różdżki. Przywykłem.
- Ty może tak, a ja nie i nie chcę abyś się z niej naśmiewał przy mnie. Zwłaszcza, jeżeli... jeżeli to ciebie ona ma dotknąć -
dokończyła szeptem.
Pogłaskał ją po głowie i przytulił do siebie mówiąc.- Nie martw się. Ty i twój ukochany nie zginiecie. Dopilnuję tego.
- Obiecujesz?
-wyszeptała bardka.
-Tak, tak... obiecuję. Ty i Kalel na pewno przeżyjecie.- rzekł Raydgast głaszcząc Sorg po włosach.
- Skąd wiesz? Sam mówisz, że każdy z nas tam może zginąć. Jak ty zginiesz to nie będziesz miał już na to wpływu. - odrzekła mu bardka.
-Ciii...- odparł paladyn tuląc mocniej Sorg do siebie. Cmoknął ją w czoło i rzekł cicho.- Nie myśl już o tym. Jest tyle przyjemniejszych tematów do rozmyślań.
Kiedy usta paladyna dotknęły jej czoła, przypomniała sobie o czym mówił jej w nocy Atoli: - Wiesz, że mówi się iż chodzisz w ze mną w krzaki aby mnie cmokać? - spytała przytulając się do niego.
-Znaczy... jak cmokać?- spytał paladyn zaskoczony.
- No... że... w krzakach. - speszyła się dziewczyna spuszczając głowę.
-Widzisz... ostrzegałem cię, że dorobisz się reputacji kochanicy paladyna.- odparł Raydgast głaszcząc dziewczynę po głowie.- Czasami wydajesz się być taka... niewinna i...
Przerwał wypowiedź.
- Nie dorobiłam się reputacji kochanicy paladyna tylko... - przerwała zanim jej się wymskło to co powiedział najemnik. - Nieważne! Moja reputacja, moja sprawa. Jeżeli nie chcesz, aby i twoja ucierpiała, to... to... to trzymaj się ode mnie z daleka - wypaliła zacinając się raz po raz jednym tchem. Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy czekając na jego decyzję.
-Prawdziwa cnota... krytyk się nie boi.- Raydgast zacytował jakąś starożytną sentencję. Wzruszył ramionami żartując.- To co, mam teraz łazić i udawać obrażonego na ciebie?
Po czym spytał.- To jakiej się dorobiłaś reputacji?
- Ja tam bym na twoim miejscu na sam mój widok... wiała z krzykiem. -
roześmiała się dziewczyna, pomijając jak zwykle pytanie na które nie chciała odpowiedzieć milczeniem. - Ray... - widać było że chce jeszcze o coś zapytać, ale waha się.
Raydgast przytulił ją mocniej i rzekł.- No wyduś to z siebie. Ośmieliłaś się na mnie rzucić i całować. A teraz śmiałości ci brakuje?
Speszona dziewczyna roześmiała się i odparła na to:
- Ciekawam ile razy mi jeszcze przypomnisz o tym rzucaniu się i całowaniu? - miała ochotę pokazać mu język, ale zatrzymała się przypominając sobie ile to już razy przypominał jej iż nie jest dzieckiem i co jej przystoi a co nie. - Co mam zrobić z tym testamentem, jak... no wiesz. - nie mogła jednak wydusić “jak umrzesz”.
-Otworzysz i dopilnujesz, by rzeczy osobiste zostały rozdysponowane zgodnie z mymi zaleceniami. Iulus ma drugi identyczny dokument, więc nie będziesz sama.- odparł Raygdast i uśmiechnął się dodając.- Piękna dziewczyna rzucająca się mi na szyję. I całująca namiętnie. Dziwisz się, że tak często to wspominam?
Zarumieniła się i odrzekła:
- Jest coraz mniej rzeczy którym się dziwie. W ostatnich dniach... e nic, nieważne. Ćwiczymy? Zaraz zapewne śniadanie będzie gotowe i wyruszymy dalej.
-Co... w ostatnich dniach?
-spytał paladyn wstając i uwalniając Sorg ze swych objęć.
- Nic... nic... - rzuciła pospiesznie dziewczyna. - Ćwiczymy?
-Oczywiście...-rzekł paladyn biorąc kij w rękę i mówiąc.- Pamiętaj o postawie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 12-03-2011, 20:26   #199
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Tego dnia karawana nie ujechała daleko, noc była zaś bardzo nerwowa. By zapewnić dziewczętom maksymalną ochronę przetasowano nieco warty. Czarodziejki, paladyn oraz kapłan wzięli pierwszą, Laure drugą, Sorg zaś ostatnią by nie być w jednej czwórce z Atolim. Iulus poświęcił domek, Raydgast co jakiś czas szukał złych aur, jednak na szczęście bez powodzenia. Zachwycony niespodziewanym towarzystwem i aktywnością Sherin rozrabiał przez połowę nocy, w końcu jednak zasnął przy kominku. Łobuz był spokojniejszy, wyczuwając wiszące w powietrzu napięcie. Prócz chowańców wszyscy byli tak przejęci, że nie zmrużyli oka, toteż kolejnego dnia kiwali się sennie w siodłach. Dziewczęta z obawą ułożyły się do snu na wozach, lecz ku uldze całej grupy przespały dzień bez snów. Od tej pory spały więc w dzień, czuwając nocą.

Kolejne doby były jednak coraz cięższe. Sen w dzień nie jest tym samym co nocny odpoczynek, więc wszyscy byli wykończeni. Ponad to okolica robiła się coraz bardziej niebezpieczna; o polowaniu - a nawet zastawianiu wnyków - nie było już mowy. Podróżnicy niemal codziennie natykali się na większe lub mniejsze grupy potworów. Czasem były to (wykryte wcześniej przez Helfdana i Aesdila) tchórzliwe bandy śnieżnych goblinów, które - choć liczne - szybko wycofywały się pod naporem zorganizowanego kontrataku; czasem stada złowieszczych wilków; niekiedy nawet prymitywni nieumarli, którzy szwendali się po lesie i atakowali z bezmyślną zaciekłością lub ohydne wynaturzenia. Nieco problemu przysporzył nocny atak kilku bestii podobnych do przerośniętych nietoperzy, przed którymi również ostrzegały drzewce. Co prawda doświadczenia potyczki z harpiami sprawiły, że obrona szła sprawnie, jednak potwory okazały się zwinne i dość odporne na czary. Na szczęście Laure, chcąc oświetlić pole walki, niechcący odkrył słaby punkt gadów - oślepione jaskrawym blaskiem były już łatwym celem. Ku radości Helfdana okazało się, że łuk nie tylko był diablo celny, ale i sprawiał że wypuszczane strzały raziły zimnem. Zapewne pozostałe magiczne strzały miały więc inne właściwości.

Ciągła czujność, potyczki i lżejsze lub cięższe rany poważnie szarpały wytrzymałością nie tylko bezsennych ale i całej grupy. Najgorzej było bo walce z nocnymi bestiami - tej nocy dziewczęta zdrzemnęły się kilkukrotnie, za każdym razem trafiając wprost pomiędzy niespokojne duchy Pyłów. W tych momentach jednak najczujniejszy okazywał się Sherin, najwyraźniej rozumiejący więcej, niż Tua mogła przypuszczać - gdy tylko dziewczęta przysypiały skakał od jednej do drugiej gryząc i drapiąc dopóki się nie ocknęły; nie przebywały więc w mieście więcej niż kilka minut. Mimo to boży wojownicy nie wyczuli w tym czasie działania żadnej nadprzyrodzonej mocy. Również Kalel nie miał już żadnych przeczuć ani snów i spowrotem stał się beztroskim wyrostkiem. Głupie majaki odeszły w zapomnienie... lecz równocześnie czaiły się gdzieś w mroku, na dnie serca, czekając na stosowną okazję by wytchnąć i zaskoczyć łotrzyka swoją intensywnością. O tym jednak nie wiedział...

Nocny czas dziewczęta wykorzystywały na pracę i naukę. Udało się odczytać zwoje, które nosiła Maeve, a zapisane na nich czary okazały się nadzwyczaj przydatne. Tua nie miała już czasu na tworzenie zwojów, gdyż w pośpiechu kończyła przepisywać księgę Madraga - duch, który przez błogosławieństwa i towarzystwo kapłana nie mógł już przebywać w domku bardzo naciskał na to, by czarodziejka uwinęła się z tym zanim będzie musiał ją opuścić. Maeve zaś doskonaliła trudną sztukę wyzwalania magii bez pomocy słów - Madrag twierdził, że może być ich jedynym ratunkiem jeśli zostaną schwytani i zakneblowani, wykazując nadzwyczajne zainteresowanie edukacją zaklinaczki. Sugerował nawet by ćwiczyła czarowanie bez gestów; na to jednak było chyba za wcześnie. Również Laure spędzał w domku czas przed wartą, dyskutując z dziewczętami na temat magii; w ciągu dnia zaś wciągając w podobne dyskusje również Sorg. Bard nieoczekiwanie zyskał sobie towarzysza w postaci Herso, który przysiadał się za każdym razem, gdy Aesdil zabierał się za naprawę strzał. Najemnik był mocno rozczarowany, że Laure nie zna żadnych tajnych elfich technik wyrobu strzeleckiego ekwipunku, doceniał jednak jubilerską precyzję dłoni zaklinacza i chętni dzielił swoją wiedzą na temat produkcji strzał i bełtów. W końcu było to z korzyścią dla wszystkich.

Madrag od dawna był bardzo niespokojny; zaniechał nawet zwyczajowego podglądania kąpiących się dziewcząt, co samo w sobie było oznaką powagi sytuacji. Ustalili, że Tua pozostawi księgę dzień przed strażnicą; akurat natrafili wtedy na kolejny grobowiec, który mag uznał za dobre miejsce. Przynajmniej będę miał towarzystwo, rzekł starając się opanować wzruszenie i szarpiąc swą wiecznie skołtunioną brodę. Czwórka przyjaciół dyskretnie pożegnała starego czarodzieja, po czym wróciła do reszty.

Wbrew przewidywaniom sam trakt był w o wiele lepszym stanie niż wcześniej; zapewne z powodu braku starszych drzew na skraju. Od czasu opuszczenia polany drzewców droga cały czas wnosiła się, prowadząc wędrowców w coraz bardziej górzyste rejony Królestwa. Niestety temperatura spadła o dalsze kilka stopni; było tak zimno, że podróżnicy często zsiadali z koni by rozgrzać się szybkim marszem; na wierzchowce zarzucano zaś derki nawet w dzień. Plusem był brak opadów śniegu. Zresztą im bliżej Levelionu tym białego puchu było mniej; dwa dni przed strażnicą trzeba było ściągnąć z wozów płozy, gdyż pokrywa nie była wystarczająco gruba. Gdyby nie siarczysty mróz można by pomyśleć, że idzie wiosna. Wreszcie dziesiątego dnia miesiąca Alturiak - jak nieoczekiwanie skrupulatnie wyliczył Rado - na horyzoncie zamajaczyły wieże stanicy, do której dotarliście dzień później.




Strażnica była w rzeczywistości małą fortecą położoną na wzniesieniu, o budowie podobnej do zamku Hardana. Jej mury usiane były wąskimi otworami strzelniczymi, a grube baszty dawały dobry widok na okolicę. Całość nosiła ślady wielu ataków, lecz była w nadzwyczaj dobrym stanie. Najwyraźniej patrole przywoziły ze sobą również murarzy, którzy dbali o fort. Wyglądała też na łatwą do obrony nawet z niewielkim garnizonem. Zarówno Laure jak i Iulus wyczuli wiele warstw ochronnej magii (zarówno kapłańskiej jak i czarnoksięskiej) otaczających mury. Najwyraźniej duża odległość od miasta potrzebna była by zachować czystość i ciągłość magii, oraz uchronić fort przez zbyt częstymi atakami. Ku waszemu zdumieniu na lewo od budowli leżał spory cmentarz, otoczony niewielkim murkiem. Kamienny krąg pośrodku cmentarza, przesiąknięty swądem spalenizny oraz resztki drewna jasno pokazywały w jakim stanie chowano zmarłych.

Na widok budowli Tor niemal oszalał ze szczęścia - skakał wokół grupy ujadając radośnie, biegnąc raz to w stronę bramy, raz do traktu, raz to łasząc się do półelfiego konia, wywołując zdumienie zarówno wierzchowca jak i mężczyzny. Dopiero Helfdan kilkoma słowami przywołał psa do porządku, gdyż jego szczekanie niosło się echem. Mimo że ze słów mabari jasno wynikało, że jego pana tu nie ma, ogar najwyraźniej uznał dotarcie do stanicy za milowy krok w ocaleniu ukochanego właściciela.

Nieopodal bramy snuło się kilka cieni, lecz Manorian odpędził je bez większego trudu. Większym wyzwaniem okazało się wejście do strażnicy - rzecz jasna brama była zamknięta, most zwodzony wciągnięty, wy nie dostaliście żadnego klucza, nikt też nie spytał o hasło. Na szczęście gdy kapłan i paladyn podjechali pod mur, po obu stronach wejścia błysnęły dwa glify i zwodzony most począł opadać przy wtórze skrzypienia drewna i łańcuchów. Gdy wreszcie uderzył o ziemię zaczęła unosić się brona; a na końcu otwarła się stojąca kilka metrów dalej masywna brama. Gdy wjechaliście do środka wszystko zamknęło się samo.

Dziedziniec fortu był obszerny i dość pusty. Prócz studni, kilku tarcz strzelniczych, pustych skrzyń oraz wychodka nie było tam wiele rzeczy. Stajnia i powozownia były tak duże, że wasze zwierzęta zajęły zaledwie jeden róg. Co prawda ich żłoby również napełniły się same, jednak wody trzeba było już nanieść.
Część mieszkalna oddzielona była od placu solidnymi, wzmocnionymi drzwiami i wąskim przedsionkiem. Składała się z trzech obszernych sal o wąskich oknach, przeznaczonych do wspólnego jedzenia i spania członków garnizonu; niewielkiej kaplicy poświęconej Triadzie, kuchni (niestety nie umagicznionej) oraz kilku komnat na górze, przeznaczonych zapewne dla dowództwa i wyższych stopniem. Wszędzie zalegał kurz, jednak porządek panował wzorowy. W składziku nieopodal kuchni leżał kilkudniowy zapas drewna.
Na kominku w głównej sali leżał wyświechtany pergamin z “instrukcją obsługi” fortu we wszystkich pięciu językach Królestwa. Prócz tego, co powiedziały Wam elfy (z naciskiem na to, że jeśli po pięciu dniach nikt nie zamelduje się w murach, zwierzęta zostaną wypuszczone na wolność), stało tam min., iż do zamku nie wolno wnosić ciał zmarłych towarzyszy - należy je palić w cmentarnym kręgu - oraz tych w znacznym stopniu zakażonych nieśmiercią. Obszar kaplicy był poświęcony, umożliwiając leczenie części przeklętych ran. Na końcu stało przypomnienie o uzupełnieniu zużytych rzeczy.

Wieczór spędziliście grzejąc się przy kominku, pijąc wino i objadając się obfitą kolacją. Twierdza wprost prosiła się o pozostanie w niej jeden dzień dłużej, gdyż trudy ostatniego dekadnia dały się wszystkim we znaki. Ponad to Iulus był całkiem pewny, że dziewczęta będą mogły tu bezpiecznie zasnąć. Kuchenny piec umożliwił wypieczenie góry podpłomyków oraz przyrządzenie potraw ciekawszych niż codzienna polewka. Najemnicy ochoczo napełniali sobie brzuchy wiedząc, że od tej pory będą jeść tylko to, co udźwigną na własnym grzbiecie. Rozleniwione ciepłem zwierzaki rozwaliły się przed i nad paleniskiem, wydając pełne zadowolenia odgłosy. Wcześniej pseudosmok i kot “zwiedziły” całą budowle urządzając sobie szaleńcze wyścigi i teraz wypoczywały usatysfakcjonowane dobrze spędzonym popołudniem. Kull kwilił cicho przez sen, siedząc na belce nieopodal komina, Tor zaś ułożył mu się przy nogach Helfdana, po raz pierwszy z własnej woli kładąc łeb na jego kolanach. Tor wdzięczny - wymruczał, nadstawiając ucho do drapania. - Stado łowcy znajdzie pana.
Helfdan mógł wreszcie dobrać się do jego obroży, która - wedle słów barda - była magiczna, a ponad to porządnie wzmocniona by chronić gardło psa przed przegryzieniem. Po kilku chwilach deliberacji nad zasobnikiem tropiciel sięgnął wgłąb i wyciągnął niedużą paczkę zalakowanych pergaminów. Mając głęboko w poważaniu tajemnicę korespondencji mężczyzna zaszył się w kącie, rozciął rzemień i - łamiąc kolejno pieczęcie - zaczął czytać...

Następnego ranka wszyscy stanęliście na murach by oglądać słońce wschodzące nad zamglonym Levelionem.

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 12-03-2011 o 20:43.
Sayane jest offline  
Stary 12-03-2011, 21:51   #200
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Kiedy Madrag przy kolejnym grobowcu, który znalazł się na ich drodze do Pyłów postanowił zostać Sorg sięgnęła do sakwy. Wyciągnęła zwój, który przez ostatnie wieczory rozwijała i zwijała ciągle coś na nim dodając. Podeszła do ducha i jak to on cmoknęła go z impetem w miejsce gdzie widziała jego polik mówiąc:
- Mam coś dla ciebie Madragu... chciałabym ci to zostawić - po czym wyciągnęła w jego stronę dłoń w której trzymała zwój wyciągnięty z sakwy.



- Si... Si... Sikoreczko!! - ryknął płaczem mag, nie mogąc już opanować wzruszenia. Zrobił kilka kroków... lotów, jakby chciał wszystkich chwycić w objęcia, ale się zatrzymał. - Ptaszyny kochane! I ty Kalelu też! Wyściskałbym was wszystkich, dzieciaczki wy moje, gdybym mógł! Wróćcie po mnie jak najszybciej, bo z tęsknoty uschnę i zanudzę się na śmierć!
Sorg kiwnęła głową nie mogąc nic więcej powiedzieć, ze wzruszenia.. a może z żalu, że się rozstają. Po czym przełknęła tkwiącą w jej gardle gulę i wyszeptała; - Wrócimy... wrócimy, kto nas będzie podgl.... ekhmmm... doglądał, abyśmy się w coś nie wpakowali, jak nie ty?
- Teraz już macie swoich chłopów - chlipnął Madrag. - Ale i tak póki wam w brzuchach nie przybędzie to bym se chętnie popatrzał wieczorami... Pamiętajcie, co by dbać o siebie, ciepłe majtki nosić, absztyfikantów gonić i uczyć się solidnie co wieczór! Będziecie wszystkie... wszyscy wielcy, jesteście takie zdolne... Tylko dbajcie o siebie, nie zmarnujcie mi się w tych Pyłach... - chlipnął znowu. - I nie wymieńcie mnie na innego duchaaaa!! - rozżalił się.
- Nie wymienimy! - zapewniła go Sorg kiwając przy tym z zapałem głową, po czym dodała z przekornym błyskiem w oku machając dłonią w stronę grobowca - A ty tu korzeni nie zapuść przy jakiejś kościstej... duszycy? duchównie... noooooooo byłej babecce co teraz w zaświatach takich duszków jak ty kusi.
- Phi, takie nieuczesane po śmierci, to nie to samo... A szlachcianki byle zmarłych nie chcą. -
obruszył się Madrag. Widać mu jakieś pośmiertne romanse nie wyszły. - Jak was za długo nie będzie to sam was pójdę szukać! Nie to że nie mogę bez księgi... po prostu jest mi trudniej... trochę... To kiedy wrócicie?
- Jak nas nie zje... ekhm... jak najszybciej nam się uda. A ty dbaj o siebie... nie daj się nikomu stąd wykurzyć, cobyśmy nie musieli cię potem po świecie szukać....
-mruknęła Sorg wycierając łzę co jej spłynęła po poliku. - I... i... trzymaj kciuki z całej siły aby nam się udało - dokończyła pospiesznie nie wiedząc czy Madrag modli się do jakiś bogów i czy o to wypada go prosić.

Tua stała tylko obiema rękami przytulając do siebie rozlatującą się księgę Madraga. Głośno pociągała nosem i próbowała opanować łzy chcące się wymknąć z oczu. Do żartów głowy nie miała i lekka rozmowa Sorg i ducha ani trochę jej nie rozbawiła. Stała z smutną miną chcąc jak najbardziej odwlec odejście z tego miejsca.
- Ucz się Kwiatuszku, pilnie! Pamiętaj -żadnych klusek w gębie - Madrag przełknął łzy i spróbował wrócić do swojej dawnej pozy. - I żadnych romansów! Elethiena powiedziała, że będziesz wielkim magiem, ale żaden wielki mag bachorów nie bawi! Powtarzaj czary co noc i spisuj te z cudzych, i kupnych zwojów jak tylko masz okazję. Nigdy nie wiadomo co się kiedy przyda. Perełki zbieraj... gardła nie przezięb... I wróć szybko! - znów pociągnął nosem, wpatrując się smutno w czarodziejkę. - Własnych dziatek nie miałem, ale wy mi jak własne...
Czarodziejka pociągnęła głośniej nosem i skwapliwie kiwała głową zapamiętując przestrogi swego mistrza.
- Wrócimy tak szybko jak tylko będzie się dało. - powiedziała zmienionym głosem - I nie przyniosę ci wstydu w Pyłach, Mistrzu. - Za dużo dla niej było i mówić, i łzy powstrzymywać. Z jej szarych oczu zaczęły szybko płynąc słone strumyczki, które zaczęła nerwowo ścierać wierzchem dłoni.

Kalel, który z oczywistych powodów nie był tak związany z Madragiem, jak jego przyjaciółki, też odczuwał żal, że to już koniec wspólnej drogi. Choć nie magii, to też wiele się od ducha czarodzieja nauczył. Nie potrafił jeszcze zastosować tej wiedzy w praktyce, lecz podglądanie podglądacza i podglądanych uświadomiło mu, że w kobietach można odnaleźć rzeczy, których nigdy wcześniej nie podejrzewał. Poza tym, w tej właśnie chwili zdał sobie sprawę, że bardzo będzie mu brakowało codziennych wrzasków jakimi raczyły świat udające oburzenie z bezczelności ducha kobiety. "To z pewnością zmiana na gorsze" przemknęła mu przez głowę smutna myśl,a na głos dodał
- Będzie mi bardzo cię brakowało. Byłeś nieocenioną pomocą w trakcie naszych przygód. To dzięki Tobie jest możliwe, że tutaj jesteśmy. Bardzo liczę na to, że szybko znowu będziemy razem w drużynie

- Tak? - osłupiał mag.
Zaskoczenie ducha zaskoczyło Kalela, tak że nie ukrywając zdziwienia odpowiedział - Oczywiście, że tak. Gdybyś nie uczył czarów, niejeden z naszych wrogów pozostałby przy życiu, co niestety mogłoby się łączyć z tym, że my byśmy nie pozostali.

-No tak, no tak... - zadumał się Madrag. - Magia nie powinna być używana do zabijania, ale czasem trzeba... Widzicie jakie mieliście szczęście, że mnie spotkaliście? - nadął się dumnie, po czym zaraz oklapł. - Ale wrócicie, prawda? A ty będziesz dziewczyn pilnował? No wiesz - Pilnował. - puścił do chłopaka oko.
- Będzie będzie.... - wtrąciła się bardka szturchając Kalela łokciem w bok.

Kalel rozmarzył się na myśl o przejęciu akurat tych obowiązków od Madraga, lecz westchnął i pokręcił głową - Zabiłyby mnie, tobie to nie groziło, lecz ja już po pierwszej próbie odwiedzin w kąpieli straciłbym życie, jeśli nie więcej... - Hahaha, pilnuj, pilnuj klejnotów - ubawił się mag. - Bo widzisz, chłopcze, ja to jedyny w swoim rodzaju jestem i mnie wszystko wolno, ha! Będę tęsknił za widokami... - łypnął na dziewczęta, lecz zimowa pora uniemożliwiała skutecznie zezowanie w dekolty.

Maeve uśmiechnęła się przez łzy słysząc całą tą wymianę zdań. Nigdy nie sądziła,że kiedykolwiek zatęskni za towarzystwem maga, ale teraz gdy mieli się z nim rozstać... Poczuła, że będzie tęsknić, poczuła, że będzie jej go brakować. W jakiś dziwny sposób przyzwyczaiła się do jego obecności i czasami głupich zachowań. Zwłaszcza ustawicznego podglądania, które momentami irytowało, aż w pewnym momencie przestało jej w ogóle przeszkadzać. Teraz, gdy byli tak blisko (a jednocześnie tak daleko) celu podróży wszystko było inne. Mozna powiedzieć,że zrobiła się nawet nostalgiczna.
- Nie powiedziałabym, że wszystko wolno, ale więcej niż innym. - Uśmiechnęła się lekko. - Dziwnie teraz będzie tak bez ciebie... Pusto. Chciałabym,żebyś wiedział ile dla mnie znaczyła twoja opieka nad nami. Więcej niż ci się zapewne wydaje. Cholera jasna, gdybyś był materialny to bym chyba teraz złamała moje zasady i cię uściskała. - Powiedziała rudowłosa, starając się ukryć wzruszenie. Zwykle nie pozwalała sobie na takie zachowanie, bo to oznaczało okazanie słabości. Ale co tam, to był w pewnym sensie wyjątkowy dzień!
- Khem, khem... hm... - wzruszony mag przez chwilę chrząkał z cicha, po czym rzekł - Dbaj o siebie, Dziczko. Masz duży talent też i im więcej będziesz ćwiczyć tym lepiej ci będzie wychodzić... jak na dzikusa oczywiście - dodał, co by aby Maeve nie było za dobrze. - Pamiętaj o moich radach to wyjdziesz na ludzi. Mało kto bez słów potrafi czarować; sądzę że nie jednym nas jeszcze zaskoczysz. I... mam nadzieję, że znajdziesz tego swojego chłopca. A jak śmiał umrzeć wcześniej, to znajdę go w zaświatach i mu nogi z tyłka powyrywam! - zacietrzewił się nagle i począł wygrażać pięścią w stronę nieba. - Taką kobietę ostawić!
Maeve musiała zagryźć mocno wargi, by łzy nie napłynęły jej do oczu. Nigdy nie należała do najbardziej wrażliwych na pożegnania, ale przywiązała się do tego szalonego ducha. Musiała przyznać, że naprawdę przez ten czas stał się dla niej niczym rodzina.
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - Odpowiedziała, szczerze wzruszona. - Byłeś dla mnie w pewnym sensie jak ojciec. Tak jak ojciec wspiera córkę i pomaga jej się dokształcić, ty też tak robiłeś dla mnie i dla Tui. Przez ten czas stałeś mi się bliski niczym prawdziwa rodzina, choć na początku bywało różnie. - Puściła oko, starając się pokryć smutek pozorną wesołością. - Przede wszystkim dziękuję ci za te wszystkie słowa o Hourunie. Za to, że cały czas dawałeś mi nadzieję... - Pojedyncza łza spłynęła jej po policzku, a rudowłosa jakby zdumiona wzięła otarła ją dłonią. - No patrzcie na mnie. I cała moja reputacja twardziela poszła precz. - Uśmiechnęła się lekko. - Trzymam cię za słowo, Madragu. Wierzę, że zastosujesz odpowiednią karę. - Wyszczerzyła się zaklinaczka.
- Możesz na mnie liczyć - gorąco zapewnił ją duch, po czym delikatnie poklepał po głowie, aż dziewczynę przeszły ciarki. - Dużo w nauce to ci nie pomogłem, bo we krwi to masz, no ale... Teraz liczcie na siebie na wzajem. I na swoje zwierzaczki - Tua przepisała z mojej księgi rytuał związania maga z przyszłym chowańcem - jak te futrzaki-łuszczaki podrosną możecie z niego skorzystać. Choć z kotem można by spróbować już niedługo... W każdym razie potraktujcie to jako pożegnalny prezent. I to - tu Madrag zamachał rękami, pomruczał i pod stopami czwórki przyjaciół rozwinął się niewielki kobierzec wiosennych kwiatów a w uszach zabrzmiał cichy świergot ptaków. - Przez tych tam nie mogę nic spektakularnego... - wskazał na obóz - ale to tak żebyście pamiętali, że stary duch też coś może - mrugnął do nich swym jedynym okiem.

Tua łez już nie powstrzymywała. Pieszczotliwie ułożyła księgę pod grobowcem, na kwiatach i oczami błyszczącymi się od łez spojrzała na starą, ale przecież tak bliską jej twarz. Podeszła do ducha i cicho powiedziała:
- Nie wiem, gdzie bym była bez ciebie, Mistrzu. - siorbnęła nosem. - Pewno jeszcze długo bym magii nie poznała. Dziękuję ci. - Niezręcznie zbliżyła się do Madraga. Chciała sie do niego przytulic, ale z braku takiej możliwości stała tylko niepewnie, zakatarzona i załzawiona.
- No już, już dość tych beków, bo się na was w obozie będą dziwnie patrzyć jak zapuchnięte wrócicie - rzekł Madrag, choć i jemu niematerialne łzy ciurkiem leciały z oka, po czym i Tuę poklepał po głowie. - Pewnie że takiego
Mistrza jak ja to ze świecą szukać! Ha! - jednak to ostatnie "ha" zabrzmiało dość niemrawo. Mag westchnął i rzekł - Zagraj no, Słowiczku, coś na pożegnanie, a ty Słoneczko daj tą księgę gdzieś wyżej i głębiej, żeby nie zamokła podczas roztopów, bo się tego... kataru nabawię... czy coś...
Sorg pociągając nosem ujęła lutnię w dłonie i zagrała, chciała też zaśpiewać jednak wzruszenie ścisnęło jej gardło.


Wsłuchując się w melodię, która tylko jeszcze zwiększała wzruszenie, Tua odłożyła książkę, w odpowiednie miejsce. Madrag wyprostował się dumnie, gotów wysłuchać gry bez scen (choć kolejna łza spłynęła mu z oka), po czym pogonił towarzystwo w stronę obozu, każąc dziewczętom natrzeć twarze śniegiem by nie było widać, że płakały. Jego niematerialna postać szybko zniknęła w wieczornej szarówce, lecz duch długo jeszcze stał koło grobowca, wpatrując się w światła obozowiska i wsłuchując się w tętniące w nim życie...
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 17-03-2011 o 21:38.
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172