Lufa rewolweru sześciokrotnie plunęła ogniem wystrzałów. Ołowiane pociski przeszły jednak przez materię z której były zbudowane cienie, niczym przez gęsty dym. Nie uczyniły istotą mroku najmniejszej krzywdy, ich ciało rozstępowało się przed kulami, by po chwili scalać się z powrotem.
Cień był coraz bliżej Willema, który dzierżył swoją szablę w garści. Rzewuski skoczył ku niemu, ścierając się z cieniem. Klinga szabli radziła sobie z szybkim i niezwykłym przeciwnikiem o wiele lepiej niż pociski z broni palnej. Poczuł opór rozcinanej materii, kiedy spragnione walki zakrzywione ostrze wgryzało się w przeciwnika. Czarny kształt rozwiał się na powrót we mgłę, nie stanowiąc już zagrożenia.
Czujny niczym pantera szybko ustawił się paradą przeciw kolejnemu nacierającemu Cieniowi. Holender był jednak szybszy i bardziej przytomniej myślał. Płonący olej z lampy, zamienił szary kształt w płonący słup ognia. Rzewuski tymczasem obejrzał się do tyłu, widział Cień atakujący pannę Montgomery. Willem już śpieszył jej z pomocą, Andrea stała zaś kilka kroków dalej, wykonując jakieś dziwne ruchy rękami. Pochłonięty bitewną gorączką umysł Rzewuskiego nie zwracał jednak na to uwagi… z szablą w garści ruszył ku ostatniemu wrogowi.
__________________ Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451 |