Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2011, 20:47   #31
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Potoczyło się szybko i nie do końca tak jak powinno. Fakt, że kule, wystrzelone z coltów cyganki, precyzyjnie i zimną krwią prosto w pierś istoty nie zraniły jej nawet, nie zdziwił dziewczyny zbyt mocno, co innego pochłonęło jej uwagę. Kule przeleciały przez istotę jak przez dym. Dym!

A Melchior śmiał się z niej do rozpuku, kiedy z wypiekami na twarzy próbowała go przekonać, że to czarnodym daje jej moc. Ciekawe czy je widział, i czy wtedy przypomniał sobie o zdolnościach siostry spłodzonej przez przebywającego zbyt długo w mrokach Lipska mężczyznę? Miała nadzieję wypomnieć mu to wkrótce.

Niestety, wszystkie te myśli tłoczyły się w głowie Andrei w trakcie zwykłej rejterady, jakby żeby spróbować, bo przecież musiała to zrobić, zaspokoić rozbudzoną ciekawość, potrzebowała oddalić się nieco od towarzyszy.
I kiedy rozgorączkowana, zarumieniona i wprost drżąca z niecierpliwości odwróciła się wreszcie, by w dziwnych gestach zamachać rękami, cień atakował Louise, która odważnie stanęła mu na drodze, pozwalając uciec Cygance.

Andrea stanęła, podniosła dłonie. Wyglądało jakby tkała przędzę, ręce poruszały się swoim życiem, a dziewczyna wpatrywała się w Cień atakującą Angielkę.

Potem przyjdzie czas na refleksję. Nie chciała zdradzać wszystkich swoich zdolności. Może nie zauważyli, była oddalona, a blask jutrzenki nie dosięgał jeszcze jej sylwetki.

Cień atakujący Andreę zaczął tracić kontury, nagle mniej ciemny, mniej prawdziwy, rozmyty, jego granice nagle zmieszały się z ciemnością, siła i zaciętość zelżały. Bronił się, ale tracił swą cielesność. Uchwyt zaciskający gardło Louise rozluźnił się znacznie. Cyganka miała nadzieję, że dziewczyna da radę się już oswobodzić. Sama Andrea nie ruszała się z miejsca, oszołomiona efektem swoich gestów i w skupieniu próbująca go podtrzymać przynajmniej do momentu, kiedy Louise wstanie na nogi a dżentelmeni nadejdą z odsieczą.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 12-03-2011, 23:09   #32
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Lufa rewolweru sześciokrotnie plunęła ogniem wystrzałów. Ołowiane pociski przeszły jednak przez materię z której były zbudowane cienie, niczym przez gęsty dym. Nie uczyniły istotą mroku najmniejszej krzywdy, ich ciało rozstępowało się przed kulami, by po chwili scalać się z powrotem.


Cień był coraz bliżej Willema, który dzierżył swoją szablę w garści. Rzewuski skoczył ku niemu, ścierając się z cieniem. Klinga szabli radziła sobie z szybkim i niezwykłym przeciwnikiem o wiele lepiej niż pociski z broni palnej. Poczuł opór rozcinanej materii, kiedy spragnione walki zakrzywione ostrze wgryzało się w przeciwnika. Czarny kształt rozwiał się na powrót we mgłę, nie stanowiąc już zagrożenia.


Czujny niczym pantera szybko ustawił się paradą przeciw kolejnemu nacierającemu Cieniowi. Holender był jednak szybszy i bardziej przytomniej myślał. Płonący olej z lampy, zamienił szary kształt w płonący słup ognia. Rzewuski tymczasem obejrzał się do tyłu, widział Cień atakujący pannę Montgomery. Willem już śpieszył jej z pomocą, Andrea stała zaś kilka kroków dalej, wykonując jakieś dziwne ruchy rękami. Pochłonięty bitewną gorączką umysł Rzewuskiego nie zwracał jednak na to uwagi… z szablą w garści ruszył ku ostatniemu wrogowi.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 14-03-2011, 10:56   #33
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Pierwszy brzask oświetlił lipskie ulice. Jego światło przefiltrowane przez smog nabierało barwy brzydkiej, grobowej purpury, która nie pozwalała zapomnieć w jak złym miejscu znaleźli się bohaterowie. Lecz tym czasem ich heroiczny bój trwał.

Pan Ouwerkeerk wyrzucił lampę i z obnażoną szablą ruszył na pomoc Angielce. W świetle gorejącego oleju tryskającego z rozbitego szkła dostrzegł ją, szamoczącą się z nadnaturalnym przeciwnikiem. Panna Louise nie była jednak całkiem bezradna, gdyż zdołała wbić palce w głowę potwora, czując zimną, gęstą materię oblewającą dłonie. Wyprowadziła kopnięcie w część ciała na kopnięcia nieodporną, gdy wtem… Jak wosk poddany ciepłu, przeciwnik zaczął mięknąć i zmieniać konsystencję. Materialna forma Cienia rozwiewała się, kłębki czarnego dymu to odłączały się, to na powrót z nim złączały. Z nogą i rękoma, które zapadły się nagle w głąb ciała przeciwnika i – o zgrozo! – zaklinowały, panna Montgomery przeturlała się w beznadziejnej próbie odzyskania balansu. Pan Willem dopadł szamoczących się, lecz próby skutecznego rażenia przeciwnika spełzły na niczym z powodu chaosu i strachu o zranienie towarzyszki.

Tymczasem płomienie trawiły powiększającą się kałużę nafty. Lecz nie spełniła ona swej roli, a drugi przeciwnik nie zajął się ogniem. Wręcz przeciwnie, bez zwalniania tempa przebiegł, a wręcz przeszybował nad pożogą. Nie czuł strachu, w jego czarnym umyśle takie uczucie nie występowało. Kierował nim zew wojny, gdy wymachując rękoma ruszył na pana Rzewuskiego. Elastyczna, lecz twarda pięść Cienia spadła na ciało Polaka zadając razy z siłą kauczukowej pałki. Trafiony mimo bólu nie stracił kurażu i udowodnił, że nosi szablę nie od parady. Unik! Zbicie! Kontra! Pan Jan w kolejnych zwarciach klingą szybką jak żmija zmusił Cienia do defensywy i zadał rany dotkliwie nadwątlające jego materialną formę. Przeciwnik wciąż stał, choć Jan wiedział, że przewagę ma po swojej stronie.

Jeśli ktoś, mimo bitewnej wrzawy i chaosu, zwróciłby baczenie w stronę niedalekiego kościoła, nie dosłyszałby już dźwięków wystrzałów. Miasto było na powrót ciche.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 20-03-2011, 19:31   #34
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Adrenalina i determinacja zaczęły przynosić efekty. Angielka bez większego zdziwienia odkryła, że Cień miał jednak wymiar materialny. Ciało co prawda różniło się w dotyku od ludzkiego, jednak tak samo jak ludzkie dało się je zniszczyć. Nie znalazłszy w zasięgu ręki żadnego przedmiotu do obrony zrobiła użytek z własnych kończyn górnych. Rozczapierzone palce z impetem wbiły się w głowę potwora aż po końce paliczków. Uniesione energicznie kolano uderzyło napastnika w plecy. Nagle, postać zaczęła się rozmywać. Kontury wyraźnie blakły, struktura molekularna ciała przerzedziła się, zdając się po kawałku rozpadać. Dziewczyna uśmiechnęła się zwycięsko. Uśmiech jednak nie trwał długo. Topniejące ciało Cienia poczęło nagle gęstnieć, niczym kisiel który przypomniał sobie nagle, że jego powołaniem jest zostać galaretką. Nie zdążyła cofnąć dłoni ani nogi - trwało to zbyt krótko, żeby zareagować. Co prawda zjawa przestałą na chwilę atakować, jednak kończyny panny Montgomery na dobre utknęły w ciele napastnika.

- Co do... - zaczęła na głos, jednocześnie z całej siły próbując uwolnić się od krzepnącej masy. Przeturlała się złączona z Cieniem o kilka metrów zanim upewniła się, że szamotanina na nic się nie zda. Przewróćiła się wraz z cieniem na bok i wygięła plecy w pałąk robiąc jak najwięcej wolnej przestrzeni między swoim ciałem a ciałem potwora.

- Willemie, przetnij go na pół! - krzyknęła do stojącego bezradnie Niderlandczyka czekającego co wyniknie z jej walki.
 

Ostatnio edytowane przez Ribesium : 20-03-2011 o 19:33.
Ribesium jest offline  
Stary 24-03-2011, 23:48   #35
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Walka dobiegła końca. Ostatnie cięcia spadły na nienaturalnych przeciwników, a ich rozwiewające się w czarną mgłę ciała zniknęły, zatracając materialną postać. Prędki rytm serc uspokajał się, pot stygł na czołach zwycięzców. Pomógłszy wstać uwolnionej z czarnych łap pannie Montgomery i upewniwszy się, że nie odnieśli poważnych zranień, pośpieszyli bohaterowie ku swemu celowi.

Kościół Świętego Mikołaja, kilkusetletnia świątynia ledwo przed czterema dziesięcioleciami przebudowana przez mistrzów klasycyzmu. W oczach przybyszy gmach jawił się smutnym i opuszczonym. W wątłych promieniach poranka jego mury z kamiennego ciosu wciąż strzelały dumnie i wysoko, lecz rozbite okna i dziurawy dach świadczyły, że niczyje bogobojne ręce nie dbają o świątynię od lat. Otoczony ruinami teren wokół bożego przybytku zalegały gruzy. Obserwator zauważyłby jednak, że ktoś ongiś zadał sobie trud częściowego uprzątnięcia rumowisk w celu wytyczenia ścieżek prowadzących między innymi ku drzwiom kościoła. W efekcie tej pracy plac wypełniony był ciągnącymi się w różnych kierunkach wałami gruzu, na podobieństwo okopów charakterystycznych dla nowoczesnego pola bitwy.

Za jednym z takich wałów grupa mężczyzn z niepokojem rozmawiała po niemiecku.
- A może wejdziemy sprawdzić?
Pytający wskazał na wejście do świątyni, w którym wywarzone drzwi wisiały na ułamanych zawiasach. Wychylił się przy tym zza schronienia i przez chwilę dało się zauważyć, że ten rosły mężczyzna nosi skórzany płaszcz, szeroki kapelusz i gogle, a jego ramię zdobi czerwona opaska. Prędko jednak ktoś pociągnął go w dół, uniemożliwiając dalszą obserwację.
- Chowaj się! A co jeśli to dalej tam jest?
- Ale, ten przybysz…
- Durniu! Bękart jest w potrzasku. Wystarczy nam obstawić wyjście i czekać, aż się pozabijają.
- Aaa…
- Poza tym, zdajesz sobie sprawę, ile tam musi być pułapek? I jak wiele on ma broni? Pomyśl, ilu zastrzelił, zanim to wywarzyło drzwi?
- Aha, myślałem…
- Lepiej jednak nie myśl. Bacz w stronę cmentarza, ktoś tam strzelał.
- Aaa. Myślisz, że to Francuzi?
- Nie. Oni nie chodzą po nocy. I robią więcej hałasu. Cisza! – metaliczny odgłos świadczył, że czuwający zarepetował broń.


Tyle udało się wypatrzeć i usłyszeć bohaterom, którym cień dużego domu, towarzystwo wytrawnego zwiadowcy i fortuna (zawsze sprzyjająca odważnym) pozwoliły niezauważenie podejść w pobliże. Czy to wszystko? Nie! Wtem, na chwilę krótszą niż mgnięcie oka, w najwyższym oknie kościelnej wieży pojawił się cylinder. Rzecz jasna umieszczony na głowie, lecz jej szczegółów nie sposób już było dojrzeć. Zaś wśród ciszy dało się złowić uchem ledwo słyszalny, bo stłumiony świątynnymi murami, odgłos, powtarzających się, miarowych, głuchych uderzeń. ŁUP, ŁUP, ŁUP…
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 25-03-2011, 22:25   #36
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Nie lubiła tego momentu, na szczęście doświadczała go rzadko, kiedy dopada człowieka poczucie odpowiedzialności i nie może robić tego, co chce, tylko musi uważać na innych, nie z szacunku, nawet nie z sympatii, tylko dlatego, że przyzwoitość wymaga, żeby nie szkodzić nikomu własnym szaleństwem. Gdy wywoływała zaklęcie wydawało jej się, że wpadła na znakomity, wręcz błyskotliwy pomysł. A potem dłoń i noga Louise Montgomery utkwiła w pulsującej półmaterii Cienia i Andrea nie miała wyjścia, musiała coś zrobić, żeby naprawić swoje błędy i wbrew własnym zasadom, w biegu wyciągając zza cholewy nóż, pobiegła na pomoc.

Był to nóż myśliwski. Dostała go od ojca, choć nóż wręczała matka, w jej siódme urodziny, gdyż jest to wiek, kiedy porządne dziewczynki muszą się już opędzać od nieporządnych chłopców. Czy Andrea była porządna to pytanie raczej trudne, niemniej opędzać się lubiła. Błękitna rękojeść z masy perłowej połyskiwała w ciemności, podobnie jak szlachetna stal. Andrea pędząca szybkimi, długimi susami dopadła cienia jednak już po Niderlandczyku. Cięła wroga z zawziętością małego dziecka, ale to nie jej Angielka zawdzięczała uwolnienie.

Potem gdy emocje opadły Cyganka wyszeptała do Louise ciche przeprosiny.
- Sądziłam, że utrzymam to dłużej i się drań rozwieje – dodała po „przepraszam” smutnym tonem dziecka, któremu zepsuto zabawkę.
Bo takim właśnie dzieckiem czasem była. Zabawy z dymem wprowadzały ją w stan bliski euforii, ekscytację nieprzystającą dojrzałemu umysłowi. Potem zawsze chciała znowu i jeszcze więcej. Dokładnie tak samo jak gdy się jest zakochanym i wreszcie można pocałować ukochanego. Andreę wzywała namiętność, pragnienie, żeby nabić fajkę i znowu tkać w dymie. Jednocześnie jednak wiedziała, że teraz nic z tego by nie wyszło.
Kiedy wreszcie zobaczyli mury katedry przed bezmyślnym w biegiem kierunku rozwiązania zagadki powstrzymał ją tylko Rzewuski. Cygankę gnała przed siebie poza ekscytacją, tęsknota za pozostawiona w schronieniu profesora maszyną. Ale to Polakowi zawdzięczali, że podeszli do rozmawiających Niemców bezgłośnie.
Andrea nie odezwała się do podsłuchiwanych. Świadomość własnej historii objawia się czasem w zadziwiających chwilach. Wszak w tym budynku był ktoś, kto mierzył się ze złowrogim Czymś, a Niemcy uważali tego kogoś za wroga. Zresztą oblegających, mówiących po niemiecku Andrea z miejsca zaklasyfikowała jako własnych nieprzyjaciół.
-Wejdźmy do katedry – wyszeptała – Facet w meloniku pasuje do profesora. Poza tym coś mu grozi. Pomożemy, to zyskamy przyjaciela. Na pewno z drugiej strony katedry są drzwi do zakrystii.
-No i nie lubię Niemców – dodała uśmiechając się krzywo. - I nie ufam im. Szkoda , że Napoleon nie zwyciężył.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 28-03-2011 o 13:46. Powód: pomyłka w imieniu, przepraszam ;)
Hellian jest offline  
Stary 30-03-2011, 20:33   #37
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Louise w tym momencie najchętniej rozejrzałaby się za miejscem, gdzie można przysiąść, odpocząć, napić się wybornej kawy, przeczytać lokalną gazetę i zwyczajnie oderwać się od nieustającej bieganiny połączonej z narażaniem życia. Niepokoił ją również nadal pozostawiony kilka kilometrów wcześniej bagaż. Jak każda porządna kobieta, odczuwała także dotkliwie potrzebę kąpieli i przebrania się. Niewiele jednak mogła zdziałać w tej materii - przynajmniej chwilowo. Najwyraźniej w ferworze poszukiwań pozostali członkowie ekspedycji zapomnieli czym są głód lub potrzeby fizjologiczne. Ledwo wyrwana z łap cienia panna Montgomery pospieszyła za resztą w kierunku Kościoła Świętego Mikołaja. Budynek nie wzbudził w niej wybitnych emocji. Uwielbiała obiekty sakralne - katedra w Canterbury oczarowała ją swego czasu niewyobrażalnie - a myśl o wydarzeniach, jakie się tam działy, o historii przemawiającej z każdego kamienia, wywyoływały wypieki na twarzy młodej Angielki. Niestety, obecny tu kościół przypomniał raczej ciężki zwalisty kloc, o prostej bryle i braku polotu ze strony architekta. "Jakże daleko mu do gotyckich budowli" westchnęła w duchu Louise obiecując sobie, że gdy tylko odnajdą profesora wybierze się do Francji aby zwiedzić, między innymi rzecz jasna, słynną Notre Dame.

Przed wejściem zagapiła się na dwie rozmawiające postaci. Bez problemu rozpoznała niemiecką mowę. Przez kilka lat odbierała naukę owego ciężkiego w wymowie i metalicznie brzmiącego języka. Panowie wyglądali na mocno zaaferowanych. Na propozycję Andrei, aby od razu przystąpili do eksplorowania nieznanych murów, skrzywiła się lekko. Dość miała chwilowej walki. W dodatku, o ile wiedziała, żadne z nich nie było jasnowidzem, a intuicja mówiła jej, że w środku czyha coś groźnego. Miarowe stukanie potęgowane echem odbijającym się od wysokiego sklepienia nie brzmiało zachęcająco.

-Nie sądzisz, że powinniśmy najpierw wybadać sytuację? Zapytać, CO jest w środku, i co nam to COŚ może zrobić? Roztropniej byłoby zasięgnąć języka u owych dżentelmenów, ewidentnie kryjących się z trwogą odbierającą im możliwość działania. Lepiej się przygotować a nie znów iść na oślep licząć, że nic nam nie będzie.

Bez dalszych wyjaśnień podeszła do przykucniętych w ukryciu Niemców i uśmiechając się uprzejmie ale i zachowawczo zadała proste i konkretne pytanie:

-Entschuldigen Sie, könnten Sie mir sagen, was ist los?
 

Ostatnio edytowane przez Ribesium : 30-03-2011 o 20:35.
Ribesium jest offline  
Stary 02-04-2011, 20:20   #38
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Panna Montgomery i jej konwersacja z tajemniczymi osobnikami.

-Entschuldigen Sie, könnten Sie mir sagen, was ist los?
Nim słowa Angielki wybrzmiały, w jej stronę padł strzał. Szczęściem niecelny!
- Jeśli już zamierzasz strzelać, to przynajmniej trafiaj – zza hałdy odezwał się skrzekliwy głos.
- Aaa... myślałem – odpowiedział mu baryton.
- Ty nie myśl więcej.
Wtedy zza gruzu wyłoniła się głowa: chudy, rozczochrany jegomość z brodą i w goglach. Ów zakrzyknął skrzekliwie:
- O to chodzi, że panienka stoi i się nie rusza, albo mój towarzysz następnym razem nie chybi! Kimże, do diaska, jesteś i co tu wyprawiasz?
Dało się dojrzeć jedynie głowę Niemca schowanego za gruzem. Zaś około dwu jardów dalej zza hałdy wyłaniała się lufa karabinu, mierząc groźnie w pannę Montgomery. Ta jednak, nie tracąc rezonu, ponowiła próbę konwersacji:
- Zawsze tak witacie gości? Mogę się nie ruszać, ale to Wy na tym stracicie, gdyż chciałam zapytać, czy potrzebujecie pomocy. Nie każdy obcy ma od razu złe zamiary. Przed czym się chowacie? Co tak dudni w kościele? - zawołała z odległości na wszelki wypadek przystając.
- Skoro panienka już zrozumiała koncepcję stania, gdy do niej celują - kontynuował chudy - może opowie, jakie to interesa ją tu sprowadzają? I w czymże byłaby skłonna nam pomóc?
Na moment obrócił się gdzieś za siebie, komenderując:
- Bacz na drzwi.
Angielka przez chwilę wahała się, czy powiedzieć prawdę. Życie jednak nauczyło ją, że kłamstwo ma krótkie nogi a prawda wzbudza zaufanie.
- Szukam mojego dobrego znajomego. Nazywa się Mangus Doodley. Jest profesorem. Niestety przepadł bez wieści i obawiam się, że stało mu się coś złego. Znacie go może? A co do pomocy - to zależy, czego potrzebujecie. Chyba nie bez powodu czuwacie pod wejściem.
Słowa te skonfundowały Niemca:
- Nie! Bynajmniej, nie znam nikogo nazwiskiem Doodley. Tutejsza okolica nie jest odpowiednia dla londyńskich profesorów. A powodem naszego czuwania jest straszny potwór czyhający w kościele. Nocne monstrum, znane jako Cień. Ale niechże panienka prędko się ukryje, zanim ją ono wypatrzy! Proszę tu podejść – zapraszająco machnął ręką.

Tymczasem zobaczmy, co działo się z panną de Dienes.

Korzystając z zamieszania, Cyganka zdołała niepostrzeżenie obejść kościół. Niestety drzwi do zakrystii okazały się zamknięte i zablokowane na głucho… lecz wybite okno już nie. Niepostrzeżenie wkradła się do wnętrza świątyni i rozpoczęła eksplorację.


Budynek, jak całe miasto, było zaniedbany i pełen gruzu. Obłupane kolumny w kształcie palm pięły się ku dziurawemu sufitowi, czarna mgła wdzierała się przez wybite okna, a od kamiennych murów biła chłodna wilgoć. Witrażowe szyby wyleciały wiele lat temu, ale wyobraźnia podpowiadała przepyszne kształty i kolory umieszczone ongiś w oknach. Jedynym względnie zadbanym elementem wydawały się być potężne parowe organy. Stały gotowe, jakby kościelny muzykant miał zaraz zasiąść i tchnąć z blaszanych piszczałek dźwięki chorałów.

Główne drzwi wejściowe wyważono z zewnątrz ze straszliwą siłą, a we wnętrzu poznać można było ślady walki. Osobliwie ciąg wypalonych łusek wielkich rozmiarów ciągnął się przez szerokość gmachu, poczynając od organów a na koniec pnąc w górę schodów na dzwonnicę. W kilu miejscach kule z olbrzymią siłą uderzyły w ściany, wyłupując wielkie kawały kamienia. Brak było jednak śladów krwi, ciał i innych pocisków.

Nie było też na dole żywej duszy. Zaś dźwięk uderzeń dochodził z wysoka, z wieży dzwonniczej. Gdyby spryt pokusił pannę Andreę do rekonesansu wąskich, wiodących w górę schodów, wypatrzyłaby na najwyższym piętrze znanego potwora: Cienia. Bestia, nie zwracając uwagi na schody, bezskutecznie biła łapami o znajdujące się na szczycie wieży drzwi. Te jednak, solidne i wzmocnione okuciami, nie chciały ustąpić. Huk ponawianych razów był jedynym dźwiękiem zakłócającym ciszę ruiny.

 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 02-04-2011 o 22:09. Powód: mam sklerozę i zapomniałem o śladach walki
JanPolak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172