Popołudnie – 13 Mitrul 1385
Las Lethyr
Po walce przyszedł czas dzielenia się łupami. Antara i Gaspare byli żywo zainteresowani rogami tych dziwnych stworzeń, mniej Nadia. - Nie wiem… ucięcie rogu przy czaszce powinno załatwić sprawę chyba… tak się robi z jednorożcami…- odpowiedziała Gaspare Sairusowi, choć zastanawiające było skąd wie o takich rzeczach… Gaspare podszedł do jednego z Al’Mi-Raj, wyciągnęła sztylet i spróbowała odciąć róg. Okazał się on jednak niezwykle twardy i na nic nie przydały się wyzwiska, które wykrzyczała kobieta. -Ok, spróbujemy inaczej.- wyciągnęłą dwa palce w dłoni, resztę zgieła, przypominając jeden z tych laotańskich „pistoletów”. Na końcu dwów wyprostowanych palców pojawił się srebrny płomień długi na 5 cm. Przyłożyła go do podstawy rogu i… udało się. Róg odpadł. Antara zaczął jej przynosić kolejne rogate stwory…
Tymczasem Sybilla spojrzała karząco na Sairusa.
-Nie, tutaj gdzieś powinni być gwardziści. Zabójców też można przepytać, ale moje wizje dotyczyły gwardzistów!- tupnęła stopą rozglądając się. Severyk skupił zaraz uwagę na sobie wskazując klapę w podłodze. Powoli ją uniósł, Gaspare tymczasem dalej odcinała rogi. -Pokaż się i wyjdź, spokojnie i beż sztuczek, a nic ci się złego nie stanie.- krzyknął w ciemność która znajdowała się na dole piwnicy wieży. Nikt nie odpowiedział. W dole była tylko ciemność i cisza. Sybilla podszedł do Sevryka. -Ktoś tam jest… to miejsce… coś tam jest…- nie wyglądała teraz na ani wściekłą, ani na zirytowaną. Była przejęta, zdawała się wsłuchiwać w jakiś głos… obejrzała się w tył. Za nią, gdzie krew zmieszana ze sobą krew Al’Mi-Raj powoli płynęła na środek wieży. Tam krew zaczęła się układać w litery, stare, nieznane. Sybilla skrzywiła się i zaczęła czytać. -Dom Niezwykłości Shverlama...- wpadła na chwilę w zadumę.
Tymczasem z dołu nadal nie było nic słychać. Do piwnicy prowadziły kamienne schody. Były stare i zakurzone, ale widać było na nich świeże odciski butów. |