Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2011, 19:13   #93
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
„Wolność...”- pomyślał Brego, gdy w końcu odcumowali łódkę od brzegu. Na całym świecie nic go tak nie przerażało jak utrata swojej wolności. Nie miał ochoty więcej utknąć w ciemnym, zawilgotniałym lochu z grupą przygłupich, lub nadto cwanych mężczyzn.

Wiedźmini popłynęli w dół rzeki, razem z szybkim nurtem. Nie płynęli długo, jednak woda płynęła dostatecznie szybko, aby zabrać ich spory kawałek od wejścia do więzienia. Gdy wysiedli z więzienia skierowali się do małego lasku, położonego jakieś dwie godziny od brzegu. Postanowili rozbić tam obóz na jakieś kolejne dwie godziny, po czym ruszyć dalej w poszukiwaniu cywilizacji. Wiedźmini wiedzieli, że znajdują się gdzieś w Redanii. Rozwidlenie rzek dawało trzy możliwości, jak zauważył Galen.
Brego przypomniał odszukał w głowie dni, gdy studiował mapy i przypomniał sobie coś co mogło pomóc im w obraniu kierunku dalszego marszu.

-Myślę, że jak tylko odpoczniemy powinniśmy udać się w dół rzeki- odezwał się podczas drogi do lasku- Jeżeli dobrze pamiętam i jesteśmy w Redanii, od podobnych rozwidleń rzek można dotrzeć do Oxenfuru, Roggeveen albo Blaviken. Zależy przy którym rozwidleniu jesteśmy.

Po dotarciu na miejsce Wiedźmini rozeszli się, aby nazbierać chrustu na ognisko. Brego cały czas myślał o spotkanym magu, który wysłał ich do tego więzienia. Nie mógł zrozumieć co nim kierowało. Może był to przypadek? Wątpliwe... Nie ma aż takich przypadków. Poza tym, skoro inny mag- Merigold miała jakieś udziały w tamtym więzieniu, kolega po fachu mógł jej pomagać... Chędożeni magowie.
Po kilkunastu minutach oboje wrócili i rozpalili ognisko. Ciepło płomieni natychmiast dało uczucie odprężenia. Wiedźmini zajęli się skromnym posiłkiem w postaci kilku sucharów, które zabrali ze Szkoły Kota.

-Jeżeli nie masz nic przeciwko prześpię się pierwszy.- powiedział do towarzysza i rozłożył swoją czarną peleryną na ziemi i położył się na niej. Sen przyszedł niemal natychmiast.

Kilkukrotne szturchnięcie w ramię i wołający jego imię głos, jakby z oddali wyciągnął go z błogiego odpoczynku. Głos stał się bardziej wyraźny i Brego zrozumiał, że to Galen budził go. Wiedźmin kiwnął głową, na znak, że już nie śpi i przeniósł się do pozycji siedzącej. Jego towarzysz położył się po drugiej stronie ogniska, zostawiając młodszego towarzysza na warcie.
Mężczyzna sięgnął do swojej torby i wyciągnął z niej krótką, drewnianą fajkę i skórzany woreczek z tytoniem.
Nie raz ganiony był przez starszych wiedźminów za palenie, jednak po kilku tygodniach spędzonych u boku jednego z nielicznych przyjaciół- Redika, polubił to. Uwielbiał delektować się smakiem dymu, wypuszczanego z ust, oraz zapachem palonego tytoniu.

Brego wiedział, że w takim terenie można spotkać południce i północnice, dlatego tak jak jego towarzysz wolał wyruszyć jak najszybciej, by dotrzeć do miasta przed zapadnięciem nocy. Mężczyzna obudził Galena, po czym obaj wiedźmini zajęli się gaszeniem i zasypywanie ogniska. Gdy wszystko było gotowe, Brego przewiązał zwiniętą pelerynę przez ramie i razem ze starszym towarzyszem ruszyli w zgodnie z nurtem rzeki, odbijając w jej stronę, tak aby nie stracić jej z oczu.

Droga nie przysparzała dużych trudności. Wszędzie dookoła pełno było wysokich traw i pól zboża, co jakiś czas pojawiające się kępy drzew. Brego słyszał co jakiś czas donośne burknięcie żołądka, kiedy widział kilkadziesiąt metrów od nich zająca, przebiegającego wśród niższej trawy. Miał nadzieję, że już niedługo będzie mógł w końcu zjeść porządny, ciepły posiłek.
Pogoda była idealna do wędrówki. Słońce przykryte było przez kłęby chmur, które jednak nie przypominały deszczowych.

Wiedźmini szli bez żadnych postojów, starając się nadrobić jak najwięcej czasu. Gdy niebo zaczynało coraz bardziej szarzeć, a w trawie słychać było pierwsze świerszcze, Brego zaczął się rozglądać za ewentualny miejscem na nocleg. Nie chciał iść w nocy, jednak schronienie musiałby być bezpieczne, aby oboje mogli dobrze wypocząć.
 
Zak jest offline