Wątek: Powrót
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2011, 21:57   #8
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Do karczmy dotarł bez problemu, zastając pokój w nienaruszonym stanie a ladacznicę leżącą na łóżku. Zdjął ją z niego, sadzając na podłodze i wyjmując knebel z jej ust. Dał jej się napić i sam położył się na łóżku, zsuwając buty.
- Podjęłaś decyzję?
- Nie mogę wyjechać.
- Dziewczyna popatrzyła na swoje związane ręce. - Tutaj nie jest źle.
Skinął głową, jemu na tym nie zależało.
- Wypuszczę cię po świcie. Na razie muszę się przespać, nie przeszkadzaj mi.
Zamknął oczy. Od dawna umiał spać i budzić się dokładnie tak sprawnie i szybko, jak sobie zamierzał. Teraz musiał obudzić się trochę ponad godzinę przed świtem. Ladacznica najwyraźniej pogodziła się ze swoją sytuacją, bo zwinęła się w kłębek i położyła na boku, wyszukując jak najwygodniejszą pozycję jaką tylko mogła przyjąć. Do świtu pozostało już tylko kilka godzin. Trzeba się było pogodzić z czymś czego nie dało się zmienić.

Hans obudził się dokładnie tak jak zaplanował. Na dworze ciągle jeszcze było ciemno, choć chłód ciągnący od okna zapowiadał już nadejście świtu. Oprzytomniał niemal od razu, spryskując twarz zimną wodą. Założył buty i opuścił pokój, nie wydając przy tym nawet najmniejszego dźwięku. Cały swój ekwipunek wziął ze sobą, odliczając do jednej sakiewki pięćdziesiąt złotych monet, które zamierzał zapłacić. I skierował się prosto do domu alchemiczki. Gdzie jak poprzednio zastał drzwi otwarte, a na dźwięk dzwonków pojawiła się właścicielka. Widząc Midritha wzieła z jednego z niskich stoliczków prostokątny, drewniany kuferek. W środku znajdowały się trzy szklane buteleczki, a w nich mikstury w trzech kolorach:
- Antidotum, mikstura lecząca i substancja umożliwiająca poruszanie się po ścianach i sufitach - wskazała poszczególne flakoniki - tak jak się umawialiśmy sto dwadzieścia sztuk złota i są twoje.
Łotrzyk rzucił na stół przygotowaną sakiewkę. Nie miał ochoty na długie podchody, ciekawy czy jego podejrzenia były słuszne. "Rozmawiać" w takich sytuacjach umiał. Chyba, że rozmówczyni faktycznie nie miałaby się zupełnie czym przejmować... w co raczej nie wierzył.
- Tu jest pięćdziesiąt. Pozostałe siedemdziesiąt policzyłem sobie za swoje milczenie.
Przez chwilę patrzyła na niego zaskoczono, a potem zaczęła się śmiać:
- Muszę przyznać, że tupetu ci nie brakuje mój panie. A jakież to ciekawe informacje zebrałeś na mój temat?
Hans oparł się o ścianę, w pozornie niedbałej pozie. Nie zamierzał zdradzać jej żadnych informacji, ciekaw ile sama potrafi o sobie mówić. Jeśli faktycznie ukrywa się długo, to musi być niezła.
- Takie, które sprawią, że ludzie przestaną cię kochać, czyż to nie oczywiste?
Jednocześnie posłał swojego sługę nad dach, nakazując mu sprawdzić, czy może zajrzeć do środka, nie nadziewając się na jakieś magiczne zasłony i zabezpieczenia. Nie było tam niczego takiego, ale jedynym otworem prowadzącym do wnętrza był niezbyt szeroki komin.

- Nie sądzę by mnie kochali - usiadła na jednym z dwóch krzeseł znajdujących się w pomieszczeniu - po prostu jestem przydatna. I postarałam się taka być dla wielu. Od tych nie znaczących nic do tych najwyżej postawionych. Myślisz, że wiedza o mnie będzie na tyle szokująca by zrównoważyć sporą wygodę i przyjemności które im zapewniam? - Popatrzyła z uwagą na łotrzyka - Ludzie w takiej sytuacji wolą nie zauważać niewygodnych spraw i likwidować tych, którzy przynoszą kłopotliwe wieści.
Teraz to łotrzyk uśmiechnął się kpiąco. Kobieta się nie bała? Ciekawe przez jak długi czas.
- Chcesz sprawdzić? Mogę sprawić, że koło południa każdy w mieście będzie wiedział kim jesteś. Tam skąd pochodzę, spaliliby ten dom natychmiast. W samo południe. Zabawne, prawda? Ale, żebyś nie uznała, że jestem pełen złej woli, możemy zawrzeć umowę, że kiedyś oddam ci te brakujące monety.
- Hmmm...
- zastanowiła się chwilę - myślę że ta propozycja jest bardziej odpowiednia. Szantaż jest taki... poniżający. Zdecydowanie bardziej wolę po prostu udzielić ci pożyczki. Nie musisz się spieszyć ze spłatą. I nie rób tego osobiście. Szczerze mówiąc najchętniej nie zobaczyłabym cię już nigdy.
Powstrzymał się przed powiedzeniem czegoś jeszcze. Był całkowicie pewien, że bez szantażu nawet nie zaproponowałaby mu pożyczki. Wziął fiolki, rzecz jasna mając zamiar w swoim czasie sprawdzić, czy go nie oszukała, w co jednak wątpił. Tacy jak ona nie chcieli... umierać... za wcześnie. Skinął jej głową.
- W takim razie także mam nadzieję, że się więcej nie zobaczymy. Przebywanie w twoim towarzystwie nie jest przyjemne nawet w najmniejszym calu.
Odwrócił się i wyszedł. Mógł wrócić do pokoju i przespać jeszcze ze dwie godziny. Wcześniej jednak wypuścił ladacznicę i zdjął buty i górną część ubrania. Załatwił już większość spraw i potrzebował tylko wyrobu kowala i map. Zasnął natychmiast.

Był wyspany, gdy wstał dwie godziny później. Przypominając sobie wreszcie o tym, co nosił na szyi, zdjął naszyjnik i otworzył go, dokładnie tak, jak pokazała mu kiedyś Gail.
Tak jak wtedy na obu stronach medalionu znajdowały się miniatury. Nie były to jednak te same portrety, które widział ostatnio. Z jednej strony widniał portret jej portret, z rozpuszczonymi, ogniście pomarańczowymi włosami opadającymi na ramiona. Drugi przedstawiał kilkuletniego chłopca o czarnych włosach i oczach. Hans miał wrażenie jakby patrzył na swój portret z dzieciństwa. Nie pamiętał jednak by kiedykolwiek pozował do portretu. Postanowił, że spyta o to w swoim czasie. Zamknął naszyjnik i znów zawiesił sobie na szyi.
Było mniej więcej dwie godziny po świcie, dlatego wyjął kamień i użył go podobnie jak to zrobił irytujący bard dzień wcześniej. W międzyczasie korzystał z misy, obmywając się i orzeźwiając.
Tak jak poprzednio pojawiła się płaska powierzchnia a na niej wyraźny obraz kobiety z innego świata. Obrzuciła uważnym spojrzeniem pomieszczenie w którym się znajdował:
- Bywało lepiej, ale nie jest najgorzej - uśmiechnęła się do niego - ten świat jest chyba dość podobny do naszego? Tak mi się przynajmniej wydawał z tego co widziałam i co mówił Aloen.
- Bardziej nowoczesny, jak sądzę. I... bardziej magiczny, niestety.

Spojrzał na nią, uśmiechając się kwaśno.
- Jakie informacje na temat tych magów posiadasz?
Kobieta też się uśmiechnęła. Doskonale znała podejście Hansa do magii i magów. Ironia było fakt, że musiała stać się jednym z nich by go uratować. Musiała poświęcić dużo więcej niż przekonania, ale o tym na razie nie musiał wiedzieć:

- Jest ich sześciu: Aaron Willden, Koran Hode, Laralana Nessala'r, Devlin Kaane, Ramona O'Livin i Dawid Filindar. Potężni magowie żywiołów. Laralana zajmuje się wodą, podobnie Ramona ale ona podobno wyspecjalizowała się dodatkowo w sztuce lodu, Koran i Devlin ogniem, Dawid jest jednym z potężniejszych magów ziemi, a Aaron podobnie jak Antara włada magią powietrza. Udało mi się odkryć przybliżone miejsca ich pobytu. Devlin Kaane służy królowi państwa zwanego Cormyr. Laralana jest elfką i zamieszkała w elfim królestwie zwanym Evermeet. Podobno jest wyspiarskie. Ramona służy jakiejś bogini lodu zwanej Auril i mieszka w świątyni na północy kontynentu. Podobno jej poszukiwania należy zacząć w Dolinie Lodowego Wichru. Koran Hode mieszka w kraju Thay, którym władają magowie zwani Czerwonymi Czarnoksiężnikami. Dawid Filindar w górach zwanych Górami Smoczego Oddechu w pustynnym kraju zwanym Murhorand. Najbardziej nie spodoba ci się jednak ostatnia informacja. Harluaa, kraj w którym mieszka Aaron, jest krajem czarodziejów. Dokładnie każda osoba tam żyjąca włada jakąś magią. Niestety tylko tyle wiem na razie. Trudno jest zdobyć informacje. Niewiele pozostawili po sobie śladów w kolegium. Niewielu żywych, którzy mogliby coś zdradzić.
Pokiwał głową, choć nazwy niewiele mu na razie mówiły. Domyślał się tylko, że będzie to daleko od tego miejsca. W końcu nikt nie mówił, że będzie prosto, a stojące przed nim zadanie należeć będzie do łatwych i przyjemnych. Musiał przyjąć jakąś strategię, aby pozbywać się ich sprawnie, z jak najmniejszą szansą na to, że dowiedzą się o jego obecności.
- Nazwy tych krajów mówią same za siebie. Będę potrzebował środka transportu, inaczej zemrę ze starości przed dotarciem do celu. Jesteś w stanie coś mi przygotować?

Czarodziejka skinęła głową:
- Też już o tym myślałam. Zanim połączenie się zamknie prześlę ci pierścień teleportacji. Dwa razy dziennie przeniesie cię w miejsce, które wybierzesz, ale musisz je albo znać albo ktoś musi ci je dokładnie opisać. Niestety ten ostatni sposób nie gwarantuje zbyt precyzyjnego osiągnięcia celu. Jednak daje przynajmniej jakieś przybliżenie i na pewno poważnie skróci czas podróży.
- I znowu magia... ale przynajmniej z tą mogę się pogodzić. Czy wiesz, który z tych magów jest najpotężniejszy? Wolałbym zacząć od najtrudniejszego celu, zanim się reszta połapie i bardziej zabezpieczy... chociaż te miejsca i organizacje i tak ściągną na mnie nieliche kłopoty.
- Obawiam się że najpotężniejszy jest Aaron. Zawsze był cieniem Antary i przejął większość jego wiedzy i umiejętności.
- Zastanowiła się - Może powinieneś zająć się Devlinem w Cormyrze? Nie jest tak silny jak Aaron, ale był kochankiem Laralany. Pokłócili się, a ona nastawiła przeciw niemu innych. Mogą się nie kontaktować zbyt często z nim i nie zorientują szybko, że coś się stało.
- Niech i tak będzie. Potem zaś Koran, jeśli władają tym samym żywiołem to największe prawdopodobieństwo, że będą się czasami kontaktować. Muszę zdobyć mapy i informacje o wszystkich tych krajach. Najłatwiej chyba w jakiejś bibliotece, nie wzbudzę podejrzeń. Poza tym wątpię, by ktoś w tym mieście wiedział, jak wygląda Cormyr. Dostanę się do ich stolicy. Przydałoby się też więcej złota, jeśli sprawy mają iść sprawnie. Inaczej będę musiał zwolnić, aby zebrać środki.


Podrapał się po brodzie. Teraz był w swoim żywiole, na szybko obmyślając pierwsze plany działania.
- Ten kraj jest nie tylko bardziej nowoczesny i magiczny. Jest też o wiele bardziej kosztowny - uśmiechnęła się lekko - zauważyłam przy okazji pracy z Aaronem. Choć nie była całkiem pewna czy mnie czasami nie naciąga.
Na chwilę zniknęła z pola widzenia. Pojawiła się po chwili z dwoma mieszkami.
- Nie mam więcej przy sobie, ale przygotuję na jutro. Te prześlę razem z pierścieniem.
- Ludzie kosztują tyle samo. Dwójka z nich już mnie nie lubi, ale zdobyłem kilka rzeczy znacznie taniej niż sobie śpiewali. Magia wydaje się tu powszechna, ale jednocześnie koszmarnie droga. Muszę jednak uzupełnić ekwipunek, z tymi cholernymi magami najlepiej walczyć przy pomocy magii. Takiej czy innej.

Mrugnął do niej. Antarę załatwił przecież za pomocą innej magii. A raczej innej żądzy.
- Może masz dostęp do przedmiotów podobnych tym, których używałem w Ainorze? Pierścień iluzyjny i jakieś cholerstwo wykrywające trucizny. Będę potrzebował też coś umożliwiającego swobodę ruchów po tym, jak któryś mnie ciśnie jakimś zaklęciem, przed którym nie będzie się dało uskoczyć. Jeśli nie masz, będę musiał kupić lub ukraść. Z tą blizną i tatuażem za bardzo rzucam się w oczy.
- To da się załatwić, ale trochę potrwa bo sama nie potrafię wyrabiać przedmiotów i muszą poszukać kogoś odpowiedniego. Może Jamie mi pomoże...

Skinął głową.
- Daj znać, gdy się dowiesz ile to zajmie. Jak za długo, załatwię sobie to sam. Przynajmniej ten pierścień, bez niego niezwracanie uwagi jest cholernie ciężkie.
- Więc powiem że koszty nie grają roli, to znacznie powinno przyspieszyć procesy wytwórcze
- uśmiechnęła się ironicznie. - Bogactwo cholernie ułatwia człowiekowi życie.
- Zgadza się. Gdy już wszystko to się skończy, będzie trzeba wyprawić się po jakiś smoczy skarb.

Uśmiechnął się, jak to zwykle czynił tylko dla niej. Połączenie zaczęło zanikać. Pożegnalny uśmiech Gail pełen był tęsknoty i smutku. Portal zniknął, a koło kamienia pojawiły się sakiewki ze złotem i nierzucający się w oczy srebrny pierścień, a właściwie obrączka w kształcie dwóch splecionych węży.
 
Sekal jest offline