Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2011, 23:36   #10
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
Do budynków kościelnych wlekł się ponad godzinę. Odległość nie była duża, raptem kilkaset metrów, lecz widmo spotkania się z co bardziej nieprzyjaznymi dostojnikami sprawiało, że Arariela raptem naszła ochota na podziwianie wspaniałości przyrody. Ze szczególnym uwzględnieniem podróżujących farmerów, którzy dawali świetną okazję odbicia sobie na kimś przyszłych nieprzyjemności...

***

- ...pozwól że przestawię ci kardynała Radolfa. - Arthur w typowy dla siebie sposób położył akcent na słowie „kardynał”, zupełnie nieświadom irytacji, jaką wzbudzał w rozmówcy.

A jam Arariel, zaś ród Scarletów wywodzę ze starodawnej Atlantydy, skąd przysługuje mi tytuł rycerski. Pewno posiadam dziedziczną godność księcia, ale annały w mrokach historii zaginęły, więc wymagać od Waszej Ekscelencji tytulatury przynależnej książętom nie mogę.” - zamierzał odparować najemnik, ale dostonik Kościoła był szybszy. Może to i dobrze – powoływanie się na mityczną wyspę było całkowicie bezcelowe. Nie istniał już nikt, kto umiałby odnieść tą nazwę do czegokolwiek, a wizja tonącego lądu nosiła wszelkie znamiona bajdurzenia. Nazwa ta w dalszym ciągu zachowała swoje mądre brzmienie, lecz było to bez znaczenia – pyskówka Scarleta nosiłaby wszelkie cechy niesubordynacji i swoistego bełkotu, więc pokaz Ararielowej elokwencji z pewnością nie poprawiłby mizernych notowań najemnika i jego przyjaciela... A cokolwiek Scarlet mógł myśleć o Arthurze, nie mógł mu odmówić dobroduszności i pewnej naiwności, toteż zupełnie naturalne było założenie, że Lorelan miał dobre intencje. A koniec końców, i paladyn Kościoła okazał się być całkiem znośny – wyszedł szybko, zostawiając przyjaciół samych.

Dalej było już tylko lepiej. Najemnikowi wreszcie pozwolono spocząć i przydługiej tyrady wysłuchać mógł już w wygodniejszej pozycji. Po prawdzie, to słuchał jednym uchem, dopóki nie usłyszał: „...w wiosce stacjonuje kilku najemników z Tenba. Miałbym do Ciebie prośbę, abyś miał ich na oku...”. Na dźwięk tych słów w Scarlecie dokonała się istna przemiana: błyskawicznie się wyprostował, oczy mu rozbłysły, a na ustach wykwitł dziwny uśmieszek.

- Miły przyjacielu, wiesz ile zawdzięczam matce naszej, Kościołowi i ile to dla mnie znaczy... Przeto, nurtuje mnie pytanie – czyliż szlachetny kardynał osobiście wybiera się do Karulu osobiście? Boć pospólstwo wiele gada, lecz większość ichnich zagrożeń rycerskiej uwagi niegodna. Bym wybaczyć sobie nie mógł, jeśli przez pracę, którą sam wykonać mogę, Kościół nie mógł się cieszyć usługami sługi swego... – zapytał się, wręcz ociekając życzliwą atencją...
- Ochoczość do służby mnie wielce raduje, ale musisz uwierzyć, że Radolph umie rozpoznać zagrożenie. – odparł mu przyjaciel, biorąc zapał najemnika za dobrą monetę... zupełnie wbrew rozsądkowi, ale Arthur zawsze był nieco naiwny.
- Nie mogę się wysłowić, jakże to boli moje serce... – odparł najemnik, pozorując nieszczery smutek – Ale zdradź mi przynajmniej – czyliż mogę spać uspokojony, że matka nasza, Kościół, nie będzie marnować większej ilości środków ku zadaniom, które sam wykonać mogę...?
- Ależ Radolphowi potrzebna będzie większa pomoc...
– zaczął znów Lorelan, ale Scarlet mu przerwał.
- Więc niechże tak będzie! – wykrzyczał, po czym niezwykle dramatycznie wybiegł z Kościoła.

Kiedy tylko znalazł się poza komnatą swego przyjaciela, zaczął sobie winszować niezwykłego szczęścia. Miał... pilnować najemników w służbie Tenba! Zadanie to było dla niego wyjątkowo proste – przecie nie wysyła się ludzi jego pokroju, aby służyli za jakichś strażników. Toteż tłumaczyło się to u niego raczej jako „polowanie” - i nosiło wszystkie znamiona prowokowania konfliktu. I zapewne nie miało nic wspólnego z zamiarami zleceniodawcy.

Nieco tylko martwiła go obecność kardynała i jego ludzi, lecz... Przecież jasne będzie, że słuszność i sprawiedliwość będzie po stronie Kościoła, a nie Tenba! Zresztą, Kościół musiał wiedzieć, jak bardzo ma na pieńku z Tenba – więc winni zrozumieć mądrość hierarchów, którzy dobrali odpowiednie narzędzie do eliminacji przeciwników... I, co ważniejsze, posprzątać trupy – bo akurat do sprzątania „Szkarłatny Wilk” ręki przykładać nie zamierzał.

Niemniej, i tak był w szampańskim nastroju – do tego stopnia, że wielu spośród kościelnych służących odnotowało, że Arariel Scarlet przestał nieustannie wybrzydzać na liturgię.
 

Ostatnio edytowane przez Velg : 13-03-2011 o 23:37. Powód: Drobne poprawki.
Velg jest offline