Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2011, 10:56   #33
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Pierwszy brzask oświetlił lipskie ulice. Jego światło przefiltrowane przez smog nabierało barwy brzydkiej, grobowej purpury, która nie pozwalała zapomnieć w jak złym miejscu znaleźli się bohaterowie. Lecz tym czasem ich heroiczny bój trwał.

Pan Ouwerkeerk wyrzucił lampę i z obnażoną szablą ruszył na pomoc Angielce. W świetle gorejącego oleju tryskającego z rozbitego szkła dostrzegł ją, szamoczącą się z nadnaturalnym przeciwnikiem. Panna Louise nie była jednak całkiem bezradna, gdyż zdołała wbić palce w głowę potwora, czując zimną, gęstą materię oblewającą dłonie. Wyprowadziła kopnięcie w część ciała na kopnięcia nieodporną, gdy wtem… Jak wosk poddany ciepłu, przeciwnik zaczął mięknąć i zmieniać konsystencję. Materialna forma Cienia rozwiewała się, kłębki czarnego dymu to odłączały się, to na powrót z nim złączały. Z nogą i rękoma, które zapadły się nagle w głąb ciała przeciwnika i – o zgrozo! – zaklinowały, panna Montgomery przeturlała się w beznadziejnej próbie odzyskania balansu. Pan Willem dopadł szamoczących się, lecz próby skutecznego rażenia przeciwnika spełzły na niczym z powodu chaosu i strachu o zranienie towarzyszki.

Tymczasem płomienie trawiły powiększającą się kałużę nafty. Lecz nie spełniła ona swej roli, a drugi przeciwnik nie zajął się ogniem. Wręcz przeciwnie, bez zwalniania tempa przebiegł, a wręcz przeszybował nad pożogą. Nie czuł strachu, w jego czarnym umyśle takie uczucie nie występowało. Kierował nim zew wojny, gdy wymachując rękoma ruszył na pana Rzewuskiego. Elastyczna, lecz twarda pięść Cienia spadła na ciało Polaka zadając razy z siłą kauczukowej pałki. Trafiony mimo bólu nie stracił kurażu i udowodnił, że nosi szablę nie od parady. Unik! Zbicie! Kontra! Pan Jan w kolejnych zwarciach klingą szybką jak żmija zmusił Cienia do defensywy i zadał rany dotkliwie nadwątlające jego materialną formę. Przeciwnik wciąż stał, choć Jan wiedział, że przewagę ma po swojej stronie.

Jeśli ktoś, mimo bitewnej wrzawy i chaosu, zwróciłby baczenie w stronę niedalekiego kościoła, nie dosłyszałby już dźwięków wystrzałów. Miasto było na powrót ciche.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline