..Elf szedł pierwszy. Odziany w zwykłą skórznię, okryty płaszczem z przerzuconym przez ramię łukiem podążał kilka kroków przed resztą kompanów rozglądając się czujnie dokoła i chłonąc całym sobą otaczający ich majestat gór. Zawsze tak czynił wypatrując zagrożeń. I tym razem tak było. Pierwszy więc dostrzegł zbirów. Powinien dostrzec ich wcześniej, poczuć. Jednak miasto otępiło jego doskonałe zmysły. Zły na siebie nałożył strzałę na cięciwę swego łuku i wymierzył w dwójkę cofających się ludzi.
Obcy nie wydawali się groźni. Jednak starali się nadrabiać to krzykiem.
- To nasza dziura! Wypierdalać stąd! – warknął jeden z nich stając w groźnej postawie. - Lepiej posłuchajcie Hefa. Jak się wkurzy… - zawiesiwszy głos wojak w hełmie pokręcił głową wymownie. Jego kompan uniósł wyżej topór i ryknął – Precz gnoje, bo pozabijam!
-Teraz- mruknął „Twardy” widząc że ofiary się oddalają. -A więc przyjrzyjcie się dobrze obszczyszczury, nas jest sześciu, a was dwóch, kto wygrywa? – „Eskulap” zasłonił lekko swą twarz kapeluszem. Gadał. Zawsze za dużo gadał. -Nie jest ciężkie do wywnioskowania, że macie tam za plecami więcej takich szpetnych ryjów jak wy. Dojdziemy do porozumienia? Inaczej żadna strona nie wyjdzie z tego w stu procentach żywa.
Kejlan mierzyć nie musiał. Było blisko. Strzelił do tego który był bliżej jaskini i nim pocisk doleciał do celu strzelił do drugiego. Nie zwykł chybiać. |