To że łuk nadal w jego ręku jest tak śmiertelną bronią, zaskoczyło go. Potwierdzała się stara prawda o tym, że elfy rodzą się z łukiem w dłoni. Inna mówiła jednak również o tym, że z łukiem w ręku umierają. Obie były prawdziwe.
Keilan wyjął swe strzały. Lepiej było o nie dbać bo miał ich tylko dwadzieścia. trudno było powiedzieć kiedy przyjdzie mu okazja uzupełnić zapasy. Groty oczyścił spłukując w strumieniu z ludzkiej krwi. Dopiero wówczas podniósł się z niesmakiem spoglądając na ludzkie hieny, które rozwłóczyły już szczątki. Nie rzekł nic, ale słowa były zbędne. Spojrzał na "Twardego", ale i u niego nie znalazł zrozumienia. Dumni ze swojego czynu już gotowali się do szturmu na wrota jaskini. -Dobra panowie truchła do jaskini albo w krzaki. Ja z elfem do przodu wzrok mamy najlepszy i widzim w ciemnościach. Braciszkowie za nami... Draug Eskulap straż tylnia... - krasnolud najwyraźniej był w swoim żywiole. Keilan niechętnie ruszył naprzód dołączając do niego. Strzała niemal od razu powędrowała na cięciwę. Profilaktycznie.
Gdyby dwójka łachmytów miała jakchś kompanów.
Keilan szedł o zakład, że miała.
==================================
62, 33, 82, 37, 21 |